Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2012, 13:46   #10
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Thardahar cieszył się że zdążył do Ravengro na czas. Gdyby nie magiczne przesłanie od profesora Iovenira Sternderra, list od Kendry dostałby zapewne za miesiąc, lub nawet dwa, gdyż przebywał właśnie w Głodnych Górach towarzysząc kolejnych badaniach wraz z uczonymi z Uniwersytetu. Zerwanie kontraktu kosztowało go praktycznie całą gotówkę, ale profesor Lorrimor był dla Firestorma kimś więcej niż tylko znajomym, od czasu wspólnej wyprawy był mentorem i przyjacielem. Dlatego też bez chwili wahania ruszył w drogę. Choć długa i męcząca, podróż nie była specjalnie wymagająca. Najważniejsze było że dotarł w samą porę.

Powitanie nie było najmilsze. Gdy z tłumu padały cięte uwagi i wyzwiska z trudem panował nad gniewem. Co prawda niemal w każdej miejscowości traktowano go z niechęcią, ale ostatnimi czasy zawsze był w towarzystwie osób szanowanych i majętnych, przez co wrogość okazywano tylko gniewnymi spojrzeniami. Teraz zaś... no cóż osoby które zebrały się aby pożegnać profesora stanowiły zdecydowanie barwną kompanię. Kilku z nich wyglądało podejrzanie po „paladyńsku”. Na całe szczęście Kendra wmieszała się i załagodziła sprawę. Thardahara otaczali znacznie potężniej od niego zbudowani, więc nie zgłosił się do niesienia trumny.

Przed cmentarzem jego gniew ponownie rozgorzał wściekłym płomieniem. Grupa cholernych kmiotów miała czelność przeszkadzać? Dookoła dłoni półorka powietrze zaczęło gwałtownie falować od gorąca, a mgła, dotychczas zawzięcie czepiająca się ubrania zniknęła błyskawicznie. Spoza zaciśniętych warg wysyczał cicho kilka przekleństw w orczym i piekielnym. Jednak nie spalił prowodyra. Jeszcze nie. Miał kilka powodów. Pierwszym i najważniejszym było to że znajdował się na terenie na którym, przynajmniej w teorii, panowały jakieś prawa, które na pewno nie pozwalały na zabijanie bez zdecydowanie poważnych powodów. Drugim była dumna przemowa, zakończona wyciągnięciem świętego symbolu. *A jednak paladyn.* pomyślał z niechęcią. Reakcja takiego na spalenie wieśniaka byłaby zdecydowanie nieprzychylna, a nie chciał jeszcze konfrontacji. Trzecim powodem było to że profesor był przeciwny odbieraniu życia ludziom i byłoby w dobrym tonie się z tym powstrzymać. Przynajmniej do końca pogrzebu, bo później nie ręczył za siebie. Jednak należało coś zrobić. Choć podobała mu się postawa gnoma i drugiego nieznajomego, to gdzie jak gdzie, ale w Ustalavie o nieumarłych, liczach i nekromantach wiedziano sporo, zarówno dzięki przekazom ustnym jak i bezpośrednim badaniom takich ludzi jak Lorrimor, i bezczelny blef miał spore szanse na niepowodzenie. Natomiast mogła się powieść próba przekonania motłochu, trzeba było jeszcze tylko dorzucić kilka argumentów.

Półork wysunął się nieco, zrównując z paladynem i córką Lorrimora. *Niech wie pobożna, paladyńska menda że nie jest ode mnie lepszy.* myśl ta wywołała lekki uśmieszek, który w połączeniu z wystającymi kłami robił upiorne wrażenie. Odrzucił prawą połę skórzanego płaszcza, odsłaniając rękojeść zwiniętego przy pasie bicza w którego rzemienie wpleciono ostrza, i oparł rękę na biodrze. Podpatrzonym u profesora Armanda Lumiera z Katedry Praw i Zwyczajów Uniwersytetu w Lepidstadt ruchem wysunął lewą nogę do przodu, wypiął pierś i podniósłszy dumnie głowę, przemówił.

