Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 13:04   #47
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Atmosfera odprawy przypomniała mu stare dobre czasy sprzed I Wojny. Byli młodzi, pełni ideałów, używali w zdaniach zwrotów w rodzaju "Udręczona Ojczyzna" i wypatrywali nowego Napoleona, który przemaszeruje przez ziemie zaborców i wreszcie zrobi porządek. "Doktorek", "Stryj", "Tunia"... Dobry Boże, jakże oni mu przypominali ludzi z tamtych lat. Zwłaszcza "Doktorek", poeta-wojownik, rodem z antycznego eposu, chłopak, który z jednej strony potrafił w ciągu sekund załatwić trzech uzbrojonych gestapowców, z drugiej godzinami rozprawiać, czy wyciąganie informacji z prostytutki jest etyczne.
Piotr też kiedyś taki był. Dawno, dawno temu. Wiele wody w rzece... wiele krwi z przestrzelonych głów. Wtedy uważał wojnę za zło konieczne. Później za sztukę. Teraz była dla niego po prostu rzemiosłem. Krwawym, paskudnym, ale również jedynym na jakim tak naprawdę się znał.
Postawa ta miała skutek uboczny - alergię na patos i słodki młodzieńczy idealizm. Jak zawsze starał się to ukryć, by jego cynizm nie podcinał młodym towarzyszom skrzydeł - udawało się z większym lub mniejszym rezultatem. Dziś raczej mniejszym, ale też stężenie alergenów w powietrzu było wyższe niż zwykle.

*

Przydzielony mu świeżak, "Sprzęgło", na odprawie nie odzywał się dużo, co już na wstępie zaskarbiło mu sympatię Piotra. Po opuszczeniu lokalu skierowali się prosto na targowisko, po drodze układając wstępny plan działania.
Pierwszą myślą Mazura, było zaciągnięcie szmalcownika w ciemną bramę, obicie pyska i seria krótkich pytań z pistoletem przy głowie. W miarę jednak zbliżania się na miejsce plan ewoluował, nabierał realizmu i subtelności.

Po pierwsze, przygotowanie kija: W sklepie z materiałami piśmienniczymi zaopatrzą się w notes możliwie jak najbardziej podobny do zaginionego. W warunkach okupacji asortyment artykułów papierniczych był raczej ograniczony pod względem różnorodności wzorów - jeśli notatki powstały w ostatnich latach, nie powinno być problemu. Jeśli nie... cóż, po prostu poszukają czegoś o podobnych gabarytach.

Po drugie, włożenie go w mrowisko: Dziennik należało dyskretnie pokazać Olgierdowi Kurzajce i zasugerować, że jest na sprzedaż. Po krótkiej rozmowie "Beniaminek" i "Sprzęgło" jednego dowiedzieli się o sobie z niezawodną pewnością - obaj byli fatalnymi aktorami. Piotr wciąż miał w pamięci porażkę w odgrywaniu hydraulika na Bednarskiej. Nie, bezpośrednia konfrontacja na tym etapie nie wchodziła w grę. Było prostsze rozwiązanie.
Przesyłka. Mała paczuszka zawinięta w szary papier. W środku same okładki notesu oraz krótki liścik:
"Mam PRAWDZIWY egzemplarz. Zawartość okładek przekażę jutro o 9 rano w parku na Saskiej Kępie, proszę przyjść samemu i przygotować 500 marek.
Życzliwy"

Dostarczyć za pośrednictwem uczciwie opłaconego młodocianego ulicznika. Nie pokazywać dzieciakowi twarzy i zniknąć w tłumie sekundę po nadaniu. Tyle.

Po trzecie: "Beniaminek" zajmie się tym, co umie najlepiej oprócz robienia ludziom dziur w głowach - będzie obserwował. Dowiedzą się gdzie obywatel Olgierd pójdzie, z kim się spotka. Sam Kurzajko był prawdopodobnie płotką, ale może ich doprowadzić do swoich klientów lub mocodawców.

Po czwarte: Gdyby coś poszło nie tak, cóż - zawsze zostawało zaciągnięcie szmalcownika w ciemną bramę, obicie pyska i seria krótkich pytań z pistoletem przy głowie.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 08-11-2012 o 14:04.
Gryf jest offline