Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2012, 19:04   #8
Black
 
Reputacja: 1 Black ma wyłączoną reputację
Deslan musiał walczyć z udzielającą się paranoją. Trzeba czegoś więcej niż jednego potężnie zbudowanego zbira, żeby go przestraszyć. Jednak dwóch takich zbirów już w zupełności wystarczy. Trzech i więcej to już zbędny przerost formy nad treścią. Nazwa karczmy, do której miał się udać, też nie brzmiała jak jedno z tych miejsc, do którego chodzą co bardziej prawi obywatele. Interes to jednak interes.
----------------------------------------------

- Mam się tutaj z kimś spotkać.
Rzucił monetę na ladę. W jego wyobraźni odpowiednio rzucona miała odbić się od lady i tańczyć przez chwilę na krawędzi, by z brzęknięciem opaść na drewno. Rozedrganą ze stresu dłonią rzucił pieniądz na tyle mocno, że odbił się od powierzchni i poleciał gdzieś w czeluści niemytej od dawna podłogi.
Odchrząknął, starając się odzyskać resztki rezonu.
- Jestem Deslan Korr.
Szczurzy uśmiech karczmarza bynajmniej go nie uspokoił. Miał go cały czas podczas nalewania kufelka piwa. Wątpliwe żeby chcieli go otruć. Trucizna to wyrafinowana metoda zabójstwa kogoś, kto jest ważny i groźny. Ci tutaj mogli po prostu wbić mu nóż w bebechy i zostawić w zaułku. Właściwie to nie potrzebowaliby noża.
Poza tym jest im potrzebny, więc...
- To na nasz koszt, panie Korr. Od Chudego. Proszę usiąść o tam, w kącie. Warto mieć widok na naszą piękną Guletę.
- Bez wątpienia
- utkwił wzrok w oknie, odsłaniającym widok na brudną uliczkę oraz nieco oddalony cmentarz - Niesamowicie piękna.


Po kilku chwilach siedzenia i sączenia - o dziwo - dobrego piwa, Deslan zaczął się niecierpliwić. Z zamyśleniem wpatrywał się w swój kufel - o dziwo, czysty - zastanawiając się jak długo przyjdzie mu jeszcze gnuśnieć w kącie brudnej knajpy.
Trochę to trwało zanim do mózgu dotarło, że sceneria za oknem zaczęła się zmieniać. W pustej do tej pory uliczce pojawiło się zatrzęsienie postaci. Jednych z tych, których w takich uliczkach nie chce się spotkać.
Zajebać wszystkich!

Głupkowaty śmiech z boku - Deslan musiał się kontrolować, żeby ze zdenerwowania nie odskoczyć jak oparzony. Udało mu się. Chciał odwrócić powoli głowę i zmierzyć przyjemniaczka wzrokiem, jednak usłyszał głośne rżenie konia. Spojrzał przez okno akurat w momencie, gdy kopyto wbiło się w czyjąś twarz. Krople krwi bryzgnęły dookoła.
- O kurwa.
Przez chwilę wpatrywał się tak z rozdziawioną gębą, goniąc szaleńczo wszystkie myśli. Uciekać? Prawdopodobnie nie wybiegłby z karczmy, a jeśli już, to z nożem w plecach. Pomóc tym ludziom? Alchemik? Co miałby zrobić, rzucić w nich podręcznikiem Alchemii stosowanej, reakcje, substancje, przemiany autorstwa Venegutta?

Po chwili pojawił się błysk czegoś innego niż ostrza toporu.
Żaden trup już tu nie padnie. Nie ruszajcie się. Jak któryś się poruszy to łeb zaklęciem odpierdolę!
Magia. Magia w zasranym zaułku, pełnym zbirów i mętów społecznych.
- O kurwa.

Co będzie potem - kapłan?

Magiku! Tu nie ma miejsca na twe bezbożne czary!

Deslan oparł się o ławę. Źrenice zwężyły się pod wpływem adrenaliny tak bardzo, że jeszcze trochę i zacząłby przypominać wiedźmina.
- O kurwa.
Ktoś kręcił w powietrzu młyńce toporem jakby robił patykiem. Stratowany przez konia biedak zdawał się jeszcze rzęzić. Całą sytuację rozjaśniał błysk magii, poprzedzoną groźbą o upierdoleniu łba i...
- Czy to jest...kobieta?
To nie jest tak, że Korr nigdy nie miał kobiety. Po prostu nie widział wcześniej żeby któraś stała i patrzyła na nadchodzącą rzeźnię.

Z zaciśniętą na kuflu ręką, przygotowaną do pieprznięcia przez łeb pierwszą osoby, którą uzna za zagrożenie, wpatrywał się w scenę w uliczce.Na szczęście wszelkie takie osoby właśnie tam się mordowały.

Dopiero po chwili przypomniał sobie o przyjemniaczku.
- Chudy, prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Black : 11-11-2012 o 19:08.
Black jest offline