Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2012, 23:51   #11
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
"Nuda dopada tylko ludzi ograniczonych!"- jak powiadała jego matuchna, nim inkwizycja pozbawiła ją języka... A szkoda to była wielka, bowiem pół wsi prawiło jakie to nim cuda potrafi zdziałać. Może to był powód jej "upadku"? Jaka gospodyni, co to jej pospolita kurwa "chopa bałamuci" sama chciałaby ufajdać sobie łapki, skoro łatwiej plotki rozpuścić o wiedźmie, czarach i grzechu w jej życiu tak pospolitym! A to przecie jedynie kobieta pracująca była, co to by inaczej zupę na zardzewiałych gwoździach ich chałupę trzymających gotowała.

Przez życie zwykł podążać wedle przykazań swej rodzicielki - oczywiście kiedy było to na rękę bądź zwyczajnie wyjaśnieniu jego dziwactw pasowało- toteż długie godziny podróży przez śmierdzące mokradła spędził na skrupulatnym, seryjnym odliczaniu bełtów w kołczanie... A że wiele ich nie było, średnio cztery razy na godzinę z zadowoleniem kiwał jakby do samego siebie głową, natychmiast rachowanie rozpoczynając od początku. " Kurwa mac, cały czas brakuje jednego!"- irytował się ilekroć końcowy wynik okazywał się niezgodny z wcześniejszą inwentaryzacją. Chyba tylko by ciągnąc jedynie jemu zrozumiałą "igraszkę z samym sobą", bowiem szybko popadał w chichot z myślą:"No tak! Naciągnięty na cięciwę!". Poklepywał wtedy dłonią ułożoną przy nodze kuszę niczym wiernego psiaka. Chuj wi z kim przyszło mu dzielić pokład tej krypy-po zapachu to niechybnie z mieszkańcami rynsztoków! Nie to żeby jemu się nie zdarzało w tym przecudnym miejscu zalegnąć swym niedocenianym ryjem, jednak po bimberku to nie grzech!
Liczenie w końcu i jego, lubując się w zagadkach (jednak, o ironio, jedynie takich które dostatecznie szybko potrafił rozwikłać) człeka, zwyczajnie znudziło... Wtedy też postanowił skupić swą uwagę na samicach, niespodziewanie licznych w tym osobliwym stadzie. Ciało ich, od szyi w dół, pokąsać musiały dotkliwe komary. Poznał po bąblach, tworzących pod ich strojami pewne wypukłości. Daleko było temu widokowi do "cyców", których to pieszczeniem się lubował w chwilach wolnych od pracy.
"- Psia mac, Savoya! I na chuj...cyc... bąbel, przepraszam! Się gapisz?!"- zganił się w myślach, potrząsając głową. Rozmyślania egzystencjalne, nad cycem niepospolitym, szybko kierowały go ku wspomnieniom niezwykle przykrym... Czysty brak profesjonalizmu! Bo któż by pomyślał, że ten przydupas! Alfons! Wszelkiego kurewstwa duszpasterz, psia pyta by go chędożyła, tak szybko zaniepokoi się absencją Brungildy, wśród klienteli dojarką nazywaną?! Już kurwiszcze pod niebiosa wyniósł, przy użyciu kuśki małej jednak po języku matki obrotnej jak mróweczka, i jedynie na pamiątkę... Delikatnie, bo przecież nie mocno! Sutki chciał sobie przy pomocy kozika zachować, kiedy ten z pałąkiem w ręku wparował do jego skromnego domostwa. A później to już los go niemal identyczny do matki spotkał... Zakazany ryj wyrysowany jakimś rysikiem wisiał na każdym płocie, w zaledwie dwie noce po tym jak spierdalać przez własne okno musiał, coby go przydupas palą drewnianą o rozkosz podobną tej co sprawił Brungildzie nie przyprawił. Teraz tutaj na wygnaniu, przez jedną kurewkę skazany, musiał wąchać smrody bagien i oglądać tak ubogie, kobiece wdzięki. "Nigdy nie zapraszać kurew co to pisać potrafią"- zapamięta na całe życie...


Ze wspomnień tych, jakże dołujących, głos szpetnego ryja go wyrwał. Jegomość unosił się na wodzie w przerośniętym "patyku" o wyżłobionym wnętrzu-"Czółno, chyba tak to prostaki nazywają"- i pierdolił coś trzy po trzy.
-To żeś się wjebał bratku...- już chciał rzec, gdyż oczywistym się pomyłka biednego zasrańca wydawała, kiedy pośród kilku duszyczek na łajbie zebranych rozszedł się przyjemny, niczym anielska trąba, przytłumiony materiałem brzęk monet.
-Idź pan z Bogiem...- wykrzywił ryj w uśmiechu do odpływającego półgłówka.-Najlepiej na samo dno...- dodał nieco ciszej.
I nim zdążył paszczę otworzyć we wszystkich niemal na równi odezwał się instynkt, tak obcy nawet najstraszniejszym stworą tego świata... Cóż poradzić, sam też kochał monety, a szczególnie rzeczy na które można było je zamienić. Szybko pochwycił w dłoń odpowiednią ilość, nie zbyt wiele, nie za mało. To i tak wystarczy na dobre jadło, cycatą do snu i beczkę piwa! A może jeśli będzie oszczędny nawet na kilka takich podejść?!
Z tych wspaniałości, teraz jego czaszkę wypełniających, wyrwały go słowa jednego z kundli gdzieś na boku. W takich chwilach człowiek nie myśli długo, jakoś tak samo wychodzi... Naładowana kusza jakby sama wymierzyła w gębę, tak dobrze dopasowaną do krajobrazu zapyziałych mokradeł.
- Wyciągnij skurwysynu dłoń w kierunku moich monet a dorobię Ci dodatkowy otwór na tym parszywym ryju...- Ha! Bez zająknięcia!- pochwalił się w myślach, bowiem był to nie lada wyczyn. Wszak mowy, przez większośc życia uczyła go matka-niemowa.
Zasraniec nie zdążył się odszczeknąć, a Savoya był pewien takiej reakcji jak tego, że miedzy nogi panny po przeciwnej stronie jeszcze nikt nie zaglądał, to już kolejny z "chojraków" wymierzył w ich kierunku z łuku. Tę zaczepkę postanowił ostatecznie całkowicie zignorować - gołym okiem było bowiem widać, że brakowało mu zawartości w najcenniejszych z męskich sakiewek.
Ucieszony ze zdobyczy powrócił na swoje miejsce, wciskając złote kociaczki do kieszeni. Tym razem kusza nie warowała przy jego nodze a spoczywała bezpiecznie w dłoniach... Na wszelki wypadek, coby nie okazało się, że robi ze swojej gęby cholewę.


-P...Panien...Ka lepiej t..ttt...to przemyśli.- wydukał, kiedy cnotka opuściła pokład.- T..ttam...Ci w...W końcu się połap...ią. Że zło...ttt...to w złej dłoni leży. A..A...A wtedy niec... Kurwa mac!... Niechybnie przybędą tutaj dokończyć swoje interesy i nas.
Szkoda mu się zrobiło białogłowej... Niewinne to dziewczę i choć uroku nie ma w nim za nic, po co marnować się ma jako ofiara gwałtu jakiej innej, obcej bandy? Skoro bowiem nie oni mieli to miejsce wyludnić, ktoś taki na pewno tutaj przybędzie. Czy w takiej sytuacji nie zostać z nim? Z nimi? Przecież istniała szansa, że po rozdziewiczeniu dziewki oszczędzą jej życie.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 06-11-2012, 22:15   #12
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Promem zatrzęsło po raz kolejny. Przykucnięty z tyłu mężczyzna, odziany w burą opończę, skrzywił się i zamknął z rozdrażnieniem oprawiony w skórę tom. Po prostu nie dało się skoncentrować w takich warunkach. Pozycja niewygodna, prostactwo na promie darło paszcze co chwila, woda co jakiś czas lała mu się na nogi. W pewnym momencie niemal zmyło mu tomiszcze do rzeki.

A zaczynało się robić ciekawie. Cnotliwy paladyn Rufus, poszukujący palca świętego Porfiriona, zatrzymał się właśnie na noc w burdelu pełnym najbardziej wyuzdanych ladacznic, jakie nosiła ziemia. Herman z wypiekami na nieco bladej twarzy oczekiwał dalszego ciągu. Nic to, co najwyżej dokończy dzieło w gospodzie.

Z żalem schował tomiszcze na dno plecaka, razem z drugą księgą. Ciężkie cholerstwo, ale uważał się za konesera i nie wyobrażał sobie życia bez dobrej literatury. Miał cały regał podobnych dzieł, zanim jego dotychczasowy dom spłonął. Bolało strasznie, ale zdążył się z tym już pogodzić. Jeśli uda mu się osiedlić tu, w Nilandzie, założy nową kolekcję.

Te ryciny... trzeba przyznać, że były pierwszorzędne.

Leniwie wstał i rozejrzał się. Okazało się, że dzielą złotem.

- O, dla mnie też jest? - rozejrzał się po twarzach współpasażerów, oczekując potwierdzenia. Jak się okazało, nikt nie zdążył jeszcze wyrazić sprzeciwu. Herman w jednym momencie drapał się z namysłem po spiczastej brodzie, w drugim jego ręka wystrzeliwała już po złoto.

- Zawsze słyszałem, że Niland to kraina wielkich możliwości - powiedział, zgarniając pospiesznie swoją dolę. Ze stoickim spokojem starał się ignorować dość napięte nastroje, chociaż jeden z tych zakapiorów już wyciągnął na drugiego kuszę. Monety czym prędzej zniknęły w przepastnych rękawach.

Z namysłem starał sobie przypomnieć, o czym właściwie mówił ich zleceniodawca. Ponieważ w tej chwili pogrążony był jeszcze w przygodach paladyna Rufusa, nie do końca kojarzył, o co chodziło. Miał chyba kogoś gdzieś zamordować, ale nie do końca kojarzył kogo i gdzie. Nie miał zresztą na to szczególnej ochoty.

Ktokolwiek wręczył im monety, liczył pewnie na wykonanie zadania. Dobroczyńca liczył na wykonanie zlecenia... następnego dnia? To oznaczało, że ma co najmniej dzień na porządne najedzenie się, nocleg w gospodzie i kupno bardzo szybkiego konia.

Chyba, że tajemniczemu nieznajomemu przydarzy się wypadek i nie zostanie już nikt, kto by pamiętał, komu wręczone zostały monety. Może warto byłoby o niego rozpytać i dowiedzieć się, kto to?

Tak, Herman był przekonany, że to najlepsza opcja.

- Dobrze, ktoś chce się za to brać w ogóle? - zapytał - Bo jak nie, to można by tak go znaleźć i zapytać, czy nie ma tych monet już teraz. Pewnie jest czyimś pomagierem, więc jakby tak dojść po nim do jego pana, pewnie gotów byłby całkiem sporo zapłacić za to, żebyśmy milczeli. Lepsze to, niż pomordować kogoś i zadyndać.
 
Gantolandon jest offline  
Stary 07-11-2012, 20:29   #13
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nikt nie ośmielił się jej zaczepić, Zarena bez przeszkód zgarnęła swoją dolę i odsunęła się nieco żeby nie przeszkadzać reszcie która zaczynała warczeć na siebie i pokazywać kły, a raczej noże i kusze. "Zupełnie jak banda bezpańskich kundli, poszczekają, poszczekają i nic z tego nie wyniknie." Zabrała się za przeliczanie monet.
- Owszem wszystko tu śmierdzi wprost niemożebnie.- zgodziła się uprzejmie z Hrabią mile połechtana "łaskawą panią", prezentował się chyba najgorzej ze wszystkich, ale kultury zdawał się mieć więcej, toteż dodała jeszcze nad wyraz jak na nią uprzejmie- Albo pamięć masz słabą, albo rozumu nie za wiele żeby pakować się na prom nie dowiedziawszy się dokąd płynie... do Parzyc.- dodała łaskawie, uśmiechając się leciutko do trzymanych w dłoni monet. Dwadzieścia jeden lwów powędrowało do sakiewki przykrywając złotą warstwą królujące tam drobniaki.

Na drugą przedstawicielkę płci pięknej, gotującą się do zejścia na ląd nie zwróciła najmniejszej uwagi, w ogóle można by pomyśleć że przez całą podróż jej nie dostrzegła traktując Bluellę niby zjawę jaką niematerialną.
Słowa człowieka w burej opończy wywołały natomiast pogardliwe prychnięcie.
-Owszem zapłaciłby za nasze milczenie... najemnikom. Tyle że tym razem wyznaczyłby do tego kogoś kompetentnego.

- Długo tu będziemy czas mitrężyć?
- spytała jeszcze starszego flisaka, ale nie zamierzała czekać długo na odpowiedź.-Idę coś porządnego zjeść i nogi rozprostować. Czekajcie na mnie. I opławcie się trochę z łaski swojej, ten smród jest nie do zniesienia. Niedługo wrócę, nie możemy tu sterczeć w nieskończoność, chyba nie chcecie spotkać tych do których miało trafić złoto?-przemówiła do zebranych, ponownie nie oczekując odpowiedzi.

- Caryca, choć kochaniutka.- zawołała jeszcze, a mały ciemny kształt wyskoczył z jakiegoś zakamarka i pognał w jej stronę. Zarena łagodnie podniosła swoją łasiczkę, a potem przeszła na pomost i puściła ją po drugiej stronie.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 07-11-2012 o 20:34.
Agape jest offline  
Stary 07-11-2012, 20:42   #14
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
- A to już, łaskawa pani zależy od pośpiechu w jakim kto się okrętował na ten zasr... zakichany prom. Po drodze zaś, człowiek zajęty pobożnymi rozmyślaniami – westchnął znowu na wspomnienie pustego bukłaczka – nie ma sposobności zapytać.

Dalszą pogawędkę przerwało skinięcie szlachetnej pani ukazujące wymownym gestem kufer. Oczy Hrabiego zwęziły się niebezpiecznie na moment, ale schylił głowę w czymś co jedynie przy ogromnym ładunku dobrej woli można było nazwać uniżonym pokłonem i zarzucił sobie bez większego wysiłku wielgaśną skrzynkę na ramię.
Zszedł po kolebiącym się trapie na stertę spróchniałych desek udających pomost i poszedł za Bluellą rozglądając się ciekawie po zabudowaniach opactwa.
 
Harard jest offline  
Stary 07-11-2012, 23:44   #15
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Się tak nie napinajcie, bo wam żyłka w dupie pęknie - zaśmiał się „Długi”, widząc w pośpiechu napinane łuki i kusze.

Przez resztę podróży dłubał sztyletem w kawałku drewna wyłowionym uprzednio z rzeki. Skończył na krótko przed przybiciem do klasztornej przystani. Oczywiście, jak zwykle, wyszła mu goła baba. W sumie to nie umiał strugać niczego innego, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Z dumą pokazał swe dzieło Brentowi i Markusowi, a oni z uznaniem pokiwali głowami, nie obdarzając bezkształtnego kawałka drewna dłuższym spojrzeniem. Już dawno nauczyli się, że tak jest prościej, niż później przez pół dnia wysłuchiwać tłumaczeń Ralfa, gdzie w tej przypadkowej kupie zadrapań i sztychów, mają doszukać się cycków, piczy i rozłożonych nóg dziewki wszetecznej. Tylko pies Harta jak zwykle się zaśmiał. „Długi” olał pchlarza, w końcu co on może widzieć o sztuce.

W końcu dopłynęli, gdzie mieli dopłynąć. Niektórzy zebrali się do zejścia, inny coś tam gadali, baby gdakały po swojemu, jakby kto ich słuchał. Ralf nie maił zamiaru nigdzie się ruszać. Kto chciał schodzić na ląd czy brać zlecenie do budynia, niech wypierdala. On się nigdzie z tej łajby nie rusza. Wszak zaraz trzeba będzie pogonić chłopaków z wiosłami, coby wynieść się stad jak najszybciej. Ich zdanie w tym temacie miało go obchodziło.

Ten cały mnich, ze szramą na pysku, też mu się nie podobał. Dyskretnie obserwował, czy bydlak zaraz nie wyciągnie żelaza, zawoła resztę towarzystwa z krzaków i nie zacznie jatki. Wszak zadanie od budynia, już mogło zostać wykonane. Zaliczkowo.

Spojrzał tylko po swych kamratach, czy plany mają podobne, po czym zajął się dorabianiem sutków drewnianej figurce.
 
malahaj jest offline  
Stary 08-11-2012, 22:09   #16
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Tom wziął swoje rzeczy i zeskoczył za młodą panna, która szła z mnichem. Miał bliznę to fakt ale i tatuaż jakiegoś zakonu. Tom nie pamiętał dokładnie jakiego jedynie, że to dobre bóstwo było... Może weteran jakiś na emeryturze.
Jednak skoro powiedziało się a trzeba i powiedzieć b czyli pogadać z zakonnikami. Ojciec dał mu misję która nie wymagała pośpiechu, a brak starego pryka nad głową był inspirujący.... Kwestią otwartą było co z tego wyjdzie. Uśmiechnął się tylko do panny, gdy na niego spojrzała. Jeśli ona miała jaja jemu nie może ich zabraknąć.
 
Icarius jest offline  
Stary 10-11-2012, 08:40   #17
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Pewnyś wieści? – jedzący postny, czerstwy chleb mąż wyglądał bardziej na zaprawionego w bojach weterana niźli na klechę. Tym bardziej dziwić mogła czarna sutanna i zdobiący ją prosty, srebrny miecz szyty na wysokości serca. I tonsura, która z całą pewnością nie pasowała do znaczonego bliznami oblicza. Jedyną rzeczą na miejscu był złoty pierścień, który pysznił się na dłoni mężczyzny, ale i on znaczył coś innego. Można by rzec wojownik, któren się przebrał dla hecy.

- Tak Ojcze. – starszy mężczyzna siedzący naprzeciwko zajadającego suchy chleb mężczyzny, mógłby być jego ojcem sam, bądź nawet dziadkiem. Mimo to w jego głosie pobrzmiewała nuta nabożnej czci i uległości kiedy odpowiedział swemu o kilka dekad młodszemu rozmówcy. Co w kornym skłonieniu głowy czyniło z opata wielce zdumiewającą figurę w jego własnym klasztorze.

- Skąd je masz? – pytanie było retoryczne. Trzymający ułomek czerstwego chleba przy ustach wojownik nie spodziewał się, by dane mu było usłyszeć odpowiedź. Mimo to świdrował swoimi niebieskimi oczyma starszego opata, ale tamten nie uległ.

- Wiesz Ojcze, że nie odpowiem, ale wieść to pewna. Nie jesteś już tu bezpieczny, bo miejsce Twego pobytu zostało odkryte a ta żmija uczyni wszystko, by się Ciebie pozbyć. Ci, których nasłał teraz to zwykłe płotki, bo nie miał czasu na lepszy dobór ludzi. Źródło to jednak koniec świata. Ale z każdym dniem może być gorzej…

- Ile mam czasu?


Opat zawahał się nim odpowiedział. Nawet lekko, niemal niezauważalnie wzruszył ramionami. Jego rozmówca dostrzegł ten wyraz bezradności, z tym że on do bezradności nie nawykł. – Nie wiem, ale pierwsi mogą tu przybyć w każdej chwili. Opłaciłem ludzi, którzy mogą nam pomóc, ale tu na wyspie mamy za mało ludzi. Musisz stąd Ojcze uchodzić.

- Czekam tu na ważne wieści i wiesz, że nie odpłynę stąd bez nich. Skoro więc nie ma się ku temu, bym rychle odpływał, musimy przygotować się na przybycie … gości. Myślisz, że damy radę poznać którzy to?
– teraz natura wzięła górę nad wyuczoną pokorą i pobożnością. Człowiek, którego wojna wychowała, stawał do kolejnego starcia i był na nie gotów.

- Tak. Tego jestem pewien. – w głosie opata Źródła nie pobrzmiało nawet śladem wątpliwości.

- Zatem przygotujmy się na ich przybycie… - odparł wojownik w sutannie. A w jego głosie zabrzmiała cechująca go od lat nieugiętość.


***


Co do planowanego wykonania zadania zleconego przez kurduplowatego budynia zdania były podzielone. To było pewne. Byli tacy, którzy chcieli jedynie wziąć łatwo wpadającą kasę, byli i drudzy, którzy pragnęli choć dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Zlecenia wykonać nie chciał nikt. Pomimo tego przybicie do przystani klasztoru w Źródle wzbudziło niejakie emocje a podróżni podzielili się wyraźnie na tych, którzy chcieli zejść z pokładu i skorzystać z zaproszenia mnicha i tych drugich, którzy mieli klasztor i jego okolicę w dupie. Indagowany kolejnymi pytaniami szyper najwyraźniej również je miał w dupie, bo w milczeniu nawijał liny na kołki mocując prom coraz bardziej. Jego syn zaś z tyłu promu mocował się z kotwicą. Przynajmniej oni swą robotę traktowali poważnie.

