Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2012, 21:39   #444
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Noltan

Zjawy otoczyły Noltana ze wszystkich stron. Serce biło mu jednak wyjątkowo spokojnie, kiedy wkraczał pomiędzy te nagie, okrwawione, efemeryczne ciała.
Czuł je! Czuł ich lodowaty dotyk! Tak mroźny, że Noltan miał wrażenie, iż zamarzają mu oczy. Że zamarza mu serce.

Zjawy szeptały, wyły, krzyczały, kusiły, wabiły i złorzeczyły jednocześnie. Ich mroźne paluchy wnikały w ciało Noltana, dotykały jego mięśni, jego kości, jego wnętrzności. Jednak dotyk ten, z początku bolesny, przemieniał się z wolna w nieopisaną rozkosz.

Gniew obudził się w Robercie w jednej chwili, jak eksplozja lodowatej supernowej w jego duszy. Nagle zrozumiał i poczuł katorgę, jaka towarzyszyła śmierci tych wszystkich ludzi. Był jednocześnie gwałcony, zabijany pchnięciem bagnetu, przecinany mieczem, dziurawiony kulami, topiony, palony żywcem, torturowany na niezliczoną ilość wymyślnych, chorych sposobów.

Noltan zawył straszliwym głosem tak mocno, że zatrzęsła się ziemia.
Zamarznięte oczy pękły z hukiem. Oślepł, ale nadal widział!
Czuł się silniejszy, wyższy, potężniejszy. A jego krzyk, jego krzyk mógł burzyć mury, łamać kości, gruchotać stal.

Był ostrzem gniewu i szału. Ślepym i niepowstrzymanym. Wspierała go moc wszystkich zamordowanych w Nankin i na wyspie ludzi. Setek tysięcy zamęczonych na śmierć ofiar.




Harikawa i Summers

Wszystko zostało powiedziane. Wstali i wraz z Morijaba ruszyli w stronę bunkra.

Wyspa wokół nich wydawała się odmieniona. Roślinność przybrała dziwaczną, siną barwę. Niebo lśniło czerwienią i czernią, jak paleta artysty malującego swoje płótna zaschniętą krwią. Byli pewni, że Wyspa znów szykuje jakąś niespodziankę. Że zbiera siły na kolejne przerażające zjawisko.
Prowadząca ich Murzynka zdawała się jednak niewzruszona. Poruszała się przygarbiona, niekiedy podpierając się rękoma – jak karykatura czarnoskórego człowieka niekiedy rysowana, w co bardziej rasistowskich gazetach. Bardzo przypominała człekokształtną małpę, z tym, że ta małpa miała łeb kałamarnicy, zamiast normalnej paszczy i kudłów.

Nie szli zbyt szybko, więc obaj żołnierze mieli chwilę na złapanie oddechu. Walka na parowcu zmęczyła ich bardziej, niż sądzili. Ale twarde szkolenie marines i hart ducha powoli dawały sobie radę w tej sytuacji. Wiedzieli, ze nie pokona ich zmęczenie. Raczej szaleństwo, lub któryś z potworów żerujących na tej przeklętej przez Boga wyspie.

Na te ostatnie Harikawa miał jednak małą niespodziankę. Bez większych problemów w kryjówce obok bunkra odnalazł swoją ulubiona broń. Czując znajomy ciężar broni w rękach Harikawa poczuł się lepiej. Teraz nie czuł się aż tak bezbronny.

Do bunkra dotarli bez większych problemów, ale na miejscu czekała ich niemiła niespodzianka.

Okazało się, że wejście do bunkra zostało zamknięte od środka. Potrzebowali jakiegoś sposobu, by sforsować stalową zaporę.





Yoshinobu, Boone, Dean, Dempsey

Przez chwilę zanosiło się na to, że skoczą sobie do gardeł. Że podziemny tunel wypełnią krzyki i wrzaski – agonii, bólu, zwycięstwa. Wydawało się, że tylko takie rozwiązanie ma sens i rację bytu.

Boone podniósł lusterko. Dempsey miał rację. Zabolało. Jakby zanurzył palce w żrącym kwasie lub w rozpalonym ogniu.

Ron wyciągnął rękę po ukradziony artefakt.

Dwie kobiety stały za plecami mężczyzn. Obie tak do siebie podobne, ale zarazem inne.

Czas, jakby się zatrzymał.

I wtedy usłyszeli dziki, potężny wrzask nad swoimi głowami. Wrzask, od którego zatrzęsły się ściany tunelu, zakołysało podłoże.

Cała czwórka poczuła, że na górze rodzi się nowa moc. Potężna i pełna gniewu. Gniewu, którego nie da się zbyt długo ignorować, ani powstrzymać.

- Zwierciadło – pomyślał Ron do Boona.

- Najpierw powiedz, jak mogę zabić Kyou i Kyo – warknął żołnierz ignorując ból w palcach.

Teraz, dzięki mocy w swoim ciele, znosił go zdecydowanie lepiej, niż kiedy ... był człowiekiem.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-11-2012 o 22:47.
Armiel jest offline