Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 11:45   #42
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Tymczasem w "budynku Finy"...

Kobieta przeniosła ciężar z nogi na nogę.
- Spider Jerusalem - skrzywiła się - Więcej z niego kłopotu niż pożytku - odwróciła się znowu w stronę miasta - Jak widać.
Nawet w tej oazie spokoju rozbrzmiewały wybuchy i odgłosy serii z karabinów.
- Jest tam gdzieś - mruknęła - Nie mogę go znaleźć, to część jego uroku - uśmiechnęła się półgębkiem - Trudno skurwysyna namierzyć.
Słowa kobiety wprawiły Mintona w lekkie zakłopotanie. Zastanawiał się czemu Jerusalem unika tak potężnej istoty? Kobieta nagle potrząsnęła nerwowo głową.
- Kolejny - powiedziała - Jest was więcej. Nie sądziłam, że w ogóle ktokolwiek przyjdzie na jego wezwanie - westchnęła - Tak to jest, kiedy żyje się zbyt długo, trudno obronić duszę przed cynizmem.
Każde kolejne słowo z jej ust, wzbudzało co raz większe zaintrygowanie. Ona nie wyglądała na starą, co najwyżej na osobę w średnim wieku. Ile mogła żyć w takim razie, że uznała to za "zbyt długo" ?
- Nie zamierzam być jego chłopcem na posyłki. To jednak dziwne, skoro wzywa nas do Detroit, a potem każe siebie szukać... - zrewanżował się również nieco cynicznie. Tak czy owak właśnie spadł mu kamień z serca. Kobieta miała pewną ogładę - Zanim pójdę go poszukać, zastanawia mnie jedno. Czemu nie ukrywasz się z mocą? Nie boisz się, że jacyś żołnierze zrobią ci tu wjazd?
Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem i rozbawieniem.
- Ukrywanie się nie jest w moim stylu, zresztą, byłam tu pierwsza - uśmiechnęła się łagodnie - Jerusalem natomiast nie pomyślał, że będzie musiał się ukrywać przed żołnierzami. To kolejna z jego cech charakterystycznych, myśli zdecydowanie mniej niż powinien - mrugnęła powoli i przez chwilę wyglądała jakby czegoś uważnie słuchała. George dostrzegł delikatny pęd, zakręcony wokół jej ucha.
Nagle zza krawędzi budynku wyrosła ogromna roślina z gatunku tych mięsożernych, jej łodyga wybrzuszyła się, a szczęki rozchyliły się, by wypluć tuż u stóp kobiety jakąś ciut obślizgłą postać rodzaju raczej męskiego.
- Witam, panie Evolve - rzekła kobieta - Nazywam się Fina, mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca?
- Żesz ty, ale jazda. Kim Ty jesteś kobieto? - W porę się zorientował, że nie wypada się spoufalać z kimś tego formatu. - To znaczy kim pani jest? - Whoaa, to było coś! Czuł się połknięty, przerzuty i wypluty i chyba tak było w istocie. Zmienione ramiona wraz z rękoma naturalnie dawno powróciły do ludzkiego wyglądu.
- Do niedawna byłam partią neutralną - podała mężczyźnie rękę, by pomóc mu wstać - Jednak mam pewien dług u Jerusalema, postanowiłam więc go odrobinę wspomóc.
Evolve skorzystał z pomocy. - Dziękuję. Ale Jerusalema nie ma... - Odwrócił się do faceta. - To Ty jak mniemam jesteś tymi tłumami, za którymi podążyłem na wezwanie “pobratymca”?
Minton milczał, z niedowierzaniem wciąż wpatrując się w to co przed chwilą zaszło.
- Przyjdą inni - kobieta westchnęła spoglądając z powątpiewaniem na młodzika, stojącego z tyłu - Można wiele powiedzieć o Jerusalemie, ale nie można odmówić mu pewnej … charyzmy.
George w zasadzie miał już się stąd zmywać, ale jak widać matka natura zapragnęła jakiejś schadzki. Jego aktualna konsternacja wynikała z tego, że zwykle nie dane mu było napotykać się na jakiś gości wypluwanych znikąd przez gigantyczne rośliny kontrolowane przez zieloną kobietę. Gdzieś jednak do jego uszu dotarł krótki dialog między tą dwójką. Odezwał się dopiero zapytany:
- Ja? Cóż. Bardziej jestem tu gościem z przypadku, acz też szukam Spidera Jerusalem. Co mnie dziwi, skoro nas wzywa i każe szukać - powtórzył to co o nim sądzi przy nowym gościu - Nie żebym jakoś bardzo go potrzebował... - dodał niepewnie - Jeśli jest jakaś szansa, że razem go odnajdziemy to może nawet tutaj zostanę, jeśli oczywiście gospodarz nie ma nic przeciwko... - zwrócił się tym razem do kobiety - I nazywam się Minton. George - westchnął przy tym głęboko i postarał się o lekki, serdeczny uśmiech.
- To coś mamy ustalone. Miło mi, jestem Evolve. No, rządowych też coś nie za wiele tutaj, spodziewałem się lepszego komitetu. Chyba że takich, jak Fina jest tu więcej. Wtedy sam nie wiem, czy zostać - uśmiechnął się kwaśno. - No dobra, to zdaje się potrzebny nam jest plan?
Fina uśmiechnęła się na komentarz Evolve’a, uśmiech miał oznaczać, że nie ma na tym świecie nikogo takiego jak ona.
- Tak. Myślę, że pani Fina zna bardziej Detroit ode mnie - rzekł Minton - To ją należy najpierw pytać gdzie mógłby ukrywać się Jerusalem. Może te wybuchy w oddali to jakiś znak?
- Jego raczej tam nie ma, skoro Fina nic o tym nie wie. Ale powinno być wesoło z innymi...
- Och będzie - mruknęła kobieta - Znając Spidera, mogę śmiało stwierdzić, że zorganizowanie bitwy o Detroit wyciągnie go z ukrycia. On lubi patrzeć
- O tą kupę gruzu? Bitwę? - rzucił pod nosem Minton.
- Lepiej by było, gdyby lubił działać... - dodał z lekkim przekąsem Evolve.
- Na wszystko przychodzi czas - odparła z gorzkim uśmieszkiem.
- No to w takim wypadku co robimy? - Pytanie mutanta było skierowane zarówno do niego jak i do niej.
- Rzucacie się panowie w wir wydarzeń - pokazała palcem wznoszący się na północ od nich szkielet budynku - Tam mają punkt dowodzenia.
- To co - zwrócił się do George’a. - Działamy?
- Jasne... - trochę z automatu odpowiedział.
- Oczywiście was wesprę - mruknęła Fina - Ale raczej dyskretnie. Spider chyba mnie unika, gdyby chciał się ze mną spotkać już dawno by wypełzł z ukrycia - wyglądała na mocno niepocieszoną z tego powodu i Evolve mógłby przysiąc, że dodała pod nosem jakieś siarczyste przekleństwo na tę okazję.
- Hola... W zasadzie Fina już zauważyła, nie jestem typem żołnierza. Trochę mi nie w smak pakowanie się w niepotrzebne kłopoty. Mogę z wami iść, ale będę się trzymał z tyłu, ok?
George i tak wspinał się na wyżyny swojej odwagi i nierozsądku. Nie do końca wierzył w to, w co się pakuje. I z kim.
- Więc do dzieła! Mam już dość siedzenia tutaj na dupie i oczekiwania na kolejnych gości. - Działanie go Evolve'a, doprowadzało do niemal ekstazy, mógł się wreszcie wyżyć, a ksenomorf zawsze po jatce mu odpuszczał.
George również zauważył, że Evolve jest w gorącej wodzie kąpany. Nie za bardzo mu się to podobało. Narwańcy zwykle sprowadzali deszcz kłopotów. Westchnął robiąc przy tym niewyraźną minę, ale nie odezwał się. I tak wiedział, że nie ma wyboru.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline