Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 20:36   #14
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Członkowie grupy powoli się budzili. A było to zaiste koszmarne przebudzenie. Nie ma przecież nic gorszego niż obudzić na kacu w zupełnie obcym miejscu, daleko od domu.
Ból głowy, niesmak w ustach, nieskoordynowane ruchy i przede wszystkim pragnienie dręczyły każdego z wycieczkowiczów.

Powoli i ociężali każdy po kolei wstawał na równe nogi. Idąc za przykładem Elviry wszyscy zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu i ogólnie całej okolicy w której się znaleźli.

Po wyjściu na korytarz uderzył ich w nozdrza dość nieprzyjemny zapach, którego żadne z nich nie potrafiło zidentyfikować.
Chcąc odetchnąć świeżym powietrze większość osób wyszła na zewnątrz. Jedynie Piotr Malinowski zdecydował się wejść do pomieszczenia na przeciwko tego w którym przespali ostatnie godziny.
I miał chłopak szczęście, bowiem trafił do czegoś co kiedyś pewnie było kuchnią. Jedynymi meblami świadczącymi o dawnej funkcji pomieszczenia był długi metalowy blat, jaki często spotyka się w kuchniach zbiorowego żywienia oraz przerdzewiałe garnki walające się na ziemi.
W miejscy, gdzie kiedyś był zlew, teraz wystawała tylko ułamana rura wystająca z kranu oraz haki trzymające kiedyś całą armaturę. Nie było szans, by choćby kropla wody pociekła z tej rury.
Malinowski zauważył jednak, że w kącie pod oknem stoi plastikowa butelka. Zainteresowany podszedł bliżej, ale zamiast wody w butelce znalazł jakąś bardzo jasno żółtą ciecz. Skojarzenie z rozcieńczonym moczem, przyszło niemal natychmiast. To, jakiego doznał w tym momencie zawodu i rozgoryczenia, wiedział tylko on.

Reszta grupy w tym czasie wdychała właśnie świeże górskie powietrze i podziwiała naprawdę niesamowite widoki. Zapadający zmierzch i długie cienie drzew kładące się na polanie przywodziły na myśl scenę z jakiegoś dobrego filmu grozy. Chłodne, górskie powietrze mocno orzeźwiało, ale nawet ono nie było w stanie przegnać z głów galopującego kaca.
Okolica na dodatek wyglądała na kompletnie dziką. Pytanie, jak oni się tu znaleźli i gdzie jest ich hotelik nadal pozostawało bez odpowiedzi. Wokół tylko gęste lasy i góry, a pośrodku tego oni w jakimś zrujnowanym budynku i zapadająca noc.
Po prostu pięknie.
To Sylwia Wójcik pierwsza dostrzegła dziwne błyski pośród drzew. Po chwili także Andrzej je dostrzegł. Były to krótkie i słabe błyski przypominające świetliki lub kocie ślepia obijające światło.

Zanim jednak zdążyli podzielić się swoim spostrzeżeniem z resztą, rozległ się nagle potworny wrzask.
Jęk wręcz rozrywał bębenki. Ktoś kto krzyczał musiał być naprawdę zdesperowany. Po agonalnym “Aaaaarrhhhhaaaaaaaa!!!!” przyszły słowa o wiele bardziej składne.
- Pomocy! Pomocy! Kurwa słyszy mnie ktoś! Pomocy! Ratunku!
Krzyk dobiegał z wnętrza zdewastowanego domu.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline