Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 00:20   #1
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
[Wiedźmin] Pamięć pilnie poszukiwana

Guleta, Aedirn, rok 1238
tego dnia.

Kayleth i Bewekho

Obaj przybyli do miasta między innymi w celach rozrywkowych. Niestety, nie spotkali się z najlepszym przyjęciem. W burdelach zamykano przed nimi drzwi, mówiąc, że takich już nie wpuszczają. Do karczm wejście dalej mieli, ale dało się wyczuć, że traktowali ich gorzej niż ludzi. Szczyny zamiast piwa, długi czas czekania na cokolwiek, wszechogarniająca niechęć. Wszelkie małżeństwa mieszane spotykały się z kompletnym odrzuceniem, gdzieniegdzie nawet w karczmach zasłyszeć się dało, że w planach jest budowanie gett dla nieludzi. Stosunki były napięte od dawna, elfy od zawsze walczyły o swoje, mniejsze rozruchy bywały zawsze, lecz teraz szykowało się coś na jeszcze większą skalę.

Gdy przydarzyło się, że obaj, wkurwieni kolejnymi chamskimi zachowaniami w karczmie, mimo obicia paru pysków przez Gojojdę, zostali wywaleni na zewnątrz, również tam czekała na nich niespodzianka. Chociaż nie znali siebie wcześniej, wspólna dola sprawiła, że naprzeciw siebie napotkali dwanaście parszywych gęb. Z wyciągniętymi brońmi. O tej, później porze, nikt raczej nieświadom nie wychylał się na ulicę.
- Kurwie syny! Wszystko przez was! Kurwa! - Odezwał się łysy karczek, najbardziej okazały pod względem mięśni, których miał niemało.

Nadia

Dla kogoś takiego w mieście nie było tajemnic. Tym bardziej nie mogło umknąć coś tak niecodziennego. Cały bliski jej światek huczł o tym wydarzeniu, nie mając pojęcia, z czym mają do czynienia. Tajemniczy osobnik pojawił się nagle w mieście. Przez kilka dni włóczył się niepozornie, brany za jakiegoś nowo-przybyłego żebraka. Po spotkaniu z jakimś chłopakiem na posyłki, któremu udało się gdzieś niepostrzeżenie zaszyć, nagle wzmożył swoją aktywność, znajdując się w wielu miejscach, do których dostępu mieć nie powinien. Spotkał się ponoć nawet z kilkoma jej informatorami, chociaż ich wiadomości na jego temat były bardzo mętne. Zupełnie inaczej, niż zazwyczaj.

Nie pozostało jej nic innego, jak zająć się tym osobiście. Widziała go przez moment, jak udaje się do klasztoru wiecznego ognia, gdzie wszedł do pokoju jednego z ważniejszych osobników w tym obiekcie. Nie rozmawiali długo. Niestety, rozmowy nie słyszała. Ale jeszcze gorsze było to, że... kompletnie nie widziała, kiedy wyszedł. Musiało ją to mocno podrażnić. Ze dwie godziny później dostała cynk, gdzie się znajduje. Odnalazła go. Śledziła go moment, widziała, jak idzie w stronę jednej z podłych karczm znajdujących się tutaj.


Dunken i Daveon

Przełożony obydwu, nieznających się dotychczas ludzi, był wyżej postawionym kapłanem wiecznego ognia. Dunkena, strażnika świątynnego, łączyła z nim więź rodzinna, natomiast Daveon, wciąż młody stażem kapłan, zawdzięczał swemu przełożonemu pozostanie na swym stanowisku po niedawnych przejściach. Od razu, gdy zostali wezwani do prywatnej komnaty, wiedzieli, że nie będzie chodziło o coś zwykłego.
- Witajcie. Bez zbędnego wstępu. Przydzielam was do tajnej misji. Mam dług wobec pewnej osoby, której pomożecie. Nie będzie to ściśle religijna misja. Ale wasze talenty mogą okazać się niezbędne. Żeby was przekonać, powiem, że możecie zyskać sporo kasy. Daveonie, możesz w ten sposób odkupić także pewne swe winy. Wyruszycie za dwie godziny na adres, który dostaniecie na kartce. Przygotujcie się, bo to może być długa podróż. I niebezpieczna. Ale słuchajcie się osoby, którą napotkacie, a wasze szanse na przeżycie wzrosną. Gdy uda wam się i powrócicie... ode mnie także możecie liczyć na nagrodę. Tylko nie zawiedźcie mnie, ręczyłem za was! - Po czym została im wręczona kartka z adresem. Następnie ich wyproszono, bowiem kapłan oznajmił, że i on musi poczynić pewne przygotowania, a czasu jest bardzo mało. Na kartce podano adres do małej rudery, którą Dunken kojarzył, że stała zazwyczaj opustoszała, choć było w niej coś na tyle nieprzyjaznego, że nawet bezdomni woleli się tam nie udawać.

Na miejscu okazało się, że ich przypuszczenia się właściwe.


Samuel i Morhan

W poszukiwaniu dumy, sławy, czy przede wszystkim pieniędzy, nie sposób było ominąć lokalną tablicę z ogłoszeniami na rynku. Poza paroma zleceniami, na których zarobić, czy nabrać sławy można było tyle, co kot napłakał, zwrócić uwagę musiało pewne inne, oszczędne w słowach.

Cytat:
Płacę, dużo. Zapraszam po zmroku na spotkanie przy cmentarzu. N.
Dla ludzi, takich jak oni, późna pora nie była przeszkodą. Nie należeli do tych, co muszą obawiać się napotkanych na ulicy zbójów, wręcz przeciwnie. A samo ogłoszenie było warte sprawdzenia. Toteż udali się w stronę cmentarza, jak się przypadkowo okazało, obydwaj mniej więcej w tym samym czasie. Cmentarz znajdował się na obrzeżach miasta, więc mieli kawałek do przejścia. Po drodze napotkali jednak coś może i nawet ciekawszego?


Orm

Jego poszukiwania skierowały go do Gulety. Tam miał dostać dalsze informacje, kogo ma szukać. Gdy pobyt w tym mieście przedłużał się i myślał, że wszystko na nic, w końcu ktoś się do niego zgłosił, przekazując ustną wiadomość o miejscu spotkania z kimś, jak to określono, "wartościowym dla sprawy". Po dłużącym się, trzydniowym, bezowocnym czasie, w końcu jakaś informacja mogła wlać nieco otuchy w serce doświadczonego losem maga. Czekał chwilę pod budynkiem, który po prawdzie był prawdziwą ruderą. Nikogo w środku nie było, dookoła też zamarło wszelkie życie. Niedaleko jednak, bo za rogiem budynku, słychać było jakiś hałas. Początkowo, mógł go zignorować, oczekując na swojego informatora. Dosłyszał się jednak po chwili podniesionych głosów. A w ruderze dalej nikt się nie pojawiał. Może to właśnie osoba mająca mu przekazać jakieś informacje miała problemy? Nie zaszkodziło przynajmniej ostrożnie się rozejrzeć.


Deslan

Dzień wcześniej, grubas, z którym rozmawiał w sprawie swojego nowego, życiowego zajęcia, mocno upierał się na tym, by pokazać, jak działa, jak potężna jest jego banda. Byli zadowoleni z jego przyjścia, choć Deslan mógł na spotkaniu czuć się nieco przytłoczony, kilku potężnych karków pilnie go obserwowało. Dodatkowo, gdy jego przyjęcie uzależniono od tego, że nieco pozna ich "metody", zmuszony wręcz był się zgodzić. Wszelka odmowa wiązałaby się pewnie w najlepszym wypadku śmiercią. Chcąc nie chcąc, kazano mu się udać jutro do karczmy urokliwie zwanej "Opita meduza", usiąść w kącie przy oknie z widokiem w stronę cmentarza i obserwować.

Gdy udał się na wskazane miejsce, karczmarz skinął na niego z uśmiechem, pokazując mu miejsce, a po chwili przysyłając dziewkę z piwem na koszt niejakiego "Chudego". Chwilę posiedział, po sączył trunek, wyglądając przez okno, gdzie nic się nie działo. Do czasu...


Wszyscy


Dwunastu niemiło wyglądających drabów otaczało krasnoluda i półelfa. Napastnicy uzbrojeni byli głównie w nabite gwoździami maczugi, choć ze trzech dorobiło się zgrabniejszych toporów. Wszyscy byli dosyć umięśnieni, mniej lub bardziej, ale po bliznach dało się poznać, że nie była to ich pierwsza bitka. Gdy już zbierali się do zadania pierwszego ciosu, wszyscy uczestnicy zdarzenia zobaczyli pewną postać. Nadia kojarzyła go, właśnie to go miała wyśledzić. Skryty pod kapturem, z wyglądu młody mężczyzna z brodą, w ciemnościach dało się go dosyć dobrze rozpoznać, bowiem jego twarz była zdecydowanie bledsza od wszystkich pozostałych. A oprócz drabów, w uliczce pojawili się Dunken, Daveon, Samuel i Morhan. Zza rogu, póki co ukryty, wszystko obserwował Orm. Deslan, do którego w karczmie przysiadł się znajomy z wczoraj kolejny drab, czuł, że ma patrzeć na ową akcję. A działo się tak:

- Panowie, odpuśćcie. Nic wam przecież nie zawadzili. - Powiedział przybysz w płaszczu.
- Co się kurwa, wtrącasz! Teraz, to i ciebie zajebię! - Odpowiedział jakiś niecierpliwy drab, nacierając z ćwiekowaną maczugą, na nieuzbrojoną postać. Nim się obejrzał, w stronę jego bebechów pomknęła dłoń, straszliwie szybko, wbijając się wgłąb. Po chwili opadł bezwładnie. Prawdopodobnie bardzo szybko wyciągnął sztylet, choć nikt tego nie zauważył.
- Zajebać wszystkich! - Krzyknął jeden z toporem, zauważając także przechodzących razem Dunkena i Daveona, a także osobno Samuela. Morhan, Orm i Nadia póki co widzieli akcję niezauważeni. Pytanie, na jak długo. Alchemik Korr oprócz tego wszystkiego, usłyszał także głupkowaty śmiech siedzącego obok przyjemniaczka.
 
Zara jest offline