- Jest u nas skromny refektarz dla gości, gdzie zawsze dostać możecie ciepłą strawę i korzenne wino. O i do zmierzchu blisko, więc na nieszporne nabożeństwo zdążycie po posiłku. - Zakonnik z uśmiechem zbliżył się do białogłów, które najwidoczniej śmielsze od mężów, bądź bardziej świata ciekawe, pierwsze zeszły z pokładu promu. Idący ich śladem dwaj mężowie sprawiali bardziej wrażenie sług. Jeden dźwigał pokaźnych rozmiarów kufer a drugi dreptał za nim próbując nadążyć za niewiastami. Fretka puszczona samopas nie pomknęła daleko przed siebie wydeptaną ścieżką niknącą w gęstwinie łoziny. Stanęła na skraju gąszczu wyraźnie nasłuchując i węsząc. Nowe miejsce, nowe zapachy. - Nade zaś wszystko pokłonić się będziecie mogli przed świętą figurą Błogosławionego Porfiriona, któren przecie Źródłem jest wiary prawdziwej w Nilandzie i stąd nasz klasztor pobłogosławiony onegdaj jego obecnością i dobroczynnością nosi swe miano. Musicie…

- O zmroku woda w Parzycach ma najwyższy stan i jeno w ten czas dopłyniemy tam o tej porze roku. Zdążycie… - szyper w końcu odpowiedział pytającym go podróżnym. Synowie Brecka zostali z tyłu mocując po raz diabli wiedzą który skrzynie do pokładu promu. Można by Se pomyśleć, że starają się trzymać z dala od psiska, które na przedzie promu się uwaliło obok swego pana, który najwyraźniej nigdzie się nie ruszał. Spięcie na początku podróży nie pozostało bez echa. Szyper psów musiał bać się mniej. I ludzi też. – Zdążycie…

Z czym zdążą, szyper nie dokończył. Nikt jakoś spośród podróżnych nie pomyślał jednak chyba, że chodzi mu o zwiedzanie…


***


- To oni? – pytanie zadane wprost do ucha skrytego w krzakach nie mogło być słyszane dalej, niźli na ćwierć kroku, ale i tak kudłate psisko na pokładzie promu uniosło łeb strzygąc uszami. Mnich wycelował w prom swą kuszę i powoli pokiwał głową. Widok pozorującej spokój na pokładzie bandy nie budził jego wątpliwości. Pewnie w miejscu trzymała ich jedynie obecność mnicha, który ich przywitał. Przez ułamek chwili brat Grzegorz myślał nawet czy nie wstrzymać akcji, ale rozkaz otrzymał prosty a Niland był czerstwą ziemią nie szczędzącą tych, którzy mieli wątpliwości. Zaś pies i tresowany szczurek mogły popsuć na prędce zgotowaną zasadzkę – jedyną przewagę jaką dwunastu zakonników miało. Pozostało dziękować Niezwyciężonemu, że mieli choć dość kusz…

Mnich powoli skinął głową mierząc do stojącego kosmatego mężczyzny. W pierwszej kolejności należało zlikwidować najgroźniejszych przeciwników a ten na takiego pasował, jak ulał…


***


- … Musicie Panie iść dalej ścieżką … - głuchy warkot wydobywający się z gardzieli kosmatego psiska, który już nie leżał obok swego pana a siedział jeżąc sierść na karku i obnażając kły usłyszeli wszyscy, ale zareagowali nieliczni. Brent, któremu czworonóg nie raz uratował życie, pierwszy sięgnął po broń szukając możliwie najlepszej osłony. „Rzeźbiarz” już nie silił się na pozorny spokój i skrytą obserwację przybrzeżnych łozin zastąpiła otwarta. Pewnie dla tego dostrzegł kątem oka leżącą pośród liści sylwetkę i wymierzoną w prom kuszę. Hrabia dźwigający na plecach potężny kufer pierwszy spośród schodzących z promu dostrzegł błysk żelaza w rękawie mnicha, ale wiedział że nie zdąży już w tej samej chwili. „Mnich” już wysuwał ostrze doskakując w pół kroku do jego pani. Tyle, że nie przewidział tego, jak szybki był drugi z mężczyzn który również zorientował się w czym rzecz. Coldwell w walkach ulicznych brał udział nie raz i nóż nie stanowił dlań tajemnicy. Wiedział co „mnich” zdoła zrobić w tej pozycji i dla tego zdążył w półskoku kopnąć go w ramię które wystrzeliło do przodu. Na wiele więcej nie pozostało miejsca i czasu. Nóż rozdarł jedynie suknię a przestrzeń wyspy wypełnił niewieści krzyk oraz trzask upadającej skrzyni.

I jeszcze jeden krzyk, który rozległ się spośród łoziny.

- BIJ!!!

A w chwilę po nim zagrała muzyka bełtów…

.


============================

[Uprasza się Graczy by pod treścią swoich postów zamieścili wyniki 5 rzutów k20. Bądź, jeśli to nadmierny kłopot, by spuścili się na swego MG ]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 10-11-2012, 12:51   #18
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Pasażerowie dumnie sunącego wśród grążeli i żabich skrzeków promu byli pasażerami najgorszego sortu. Turystami mianowicie. Nie umieli usiedzieć na dupie i cierpliwie wyczekać kresu podróży. Zamiast tego rozłazili się na wszystkie strony oglądając i przeglądając, przepatrując i oceniając, wślizgując wszędzie jak oślizgłe robactwo. Akurat nadarzyła się po drodze jakaś capiąca moczem wyspa, gdzie miały zaraz zarzynać się jakieś stada rozbójników i właśnie tutaj – niepomni na zdrowy rozsądek – rzeczni turyści postanowili urządzić sobie zwiedzanie. Tournée z przewodnikiem, obiadokolacją, noclegiem, a może i z zakupem szeregu suwenirów, kto wie. Inaczej niż na pamiątkowy szaber na chuj taszczono by na brzeg te kufry?

Ślamazarno-ciekawski koktajl, jaki stanowiła lądowa ekspedycja nie trafiał w brentowe gusta. No owszem, dziewczęta były dobrze skomponowane, ale romantyzm podpowiadał – jeśli tak nazywał się ten głos dochodzący z zarośniętej, skrytej w gaciach strefy – że w Parzycach dziury też będą, a mniej kłopotliwe w obejściu to będą bankowo. Tedy nie było nic, co skłaniałoby Harta do tracenia czasu pośród czapli i piżmaków na władowanej w przybrzeżny muł łodzi.

He, panie szyper... Co to kurwa za porządki? Fajrant robicie? – Brent podniósł się z pokładu, zrzucił kaptur i przeczesał włosy palcami. - Płyniemy dalej. Chcą tu różańce klepać i zostać na roraty, niech zostają. Chuj im, i to nie chuj za przeproszeniem, ale chuj jak najbardziej zwykły, w dupę. Płyńmy.

Flisak odpowiedzieć, nie odpowiedział. Przestraszył się widać warczenia czarnego ogara, który wyniuchał coś paskudnego.

Kurwać... – charknął łowca dopadając zamarłego na rufie młokosa – Ciąć liny, odpływamy!

Grad bełtów zaświstał w powietrzu, groty zastukały o burty, ozdobiły pokład promu kolczastą mozaiką. Brent błyskiem odciął sznur z kotwicą i skokiem dopadł linek, którymi synkowie przewoźnika mocowali łajbę do pomostu. Szybko ciąć, do kurwy. Teraz muszą przeładować, pędem! – wrzasnął, sieknął po sznurze i czując, że zbliża się kolejna salwa kicnął za któryś z ciężkich, obitych skórą kufrów. Warczący dziko zwierz warował obok. A reszta? Resztę miał w dupie.


(6, 17, 16, 10, 17)
 
Panicz jest offline  
Stary 10-11-2012, 14:11   #19
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
-Jest u nas skromny refektarz dla gości, gdzie zawsze dostać możecie ciepłą strawę i korzenne wino...- usłyszała słowa mnicha, mąż bynajmniej na tym nie skończył, ale reszta jej nie interesowała. Przed posągami żadnymi pokłonów bić nie zamierzała, niechętna była klepaniu pacierzy, do pobożnych myśli jej było daleko i w przeciwieństwie do pannicy z kufrem nie zamierzała tu zostawać, toteż traktowała tę gadaninę niczym brzęczenie kolejnego owada jakich całe chmary unosiły się nad wodą. Podobnie podeszła do biadolenia jednego z pasażerów, któremu najwyraźniej się gdzieś spieszyło i chciał natychmiast odpływać, na szczęście flisacy wiedzieli czyje zdanie bardziej się liczy i cumowali prom w najlepsze. Za to Hrabia wzbudził jej zainteresowanie. "Żeby tak za mną bagaże kto nosił."-rozmarzyła się poprawiając plecak, a potem wspomniała Herberta swego sługę, który uciekł nagle tuż po tym jak wyruszyła, jakby jaką harpią była czy inną zarazą gotową go na strzępy rozszarpać. Łajdak, niech no tylko go spotka...

