Na widok butelki Piotr uśmiechnął się sam do siebie. - Bingo - Gdy jednak zobaczył kolor płynu znajdującego się w środku mina mu zrzedła. Powąchał zawartość butelki i odór moczu był wyraźny i ciężki do usunięcia z nozdrzy. Ze złością uderzył ręką w butelkę, która upadając rozchlapała swoją zawartość dookoła, nie szczędząc ubrania Piotra, który srogo zaklął.
Nie udało mu się napić, to chociaż może załatwi drugą potrzebę. Podszedł do ściany, rozpiął rozporek spodni i oddał się przyjemności jaką niewątpliwie jest opróżnienie nazbyt pełnego pęcherza. Jednak sielanka nie trwała długo. Przeraźliwy krzyk dobiegający z pokoju obok spowodował, że Piotr podskoczył obsikując sobie połowę spodni. - Nosz kurwa mać, jak pech to pech -
Szybko schował "interes" i zapiął rozporek. Jego serce biło bardzo szybko, starał się zachowywać jak najciszej, nie wiedział kto krzyczał. Odwrócił się od ściany, a temu manewrowi towarzyszył odgłos okruchów płytek ze ścian kuchni, które zgrzytały pod butami Piotra. W obecnej sytuacji zdawało mu się, że jest to najgłośniejszy odgłos w całym zniszczonym domu.
Powoli ruszył w kierunku drzwi, nasłuchując i starając się przypomnieć sobie czy był z nimi ktoś jeszcze? Wszyscy, których widział gdy się obudzili wyszli na zewnątrz. |