Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2012, 16:13   #441
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
z Harikawą i Armielem (w roli Upiornej Murzynki)

- Byłem w tej świątyni - mruknął Summers, podnosząc wreszcie głowę znad rozłożonych na wojskowej bluzie części karabinu.
Niechętnie by się do tego przyznał, ale widok Morijaby drażnił go coraz bardziej. Chore połączenie zmysłowych kobiecych kształtów i głowy potwora prócz stłumionego odrazą współczucia budziło przede wszystkim paskudne skojarzenia. Zwłaszcza teraz, kiedy całej uwagi nie pochłaniała już walka o życie, a myśli mogły dryfować swobodnie za horyzont pesymizmu. Poza tym szczęśliwie ocalałej broni naprawdę należało się solidne czyszczenia po morskiej kąpieli.
Dopiero wspomnienie przeprawy w jaskini skłoniło Luke’a, żeby zaryzykował powtórne spojrzenie na upiorną towarzyszkę i włączył się w końcu do rozmowy. Jakby przestraszony posępnym brzmieniem własnego głosu, dorzucił zaraz lekceważąco:
- Nic specjalnego... Ale musielibyśmy wrócić do tamtego bunkra.

- Więc wrócimy - Murzynka wstała pospiesznie. - Rozumiem, że mogę liczyć na nasz sojusz. Że mamy przymierze. Powinniśmy przespać się ze sobą, by przypieczętować ustalenia. Ale teraz, kiedy się zmieniłam, wystarczy mi wasze słowo. Mam je, biali panowie.

Macki na twarzy znów poruszyły się własnym życiem. Summers wzdrygnął się i posłał Tongue’owi szybkie, znaczące spojrzenie, ale broń poskładał bardzo sprawnie, w połowie zarzucając poszukiwania zapalniczki. Wydłubanemu z wymiętej i przemoczonej paczki, zmaltretowanemu nieludzko papierosowi i tak musiałby poświęcić zbyt wiele czasu.

- Może nawet - energicznie domknął zamek - spotkamy tam tego przeklętego żółtka.

Podjęli decyzję, nie było już o czym gadać. Co wcale nie znaczyło, że w razie jakichś wątpliwości nie zadbają po swojemu o to, żeby rzeczywiście okazała się w ostatecznym rozrachunku słuszna. Nadal było ich dwóch... I po parę argumentów jeszcze im zostało.

Japończyk tymczasem rozejrzał się po plaży, na którą ich wyrzuciło. Bunkier był z niej dość dobrze widoczny, choć znajdował się w oddali.
- Ruszamy, jak wrócę - zdecydował kapral i wstał od ogniska. Burczało mu w brzuchu, ale na to nie mógł nic poradzić. Za to mógł rozwiązać inny problem. Przezornie ukryty karabin leżał gdzieś na tej plaży. I jego odnalezienie mogło niewątpliwie wzmocnić możliwości Harikawy. No i z garandem w dłoniach czuł się lepiej.
Po chwili szukania rozpoznał oznaczenie na piasku. Miał jednak jeszcze trochę szczęścia w zapasie, skoro na tej dziwnej wyspie znaki, jakie zostawił, nie zostały zniszczone przez ostatnie wydarzenie. Chwila rozgrzebywania piasku i po chwili wydobył z niego owinięty szmatami karabin. Czule odwijał go z tkanin, uśmiechając się radośnie. Bez niego Harikawa czuł się na tej wyspie jak bez ręki.
 
Betterman jest offline  
Stary 07-11-2012, 16:11   #442
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
post wspólny z docka

Kiedy tunelem zatrzęsło, Sakamae postanowiła darować sobie subtelności. Podeszła do pozostałej trójki i powiedziała dokładnie to samo, co przekazywała wcześniej Ronaldowi.
- Wszyscy zostaliśmy zmienieni przez tę wyspę, wszyscy staliśmy się w ten czy inny sposób Umiłowanymi. Jaszczuroludzie też... Wyspa znów się budzi a kryształ... - dopiero teraz zauważyła, że nie ma go w rękach, za to wyczuła dziwną energię zgromadzoną w laboratorium - kryształ znów coś robi... Proszę, musimy wręczyć dary. Jeśli nie chcecie do nas dołączyć, przepuśćcie nas. Nie chcemy nikogo krzywdzić...

- Jeden już chyba wręczyłeś - popatrzył na Przeciwnika. Boone pozbierał się, odepchnął od siebie gniew i moc która chciała wtargnąć mu do głowy. Żółtą obdarzył tylko przelotnym spojrzeniem. - Komu masz wręczyć te dary? Po co? Co się tu dzieje?

