Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 17:40   #16
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pomysły na dalsze działania były dwa, toteż drużyna ochroniarzy podzieliła się na dwie grupy. Faerith, Thaeir i Xan ruszyli do budynku urzędu ignorując ciche marudzenie kota. Jyssonowi z jakiegoś powodu pomysł wypełniania papierków jakoś się nie podobał. Co było tym dziwniejsze, że za życia był przecież urzędnikiem czy też rachmistrzem.
Kota dodatkowo drażnił dwunożny pieszczoszek Xana.


Pochodzący z Sigil lim-lim upodobał sobie ogon zwierzaka i co jakiś czas podskakiwał próbując capnąć za niego zębami.
Wędrując przez miasto cała trójka mogła się przekonać jak różna jest Automata od miast, które widzieli. Nawet Thaeir zauważył oczywiste różnice. Po pierwsze było tu czysto, o wiele czyściej niż w jego rodzinnym mieście. I znacznie czyściej niż w Sigil, gdzie nawet ścieki wykazywały pewne oznaki życia wywołane dużym nagromadzeniem różnego plugastwa.
Genasi nieraz słyszał opowieści iż w Sigil z czasem pozostawione sobie śmieci ożywały i atakowały przechodniów, by ich opętać... Dotąd wkładał takie opowieści między bajki do straszenia ciołków. Teraz nie był już taki... pewien.
Było też ciszej i spokojniej. Nie było takiego hałasu jak na Wielkim Bazarze w Sigil ani tłoku. Przechodnie szli spokojnie i w ciszy... W idealnym porządku trzymając się swoich stron drogi. Także i trójka wędrowców nieświadomie przyjęła ten zwyczaj.
Może rzeczywiście był to wpływ Mechanusa na miasto, jak to twierdził kot. W końcu było to miasto brzegowe i stąd było ledwo parę kroków, do tej sfery absolutnego prawa i porządku.
Dosłownie kilka kroków.
Brama do Mechanusa składała się z metalowego dysku leżącego na ziemi i pionowego zębatego koła z nim połączonego. Koło obracało się powoli obracając tym samym dysk. Wedle słów kota wystarczyło wskoczyć na dysk by pojawić się gdzieś w Mechanusie.Dostać się do tamtej sfery było bardzo łatwo. To powrót nastręczał kłopotów.
Przy owej bramie kręciło się parę mrówkocentaurów dowodzonych przez osobnika w hełmie i z dzidą.


Na ich widok Ydemi bardziej wtulił się w półeflkę mówiąc.-Formici, tych też lepiej unikać. To bardzo agresywna i ekspansywna rasa gotowa ginąć za kolonię. Ich mrowiska są miejscem w którym łatwo skończyć w roli niewolników pozbawionych woli.
Jakkolwiek przy owej bramie do Mechanusa było kilku strażników, to jednak nie byli bardzo zainteresowani wtrącaniem się w sprawy mrówkocentaurów. Podobnie jak Ydemi Jysson.
Spojrzał na budynek obok bramy.-Lepiej chodźmy tam, nie traćmy czasu, bo w urzędzie stracimy go sporo.

Urzędnicy zajmowali kilka budynków otaczających bramę do Mechanusa i obecność kota w drużynie okazała się niezwykle użyteczna z tego powodu, że owe budynki były identycznie. Więc ciężko było określić, który powinni odwiedzić. W środku był... chaos.
Ludzie i nieludzie żwawo przemierzali korytarze tam i z powrotem. Każdy niósł ze sobą stos papierów, lub co najmniej kilka ksiąg. Petenci siedzieli przed biurkami urzędników, bądź stali do nich w kolejkach, bądź wypełniali jakieś papiery. To co rzucało się w oczy to nagromadzenie podobnych do siebie istot, które miały identyczny gust jeśli chodzi o ubrania. Sporo takich osobników było w Automacie, ale tam mieszali się z innymi przybyszami, przez co nie rzucali się tak w oczy, ale tu … dominowali.
Ten sam krój i te same kolory szara szata po kostki , ozdobiona czerwonymi wstawkami i przepasana w pasie białą szarfą. Ydemi oczywiście znał odpowiedź na to. -Zdecydowana większość oczekujących przynależnych do Automaty ubiera się w ten sam sposób. Jak to mówią.. Jedna szata, jeden umysł.
Dla Faerith to miejsce przypominało jej wyobrażenie wnętrza Góry Nieważne, legendarnej siedziby gnomów. Również dla niej legendarnych istot, bo żadnego jeszcze nie widziała.
Chaos pod pozorami porządku, bajzel ubrany w pozy racjonalności, brakowało tylko wybuchów i latających w powietrzu małych istotek krzyczących o przełomowych odkryciach.

Po chwili dla trójki bohaterów rozpoczęło przejście przez biurokratyczne piekło. Najpierw zgłoszenie przybycia... po odstaniu w kolejce pół godziny. Wypełnianie formularzy, odpowiadanie na szczegółowe, acz pozbawione sensu pytania. Jak na przykład.” -Czy jadłeś w swoim życiu rybę. I czy po jej zjedzeniu odczuwałeś sensacje żołądkowe?”
Jak się okazywało, nawet na zjedzenie ryby lub sera trzeba mieć było pisemne zezwolenie. Związane z tym, że niektórzy źle znoszą trawienie określonych pokarmów.
Po wypełnieniu kilkunastu papierów wjazdowych, formularzy i uzyskaniu kolejnych zezwoleń, mogli wreszcie spytać o to gdzie mieszka Heiron i... dostali kilkanaście kolejnych formularzy do wypełnienia i najważniejszy dokument. “Uzasadnienie pytania o informacje nie tajne, acz związane z obywatelem nr. 2455 znanym jako Heiron Życiodawca.”
Dokument ten zawierał szereg dziwacznych paragrafów, odnośników które kot poradził zignorować. Najważniejsze bowiem znajdowało się na dole.
A było to proste pytanie.
“Dlaczego chcesz uzyskać informacje na temat miejsca pobytu wyżej wymienionej osoby. Uzasadnij swoją potrzebę pisemnie w co najmniej dziesięciu zdaniach.”
Widocznie twórca dokumentu uznał, że powód który da się uzasadnić w mniejszej liczbie zdań nie jest dostatecznie ważny, by go brać pod uwagę.

Cała trójka trafiła do pomieszczenia służącego za mały magazynek. Stała tam duża stara szafa zdobiona ornamentem winorośli i małymi krasnoludami. Oraz ustawiono tu sterty czystego papieru przeznaczonego do zużycia. Był też stół i krzesła. Na stole kałamarz. Nie pozostało nic innego tylko pisać to uzasadnienie.


Drużyna “dowodzona” przez Ingvara śmiało przemierzała ulice miasta idąc do karczmy zwanej “Boska Maszyna”. W końcu tam ponoć stołował się Heiron.
Ingvar mógł się czuć dumny w roli przywódcy... choć fakt, że jego drużynę stanowiły najbardziej enigmatyczni z całej grupy osobnicy, trochę mogło psuć mu humor.
Wędrując ulicami miasta, ekipa mogła narzekać na nudę i monotonię. To miejsce było o wiele bardziej spokojne od Sigil. Bardziej ciche i monotonne. Mniej tu było dziwadeł, za to więcej ludzi i elfów oraz innych śmiertelnych ras. Wielu ubrane w monotonne szare szaty z czerwonymi wstawkami przepasane białymi szarfami.
Co nie znaczy że i tu nie trafiały się dziwne stworzenia, jak choćby nieduże pudełkowate mechanizmy.


Na sześciennym korpusie znajdowały się dwoje oczu i szerokie usta, do tego były jeszcze małe skrzydełka i patyczkowate nóżki i rączki. Na widok Kreatora Efemery popadły w ekscytację, po czym... znienacka zamarły popadając w stupor. Ten stan trwał chwilę, po której stworki straciły zupełnie zainteresowanie bratnim konstruktem i ruszyły zwartym szykiem w jedną z uliczek.

“Boska Maszyna” od razu spodobała się Ingvarowi. W przeciwieństwie do reszty miasta nie było tu uporządkowania, za to było o wiele więcej gwaru i życia.


Nic dziwnego, większość jej biesiadników stanowili osobnicy tacy jak trójka awanturników i ich księga. Byli gośćmi i przybyszami w Aautomacie. Boska Maszyna miała niski strop, oraz w większości: niewielkie stoły i krzesełka. Była przeznaczona głównie dla niskich ras, gnomów i niziołków. Ironią losu więc był fakt, że akurat ci goście byli nieliczni.
Co pewnie nie martwiło jednak gospodarza, wszak pieniądze nie mają płci i rasy.
A gospodarzem był ruchliwy niziołek o imieniu...


Tourlac, który podbiegł do wchodzącej trójki podróżników i z góry ich przepraszając zaprowadził do stolika. Przepraszał bowiem z tego powodu, że stolik był w rozmiarze nieco małym dla nich. Niemniej zapachy z kuchni świadczyły, że posiłek w tym miejscu wart małych niedogodności.
Jednakże trojka ochroniarzy nie przybyła tu jeść, tylko zasięgnąć języka. Na szczęście mimo ich braków talentu w dyplomacji udało się im podłapać nieco śpiewki na temat “krwawnika Heirona”.
Jak się okazało “Heiron nie płynął za bardzo z władzami w jednej łodzi, jego interesy nie były do końca legalne... i miał kilka kufrów poukrywanych w całej Automacie. Nie żeby byl kandydatem na bezlistne drzewko, ale wiadomo... przy tylu nakazach i zakazach ciężko któregoś z nich nie złamać.”
Niektórzy twierdzili że Heiron opuścił już Automatę, ale ogólnie uważało się że nadal gdzieś siedzi.
Za bardzo przyrósł zadkiem do miasta, by je opuszczać. Taka była opinia większości.
“Pewnie okantował jakiegoś wysoko postawionego kiepa wśród Guwernatów, więc się przyczaił by nie płacić muzyczki...” cokolwiek to miało znaczyć.
Gdy przysiedli się znów razem, by omówić to co usłyszeli.. okazało się że zebrali podobne plotki. Choć trzeba było przyznać iż dzielny barbarzyńca z Ysgardu zebrał ich najwięcej.
Gdy tak wymieniali uwagi Pik-ik-cha zwrócił uwagę na czerwonoskórą kobietę.


o ostrych rysach twarzy, licznych tatuażach i zakręconych nieco rogach na głowie. Oraz o mocnym siarkowym zapachu. Niby nic niezwykłego, na pewno mniej dziwna od pudełkowatych stworów które napotkali po drodze tutaj. Niemniej przyciągnęła uwagę three-krina, bo od dłuższego czasu gapiła się na Kreatora Efemery. Zbyt długo, by można to było brać za zwykłą ciekawość.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-11-2012 o 17:52. Powód: poprawki
abishai jest offline