Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2012, 22:15   #12
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Promem zatrzęsło po raz kolejny. Przykucnięty z tyłu mężczyzna, odziany w burą opończę, skrzywił się i zamknął z rozdrażnieniem oprawiony w skórę tom. Po prostu nie dało się skoncentrować w takich warunkach. Pozycja niewygodna, prostactwo na promie darło paszcze co chwila, woda co jakiś czas lała mu się na nogi. W pewnym momencie niemal zmyło mu tomiszcze do rzeki.

A zaczynało się robić ciekawie. Cnotliwy paladyn Rufus, poszukujący palca świętego Porfiriona, zatrzymał się właśnie na noc w burdelu pełnym najbardziej wyuzdanych ladacznic, jakie nosiła ziemia. Herman z wypiekami na nieco bladej twarzy oczekiwał dalszego ciągu. Nic to, co najwyżej dokończy dzieło w gospodzie.

Z żalem schował tomiszcze na dno plecaka, razem z drugą księgą. Ciężkie cholerstwo, ale uważał się za konesera i nie wyobrażał sobie życia bez dobrej literatury. Miał cały regał podobnych dzieł, zanim jego dotychczasowy dom spłonął. Bolało strasznie, ale zdążył się z tym już pogodzić. Jeśli uda mu się osiedlić tu, w Nilandzie, założy nową kolekcję.

Te ryciny... trzeba przyznać, że były pierwszorzędne.

Leniwie wstał i rozejrzał się. Okazało się, że dzielą złotem.

- O, dla mnie też jest? - rozejrzał się po twarzach współpasażerów, oczekując potwierdzenia. Jak się okazało, nikt nie zdążył jeszcze wyrazić sprzeciwu. Herman w jednym momencie drapał się z namysłem po spiczastej brodzie, w drugim jego ręka wystrzeliwała już po złoto.

- Zawsze słyszałem, że Niland to kraina wielkich możliwości - powiedział, zgarniając pospiesznie swoją dolę. Ze stoickim spokojem starał się ignorować dość napięte nastroje, chociaż jeden z tych zakapiorów już wyciągnął na drugiego kuszę. Monety czym prędzej zniknęły w przepastnych rękawach.

Z namysłem starał sobie przypomnieć, o czym właściwie mówił ich zleceniodawca. Ponieważ w tej chwili pogrążony był jeszcze w przygodach paladyna Rufusa, nie do końca kojarzył, o co chodziło. Miał chyba kogoś gdzieś zamordować, ale nie do końca kojarzył kogo i gdzie. Nie miał zresztą na to szczególnej ochoty.

Ktokolwiek wręczył im monety, liczył pewnie na wykonanie zadania. Dobroczyńca liczył na wykonanie zlecenia... następnego dnia? To oznaczało, że ma co najmniej dzień na porządne najedzenie się, nocleg w gospodzie i kupno bardzo szybkiego konia.

Chyba, że tajemniczemu nieznajomemu przydarzy się wypadek i nie zostanie już nikt, kto by pamiętał, komu wręczone zostały monety. Może warto byłoby o niego rozpytać i dowiedzieć się, kto to?

Tak, Herman był przekonany, że to najlepsza opcja.

- Dobrze, ktoś chce się za to brać w ogóle? - zapytał - Bo jak nie, to można by tak go znaleźć i zapytać, czy nie ma tych monet już teraz. Pewnie jest czyimś pomagierem, więc jakby tak dojść po nim do jego pana, pewnie gotów byłby całkiem sporo zapłacić za to, żebyśmy milczeli. Lepsze to, niż pomordować kogoś i zadyndać.
 
Gantolandon jest offline