~ nie tego się spodziewałem, ale dobrze się stało, że tak się stało. chciałeś zabić Sakamae nie dziw się, że to samo chciałem zrobić z Tobą. Dary muszą być wręczone – odpowiedział Ron w myślach

- Nie jestem żadną umiłowaną - odezwała się gniewnie Sally. - Nie jestem niczym podobnym do was, rozumiecie? I nie obchodzi mnie, że jesteście tu uwięzieni i chcecie po prostu się uwolnić. Te trzy przedmioty są złe. Wiem to. Czuję to. Jeśli oddacie je właścicielom stanie się coś złego. Ludziom. Światu. A z nimi się identyfikuje. Nie z karykaturami stworzeń jakimi się staliście.

- Karykaturami stworzeń? I to mówi ktoś, kto płonie żywcem? - tym razem gniewnie odpowiedziała Japonka - Powiedziano nam, że wręczenie tych darów jest drogą do ocalenia. Ocalenia nas i naszych dusz... Wydostania się stąd. Największym złem na tej wyspie jest ten dziwny kryształ na górze. To potężne pradawne bóstwo. On Ci powiedział że te przedmioty są złe? Karmi się śmiercią... zabijesz nas dla niego Sally Dean? - ostatnie słowa wykrzyczała.

- Drogą do ocalenia? Powiedziano wam? - prychnęła w rewanżu Sally. i na koniec się zaśmiała - A wy uwierzyliście? Tak po prostu? Nikt mi nie powiedział, że te przedmioty są złe. Ja to wiem. Widzę. Ich emanacje. Czuję. Ich smród. Są złe. Na wskroś. Nie powinniście otwierać szkatuły. To sprowadzi na nas zbrodnie, ból i zło.

- Sprowadzi zbrodnie, ból i zło? Nie wiedziałam że żyjemy w raju nie dotkniętym cierpieniem - w głosie Sakamae zabrzmiał nagły ból - I owszem, uwierzyliśmy. Bo widzieliśmy rzeczy o jakich Ci się nie śniło. Bo ten dziwny milczący mnich jako jedyny dał nam nadzieję. Dzięki niemu jeszcze żyjemy... ofiarował nam schronienie przed ciemnością w świątyni pełnej żywcem zmumifikowanych mnichów. Bo jak do tej pory to co nam przekazał okazywało się prawdziwe...

- Każdy z nas musi ufać własnym przeczuciom - Sally zakończyła rozmowę bo widać było, że impas jest nie do przełamania.
Czuła, że jej moc słabnie, płomienie lekko się dławią. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku lusterka.
- Chodź Boone. I podnieś lusterko. Może ciebie nie odrzuci.

- Ja już jeden z tych... darów noszę w sobie. - Popatrzył z nieukrywaną nienawiścią na Przeciwnika. Ocalenie nas i naszych dusz... Na to już chyba odrobinę za późno. Pomimo swojego oporu, czuł jak obca moc tylko czeka na to by zawładnąć jego ciałem. Przeciwnik nie odpowiadał.
- Zdaje się że wszyscy widzieliśmy rzeczy o których nam się nie śniło. - Wściekłość podniosłą głowę na wspomnienie tego co się stało z Barrowem. - Jak zabić jaszczury? Któreś z was wie? To oni są odpowiedzialni za to co się tu dzieje.
W trakcie przemowy zaczął podchodzić w stronę Sally.

- Tak, po części masz rację... ale nie tylko oni. To wszystko wymknęło się spod kontroli... Co zamierzacie zrobić później? Zabijecie ich, być może zabijecie też nas... i co dalej? Co proponujecie? Jak zamierzacie zakończyć to piekło?

- Po tym czym się stałaś, czym wszyscy się staliśmy uważasz że jest jakakolwiek szansa na to że uda nam się opuścić to miejsce? Że będziemy żyć... tacy wśród ludzi dalej normalnie? - Boone patrzył, krzywiąc usta na kobietę. - Jak zamierzamy zakończyć to wszystko? Prosto i po żołniersku. To jedyne rozwiązanie. Wręczanie darów tylko wzmacnia to szaleństwo, nie widzicie tego? Wiecie jak ich zabić czy nie?!

Śmiech poniósł się echem po korytarzu.
- Prosto po żołniersku? Czyli jak? Wysadzicie w powietrze tę wyspę? I myślisz że to coś da? - śmiech cichł aż zamilkł zupełnie - Tutaj niczego nie da się załatwić prosto. Albo zagramy według panujących tu reguł albo możemy się pozabijać nawzajem już teraz wzmacniając swoją energią to co tu rządzi. Nie wiem jak Ty ale ja nie zamierzam się poddać tej sile.

- Ty już dawno jej się poddałaś. – Boone splunął pod nogi.

To wszystko nie musi się tak skończyć. – Ron znowu w myślach zwrócił się do wszystkich - Wystarczy, że odejdziecie i zostawicie nam to co zostało zabrane. Ty po to sięgniesz, zabije Cię to. Odejdźcie proszę Was. Dary muszą być wręczone i to nie zależy już od Was. Odejdźcie proszę. Albo chodźcie z nami. zabijając nas nie zyskujesz pewności Sally, że czynisz dobro a dary i tak zostaną wręczone. wy tak czy owak nie możecie ich stąd zabrać, prawda? chodźcie z nami i bądźcie świadkami tego co się musi wydarzyć lub przynajmniej przeciwstawicie się temu. wszystko wedle własnej woli czy ślepej wiary.

Boone milczał dłuższą chwilę ale dało się wyczuć że komunikuje się jakoś z Przeciwnikiem. W końcu oszczędnie skinął głową i wolno ruszył w kierunku Sally, dając jej znać by nie usmażyła go na miejscu.
- Musimy się zastanowić jak wyjść z tego impasu, Sally. - Powiedział w końcu, kiedy huczące płomienie przesłoniły jego sylwetkę. – Złożyłem im propozycję.
Wiedział że ona nie ucieszy się z tego.
- Oddamy im lusterko, a w zamian oni powiedzą jak zabić jaszczury. Wręczą im te dary a potem rozwalimy je. - Dodał jeszcze cicho – Rozwalimy wszystkich.

- Oddamy im lusterko? - Sally zamrugała zdezorientowana i ogień raptownie przygasł, zdawało by się wraz z jej pewnością siebie. - Co nam po zabiciu jaszczurów? Te przedmioty nie mogą być wręczone bo stanie się coś złego... Myślałam, że jesteśmy zgodni

- Jesteśmy. – Powiedział twardo. – Tych darów nie damy radę zniszczyć. Moja broń nie poradzi sobie z nimi – wskazał głową na dwie postacie za ścianą ognia. - Tą sukę już raz przecież zabiłem. Po przyjęciu mocy oni stali się tacy jak te potwory.
Popatrzył na nią dziwnie, na jej płonącą dłoń.
- Ona, ta gejsza na górze jest zła do szpiku kości. Wyczułem jej nienawiść. Ona chce zabijać. Ona i ten drugi jaszczur odpowiadają za to co się tu dzieje a przynajmniej za część tego. Chcę ich zabić, rozumiesz? ZA to co zrobili Barrowowi. To jedyny sposób Sally. Nie dokonamy tego bez wiedzy jak to zrobić.

- Tu nie chodzi o Barrowa. Nie jestem pewna czy chodzi nawet o wyspę... Stanie się coś złego. Ale nie bez lusterka. Lepiej do tego nie dopuścić, nie rozumiesz? - Sally westchnęła ciężko. - Co da ci ich śmierć? Pozory zemsty? Spokój ducha? Na jak długo?

- Nie ochronisz lusterka przed nimi. Nie dasz rady go zniszczyć ani ukryć. Poza tym... Jedno z tego cholerstwa już siedzi we mnie. Będziesz miała więc jeszcze jedno zadanie. – Boone spojrzał uważnie na nią – Ale to potem. Nie wiem... nie mam pojęcia czy to jest dobry pomysł. Ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Jak masz coś w zanadrzu, wiesz co zrobić to mi powiedz. Oddając lusterko mamy szansę mieć jeszcze wpływ na coś. Alternatywą jest pozabijanie się tutaj nawzajem. Nie wygramy z nimi.

- Ale niedaleko jest Barrow... i reszta. Oni mogliby pomóc. Zaradzić...

- Oni są ofiarami, nie pomogą nam. Widziałaś strach w ich oczach sama! My musimy pomóc im. A jak nie to przynajmniej odpłacić tym sukinsynom. Daj mi lusterko, Sally!! – Podniósł głos i podszedł krok bliżej

Kiedy podniósł głos Sally skuliła się w sobie i nakryła głowę rękami jakby to mogło ją przed czymś obronić. Nic nie powiedziała ale ogień przygasł wyraźnie żeby zgasnąć całkiem, pozostawiając po sobie jedynie zapach spalenizny i gryzący w płuca dym.
Boone, pomógł jej podnieść się, podtrzymał pod rękę, po czym podniósł lusterko. Miał zamiar oddać je Czerwiogłowemu kiedy tylko dostanie odpowiedź i zapewnienie.
 
Harard jest offline  
Stary 07-11-2012, 20:28   #443
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mógł z nim walczyć, mogli z nimi walczyć, wiedział jak go zabić, ale dlaczego miałby to robić. Przecież sam go obdarował, musieli wyjść z tej sytuacji, czemu nie dać żołnierzowi tego czego chce. Ron nawiązał z Boone'm mentalny kontakt.

Wiem, jak zabić jaszczury. wiem, ale nie chce, nie może to stać się teraz. chodź z nami wtedy będziesz miał większą kontrolę nad tym co się dzieje.A potem, może uzyskasz swoją szansę zemsty.


Ty chcesz im oddać to co dałeś mnie?! IM? Jaszczurom, którzy torturują ludzi zmieniając ich w hybrydy, kreatury roślinno zwierzęce? Chcesz pomóc im zwiększyć ich moc? Dlaczego? - Boone starał się pojąc co do niego mówi. - Dlaczego na litość boską uważasz, że to zatrzyma to wszystko?

Nie kłamał, był wściekły i rozżalony. Ronowi zrobiło się trochę żal Jankesa, czy właściwie jednego z Umiłowanych.
Nic nie wiem o żadnych torturach czy hybrydach. Nie sądzę też aby było możliwe odebranie Ci daru, zresztą nie chciałbym tego. Myślę, że jaszczury pełnią tu jakieś funkcje a dary mają sprawić, że będą współpracować. Nie twierdzę, że wszystko rozumiem, ale wiem, że ta wyspa, to wszystko to więzienie zbyt blisko naszego świata. Moim zdaniem to zmierza ku temu aby oddalić niebezpieczeństwo od ziemi. Jestem żołnierzem tak jak ty, tak jak ty wykonuje rozkazy których celu nie do końca rozumiem. Dar, który masz musi być istotny i przed Tobą stoi jeszcze jakieś zadanie, bez Ciebie pewne rzeczy pewnie się nie dokonają. Proponuje tymczasowy sojusz. Co będzie później to zobaczymy.

Za tymi drzwiami jest cały barak ludzi zmutowany w najohydniejszy z możliwych sposobów, jest wśród nich dowódca mojego pododdziału który wylądował na tej przeklętej wyspie. Wszyscy oni zgodnie mówią że zrobili im to Kyou i Kyo. A ty chcesz im oddać to co mnie? Ja ledwo utrzymuję to w ryzach, to jest złe! Przecież sam to czujesz, prawda? Sam po zmianie to wyczuwasz. Nie jesteśmy już ludźmi oni eksperymentują by z wszystkich zrobić takie potwory, pierdolone żółtki dostarczały im materiału, ludzkiego materiału do badań! Sally przypłynęła na takim statku. Ty zaś wiesz jak ich zabić, ale nie chcesz tego tylko chcesz z nimi współdziałać? Dlaczego te dary mają dostać oni? Przecież to nie prawda po prostu skoro to skurwysyństwo wrosło we mnie! Dalibyśmy im broń, skąd wiesz jak oni to wykorzystają? - Marine mówił coraz wolniej - Jesteś w stanie zagwarantować mi, że nie wykorzystają tego przeciw innym? Że nie zrobią takiego piekła jak tu gdzie indziej? Dlaczego ufasz słowom jakiegoś mnicha tak bezgranicznie?

Ron nie wiedział o jakie gwarancje temu człowiekowi chodzi, liczyło się tylko to, że dary muszą zostać wręczone może powinien złożyć mu takie gwarancje. Boone nie dał mu czasu składając kolejną propozycję a właściwie przystając na ta złożoną Przez Rona.

Oddamy wam lusterko w zamian za informację jak zabić Kyou i Kyo oraz za zapewnienie nie będziecie przy tym przeszkadzać.

W porządku Boone - gdzieś w duszy zagrała mu nutka dawnego życia. Prowadził takich rozmów tysiące. Negocjował, przekonywał i przekupywał. Teraz kolejna transakcja przebiegła po jego myśli. Poczuł się dumny z osiągniętego konsensusu, bez względu na cenę jaką ktoś na pewno zapłaci, wysoką cenę - powiem Ci jak zabić Tych dwoje, ale tak jak mówiłem, po tym jak dary zostaną wręczone - chciał wyciągnąć rękę na potwierdzenie umowy, ale w tej sytuacji nie było mowy o tak przyjaznych gestach. - Może zainteresuje Cię, że wiedza jak to zrobić pochodzi od mnicha w którego słowa tak bardzo wątpisz, wątpicie - dodał z przekąsem.

Słowa mnicha odnośnie sposobu zabicia jaszczurek będzie łatwo sprawdzić, robiąc im dziury we łbie we wskazany sposób - Boone zakończył rozmowę i poszedł porozmawiać z Sally.

***

Gdyby nowa twarz Rona mogła wyrażać ludzkie uczucia to można by na niej zobaczyć grymas bólu i zaskoczenia. Boone podniósł lusterko, Ron szybkim krokiem ruszył w jego kierunku.

Uważaj, nie dotykaj go, nie widziałeś co się z nią stało kiedy je dotknęła.

Wyciągnął rękę po artefakt.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 07-11-2012, 21:39   #444
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Noltan

Zjawy otoczyły Noltana ze wszystkich stron. Serce biło mu jednak wyjątkowo spokojnie, kiedy wkraczał pomiędzy te nagie, okrwawione, efemeryczne ciała.
Czuł je! Czuł ich lodowaty dotyk! Tak mroźny, że Noltan miał wrażenie, iż zamarzają mu oczy. Że zamarza mu serce.

Zjawy szeptały, wyły, krzyczały, kusiły, wabiły i złorzeczyły jednocześnie. Ich mroźne paluchy wnikały w ciało Noltana, dotykały jego mięśni, jego kości, jego wnętrzności. Jednak dotyk ten, z początku bolesny, przemieniał się z wolna w nieopisaną rozkosz.

