Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2012, 22:02   #20
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Krzyk, jaki rozległ się gdzieś pośród ruin zmobilizował wszystkich. No, prawie wszystkich. Wojciech Pawłowski wolał pozostać na zewnątrz budynku i jeszcze pooddychać świeżym powietrzem. Górski wiatr dobrze na niego działał, a woń pobliskiego lasu i żywicy łagodził potwornego kaca. Potrzebował chwili samotności i krzyki kolejnego pijaka działały mu zwyczajnie na nerwy.
Oparł się o ścianę i z zamkniętymi oczami odpoczywał.
Ledwo zamknął oczy pod powiekami pojawiła się seria obrazów, których obecność było mu strasznie ciężko wyjaśnić.
Widział jakąś ciemny las. Widział swoich znajomych idących pośród drzew. Nie było żadnej ścieżki, czy też drogi. Szli po prostu w dzikim, gęsto zarośniętym lesie. Na przodzie szedł, jakiś mężczyzna, który najwyraźniej robił za ich przewodnika. W pewnym momencie Wojtek ujrzał jego twarz. Mężczyzna coś do niego mówił, ale Pawłowski nie rozumiał nic. Widział tylko oczy nieznajomego. Oczy, które przenikały go na wskroś. Oczy w których błyszczał pewien rodzaj bezwzględności i szaleństwa, napawający atawistycznym lękiem.
Wspomnienia Pawłowskiego przerwało wycie wilków. Dreszcz i ciarki przeszły mu po całym ciele. W Bieszczadach byli od kilku dni i wszyscy ich ostrzegali, że trzeba uważać jak się chodzi po las, bo bardzo łatwo można trafić, czy to na samotnego wilka, czy też całą watahę. Jak do tej pory nie dane im było spotkać żadnego. Aż do teraz. Odgłos wycia świadczył o obecności kilku osobników, a na dodatek dochodził z niepokojąco bliskiej odległości.

Reszta grupy ruszyła za niesamowitym krzykiem, jaki wypełnił cały budynek.
To Piotr Malinowski jako pierwszy wszedł do pomieszczania skąd dochodził krzyk. Był to kiedyś rodzaj składziku, czy też spiżarni. Nadal na ziemi walały się nieotwarte puszki i potłuczone słoiki. Pod ścianami leżały wywrócone metalowe półki, a w kącie połamana miotła i mop. Piotr wszedł ostrożnie i powoli. Zastanawiał się, czy był z nimi ktoś jeszcze. Gdzieś na dnie pamięci widział twarz jakiegoś mężczyzny. Niestety nie mógł sobie przypomnieć, ani jego imienia, a kim właściwie on był. Jednak doskonale pamiętał oczy tego mężczyzny. Oczy, które wywoływały u niego instynktowny lęk i obawę.
Gdy przekroczył próg pomieszczenia jego wzrok padł na drewnianą klapę w podłodze.
W tym momencie dołączyła do niego reszta grupy. Wzrok wszystkich zatrzymał się właśnie na tej klapie. Wszyscy mieli niejasne odczucie, że już tutaj byli. Widzieli i klapę i wiedzieli, co się za nią znajduje. Była tam ciasna piwnica, której ściany pokrywał gęsty grzyb i pleśń. Byli już w tej piwnicy i w jakiś irracjonalny sposób obawiali się wejść do niej ponownie. Nie potrafili wyjaśnić dlaczego, ale tak właśnie czuli.
Na domiar złego, to właśnie stamtąd dochodził potworny krzyk.
- Pomocy! Luuuuuudzie poooomooocyy
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline