Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2012, 22:05   #17
seba-samurai
 
Reputacja: 1 seba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znanyseba-samurai nie jest za bardzo znany
Piotr Skała

Piotr ostatni zszedł na dół. Spał dość głęboko. Śniła mu się pani Rozenek, która siedząc w wielkiej wannie pełnej piany zapraszała go do siebie swoim ciepłym uśmiechem. Piotr właśnie pozbył się ubrania przyciemnił nieco światło i włączył nastrojową muzykę. Niestety ku jego zaskoczeniu z głośników zamiast chilloutowych dźwięków popłynął jakiś jazgot. Zirytowany zaczął kręcić gałką w poszukiwaniu innej muzyki - niestety jazgot tylko zmieniał się na coraz to głośniejszy i coraz bardziej irytujący. Piotr począł coraz bardziej nerwowo kręcić gałką, jazgot był już nieznośny. Spojrzał na panią Rozenek z przepraszającą miną, ale jej już nie było, nie było też wanny tylko Dominik, który stał przed nim z włączoną wiertarką i się szyderczo śmiał. Piotr dopiero teraz uświadomił sobie że ten jazgot to właśnie odgłos wiertarki Dominika. Zacisnął zęby z wściekłości. Dominik patrzył się na niego i śmiał się w głos. Rozwścieczony Piotr już miał ruszyć na niego z pięściami gdy spostrzegł się, że jest całkiem nagi. Zrobiło mu się okropnie głupio, chciał się gdzieś schować, ukryć, ale wszędzie był Dominik i jego okropny smiech. “Nie, to nie może być prawda, to musi być sen. Chcę się obudzić” - pomyślał i obudził się.

- Dzień dobry - powiedział do zebranych na dole. Zobaczył spojrzenie pani Rozenek i Dominika. Pomimo iż wiedział że tamto to był tylko wytwór jego podświadomości, poczuł się nieswojo. Jako ostatni wziął swoje ciastko. Był ciekaw co jest w środku, ale postanowił że najpierw weźmie prysznic, zje śniadanie i dopiero później zajrzy do środka. Lubił czasem takie zapasy z własnymi słabościami. Po tym gdy gospodyni wyszła podszedł do okna aby zobaczyć jakim samochodem jeździ. Następnie oznajmił że idzie wziąć prysznic a potem chętnie zje śniadanie z Wandą i Frankiem.

Prysznic zajął mu jak zwykle - 4 minuty. Nie poświęcał tej czynności wiele uwagi. Wchodził do kabiny mył się i wychodził. Nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego kobietom zajmuje to tak wiele czasu. Sylwia rano potrafiła spędzić w łazience niemal pół godziny, co jego z kolei doprowadzało do szewskiej pasji - szczególnie, że tak samo jak ona spieszył się do pracy. “Sylwia...” - Piotr zastanawiał się dlaczego wciąż o niej myśli, czy chciałby aby tu teraz była?

Na dole nie zastał nikogo. “Hmmm... szybko się uwinęli” - spojrzał na nierozpakowane ciasteczko. “Nie, jeszcze nie, najpierw śniadanie” - pomyślał. Poszedł do aneksu kuchennego i zaczął przygotowywać śniadanie. Świerze pieczywo - “Czyżby Wileka Siostra je przywiozła rano?”, masło - obowiązkowo, plaster szynki, plaster sera, kawałek sałaty, pomidor... standard. Na koniec ciemny chleb razowy z masłem i miodem. Do tego biała kawa z łyżeczką cukru. W czasie śniadania rozejrzał się dokładniej po salonie. Niestety ku jego wielkiemu rozczarowaniu nie znalazł żadnego sprzętu hi-fi, na który bardzo liczył. “Niestety Wanda, nie posłuchamy sobie wspólnie muzy w domciu”. Po posiłku pozmywał po sobie naczynia - nie miał najmniejszego zamiaru sprzątać po kimś z pozostałych. Usiadł na fotelu i położył na stole ciasteczko z zadaniem. Odczekał moment i rozpakował je. Po przełamaniu w środku znalazł złożony kawałek papieru. Gdy odczytał pierwszą z informacji - odruchowo rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma. Rozłożył ponownie kartkę i odczytał treść zadania. “Fuck, to się robi naprawdę dziwne. Na dodatek jest ktoś podstawiony. OK, najpierw spróbujmy zaplanować wykonanie własnego zadania, a potem zastanówmy się kto może być tym tajniakiem”.

Piotr wstał, wrzucił karteczkę z zadaniem do kominka i podpalił ją. Poczekał aż ogień całkowicie strawi papier i udał się do swojego pokoju. Ubrał się w dres i wskoczył w trampki. Podszedł do okna, otworzył je i wyszedł na balkon. Sprawdził czy aby na pewno okno balkonowe nie zatrzaśnie się i uniemożliwi mu powrót. Balkon łączył się z oknami Franka i Dominika, niestety nie łączył się z oknem Wandy. Spojrzał w dół - było jakieś trzy - maksymalnie cztery metry - “na upartego można w razie co wyskoczyć na taras lub nawet do basenu, to mógłby być fun” - pomyślał. “Bez problemów można zejść w dół po “tej drabince”, która jest pod oknem tego gbura.” Rozejrzał się czy nie widać nikogo w pobliżu i zszedł na dół, wcześniej zasuwając okno w swoim pokoju.

Gdy był już na dole ponownie rozejrzał się czy nikt go nie widzi i szybko przebiegł wzdłuż tarasu basenowego. Po chwili znalazł się przy niewielkich zaroślach pod okalającym posesję murem. W świetle dnia przyjrzał się wysokiej na około trzy metry ścianie. Gładka, otynkowana powierzchnia muru nie pozwalała się na niego wspiąć. Piotr ruszył truchtem wzdłuż muru kierując się w stronę bramy. Biegnąc rozglądał się czy nikt go nie widzi. W razie gdyby się na kogoś natknął powie, że uprawia joging. Miał nadzieję że drzewa przy bramie skutecznie go osłonią przed wzrokiem innych domowników. Pod bramą przyjrzał się uważnie stalowej konstrukcji oceniając czy jest w stanie się po niej wspiąć.
- Kurwa, mać! - przeklął pod nosem, ale żadna winda niczym z “Seksmisji” nie przyjechała. Piotr zaczął intensywnie myśleć - “Nie ma szansy aby bez jakiejś drabiny pokonać ten mur czy bramę - powierzchnia gładka, drzewa zbyt daleko... chyba muszę poszukać jak się tą bramę otwiera. W domu musi być jakiś przycisk. A tak w ogóle, to trochę dziwne że jesteśmy tu zamknięci bez możliwości wydostania się na zewnątrz”. Dokończył truchtem okrążenie rozglądając się uważnie - pozostali musieli tu gdzieś być. Przypomniał sobie o altance. Być może w nocy nie dostrzegł tam nic interesującego, ale może w dzień znajdzie coś co pomoże mu się wydostać. Po chwili truchtania był przy niej. Po raz setny, w przeciągu piętnastu minut, rozglądając się czy nie ma nikogo w pobliżu, wszedł do środka.

Wnętrze altanki w dziennym świetle wyglądało nieco inaczej, choć Piotr nie zobaczył praktycznie nic innego poza tym co znalazł w nocy. Jego uwagę zwróciły plastikowe krzesła ogrodowe, które można było ułożyć jedno na drugim. Zwykłe plastiki jakie możnaby kupić “liroju” nie były zbyt solidne. Potrzebowałby tak około pięciu - sześciu żeby spróbować z nich wspiąć się na mur. Nagle przypomniał sobie o tajemniczej klapie w podłodze. Właśnie miał ją obejrzeć dokładniej, gdy usłyszał jakieś hałasy na zewnątrz. Zaczął nasłuchiwać... Tak, wyraźnie słyszał czyjeś kroki. Postanowił się schować. Działał spontanicznie, odruchowo - wsunął się za stojący najbliżej niego stół. Wyboru zresztą nie miał zbyt wielkiego, pomieszczenie - poza meblami ogrodowymi - było puste. Skulony obserwował poczynania intruza, który właśnie wszedł do środka.
 
seba-samurai jest offline