Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2012, 09:53   #3
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nie znaleźli sposobu, aby ukryć się w tym niewielkim wąwozie, ale nawet w takim przypadku bezpieczniejsze było wpełznięcie do dziury niż pozostanie całkiem na widoku. Hilda pociągnęła go mocno za sobą, wciskając do niewielkiego zagłębienia. Plus był taki, że z góry nie szło ich zauważyć. Słyszeli pokrzykiwania, wkrótce także prawie bezpośrednio nad nimi.
- Hildaaa!
Pierwszy z nich przeszedł górą, ale drugiego zdecydowanie zainteresował wąwóz i zaczął powoli do niego schodzić, rozglądając się uważnie.
Nie dojrzał jednak nic konkretnego, dłonią ścierając z twarzy wodę, którą ciskał mu tam wiatr i która ściekała z liści znajdujących się powyżej roślin. Mgła utrudniała, ale szybko sylwetka młodego, może osiemnastoletniego chłopaka, nabierała kształtu. W dłoni ściskał jakaś pałkę, a oczy baczyły na otoczenie. Na razie ich nie dostrzegł, ale przecież zbliżał się do zagłębienia z każdą chwilą.

Gdy dojdzie do nich, to tylko ślepy nie zauważyłby dwóch stłoczonych tam ciał. Ślepy, lub zainteresowany zupełnie czymś innym.
- Zatkaj uszy - szepnął do Hildy. - A gdyby się nie udało, to co mam zamiar zrobić, to w nogi. Ja się przykleję do ściany i go ogłuszę, gdy tylko mnie minie – polecił dziewczynie, po czym dał jej swój sztylet i popatrzył w oczy. – Może ci się przydać…
Słysząc, że chłopak się zbliża Liebert postanowił w końcu ryknąć. Spróbował wydobyć z siebie potężny ryk, który dodatkowo niesiony przez echo wąwozu, przestraszy śledzącego ich. A przynajmniej taką miał nadzieję. Sam Liebert po ryku, chwytając swój łuk, zacznie nasłuchiwać, czy przyniósł on efekt. Jeśli nie, da znak dziewczynie...
Przez czas, który już spędził na podróżowaniu, ryk niedźwiedzi słyszał nie taz. Zwykle nie były szczególnie imponujące, bardziej przypominając warczenie, ale on musiał zadziałać mocniej. Nabrał powietrza w płuca i wydał z siebie gardłowy dźwięk.

Mężczyzna idący ku nim zatrzymał się nagle, a potem cofnął dwa kroki, głośno przełykając ślinę. Przez chwilę walczył ze sobą, aby potem cofnąć się aż na samą górę wąwozu. Przez mgłę przebiła się dość cicha rozmowa.
- Tam ich nie ma, ino niedźwiedź jamę wykopał. Szybko, do przodu, nas nie zmylą. Hilda musi go na ścieżkę umarłych prowadzić, mówię to od początku...
Odpowiedź drugiego już stłumiła odległość. Dziewczyna spojrzała na niego z pytaniem “co teraz”.
Liebert był niezwykle kontent widząc efekt swego ryku. Wbrew wszystkiemu sam był mocno niepewny pomyślności tego zagrania. Teraz pozostało mu tylko wznieść modły do Pana Natury i obiecać mu w tym momencie ofiarę ze zwierzęcia, którą złoży w trakcie nowiu.
- Słyszałaś gdzie nas będą szukać - szepnął do Hildy, gdy był pewien, że już poszli. - My jednak wciąż tam zmierzamy. Jest inna droga, czy tylko ta, którą poleźli? Poczekamy chwilę, odpoczniemy, zjemy i ruszymy dalej. Ile im zajmie droga tam? - spojrzał na dziewczynę.
Hilda wyglądała na niepewną, wyglądając z ich prowizorycznej kryjówki.
- Można to okrążyć, dojść do samego traktu. Ale wtedy będziemy nocować bez absolutnie żadnej ochrony, nie znam tamtych terenów. Byłam tylko w najbliższej z osad i do niej można dojść w dzień marszu, po prostej i dość szybkiego. Jest opuszczona, zarośnięta i straszna, ale lepsza niż ten las w nocy - ściszyła głos. - Są tu nie tylko zwierzęta.
Zadrżała, ale Liebert zdawał sobie sprawę, że nawet w tej opuszczonej osadzie mogą być nie tylko zwierzęta, tyle, że tamtędy miała podążać wyprzedzająca go o dobę wyprawa. Deszcz i zimno były obecnie bardziej niebezpieczne, zwłaszcza, że powoli mieli zbliżać się do gór.
Liebert postanowił zawierzyć dziewczynie. Lepiej się zna na okolicznych terenach i na panujących tu niebezpieczeństwach. Już udowodniła swoją przydatność i wiedzę. Z drugiej strony, gdyby nie ona, tych problemów by nie było. Może jednak się jej pozbyć, bądź przetargować. Aha... teraz tak łatwo nie będzie. Zastanawiał się chwilę nad pójściem szlakiem. Nie raz spał w takich warunkach i jak widać, jeszcze żył. No, ale szczęście mogło go kiedyś opuścić. Szczególnie przy tej dziewce.
- Prowadź, jak mówisz. Idziemy uważnie, gotowi do walki i bez słowa. Wiemy, że są przed nami. Na szczęście nie spodziewają się pewnie, że mamy tak źle w głowach, by pójść za nimi. Myślisz, że są w stanie na długo gonić? Ile zapału mogą mieć? Znasz ich - spojrzał na Hildę. - Gdy zawrócą, musimy być gotowi, by zejść im z drogi. Dlatego cisza i uwaga. Cały czas... cały!

