Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2012, 23:21   #15
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
flunkie, radagast, kanna

Nieznośny hałas dochodzący z parteru zmusił Dominika do zrzucenia kołdry i zwleczenia się z łóżka. Przetarł zaspane oczy, zajrzał pod poduszkę aby upewnić się, że pistolet jest na swoim miejscu po czym naciągnął leniwie koszulkę i udał się na dół. Irytujący szum w głowie nie przyprawiał go o dobry nastrój. Widok perfekcyjnej Pani Domu, która uśmiechała się szerzej niż klaun poprawił mu nieco humor. Usiadł na kanapie, zachowują bezpieczny dystans od reszty domowników. Myślał tylko o kubku gorącej kawy i papierosie. Kiedy Pani Rozenek tłumaczyła reszcie powód jego nocnego przybycia uśmiechnął się lekko w stronę Wandy. Upadek teorii spiskowych jego towarzyszy dał mu wyraźną satysfakcję. Wyciągnął z miski jedno z ciasteczek i rzucił szybkie aczkolwiek jednoznaczne spojrzenie w kierunku Pani Rozenek. Jak tylko usłyszał odjeżdżający samochód wstał i bez słowa udał się do kuchni. Tam, przy kubku kawy i solidnej porcji jajecznicy, przełamał ciastko aby dowiedzieć się jakie czeka go zadanie.

Dominik dokończył śniadanie, posprzątał po sobie i udał się do swojej sypialni.

Kiedy wszedł do swojego pokoju sprawdził, czy można zamknąć od środka drzwi. Nawet specjalnie nie zdziwił go brak zamków – przecież w nocy wszedł tutaj bez problemu, prawda? Usiadł na łóżku, zapalił papierosa i raz jeszcze przeczytał treść ciasteczkowej wiadomości. Podszedł do okna aby przyjrzeć się ogrodzeniu i ogrodowi. Spalił w spokoju resztę fajki i rozpoczął przygotowania do zadania. Ubrał się, pistolet wsadził za pasek, do kieszeni wcisnął papierosy, zapalniczkę. Zszedł na dół. Poszedł do kuchni, starając się unikać wzroku pozostałych mieszkańców. Zaczął szukać gumowych rękawic oraz sekatora, lub porządnego noża kuchennego. Nic nie znalazł, poza zwykłym, tępym nożem do smarowania chleba.

“Cholera by to wzięła..” pomyślał widząc siedzącego w salonie Franka. Rozejrzał się po pomieszczeniu po czym nie rozpoczynając grzecznościowej gadki ruszył w stronę wyjścia.

Po rzuceniu okiem na Franka - który nie zwrócił na niego żadnej uwagi - i ogólny przekrój salonu Dominik pomaszerował w kierunku wyjścia. Udał się w stronę ogrodzenia aby móc z bliska przyjrzeć się konstrukcji. Po drodze rozglądał się badawczo aby dowiedzieć się więcej o otaczających dom terenach. Szedł powoli w kierunku plaży, tuż przy ogrodzeniu. Po dojściu do stawu zawrócił, ruszył na powrót do domu, rozglądając się za drabiną, grubą liny, lub ogóle jakimiś narzędziami typu łopata, grabie, kilof. Nie znalazł niczego, Poza równo przystrzyżonym trawnikiem, oczywiście...

Wszedł do domu, sprawdził, że jest sam i zaczął metodycznie przeszukiwać pomieszczenia: zaczął od salonu, potem sprawdził łazienkę, rozglądał się po wszelakich szafach, schowkach i innych zakamarkach. Nie znalazł – spodziewanego - wejścia na żaden strych albo do piwnicy. W jedynym schowku, obok łazienki na parterze, znalazł szczotki, odkurzacz, jakąś chemię. W aneksie kuchennym przejrzał szafki (sztućce i talerze), lodówkę i mikrofalę.
Wszedł na górę – tam również nie było nic ciekawego, poza czterema sypialniami. Nie zdecydował się na przeszukanie bagaży współmieszkańców ani ich pokoi.
“Co to za cholerny dom, żadnej łopat, drabiny?” W swoim znalazł łóżko, szafę, biurko, krzesło, fotel. W łazience - natrysk, umywalka, sedes. Mydło i szampon w podajniku przy prysznicu. Mydło w płynie obok umywalki. Lustro. Papier toaletowy, ręczniki. Nic ciekawego.

“Chyba prędzej znajdę radioaktywnego pająka, który mnie ugryzie niż linę albo choćby kawałek drabiny. Szlag by to” W całej irytacji odpalił papierosa i zaczął myśleć, gdzie mógłbym znaleźć jakieś narzędzia. Po chwili namysłu wrócił na dół i wyszedł z domu wyjściem od strony tarasu. Przeszedł na podjazd i przez lasek pełen drzew skierował się w stronę altanki. Po drodze - oczywiście - rozglądał się za jakimiś przydatnymi rzeczami. “Może jakieś gałęzie nadadzą się do konstrukcji drabiny... Jezu, czuje się jak na obozie harcerskim.”
Poirytowany ogólnym nadludzkim porządkiem panującym na całym terenie poszedł w stronę altany
Zbliżając się, usłyszał jakieś szelesty dochodzące ze środka.

Odruchowo sprawdził czy broń jest na swoim miejscu.
Z jedną ręką na ukrytą pod kurtką (za paskiem) bronią zbliżył się, najciszej jak potrafił, do altany. Czujnie i jak najciszej wszedł do środka.
Po rozświetlonym słońcem ogrodzie oczy z trudem przyzwyczajały sie do półmroku panującego w pomieszczeniu. Po chwili dostrzegł zarys stołu, krzeseł - w altance nie było nic więcej. Przysięgałby jednak, że za stołem coś - ktoś? - się poruszył...

Szybko wykonał serię mrugnięć aby przyzwyczaić wzrok do słabego oświetlenia. Kiedy usłyszał dochodzący zza stołu szelest pewniej chwycił za uchwyt pistoletu, był przygotowany do ewentualnego wyjęcia go zza paska. Stanął w szerokim rozkroku aby jedną nogą móc trzymać otwarte drzwi - dochodzące z zewnątrz światło dodawało mu pewności siebie.
- Wyłaź stamtąd, nie mam nastroju na zabawę w chowanego...- syknął w kierunku stołu. -...nawet jeśli jesteś kawałkiem mebla bądź szczurem.- dodał cicho, lekko rozbawiony własną paranoją. Mimo to, wciąż kurczowo trzymał się uchwytu broni.

------

Franek zszedł na dół nieco jeszcze zaspany, ale w dobrym humorze. Domyślał się, że Dominik mu go szybko zepsuje, ale nie zamierzał mu tego zadania ułatwiać. Widok Pani Rozenek (Frankowi ciągle nie podobało się określenie “Wielka Siostra”, choć zdawało się na dobre przylgnąć do organizatorki tego dziwnego projektu) go zaskoczył. Sądził, że raczej będą dostawali jakieś wiadomości przez interkom, czy coś w tym stylu, a nie że będą ją widywali codziennie. Po prawdzie nie spodziewał się widywać kogokolwiek oprócz swoich współwięźniów.

- Wiosenne porządki? Różnych rzeczy się spodziewałem, ale nie tego - mruknął półgłosem.
Usiadł potulnie na kanapie, stosunkowo blisko Dominika. Po pierwsze nie zamierzał zachowywać się jak dziecko w podstawówce i unikać go jak trędowatego, a po drugie (ważniejsze) jakby chciał czymś w niego rzucać, to wolał mieć blisko.

Gdy tylko drzwi się zamknęły za szefową, Franek przełamał swoje ciastko.
- Co macie? - rzucił pytanie bez konkretnego adresata. Nie wiedział jeszcze czy to tajemnica, ale w tej chwili nurtowało go ważniejsze pytanie: Czy może zjeść ciastko.
Nikt nie odpowiedział nic konkretnego, więc Franek wziął przykład z Wandy i zrobił sobie śniadanie (co u niego oznacza oczywiście więcej niż kanapka i jabłko... sporo więcej). Przy tej okazji zbadał zawartość lodówki (porcjowane jedzenie w pojemniczkach, jak na fotce w sesji) i kuchennych szafek (sztućce, naczynia,szklanki itp.). Potem usiadł w salonie i czujnie przyglądał się współdomownikom. Był ciekaw jakie zadania dostali, jak bardzo kolidują ze sobą i tak dalej.

Gdy Wanda i Dominik odeszli do swoich pokoi, Franciszek w duchu odetchnął z ulgą. Pozostawało mieć nadzieję, że to nie Piotr jest przeszkadzają. Albo że przeszkadzajki tak naprawdę nie ma.

Po chwili Dominik zszedł na dół, pokręcił się i wyszedł z domu. Franek podszedł do okna i dyskretnie sprawdził, kierunek jego marszruty.
Potem, starając się nie robić zbędnego hałasu, poszedł do swojego pokoju. Futerał z lustrzanką założył na ramię „Jakby się kto pytał to idę robić zdjęcia krajobrazu” a nóż motylkowy schował do kieszeni. Pod pachę wsunął butelkę wody. Zszedł na dól i przeszukał schowek i łazienkę – takie gumowo-drewniane urządzonko do przepychania zlewów było by dość użyteczne – ale nie znalazł niczego poza Kretem w granulkach i zwykłą szczotką do sedesu.

Udał się na zewnątrz i starając się nie zwracać na siebie uwagi poszedł w stronę altanki.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 06-11-2012 o 23:55.
kanna jest offline