Diego :
Miasto zrobiło na Estalijczyku dość miłe wrażenie. Zabudowa nie była przygnębiająco ciasna, a uliczki nie aż tak zaśmiecone jak w ojczyźnie. Za to wystrój karczmy trochę go rozczarował. Gdy znaleźli się w środku szepnął do Katheriny : - O bogowie. Nie dość, że dopiero co zeszliśmy ze statku, to i mieszkać będziemy na jakiejś krypie. Mam nadzieję, że mają tu łaźnię.
Po czym podszedł, prowadząc dziewczynę, do baru. - Czy ty jesteś Burt mości karczmarzu ? – spytał stojącego za kontuarem człowieka. - Pragniemy zatrzymać się w twoim ... – rozejrzał się sceptycznie szukając odpowiedniego słowa – przybytku. Daj najlepszy pokój jaki masz dla tej oto damy. I drugi w pobliżu dla mnie i tego niziołka – wskazał na Jonasa uśmiechając się pod wąsem. - Jesteśmy znużeni podróżą. Można tu u ciebie gdzieś się wykąpać ? A tak przy okazji jest tu coś interesującego w tym waszym mieście ?
Wzniósł palec do góry. - Zwarz jednak, że nie interesują nas plebejskie rozrywki.
Diego miał nadzieję, że gospodarz zrozumiał przedostatnie słowo. Czekając na jego odpowiedź przyjrzał się gościom kładąc odruchowo dłoń na głowicy rapiera i odruchowo błądząc wzrokiem w poszukiwaniu żeńskiej części obsługi lokalu. |