Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 19:42   #2
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
To nie był dzień Morhana. Gdy tylko przybył do Gulety i uregulował najważniejsze sprawy (czyli zabawił się zdrowo z tutejszymi dziewkami i opił się piwa tak bardzo, że komunikacja z nilfgaardczykiem była dość mocno zakłócona), okazało się, że na robotę nie ma co liczyć - nieliczne szafoty pod miastem należały własnie do tych tłocznie odwiedzanych przez padlinożerne ptactwo. W najgorszych karczmach i podłych melinach nie czekał nikt z zadaniem, a nawet jeśli, to wyglądał właśnie na cel jednego z takich zadań. Morhanowi zostało tylko wzdychanie i zaglądanie do coraz lżejszej sakiewki.
Jednak oto pojawiła się praca - niby znikąd, w dodatku tak tajemnicza. Łowca nagród znał już takie - chętni na łatwe złoto nadciągali całymi stadami, całymi stadami wpadając w pułapki łowców niewolników i inych handlarzy ludźmi i nieludźmi. Jednak w tym wypadku było nieco inaczej. Może to przez lata praktyki Morhana w zawodzie, może przez łaskę bogów - łowca nagród zdecydował się pójść w okolice cmentarza, aby przekonać się, jak może zdobyć te duże pieniądze o których mowa. Pieniądze... Czuć przyjemny ciężar trzosu, miłe dla ucha podzwanianie zarobionego grosza... Nilfgaardczyk westchnął, wciągnął nieco fisstechu i ruszył na spotkanie nieznanego.

Po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że razem z nim ktoś zmierza na cmentarz. Domyślił się, że w jego wypadku chodzi także o obiecane złoto, jednak nie indagował jegomościa - mogło się przecież okazać, że zamiast góry pieniędzy na cmentarzu czekają zbóje lub inna hołota. Wówczas można było puścić owego przypadkowego towarzysza spokojnie przodem, więc na razie zwyczajnie nie zwracał na niego uwagi.

To naprawdę nie był dzień Morhana. Do przewidzenia było to, że w Gulecie są jednak zbiry, gotowe dla kilku monet pozbawić życia człowieka - w odróżneniu od Morhana, który za pozbawienie życia niegodziwca brał zwykle spory, brzęczący worek. Niczym dziwnym nie było też, że takim ktoś się czasami opierał.
Morhan zauważył, jak zbiry zaczepiają jakąś grupkę, by po krótkiej szamotaninie zaatakować. Nilfgaardczyka jednak nie dostrzegli. I to była jego szansa! Jednak z racji tego, że to nie dzień Morhana, ten musiał oczywiście wpaść po uszy w tę całą, paskudną sprawę.
Ruszył do produ szybkim krokiem, wyciągając po drodze miecz.
- Hej! - zawołał głośno w stronę napastników - Może pomóc, co, obkurwieńcy?
 

Ostatnio edytowane przez Falcon911 : 12-11-2012 o 22:05.
Falcon911 jest offline