Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2012, 09:59   #4
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Sprawnie omijali wszelkie przeszkody, mogące ich wydać i w końcu przesunęli się w pobliże jęków, ukryci za pniem jednego z większych drzew w okolicy. Liebert wychylił się lekko, dostrzegając leżącego na ziemi mężczyznę. Jedna jego noga była w coś zaplątana i krwawiła mocno, a on sam próbował zdjąć z siebie wnyki. Hilda również to zobaczyła, wstrzymując oddech, a potem szepcząc prosto do ucha Weltiego.
- To Tobias. Ale... tu nigdy nie było pułapek, nie zastawiamy wnyków tak daleko od sioła...
- A gdzie drugi? - zapytał retorycznie Liebert, po czym wytężył wzrok i słuch w poszukiwaniu drugiego z mężczyzn. - Widzisz coś? - pozostając w bezruchu, szepnął do dziewczyny.
Pokręciła głową. Nie było drugiego, a przynajmniej nie odpowiadał na krzyki rannego.
- Może rozdzielili się bardziej... w tej mgle łatwo się zgubić, a to już trwa kilka godzin.
Ton jej głosu nie był jednak przekonujący.
- Na razie się nie ruszaj - polecił Liebert. Miał zamiar chwilę czekać i dowiedzieć się, czy ktoś przyjdzie po upolowaną przez siebie zwierzynę. Widział jednak, że mężczyzna się wykrwawia powoli, jeśli miał go ewentualnie ratować, musiałby nie zwlekać długo. Po minucie zapytał
- Ten Tobias, to jaki człek? - zapytał po chwili. - Byłabyś w stanie go tak tu zostawić? - spojrzał na dziewczynę.
- Taki jak wszyscy. Ani lepszy, ani gorszy... - wzruszyła ramionami. Niewiele było w niej litości do tych ludzi.
Czas mijał, a kolejne krzyki Tobiasa wydawały się coraz słabsze.
- Zostawić... pewnie. Odgradza mnie od innego życia. Co nie znaczy, że nie moglibyśmy mu pomóc... to nie wygląda na pułapkę.
- A mi takie coś, w takim miejscu, na nią wygląda. Nie będziemy ryzykować swego życia, jeśli oni nie cenili twego - odparł Liebert bez emocji. - Skryjemy się jeszcze chwilę, poczekamy aż uciszy się, może co przyjdzie po swój łup. Będziem wiedzieć co. Później ruszymy, ino uważnie, bacząc na pułapki. To miejsce ominiemy szerokim łukiem.

Mężczyzna po kilku kolejnych próbach wreszcie wyzwolił się z pułapki. Nie krzyczał już, przestając upatrywać w tym szansy, a zamiast tego spróbował opatrzeć swoje rany. Hilda patrzyła na to z dość dużą obojętnością. Nie było co tu dłużej czekać, nikt bowiem się także nie pojawiał. Ominęli rannego i ruszyli dalej.

Być może tylko wiedza i wypatrywanie pułapek sprawiło, że nie wdepnęli w następną, ledwie kilka minut od pozostawionego z tyłu Tobiasa. Włóczykij nic nie zauważył, ale dziewczyna złapała go za ramię i wskazała na doskonale ukryte wnyki.
- Tego na pewno nikt z nas nie zastawiał. Może to tamci, aby nikt za nimi nie lazł i powinniśmy nie iść ścieżką?
Liebert przetarł czoło, gdy ujrzał wyśmienite ukryte wnyki.
- Dziękuję - szepnął dziewczynie. Gdyby nie ona, gdyby jej tu nie było, pewnie w tym momencie zakończyłby swe obieżyświatowanie.
- Musimy zejść z traktu, ale poza nim iść też uważnie. Krok po kroku. Masz widać lepszy wzrok niż mój, obserwuj bacznie, bo poza traktem takie niespodzianki też mogą być. Ktoś wyraźnie nie chce by iść za nim. A ja jeszcze raz dziękuję - uśmiechnął się nieznacznie.
Odpowiedziała mu skinieniem głowy, nerwowo przygryzając wargę. Obróciła się jeszcze kilka razy w kierunku pozostawionego z tyłu chłopa, ale nic nie powiedziała. Zamiast tego zagłębiła się w las, przedzierając się przez gęste krzaki i nierówny teren.

Minęły kolejne godziny, a deszcz zaczął momentami nawet ustawać, gdy dziewczyna zatrzymała się nagle i westchnęła.
- Nie mam pojęcia gdzie jest teraz ta wioska...
Wprost i otwarcie. Nie napotkali po drodze zadnych ludzi i żadnych pułapek, za to... nie mieli pojęcia gdzie są. Wskazała mniej więcej w tę stronę, w którą cały czas podążała.
- Powinna być gdzieś tam. Ale nie wiem jak daleko. Wieczór blisko...
- Dobra, przystańmy. Mogłaś rzec wcześniej, że nie wiesz gdzie leziesz - spojrzał na dziewczę. Odkopał kawałek ziemi, odsuwając z niej liście, chwycił patyk i zaczął coś bazgrać.
- Dobra, byliśmy tu, szliśmy w tą stronę i odbiliśmy gdzieś tu, kierując się przed siebie. Gdzieś powinna być wioska? - spojrzał pytająco na Hildę. - Patrz. Tu twoja stara, tu wąwóz - wskazywał na ziemię - a tu gdzieś żeśmy odbili. A nasz cel? Mniej więcej. - Po otrzymaniu odpowiedzi postara się określić ich pozycję, a także stronę gdzie mają iść. Jedna ze sztuczek, którą nauczył się w trakcie swych podróży, nawigacja. Miał nadzieję, że mu to pomoże. Gdy określi, gdzie mają iść pójdą w tamtym kierunku, póki nie będzie zmierzchać.
Hilda wzruszyła ramionami, nieszczególnie jednak przejęta tym, że milczała.
- Dobrze szłam. Znaczy, tak myślę. Tylko nie wiem ile zboczyliśmy i jak daleko wioska. Tam nietrudno trafić, jak nie do niej to na stary trakt, jego rozpoznam. A przecina tu wszystko, jak się idzie w tę stronę.
To co narysował niezbyt wiele jej mówiło, nawet na prowizorycznych mapach się musiała nie znać.
- Tylko nie wiem jak daleko. A zaraz ciemno będzie - próbowała grać twardą, albo była twarda, bowiem wyczuł tylko delikatną obawę.
- No to idziemy tak, by wrócić na trakt. Jak będzie okazja, by gdzieś spocząć, to spoczniemy. Tu i tak się nie zatrzymamy. Jeszcze mamy trochę czasu, by nadgonić i zdążyć przed wieczorem. Jak się jednak zacznie ściemniać, to przygotujemy nocleg. Zgoda? - zapytał Hildę.

Bez słowa ruszyła dalej. Być może wciąż pamiętała dobrze o tym, że ma nie kłapać jadaczką. Nie wyglądała za to zmęczoną, na pewno nie bardziej niż LIebert, więc te wędrówki nie były dla niej niczym nowym.
Podążali naprzód jeszcze może przez godzinę. Mgła nie odpuszczała, ale za to deszcz... ustał. Wciąż było niezwykle wilgotno i lepko, ale przynajmniej nic nowego z nieba się nie lało. Zarośla i nierówny teren skończył się równie nagle, wypuszczając ich na kamienną, popękaną, porośniętą już kępkami rozślinności, ale wciąż równą, prostą drogę.

Welti szybko doszedł do wniosku, z trudem przywołując zwykłe, najlepsze nawet trakty Imperium, że ta robota kamieniarska była zdecydowanie bardziej precyzyjna. Hilda zatrzymała się, rozglądając i wskazując kierunek.
- No i jest trakt. Bardzo dalej nigdy nie byłam, ale idąc w tą stronę dojdziemy do gór. I chyba do wioski.
Tyle, że było już prawie zupełnie ciemno, mgła i chmury wykluczały natomiast jakiekolwiek światło w nocy. Nie było tu nigdzie żadnego schronienia, a tylko trakt, wielkie drzewa i zarośla przy nim i... i nic więcej.
- Daleko może być do tej wioski? - spytał dziewczynę, jednak nie czekając na odpowiedź dodał jak najbardziej pewnym głosem. - Zejdziemy z traktu ciut i rozbijemy namiot. Odpoczniemy tu przez noc. Sama mówiłaś, że nie wiadomo co nas przywita w wiosce. Będziemy czuwać na zmianę i strzec się.
 
AJT jest offline