Hilda skinęła głową. Poczekała jeszcze kilka minut i ruszyła, prowadząc Lieberta za sobą. Tym razem nie bawiła się już ani w pędzenie do przodu, ani zacieranie śladów. Przed nimi wciąż od czasu do czasu rozlegały się pokrzykiwania, docierające do nich już bardzo ciche i stłumione.
- Nie wiem, byłam obiecana Hubertowi, więc przynajmniej on i mój... ojciec... nie odpuszczą szybko, ale nie wierzę, by któreś z nich zaryzykowało noc w lesie, nawet jeśli oznaczało to, że już nigdy nie będą sobie używali między moimi nogami.
Wydawała się prosta, ale jednocześnie sposób wyrażania się był znacznie bardziej miastowy, niż u gospodarza, w którego chacie mężczyzna spędził noc. Również przy słowie “ojciec” się zawahała, wymawiając je raczej z nienawiścią. Potem jednak zamilkła, kierując ich na ścieżkę, zarośniętą i starą, ale wyraźną także dla Weltiego - wiele śladów było świeżych, wydeptanych niewątpliwie przez grupę idącą tędy ledwie dobę wcześniej.
Deszcz nie ustępował, tylko mgła zmniejszyła się nieco, powiększając zasięg ich widzenia. Nadal łatwiej operowało się słuchem, ale był to jakiś postęp. Tak samo jak słowa Hildy, wypowiedziane po kilku dobrych godzinach przebijania się przez chaszcze.
- W tej wiosce... powinno już nie padać. Albo przynajmniej słabiej. Klątwa Stromdorfu się tu zaczyna kończyć.
Zamikła nagle, gdy niedaleko przed nimi rozległ się krzyk, nieartykuowany, pełen zaskoczenia. Najwyraźniej prawie dogonili “pościg”. Potem rozległ się jeszcze jeden, tym razem wyraźniejszy.
- Pomocy!
Krzyk, który usłyszał Liebert zachęcił go do... odwrotu. Coś bez wątpienia zaatakowało ich ‘pościg’. To natychmiastowo przewiało wszystkie myśli o dziewczynie. Zaczynało go ciekawić kim ona jest, jaka jest jej historia. Może będzie mu dane się tego jeszcze dowiedzieć. Może... Spojrzał na nią i na niepewność, która zagościła w jej oczach. Zadziałał instynktownie, przysunął palec do twarzy, gestem pokazując, by było cicho... bardzo cicho. Z jednej strony wiedział, żeby zwykle od takich okrzyków trzymać się z dala. Nie wsadzaj nosa w nieswoje sprawy... to ta zasada trzymała go nieraz przy życiu. A teraz go zaczynał coraz częściej wciskać... oby przez to go nie stracił. Z drugiej strony lepiej wiedzieć co może stanowić zagrożenie. Wybrał drugą opcję. Postanowił więc, po cichutku, uważnym krokiem podejść tak, by widzieć co się dzieje. Ruszyć przy drzewach, przyklejony do nich, dziewczyna za nim. Gdy coś ujrzy zadecyduje dalej. Nałożył na cięciwę strzałę i ruszył.

Jak najwolniej i najciszej przedzierał się przez kolejne zarośla, starając się jednocześnie pozostać niewidoczny. Miał ułatwione zadanie, bo okrzyk rozległ się jeszcze kilka razy, nie wywołując jednakże odzewu, a prócz niego słyszeli tylko jęki bólu.
 
Sekal jest offline