Gniew obudził się w Robercie w jednej chwili, jak eksplozja lodowatej supernowej w jego duszy. Nagle zrozumiał i poczuł katorgę, jaka towarzyszyła śmierci tych wszystkich ludzi. Był jednocześnie gwałcony, zabijany pchnięciem bagnetu, przecinany mieczem, dziurawiony kulami, topiony, palony żywcem, torturowany na niezliczoną ilość wymyślnych, chorych sposobów.

Noltan zawył straszliwym głosem tak mocno, że zatrzęsła się ziemia.
Zamarznięte oczy pękły z hukiem. Oślepł, ale nadal widział!
Czuł się silniejszy, wyższy, potężniejszy. A jego krzyk, jego krzyk mógł burzyć mury, łamać kości, gruchotać stal.

Był ostrzem gniewu i szału. Ślepym i niepowstrzymanym. Wspierała go moc wszystkich zamordowanych w Nankin i na wyspie ludzi. Setek tysięcy zamęczonych na śmierć ofiar.




Harikawa i Summers

Wszystko zostało powiedziane. Wstali i wraz z Morijaba ruszyli w stronę bunkra.

Wyspa wokół nich wydawała się odmieniona. Roślinność przybrała dziwaczną, siną barwę. Niebo lśniło czerwienią i czernią, jak paleta artysty malującego swoje płótna zaschniętą krwią. Byli pewni, że Wyspa znów szykuje jakąś niespodziankę. Że zbiera siły na kolejne przerażające zjawisko.
Prowadząca ich Murzynka zdawała się jednak niewzruszona. Poruszała się przygarbiona, niekiedy podpierając się rękoma – jak karykatura czarnoskórego człowieka niekiedy rysowana, w co bardziej rasistowskich gazetach. Bardzo przypominała człekokształtną małpę, z tym, że ta małpa miała łeb kałamarnicy, zamiast normalnej paszczy i kudłów.

Nie szli zbyt szybko, więc obaj żołnierze mieli chwilę na złapanie oddechu. Walka na parowcu zmęczyła ich bardziej, niż sądzili. Ale twarde szkolenie marines i hart ducha powoli dawały sobie radę w tej sytuacji. Wiedzieli, ze nie pokona ich zmęczenie. Raczej szaleństwo, lub któryś z potworów żerujących na tej przeklętej przez Boga wyspie.

Na te ostatnie Harikawa miał jednak małą niespodziankę. Bez większych problemów w kryjówce obok bunkra odnalazł swoją ulubiona broń. Czując znajomy ciężar broni w rękach Harikawa poczuł się lepiej. Teraz nie czuł się aż tak bezbronny.

Do bunkra dotarli bez większych problemów, ale na miejscu czekała ich niemiła niespodzianka.

Okazało się, że wejście do bunkra zostało zamknięte od środka. Potrzebowali jakiegoś sposobu, by sforsować stalową zaporę.





Yoshinobu, Boone, Dean, Dempsey

Przez chwilę zanosiło się na to, że skoczą sobie do gardeł. Że podziemny tunel wypełnią krzyki i wrzaski – agonii, bólu, zwycięstwa. Wydawało się, że tylko takie rozwiązanie ma sens i rację bytu.

Boone podniósł lusterko. Dempsey miał rację. Zabolało. Jakby zanurzył palce w żrącym kwasie lub w rozpalonym ogniu.

Ron wyciągnął rękę po ukradziony artefakt.

Dwie kobiety stały za plecami mężczyzn. Obie tak do siebie podobne, ale zarazem inne.

Czas, jakby się zatrzymał.

I wtedy usłyszeli dziki, potężny wrzask nad swoimi głowami. Wrzask, od którego zatrzęsły się ściany tunelu, zakołysało podłoże.

Cała czwórka poczuła, że na górze rodzi się nowa moc. Potężna i pełna gniewu. Gniewu, którego nie da się zbyt długo ignorować, ani powstrzymać.

- Zwierciadło – pomyślał Ron do Boona.

- Najpierw powiedz, jak mogę zabić Kyou i Kyo – warknął żołnierz ignorując ból w palcach.

Teraz, dzięki mocy w swoim ciele, znosił go zdecydowanie lepiej, niż kiedy ... był człowiekiem.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-11-2012 o 22:47.
Armiel jest offline  
Stary 09-11-2012, 21:13   #445
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Boone na nią nawrzeszczał. Twierdził, że lusterko trzeba im oddać, że inaczej się nie da.
Sally objęła się ciasno ramionami, zgarbiła pod ciężarem jego nieznającego sprzeciwu tonu. Dolna warga zadrżała jak u małej dziewczynki, która szykuje się do wybuchu płaczu.
Oddał mu lusterko.
Jej lusterko!
Zadała sobie tyle trudu żeby je ukraść!
A teraz stanie się coś złego.

Mackogłowy były więzień szepnął coś do ucha Boona. Zapewne wywiązywał się z umowy i zdradził jak zabić jaszczury.
Jaszczury! Wielkie mi tam priorytety kiedy świat miał przestać istnieć!

Sally nigdy nie miała siły przebicia. Tak łatwo było ją nagiąć, złamać i nakłonić wedle swojej potrzeby. Jej umysł był kruchy jak skorupka jajka, ot co. Ona nie jest tym typem, który ma na coś wpływ. Nie potrafi...

Tuż obok stała męska wersja Meduzy i jakaś człekoptasia abominacja, na końcu korytarza roiło się od potworów, piętro wyżej zaczynało dzieć się coś potwornego a Sally Dean mogła rozmyślać tylko o tym, że Boone na nią nawrzeszczał i odebrał błyskotkę. Zawiódł w pewnym sensie jej kruche zaufanie. A przecież trzymali się razem...

Wszyscy chyba zamierzali iść na górę. Boone chciał zabić jaszczurki a tamta dwójka rozpętać apokalipsę.
Niech będzie.
Skoro i tak jest tylko widzem to chociaż obejrzy finał tego spektaklu. W końcu najciekawsze rzeczy dzieją się w ostatniej scenie, nim opadnie kurtyna i zagrzmią brawa. Postanowiła, że weźmie w tym udział. Nawet jeśli jej rola sprowadzała się do bycia statystą.
 
liliel jest offline  
Stary 09-11-2012, 22:48   #446
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
W żyłach Roberto krew się zagotowała od czystej, zło wrogiej siły. Energii. Esencji jakiejś przedziwnej, prastarej mocy. I cena jaką za nią zapłacił, wydawała się nieporównywalnie mała. Czuł się jak Bóg, jak heros z greckiej mitologii. Był w stanie samym krzykiem niszczyć. Mógł się w coś zmienić, w coś potężnego. Wiedział o tym, dusze po mordowanych podszeptywały mu co może, żeby się nie bał. Żeby uwolnił furię.

Wiedział też może obudzić furię i pierwotną wściekłość w kim zechce. Ogłupić go, opętać. Zmienić go nie do poznania. Był… Był niezwykły. A brak oczu… Zabolał go, lecz w krótce nawet go nie zauważył. Przecież widział normalnie. Zalana krwią twarz, przypominała mu tylko o ich utracie, lecz szybko go załatwił przewiązując przez nie kawałek koszulki.

Nóż i pistolet w ręce? Zabawne przedmiociki, które miały by być rzekomo bronią? Śmieci. ON BYŁ BRONIĄ! I to tak potężną. Setki, tysiące, miliony dusz dawało mu niezwykłą energię. Cisnął tymi śmieciami na podłogę, pod nogi. Nie potrzebował ich, już nie.

Jego otępiały, pusty wzrok skierował się na jszczurzycę. Wiedział teraz, że ma nad nią przewagę, taką jaką tamten jaszczur miał przed nim. Rany jakie odniósł, rozeszły się po ciele. Nie czuł ich. Wolnym, ale pewnym krokiem ruszył w kierunku tego cholerstwa jaką była gejsza, z jednym tylko celem. Unicestwić ją. Nakrzyczeć na nią…
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 10-11-2012, 22:57   #447
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Udało się. Naprawdę się udało. Nie miała pojęcia, co takiego Ron powiedział Boonowi ale najważniejsze było, że lusterko wróciło do jego rąk. Teraz trzeba było przekazać dar.

Sakamae ruszyła przodem, zaniepokojona wybuchem enegii, który wyczuwała z laboratorium, ponaglana brzmiącym nadal w jej głowie echem potwornego wrzasku pełnego nieopisanego bólu. Czuła... wiedziała... że tam na górze stało się coś złego. Bardzo złego.
Jakimś cudem kryształ, który zabrała z piedestału, wrócił na swoje miejsce... i działał.

Kiedy wyszła z tunelu, poczuła strach. Nic do tej pory na tej wyspie nie przeraziło jej bardziej. Kyo stała w postaci jaszczuroczłeka i - podobnie jak ona - wpatrywała się z przerażeniem w to, co było niedawno Noltanem. Urósł, ale to nie było niczym niezwykłym... Zanim zawiązał na okrwawionej twarzy kawałek koszulki zdążyła spojrzeć mu w oczy. A raczej w to, co jeszcze niedawno było jego oczami a teraz wyglądało jak dwie czarne dziury. Jakby w jego oczodołach otworzyły się jakieś kosmiczne okna... bezdenne czeluście, w których coś migotało...

Dopiero teraz zrozumiała ostatnie słowa, jakie wypowiedział do niej Masamichi. Powiedział jej, że śmierć może być wybawieniem... Nie zrozumiała go wtedy, zajęta własnym bólem, własną stratą. Tym, że nie potrafiła mu pomóc. Tym, że odchodził wiedząc, że odchodzi. Tym, że cierpiał.

Gdyby chwilę wcześniej pozbawiła życia tego marine, nie stałby się uosobieniem strachu. Potworem jednym z wielu na tej wyspie... ale czy na pewno jednym z wielu? Miała wrażenie, że jest wobec niego słaba i bezbronna...
A przecież chwilę temu otrzymała od Kyou - w zamian za jego życie, życie tego marine.

Mogła go zabić.
Tak... byłoby lepiej dla wszystkich...

Ron, boję się - w myślach bezładnie przekazywała to, co widziała przed sobą. Strach był dominującym uczuciem. Może... może kiedy przekażą dar, stanie się coś, co da jej nadzieję... Bo Sakamae nagle poczuła, jak cała nadzieja ulatnia się w jednej chwili. W tym samym momencie poczuła znajomy ból, kiedy jej ciało zaczęło się przeobrażać. Traciła kontrolę nad sobą i wpadała w panikę.

Ron, pospiesz się...

Starała się zapanować nad tym wszystkim, ale nie mogła.
Kiedy spojrzała na wychodzących z tunelu, na jej zmienionej twarzy migotały łzy.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 11-11-2012, 00:15   #448
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chciał ubrać to co zamierzał w przemowę, w oratoryjny majstersztyk godny poświęcenia i wysiłku jaki musieli ponieść aby to się wydarzyło.

Zdradził, oczywiście, że zdradził Boone'owi informację o tym jak zabić Jaszczury. W końcu wiedzę tę przekazał mu mnich, coś musiało być na rzeczy. Nie dało się zabić jednego nie zabijając drugiego. Zawsze dotrzymywał danego słowa. Podstawą handlu było zaufanie, bez niego cały system upadłby a on sam nie osiągnąłby takich sukcesów.

Chciał, ale darował sobie. Pośpiech zdawał się najwłaściwszy. Przemaszerował szybkim krokiem przez laboratorium, nie zważając na kryształ i żołnierza, czy raczej postać jaka tam stała wyglądająca jak Noltan ale nim nie będąca.

To dla Ciebie

Tylko tyle i aż tyle powiedział wręczając lusterko Kyou.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 11-11-2012, 13:11   #449
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny: abishai & betterman & MG

Drzwi zamknięto. Nic w tym dziwnego nie było. Niemniej bardzo im komplikowało sprawę.
-No i po sprawie.- rzekł na ten widok Harikawa. Nie mieli przy sobie nic ze środków poza granatami, a Yamestu ani Summers nie byli saperami.
Bez wielkiej wiary w powodzenie Harikawa załomotał w drzwi wrzeszcząc po japońsku.- Otwierać natychmiast! Mamy rannego!
Po tych słowach dodał ciszej do “towarzyszy broni”.- Chyba musimy poszukać innej drogi do tej świątyni.
- Gdzieś między skałami jest dziura do jaskini pod bunkrem. -
powiedział powoli Summers, opierając karabin o betonową ścianę, i spokojnie sięgnął do kieszeni. Warunki nie były wprawdzie idealne, ale jakoś nie zanosiło się na to, żeby miały się w najbliższej przyszłości znacząco poprawić. A odprężający dymek należał mu się już od dawna.
Podsunął Harikawie sfatygowaną paczkę, po czym, wtórując sobie z determinacją zapalniczką, dorzucił sceptycznie:
- Ale bez liny raczej się nie obejdzie.
Harikawa...Miał linę? Nie pamiętał. Zostawił zapewne gdzieś przy skałach linę wraz z plecakiem.
Rozejrzał się próbując przypomnieć, gdzie była owa skała.

Zwłaszcza że odpowiedzią na dobijanie się była cisza.

- Jesli to ten bunkier, z którego wyszliśmy to... zabiłam tam wszystkich wrogów - powiedziała Morijaba. - Znajdę drogę pod wodą i otworzę wam je z drugiej strony. Zaczekajcie.
-Nie żebyśmy mieli gdzie iść.-
odparł ironicznie Harikawa wzruszając ramionami. Bo i co innego mieli robić?
Odszukać plecak... Tak, kapral mógł to zrobić. Ale nie uczynił. Za to usiadł zmęczony przy ścianie bunkra i zamknął oczy. Jak długo byli na tej przeklętej wyspie. Godzinę, dwie, trzy... dzień, dwa? Lata?
Dwa załamania rzeczywistości... To mogłaby być dobra miara czasu w tym dziwnym miejscu. Tylko czy była regularna?

Kobiecie dość długo zajęło dotarcie do bunkra, ale końcu drzwi się otworzyły.

Potem możecie opisać sobie podziemne tunele bunkra. Ciała Japończyków. Smród. Ciemność. Migoczące światła.

Ruszyli w głąb, każdy krok był dla Yametsu trudny, każdy wymagał wysiłku. Wnętrze było ciemne i ciasne. Przedtem to nie było problemem aż takim, bo przynajmniej było jasno. Teraz było ciemno... a smród rozerwanych pazurami ciał Japsów nie pomagał.

