Pogoda była wstrętna, ale deszcz przestawał powoli padać. Przedzierali się przez las, brodząc w błocie. Unuriel nigdy nie sądził, że kiedyś będzie musiał polować z krasnoludami. Żaden z nich nie nadawał się na snajpera. Jeszcze niedawno takie polowania urządzali z braćmi. Unuriel pełnił wtedy funkcję wypłaszacza, a jego bracia strzelali do zwierzyny. Gdyby byli z nim jego bracia...
Mlaskanie błota pod butami stawało się coraz bardziej irytujące. Robili pełno hałasu, ale w tych okolicznościach mogło to działać na ich korzyść. O ile bestia nie była na tyle tchórzliwa, by rzucać się tylko na dzieci. Trop zlał się całkowicie w błocie.
Na widok wiewiórki elf poczuł coś na kształt złości. Fałszywy alarm, a już mogli mieć z głowy pierwszą część wędrówki. Może wiewiórka coś wiedziała, ale nikt, nie licząc czarodziejów, nie potrafił z nimi rozmawiać.
- Urynał - usłyszał jednego z krasnoludów. - Ni ma śladów? Wywęchałeś coś?
- Nic - rzucił krótko. - Nie jestem psem gończym. Ale proponuję ruszyć w tamtą stronę.
Wskazał na krzaki, z których przed chwilą wybiegła sarna i zaczął przedzierać się przez knieję.
__________________ Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul! |