Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 16:50   #15
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
W trakcie rozmowy o mięsach Thaeir miał trochę czasu na przemyślenie ostatnich wydarzeń. Dotarło do niego, że nawet się nie przedstawił (tylko owad to zrobił) chociaż matka zawsze powtarzała mu “nawet plugawa salamandra mówi swoje imię i nie ważne czy spotyka się z kalifem czy pomywaczem”.
Postanowił naprawić gafę i gdy odeszli kawałek od handlarza powiedział zwracając się do równie zamyślonych towarzyszy:

- Tak w ogóle to nazywam się Thaeir, jestem z Cytadeli z Lodu i Stali.
-ym.. To miasto na Planie Powietrza... -
dodał przypominając sobie, że jego towarzysze to głównie pierwszaki.
-Tam rzeczywiście wszyscy latają ? Na tym planie?- spytał z ciekawości Ydemi.
-Nie, nie wszyscy. Ja na przykład nie latam. Ale wtedy trudno się żyje, nawet w miastach.
- Ingvar. Ingvar Varsson. - Przedstawił się barbarzyńca. Jego towarzysze powinni wiedzieć jak ma na imię, by mogli sławić jego odwagę w swoich opowieściach. - Pochodzę z północy, z krainy morza i lodu. - Widząc, że najwyraźniej nie wiedzą gdzie dokładnie znajduje się ta północ, dodał: - To daleko stąd. W Midgardzie.
- Faerith - przedstawiła się krótko dziewczyna, zakładając za uszy swoje kasztanowe włosy. Nie miała nazwiska, którym mogłaby się pochwalić ani pochodzenia, które jej się po prostu wyrzekło... - mój dom to lasy pod Haven. Na Krynnie.
-Kreator Efemery - powiedział golem idealnie opanowanym głosem. - Tak nazwali mnie stwórcy i jest to zarówno moje imię jak i przeznaczenie. - Nie dodał nic więcej sądząc, że taka informacja powinna wystarczyć do jego identyfikacji.
- Nie rozumiem. Jak imię może być przeznaczeniem? Skąd jesteś? - zaciekawiła się półelfka.
-Imię nie jest przeznaczeniem.-Konstrukt tłumaczył powoli starając się ważyć każde słowo. -Moje przeznaczenie definiuje moje imię. Zostałem stworzony aby być kowalem efemery. Jestem Kowalem Efemery. To moje imię i przeznaczenie. Są jednym. Eberron. Taką nazwę nosi świat w którym zostałem stworzony.
- Kowalem... czego? Kto Cię stworzył?
Tu konstrukt zamarł na chwilę, jakby się namyślał... Nie potrafił w tej chwili określić dokładnie swego stwórcy.
-Dogada się z modronami, bez dwóch zdań. Gada jak potłuczony, tak jak i one.-mruknął bardzo cicho i bardzo dyskretnie kot.

Ia Pik-ik-cha - powtórzył swoje imię modliszkowaty - Ia łofsa, nomhmat i folny obyfatell Athasu.
Nazwy i miejsca o których mówili jego towarzysze nic mu nie mówiły, podobnie, jak terminy używane przez kota. Wyglądało na to, że obłąkani mnisi żyjący na pustyniach mieli rację. Istniało wiele światów, innych od spalonego słońcem Athasu. Thri-kreen był ciekawy tych innych miejsc, ale i tak nadal marzył o tym by wrócić do siebie. Wydawało się jednak, że może to być niezwykle trudne zadanie.
- Cho tho Krynn, Mitgart, Plan Pofitrza? - zapytał zaciekawiony.
Dziewczyna spojrzała bezradnie na pytającego.
- Krynn to... mój świat - powiedziała po prostu - Mój dom. Dopóki nie wpadłam tutaj, nie miałam pojęcia, że istnieją inne światy. Czy potrafisz powiedzieć, czym jest Athas?
- Athas, tho mooi tomhm - odparł krótko thri-kree, po czym dodał - Sfiat, gtzie rzątzą czarownicy - tyrani, gtzie trzeba falczyć, by być folnym. Gtzie mhmaghia sniszczyła piękno i naturę, obracając fszystko w popiooł. Tho iest Athas
-Nie rozumiem jednego... dokąd dusze z Krynnu i Athasu idą po śmierci ciała, jeśli... wasze światy istniały samodzielnie ?- spytał zaciekawiony kot.
- Po śmhmierci nie mhma nic - odparł thri-kreen - Choć niektórzy twiertzą, że toosze zmhmarłych idą do Dej lub Kano. Tylko to bajki. Po śmhmierci, nie mhma nic.
- Po zniszczeniu ciała nie może istnieć wola. Jeśli ciało zostanie naprawione, wola może powrócić.
Kot.. zaśmiał się. Choć to nie było możliwe Ydemi w kociej postaci śmiał się.- Nie ma nic. A to? Zawsze jest coś po śmierci. Krąg życia i śmierci... Inaczej druidzi by nie mogli reinkarnować, gdyby nie było nic.
Faerith zastanowiła się i skinęła głową.
- Krąg życia... tak, mnie też tego uczyła matka. Po śmierci nasze dusze łączą się z bogiem a ciała trafiają do ziemi, wspomagając nowe życie.
- Bstoory - warknął thri-kreen, ale szybko pożałował swoich słów. Jeszcze tydzień temu naśmiewał się z pustelników, którzy głosili wiarę w inne światy, a teraz sam był w jednym z nich. Może i te bajki o wędrówce duszy były prawdą. Kto wie?
- Jeśli zginęło się w walce trafia się do Ysgardu, co dzień ucztując, walcząc i chędożąc dziewki - wtrącił z niezachwianą pewnością wiking. - Szczerze powiedziawszy, to ja tam zbyt wielu dziewek nie widziałem oprócz walkirii...
-To chyba nie byłeś dostatecznie długo tam, albo dostacznie głęboko. Ponoć w czeluściach ziem Ysgardu roi się od drowek.- wtrącił gadatliwy kot.
- Drowek? To rodzaj krasnoludzkich kobiet?
-Takie czarne elfy o białych włosach.-odparł kot mrucząc.-Krasnoludki też tam są. W Ysgardzie
- Czarne elfy? To muszą być svartálfar! Ale one mieszkają w Svartalfheimie, a nie w Ysgardzie...
-Yggdrasil nie leży w tym Kole Planów. A może jest tylko bajką dla dzieci? Tak czy siak, twoja wiedza o zaświatach Ysgardu jest... cóż... niezupełnie zgodna ze stanem faktycznym.-odparł w odpowiedzi Jysson.

- A iak mhmożna fętrofać pomhmiętzy śfiatami? - zmienił temat, by zatuszować swój błąd.
-Portale na planach przechodnich... od groma portali na planie astralnym, eterycznym i planie cienia. Można też zanurzyć w dalekim Limbo, ale to wyprawa dla prawdziwych twardzieli lub prawdziwych szaleńców, a poza tym... portale. Takie jak ten, którym przeszliśmy lub... bardzo potężna magia pozwalająca przeskakiwać pomiędzy planami.- wyjaśnił szybko Jysson.
Thri-kreen zamyślił się i potarł brodę prawą kończyną.
- Tylko ia nie fchotziłem w portal. Iak, fięc snalasłem się w Sigil?
-Epicka magia...epicka psionika... efekty uboczne takiej na przykład wysokiej magii elfów, potrafią nieźle namieszać w pobliskich wymiarach.- kot rozważył na głos sytuację.
Thri-kreen nie ufał kotu i nie wierzył w jego odpowiedź. Najpierw mówił on o portalach, a teraz bajdurzył o magii i efektach ubocznych. Swoje wątpliwości jednak modliszkowaty zostawił dla siebie. Uważnie tylko obserwował i słuchał słów kota, którego nadal uważał za gadający kawał mięsa. Gadający i wykształcony kawał mięsa.
- To mamy ten sam problem - westchnęła dziewczyna - Nie dość, że coś mnie w jakiś sposób bez pytania przeniosło... tutaj, to jeszcze nie wiadomo czy uda mi się wrócić. - wyraźnie posmutniała.

- Czy jest tu gdzieś jakieś miejsce, gdzie są lasy? - zwróciła się do kota. Jeśli nie uda jej się wrócić do domu, to może jakoś się tu urządzi... przy odrobinie szczęścia.
-Od groma lasów. Całe plany porośnięte drzewami i puszczami. Od niebezpiecznego Shurroku i Ziem Bestii po leśne ruczaje Arvandoru i Amorii.- mruknął kot po zastanowieniu.Spojrzawszy na półelfkę spytał.-Zostawiłaś tam męża, dzieci?
- Matkę. - Faerith odwróciła wzrok - Jakie to w ogóle ma znaczenie? Tam był... jest... mój dom. Dom... - powtórzyła z naciskiem - i jedyna osoba na całym świecie, której na mnie zależało, która kochała mnie taką, jaką jestem i której nawet nie mogę powiedzieć, że nic mi nie jest... serce jej pęknie - ostatnie słowa wypowiedziane przez łzy były słyszalne właściwie tylko dla niej.
- Żyjesz! - rzucił modliszkowaty - Tho ssię liczy. Mhmoosisz falczyć i żyć talej
Zaskoczona spojrzała na “gadającego robala”. Miał rację. Oczywiście, że miał. Póki żyła, póty miała nadzieję. Nie pamiętała, kto i kiedy jej to powiedział, ale to nie miało znaczenia. Ta... modliszka o dziwnie brzmiącym imieniu... ten... łowca, był rozsądniejszy, niż można by wnioskować po jego powierzchowności.
- Co do tęsknoty za matką rozumiem. Więzy rodzinne są ważne, ale dom... dla kota dom jest tam gdzie postawi swoje cztery łapy.- stwierdził ze stanowczością Ydemi.
- Problem polega na tym, że nie jestem kotem - dziewczyna była już trochę naburmuszona, choć w sumie nie miała powodu, żeby się złościć akurat na kota - Czuję, że jestem związana z moim domem, lasem, w którym znałam wszystkie drzewa, każdy krzaczek, kamyk i wszystkie zwierzęta. Rozumiałam wszystkie znaki, jakie mi dawały. A tu? Wszystko jest obce... i nie ma nikogo, kto mógłby mnie nauczyć tego świata.
-Świata najlepiej uczyć się samemu. Poznawać, odkrywać... to czyni życie ciekawszym i intensywniejszym. Bardziej ekscytującym... choć, co ja tam o tym mogę wiedzieć. Jestem kotem i w sumie jestem martwy.-mruknął w odpowiedzi Ydemi.
- Kot ma rację - przytaknął Ingvar - nowe światy to nowe walki do stoczenia!
- Czy ja wyglądam na wojowniczkę? - żachnęła się półelfka - Jestem tropicielką, łuk służy mi tylko do polowań a walczyć umiem... bo mnie lud mojej matki odrzucił i musiałam nauczyć się bronić. W końcu uciekłam, bo ileż można walczyć?
- Walczyć można, i trzeba, cały czas. Całe życie jest walką. - Blondwłosy wojownik pokręcił głową. - Chociaż pewnie wy, elfy, nie musicie się tym przejmować...
- Zgatza ssię. - syknął thri-kreen na potwierdzenie słów wikinga.

-To pewnie jakaś dramatyczna opowieść pełna tajemnic? Zawsze takie lubiłem.- kot wpatrywał się ślepiami w twarz półelfki ciekaw szczegółów.
- Nie jestem elfką - spojrzała na blondyna jeszcze mokrymi zielonymi oczami - Moim ojcem był człowiek. Wojownik, rycerz w lśniącej zbroi. Naobiecywał mojej matce czego tylko sobie zażyczyła, po czym zostawił. Jestem jedyną pamiątką po nim. - zamilkła, po czym zmieniła temat - Dlaczego uważasz, że elfy nie mają się tym przejmować? Walką?
- Elfy pochodzą z Alfheimu. To boska kraina, władana przez Freja. Każdy to wie... - Mężczyzna przyjrzał jej się z podejrzliwością. Czyżby ta kobieta tylko podszywała się pod elfa? Właściwie, to nic o nich nie wiedziała. Miała tylko spiczaste uszy i nawet nie bił od niej niezwykły blask.
-Nie... Zwyczajne elfy pochodzą z różnych miejsc i żadnym z nich nie jest Alfheim... Elfy które pochodzą stamtąd... są po części orantami, po części.. wiedza darowana mi przez Panią Kotów nie obejmuje tego tematu. Ale elfy Freyi są czymś więcej niż elfami.-zaprzeczył kot.
- Czyli są inne elfy niż Liosalfar i Svartalfar? - Wiking wyglądał na zdziwionego, ale chyba jakoś to przeżył. W ciągu ostatnich chwil dowiedział się tylu różnych, dziwacznych rzeczy, że już przestał się tym przejmować. Skoro istniały gadające zwierzęta to dlaczego miałoby nie być innych rodzajów elfów?
Thri-kreen tylko słuchał dyskusji o elfach. Aż go korciło, by zabrać głos w tej sprawie, ale wolał nie zdradzać swoich poglądów na temat tej rasy.
- Nie wiem o czym w ogóle mówicie - Faerith słuchała tej wymiany zdań zdezorientowana do granic możliwości - Lud mojej matki pochodzi z Krynnu, z Qualinostu. Żyją w tym samym świecie co ja... tylko mają Zasady i Reguły. Ja jestem pogwałceniem tych reguł. Wolę udawać, że jestem człowiekiem, oni mnie przynajmniej akceptowali... choć na swój sposób.

- Nie jesteś człowiekiem. Masz spiczaste uszy. Tak samo jak karzeł nie może być człowiekiem, ani olbrzymem. - zaprzeczył jasnowłosy.
-Ona jest mieszańcem... Wielu jest takich mieszańców w Kole Planów. Akurat półelfki tak się nie wyróżniają. Szkoda, że nie widzieliście wiedźmiego pomiotu...- kot odruchowo się wzdrygnął.-To dopiero paskudy.
- Może mi jeszcze powiesz, że istnieją półkrasnoludy? - Ingvar się roześmiał. Jego kompani najwyraźniej próbowali sobie z niego robić żarty, ale im się nie dał! Przejrzał ich podstęp!
-Półkrasnoluda... to chyba nie ma. Półgnoma zresztą też... Choć kto wie? Wiedza moja jest ograniczona.-mruknął cicho kot.
- Uszy można schować pod kapturem albo we włosach - dziewczyna powoli miała dość tej rozmowy. Czemu się tak przyczepili do jej uszu? - Nie wybierałam sobie ani ojca, ani matki. Jestem pół elfem, pół człowiekiem. Jako dziecko nie różniłam się niczym od innych elfów. Z wiekiem zupełnie przestanę się różnić od ludzi. Zostaną mi tylko spiczaste uszy.
- Nie martw się... elfko. Każdego ocenia się po jego czynach, a nie po urodzeniu. Loki był bogiem, ale podczas Ragnarok będzie walczył przeciwko innym bogom. - Wiking pokiwał w zadumie głową, po czym podrapał się po brodzie, jakby sobie coś przypominając. - No, właściwie to był olbrzymem. Można się było tego po nim spodziewać.
- Powiedz to elfom Qualinesti w moim imieniu. - mruknęła. Dała sobie spokój z tłumaczeniem wojownikowi swojego życiowego dramatu. Miał swoje zdanie i chyba nikt go nie zmieni. Będzie musiała się przyzwyczaić do tego, że nagle została elfką.
- Ty im powiedz. Jeśli nie jesteś wystarczająco silna, by to zrobić to najwyraźniej nie zasługujesz na miano elfa.- Potężny mężczyzna prychnął. Gardził słabością. Jeśli ktoś był zbyt słaby, by bronić swojej racji... to najwyraźniej jej nie miał.
- Trochę ciężko się rozmawia z kimś, kto widzi w Tobie jedynie piętno niewłaściwego urodzenia. Nie zrozumiesz tego... Nie jestem wojowniczką. I nie zależy mi na tym, żeby uważano mnie za elfa. Od nich nie dostałam nic. - musiała solidnie zadrzeć głowę, gdy podeszła blisko do blondwłosego mężczyzny i spojrzała mu w oczy - Nie chcę być elfem. Żałuję, że ich krew płynie w moich żyłach. Kiedyś... kiedyś o tym marzyłam... ale teraz już nie. Jeśli uważasz, że jest to przejaw słabości, proszę bardzo. Dla mnie to nie ma znaczenia.
- Kiedyś. Teraz idziesz własną drogą. Jak ja. To nie jest słabość. - Wojownik ponownie się uśmiechnął. Przecież wiadomo, że on nie ma w sobie ani grama słabości, prawda?
-Faerith. Moi przodkowie zostali stworzeni dla wojny. Teraz wojna się skończyła. Oni istnieją dalej chociaż nie są potrzebni. Szukali miejsca dla siebie ale go nie znaleźli. Teraz tworzą swoje miejsce własnymi siłami.
- Każdy jest Kowalem własnego losu... - zakończyła sentencjonalnie dziewczyna i aż sama pokręciła głową. Dlaczego akurat teraz przypominają jej się tę bzdurne powiedzenia? Wzruszyła ramionami i spojrzała na pozostałych - To co robimy teraz? Rozdzielamy się?
 

Ostatnio edytowane przez Quelnatham : 08-11-2012 o 16:54.
Quelnatham jest offline