Jej rozważania przerwał nagły ruch, zaskoczona zastygła niczym słup soli patrząc na zdradziecki atak pobożnego zdawałoby się człeka na bezbronną niewiastę.
-Bij!-ktoś wrzasnął.
Otrząsnęła się w oka mgnieniu. Jej ręka wystrzeliła niczym żmija w stronę sakiewki z komponentami, prawie natychmiast trafiając na to czego szukała. Wyciągnęła ją trzymając w garści wieprzową skórkę i płynnie wykonała wyćwiczony gest niemal bez udziału świadomości wymawiając inkantację. Ścieżka w miejscu gdzie z krzaków wyskakiwali napastnicy powinna pokryć się śliską warstwą tłuszczu utrudniając im poruszanie, a przy odrobinie szczęścia doprowadzając do upadku. Błyskawicznie pochwyciła swoje zwierzątko i nie oglądając się za siebie pognała na prom. Nie zdążyła się nawet oburzyć, że ktoś śmie podnosić na nią rękę. Stary maruda już ciął liny, pomoże mu odpychając prom od pomostu swoim drągiem.
Potem spróbuje się schować za czymś lub kimś, takich jak oni jest na pęczki, jednego mniej czy więcej co za różnica. Już z za osłony poczęstuje napastników bełtem ze swojej lekkiej kuszy.

(14, 15, 4, 9, 2)
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 10-11-2012 o 17:50.
Agape jest offline  
Stary 10-11-2012, 17:25   #20
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Patrz, Ralfi, jacy sieriozni. - Markus nadal miał do ryja przyklejony szyderczy uśmieszek. - Zaraz gębami zaczną srać, bo tak mają dupska ściśnięte, hehe. - zarechotał z własego dowcipu. - Ten zwłaszcza. Kuszą nas straszy, co ją naciągnął w chuj godzin temu. Teraz, synek, to jako snopowiązałki se najwyżej cięciwy użyjesz. Widzicie, tak to jest, jak dasz dziecku broń. - pouczył kompanów, przybierając profesorską pozę i ton.

W nagabywaniu szypra udziału nie brał, skoro zajęli się tym już jego kamraci.
Oparł się plecami o burtę i obserwował pozostałych pasażerów, zwłaszcza pasażerki, jak kręcą się niczym gówno w przerębli, coś tam pierdolą do siebie albo między sobą i w ogóle zachowują się jak kury z ujebanymi łbami.
I wtedy, ni z tego, ni z owego, zaczęła się jatka.

W pierwszym odruchu, właściwie nawet bez udziału myśli, padł na płask na pokład krypy, chowając się za jakimiś bambetlami.
Uniósł nieco głowę, by zobaczyć, skąd z wyspy strzelają.
- W dupę jebane klechy! - zaczął od ataku psychologicznego - Chuj wam aż po gardła, chciwe pierdolce w sukienkach! Dzieciojebcy chędożeni! - chociaż miał jeszcze kilka pomysłów na inwektywy, zdawał sobie sprawę, że są w mniejszości, warto by zatem wynieść się stąd w cholerę.
Wypełzł więc zza swojej osłony i poczołgał się w kierunku drugiej z lin wiążących prom do przystani, zobaczywszy, iż Brent radzi sobie już z drugim.
Wyciągnął jeden z noży z bandoletu na piersi i zaczął szybko piłować sznur.
- Do tyczek! - ryknął na szypra i jego synów. - Brać się do tyczek, kurwa wasza mać! Spierdalamy!
Strzelanie do mnichów zostawił sobie na później, gdy będą już płynąć, zgodnie z zasadą, ze najpierw obowiązek, a dopiero potem przyjemność.


_________________
19, 2, 5, 7, 2
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172