Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2012, 10:52   #45
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Star może i spoko była, ale jej myśli zaprzątało coś zupełnie innego niż przedstawianie temu pinglarzowi swojego heroicznego CV. Zastanawiała się mianowicie, jak rozwiązać problem demonicznego turysty raz na zawsze. Albo przynajmniej na okres liczony w latach, a nie w godzinach. Sugerując się tym, co powiedział Pan Ściana, ten otchłanny ćwok miał niemal nieskończony zapas ciał. Brodacz darł z nim koty już od jakiegoś czasu, więc wypytanie go o szczegóły mogło wyjawić jakąś cenną wskazówkę.
- Ej, Ściana? Mam pytanie odnośnie twojego rogatego znajomka. Wpadłeś kiedyś na to żeby wysłać go na wakacje zamiast kapiszonować mu gębę? Wiesz, przykuć opętańca do jakiejś super wytrzymałej powierzchni, poczekać aż się wyszaleje, a potem trzymać go na kroplówce?

Pomysł wymagał dopracowania, ale stanowił dobre podłoże do dalszego mędrkowania. Kiedy brodaty mocarz skierował wzrok w stronę ES, dziewczyna dopowiedziała jeszcze:
- Sędzia, kiedy jeszcze nie leżał sześć stóp pod ziemią, miał takie fajne słoiki... pakował do nich gagatków, z którymi nie mógł sobie poradzić w żaden inny sposób. Może to jest rozwiązanie?
- Hm -
Ściana zasępił się widocznie. Mała znowu wierciła mu dziurę w brzuchu. Podejrzewał, że jeszcze pożałuje, że ją spotkał - Próbowałem go więzić, ale zawsze udawało mu się wyślizgnąć. - Miał ochotę zapalić, rzucanie nie było łatwe. - Może i Sędzia miał sposób by unieszkodliwić skurwysyna, ale Sędzia nie żyje, a jego słoiki są poza moim zasięgiem.

Klavdra miała własne teorie odnośnie potencjalnego losu swojego “rodaka”. Nie zamierzała ich jednak wygłaszać publicznie, wobec czego kłapała jadaczką na temat jego śmierci, jak każdy inny bałwan, który nie miał bladego pojęcia o pochodzeniu bohatera. Konformizm wywołany pragmatyzmem, ot co. Ścianę znała raptem kilkadziesiąt minut, a już mogła stwierdzić, że był chronicznym pesymistą. Nie zrzędą i wiecznym malkontentem, jak ona. Mężczyzna po prostu lubił siać defetyzm. To się nie uda, to jest beznadziejne, z tego nie ma wyjścia. Bah! Nie miała pojęcia ,jakim cudem brodaty lelum-polelum był w stanie zwlec się co rano z łóżka.

- A skoro mowa o zasięgu... co gdyby cisnąć tą bańką bardzo daleko, na przykład gdzieś w okolicę Merkurego? Prawda, dzieciak szybko kopnąłby w kalendarz, ale skąd pewność, że jego współlokator wiedziałby, w którą stronę jest dom? Albo ile czasu zająłby mu powrót? Hmm?
Oparta o ścianę Klavdra uśmiechała się od ucha do ucha, widząc frasunek na twarzy swojego rozmówcy. Sama miała za sobą nieco kosmicznej turystyki. W przeciwieństwie do pierwszego-lepszego demona wiedziała, jakie niebezpieczeństwa się z nim wiążą. A także jak najlepiej je wykorzystać. Tego typu gdybanie stanowiło jedną z jej ulubionych rozrywek. Oczywiście, jak każdy prawdziwy naukowiec, preferowała testy praktyczne...
Ściana wzruszył ramionami.
- Zawsze można spróbować. Kiedy zdobędziesz bańkę i jakimś cudem uda ci się do niej upchnąć Kyr’Weina, zadzwoń, chętnie popatrzę.
- Wha? Zdobędę bańkę? A po kiego się męczyć, skoro jedną mam od razu w zestawie? Ten klosz, którym się otacza wygląda na poręczny. Może i jest w stanie częściowo ochronić go przed skopaniem zadka. Ale wątpię żeby był zdolny poradzić sobie z próżnią kosmosu.


Ściana, ten kosmaty niedbaluch, nie był zbyt chętny, żeby z nią konwersować na temat możliwości unicestwienia demoniszcza. A szkoda, bo nie wyglądało to na zadanie niemożliwe. Przydałoby się tylko trochę chęci i smykałka do innowacji. A skoro o innowacji mowa...
- Oj, profesorku! Test wiedzy praktycznej! Masz za wroga piekielnego sierściucha z dziewiątego kręgu otchłani. Jest jak natrętny kot z tej piosenki dla dzieci. Zawsze wraca, niezależnie od skuteczności procesów trawiennych twoich dinozaurów. Czego użyjesz, żeby się go pozbyć na amen? Bo osobiście myślałam nad wyrzuceniem go na drugą stronę układu słonecznego.
Lloyd przekręcił się w stronę Klavdry, zrobił przesadnie zamyśloną minę i po chwili wzruszył ramionami. Dziewczyna uniosła brew w lekkim zniecierpliwieniu.
- Mogłoby zadziałać, za mało danych. Trudno przewidzieć ostateczny wynik takiego eksperymentu. - Uśmiechnął się złośliwie. - Miło poznać.
- Tja, wzajemnie. Jeśli będę potrzebowała lekcji na temat triasu, wiem do kogo się zwrócić. Twoje dane są wystarczające, żeby powiedzieć nam, gdzie w Detroit znajduje się nasz pająk?


Odwdzięczyła się pięknym za nadobne. Tak właściwie to ten jajogłowy działał jej na nerwy nie tylko swoim usposobieniem. Już jego wygląd sprawiał, że Klavdrze kotłowało się żołądku. Na myśl, że mógłby ją dotknąć, wzdrygnęła się, a po jej plecach przetoczył się zestaw lodowatych żyletek. Obleśny mały kręt z denkami od słoików miast okularów. Przywodził na myśl stereotyp zboczonego wujka. Takiego, który tylko czeka na to, aby zostać sam na sam z małymi dziećmi.
- Ha - prychnął - Jego znalazłbym z palcem w nosie, gdyby mi się chciało - Tu odwrócił się z powrotem do bliźniaczek z lekkim zawstydzeniem. Zaśmiał się nerwowo, zagalopował się, wyczuwając niechęć punkówy i teraz próbował wycofać wcześniejsze zeznania ze względu na bliźniaczki - To znaczy, oczywiście, oczywiście. Znajdziemy Jerusalema w try miga.
Dwa pełne wdzięczności uśmiechy rozjaśniły identyczne lica. To było znacznie więcej niż oczekiwały. Rzadko kiedy ktoś robił coś stricte dla nich. A jeszcze rzadziej (znaczy nigdy) zapominały o takim podarunku.
- Dziękujemy - z zakłopotaniem poczęły splatać palce.
 
Highlander jest offline