Yametsu czuł się jak w rzeźni wyjętej z groteskowego koszmaru szaleńca, tym bardziej że mury...One zaciskały się wokół niego.
Był tego pewien. W tym przeklętym miejscu mury też żyły i chciały go uwięzić w ciasnym metalowym więzieniu.
Oddech kaprala przyspieszył, pot pokrywał ciało. Yametsu czuł się coraz gorzej w tym labiryncie korytarzy. W ciasnocie i półmroku, budziły się nieprzyjemne wspomnienia z lat szkolnych. Znów może zostać zamknięty w metalowej szafce... tym razem pogrzebany żywcem.
Usłyszał chrupnięcie pod butem i spojrzawszy w dół wzdrygnął się nerwowo. Cofnął i plecami wpadł na ścianę.
Ten nerwowy odruch wywołany był faktem, że Yametsu wdepnął bowiem w rozłupaną ludzką czaszkę i mózg z niej wypływający.
W końcu dotarli na miejsce. Tam gdzie wedle Summersa znajdowało wejście do świątyni. Nie było go tam jednak. Ściany wydawały się jedną gładką powierzchnią.
Lecz to akurat nie było najważniejsze. Jaskinia była duża... o wiele większa niż reszta korytarzy bunkra w których słabo oświetlanych zakamarkach czaiły się koszmary.
W jaskini z łodzią podwodną kapral mógł wreszcie spokojnie oddychać. I otarłszy pot z czoła odetchnąć głęboko podczas gdy Luke miotał się po jaskini w poszukiwaniu wejścia którym tu wszedł.
I wydać rozkazy.- Summers poszukaj w bunkrze ładunków wybuchowych. Muszą tu mieć jakiś dynamit. My w tym czasie obstukamy ściany. Jeśli za którąś z nich jest pusta przestrzeń... to dynamitem zrobimy sobie przejście.
Wolał wysłać Luka'a bo sam nie zdołał by pójść w mroczne i ciasne korytarze bunkra. Wolał wysłać Luke'a mimo, że wiedział iż powinni trzymać się razem w grupie. Woilał jednak wysłać go samego... bo sam bał pójść.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-11-2012 o 13:50. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 11-11-2012, 16:03   #450
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
– Dobra. Coś powinno znaleźć się w zbrojowni.

Bez oporów wspiął się po stalowych stopniach z powrotem na górę. Rozwleczone po korytarzach trupy nie należą do najprzyjemniejszych widoków bez względu na to, czy światło migocze upiornie, czy bezlitośnie ujawnia wszystkie makabryczne szczegóły, ale mają przynajmniej tę niezaprzeczalną zaletę, że są martwe i z reguły nieszkodliwe. Morijaba już o to zadbała. Zaraz po wejściu przekonali się, jak konsekwentnie i efektywnie. Z dwojga złego... lepiej, że mieli ją po swojej stronie.

Jeszcze na zewnątrz Luke przyjął jej decyzję z czymś, co było tak bliskie zadowoleniu, jak tylko w tamtych okolicznościach mogło. Nie tylko dlatego, że gwarantowała dość czasu na spokojne dopalenie – chociaż to też miało swoje znaczenie – i nie ze strachu przed zejściem na dół skalnym kominem. Przede wszystkim odsunęła opcję ostateczną, zdecydowanie najgorszą. Tę, o której nie chciał nawet wspominać. Przynajmniej dopóki nie okaże się jedyną możliwą.
W dodatku pozwoliła uzupełnić bezkarnie braki wyposażenia. Wprawdzie wbrew nadziejom w oczy nie rzuciła się nigdzie Summersowi jego zarekwirowana czterdziestka piątka, w razie czego musiał więc dalej polegać na japońskich wynalazkach, ale... tylko do czasu. Bo w ślepym zaułku, na końcu krwawych śladów prawdziwej ścieżki zdrowia, czekało znalezisko, które wynagrodziło wszystkie nieapetyczne doznania.
Najdalej zagnany Japończyk zginął, uzbrojony w automatyczny karabin Browninga. Znajomy.
Sądząc po ilości i układzie dziur w ścianach, obchodził się z nim raczej entuzjastycznie niż umiejętnie i przed śmiercią zmarnował całkiem sporo z upchniętej po ładownicach amunicji. Ale to, co zostało, i tak przywołało na twarz Luke'a szczery uśmiech, który miał przetrwać nawet nerwową niedelikatność Harikawy, poproszonego w jaskini o zrobienie użytku ze znalezionych na górze, opatrunkowych szpargałów.
Skapitulował dopiero przed litą skałą.

Ale nawet na to za sprawą kaprala można było coś jeszcze poradzić. Jeżeli tylko we dwóch zapamiętali z podstawowego saperskiego szkolenia dosyć, żeby utorować drogę, nie zwalając sobie na łeb sklepienia jaskini.
A Summers przyniesie coś, co się do takich zabaw choć trochę nadaje. Choćby miał wykręcić z tamtej cholernej podwodnej puszki...
 
Betterman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172