Dzisiejsze wydarzenia całkowicie wybiły młodego kapłana z dotychczasowego rytmu życia. To nagłe zadanie i słowa arcykapłana, o tym, że jeśli wrócą, z podkreśleniem "jeśli" bardzo zaniepokoiły odzianego w habit -wykonany z czerwonego materiały, na którym w okolicach piersi był żółtopomarańczowy symbol wiecznego ognia, a w okolicach pasa przewiązany, był ów habit również żółtym sznurkiem długości około sążnia- mężczyznę. Przez cały czas od wyjścia z klasztoru był bardzo zamyślony, co było jednocześnie przyczyną tego, iż wolno zareagował na towarzyszącego mu jeźdźca, który właśnie ruszył galopem w stronę jednej z uliczek, gdzie po chwili zauważył grupkę kilkunastu osób. Nim jednak ich spostrzegł zawołał do Dunkena:
-Stój! Gdzie jedziesz?!
Kiedy strażnik nie zareagował i momentalnie znalazł się w gromadzie, ruszył szybkim krokiem za nim, jednocześnie podpierając się kijem, który około łokcia ponad jego dłonią zawijał się w sposób ślimaczej muszli i kurczowo ściskając w lewej dłoni okrągły, srebrny amulet z symbolem wiecznego ognia.
>Na Wieczny Ogień co on do diaska wyprawia? Czyżby był głupszy niż wygląda? Na Wieczny Ogień, po cóż on tak gnał? Dlaczego musi pakować się w nie swoją sprawę? Niech tylko im się będzie potem spowiadał, dostanie taką pokutę, że się nie pozbiera.<
Myślał kapłan zbliżając się w stronę zbrojnej kupy, a jego torba podskakiwała w rytm kroków, natomiast kaptur habitu zsunął się odsłaniając brunatne włosy. W międzyczasie spostrzegł ,iż jest wśród nich krasnolud, bodajże elf, lub półelf i jakiś człowiek w kapturze. Od wysiłku na jego czole pojawiło się kilka kropel potu. Kiedy wreszcie zbliżał się do nich na odległość dosłownie kilku sążni, jego oczy wychwyciły kałużę krzepnącej krwi, w której leżał jakiś mężczyzna z roztrzaskaną głową, na co jego żołądek zareagował momentalnie i o mało nie zaczął rzygać. Kiedy już opanował odruch wymiotny zaczął prawie krzyczeć:
-Na Wieczny Ogień, co to ma być?! Dunken, coś ty uczynił?! Czy nie mogło obyć się bez rozlewu krwi?!-
Wtem czas zobaczył wychodzącą postać,a po tym co ów osobnik powiedział i obecnie robił wywnioskował i to dość nie omylnie, że jest ona czarodziejem.
-Magiku! Tu nie mam miejsca na twe bezbożne czary!-
Powiedział występując kilka kroków w kierunku maga, po czym dokończył odwracając się tak, że był bokiem do czarującego Orma i uzbrojonej kupy, a jego twarz zwróciła się w stronę większości:
-Na Wieczny Ogień zaklinam was wszystkich, byście natychmiast zakończyli to bezbożne i bezsensowne przelewanie krwi! Jeśli się nie posłuchacie spadnie na was niełaska! |