- Gadaliście, powiadasz dobry człowieku. Uradziliście że nie chcecie profesora na cmentarzu. Rozmów wam nikt nie broni, uradzania też. Jednak nie wasze gadanie się tu liczy, a prawa które są tu ustanowione. - głos Firestorma nagle stwardniał.
- Gdzie dekret rady, który zakazuje pochówku, gdzie straż która dopilnuje by został dopilnowany? Nie ma, nie widzę straży, ni dekretu! Powiem wam co natomiast widzę. Widzę kilku przestraszonych ludzi, którzy wierzą że ten pochówek splugawi cmentarz i boją się o ciała swych bliskich, by nie powstały dzięki ohydnym czarom. Dlaczego zatem nie pójdziecie z nami i nie zobaczycie jak kapłan odprawia modły nad ciałem profesora, modły które chronią przed powstaniem po śmierci? Jak skrapia trumnę i ciało świętą wodą? Wy Ustalavianie wiecie przecież że nieumarli tego nie zniosą! Petros Lorrimor nie był nekromantą, był uczonym. Wiem że go nie rozumieliście, pewnie nie dane wam było widzieć ksiąg które dzięki swym badaniom napisał. Wiedzieć musicie jednak że w tych księgach opisane są sposoby jak nieumarłych niszczyć a nie jak ich przywoływać, jak walczyć z najgorszymi pośród sług chaosu i mroku a nie jak się z nimi układać. Ty! - lewa ręka półorka wystrzeliła nagle do przodu. Wyciągnięty palec wskazywał oskarżycielsko na przywódcę.
- Czemuś omamił tych niewinnych ludzi, czemuś ich tu przywiódł? - Thardahar umyślnie wskazywał tylko na jednego z tłumu *Ludzie uwielbiają mieć na kogo zrzucić swe winy, móc powiedzieć że to ktoś jest winny, a oni zostali oszukani.* pomyślał cierpko.
Podburzyłeś tych ludzi, a czyś powiedział im że na bunt ich wiedziesz? Że przeciw prawu występują i oni a pewnie i ich rodziny, przez straż za bunt ścigani być mogą? A nie mówię tu o miejscowych strażnikach, o miejscowej władzy, a o radzie prowincji. Przecież wiedziałeś że profesor Lorrimor możnych i potężnych miał przyjaciół, a oni afrontu takiego, jak pochowanie go w niepoświęconej ziemi z dala od świątyni, nie puszczą płazem. Czy powiedziałeś to tym nieszczęśnikom zanim że życie im niszczysz? Że za to że tu z tobą stoją, może w lasy uchodzić będą musieli? - teraz zmiękczył głos, starając się przekonać do siebie zagradzających im drogę. Już nie skazywał oskarżycielsko, jego dłoń wyciągnięta była w proszącym geście. Zwrócił się teraz do tłumu.
Nie dajcie się omamić mowie, za którą nie stoi prawo. Nie dajcie by głupota i nienawiść innych na wasze życie wpłynęły i je zniszczyły! Na cóż to wam! Rozejdźcie się w do domów. Ten oto szlachetny paladyn ma rację i usłuchajcie jego słów. - jednocześnie jednak pomyślał *Że też mi język nie skołowaciał przy tym „szlachetny paladyn ma rację”.* Postanowił jednak że splunie później, gdyż taki gest zniszczyłby całkowicie powagę jego przemowy. *Przydały się na coś godziny spędzone na podpatrywaniu Lumiera na sali wykładowej i sądowej.* Uśmiechnął się w duchu.

Następnie przesunął się nieco w bok. Jego ręka nadal spoczywała na biodrze, tuż obok rękojeści bata i umieszczonej w sakiewce przy pasie kawałka dobrze wyprawionej skóry.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline