Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2012, 09:19   #20
Rudzielec
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Tak jak przewidywała, sędziowie przysięgli nie mieli wątpliwości i wygrała sprawę. Wolałaby wprawdzie, żeby jej przeciwnik nie grał na zwłokę ale cóż, liczył się wynik. Wróciła do biura zadowolona ze sporego przelewu na konto firmowe, dobrze że wytargowała procent od wygranej, źle im się nie wiodło ale firmie zawsze przyda się zastrzyk gotówki. W biurze już czekała na nią Karen jej sekretarka, z całą stertą papierów i decyzji do podjęcia.
- Dobrze. - powiedziała przegryzłszy się przez większość makulatury. - A, właśnie, w sprawie państwa Hogg , jeśli możesz daj znać Perremu, że mogę mieć coś dla niego. Będę potrzebowała informacji o wszelkich pracach jakie pan Hogg wykonywał na działce, remonty itp oraz czy ojciec mieszkał na tej działce. I wyślij prośbę do hipoteki w imieniu Państwa Hogg o udostępnienie nam dokumentacji i poproś pana Kanaelaniiego niech sprawdzi to oraz tatusia razem z praktykantami, przyda im się trochę grzebania. Przygotuj kontr-pozew o próbę dokonania kradzieży, sprzedaży bez prawa własności i zgody współwłaściciela. Powinno nam się udać wywalczyć przynajmniej zachowek należny za matkę, to albo wstrzyma sprzedaż albo zapewni im środki na jakiś czas. Może też tatuś się przestraszy i pójdzie na ugodę. Daj też znać straży w rezerwacie, ze możemy mieć dla nich kogoś z doświadczeniem do patrolowania. - To była prawda, straż zawsze chętnie przyjmowała ludzi ale praca nie była łatwa a płaca nie przekraczała zbytnio średniej krajowej, ale lepsze to niż nic.

Przesłuchanie było spokojne i bez żadnych sensacji, nie dowiedziała się wiele więcej niż wcześniej ale przynajmniej miała dzięki temu okazję wcześniej wrócić do domu. Niespodziewanie jednak wynikła sytuacja w szkole. Cała sprawa wydawała jej się jakimś idiotyzmem, że niby Tami pobił dwóch chłopców ot tak bez powodu? Nie wierzyła nawet przez chwilę i spokojnie niemal nieśpiesznie wytykała luki i nonsensy w historii jaką serwowali obaj pobici cały czas trzymając rękę na ramieniu syna. Gdy już obie zdenerwowane kobiety wyszły razem ze swoimi pociechami przeniosła spojrzenie na dyrektorkę.
- Pani Dyrektor .- zaczęła powoli i spokojnie, tym samym tonem którym wcześniej wytykała luki w opowieści dwóch pobitych. - Nie będę się rozwodzić nad faktem, że dziewczynka której bronił mój syn się tutaj nie pojawiła i nie opowiedziała co się stało, nie mówiąc już o jej rodzicach. Nie wspomnę o fakcie, że mój syn nigdy nie dostał uwagi za agresywne zachowanie. Po prostu zapytam, jakim cudem ktokolwiek mógłby uwierzyć w taką wydumaną historyjkę jak atak bez powodu jednego na dwóch? Nie będę się kłócić z pani decyzją, uważam, że mój syn zasłużył na dzień odpoczynku. Ale następnym razem chcę tu widzieć ową dziewczynkę oraz wychowawcę.
- Następnym razem? - zapytała zdziwiona kobieta.
- Tak, następnym razem. - powiedziała wstając i kierując swojego syna do wyjścia. - Bo jeśli ci dwaj nie zmądrzeją, to mój syn znowu spuści im łomot. I szczerze mówiąc zawiodłam się na tutejszym gronie pedagogicznym jeśli reagować musi mój syn. Mam nadzieję, że taka sytuacja się już nie powtórzy, nie chciałabym musieć informować o całym zdarzeniu członków PTA.- Teoretycznie nie była to groźba. Stowarzyszenie rodziców i nauczycieli miało za zadanie wspieranie oświaty i dbanie o uczniów. Głównie zajmowało się ono zbieraniem pieniędzy na modernizację i tym podobne projekty, ale jego członkowie mogli narobić nieprzyjemności, a sytuacja taka jak ta, mogła być niezłym pretekstem do dyskusji nad zmianami personalnymi. Może nic by się nie stało ale czy warto było ryzykować? To było pytanie jakie zadać sobie miała pani dyrektor, i dlatego Garou rzuciła tą ostatnią uwagę, niby mimochodem.


Po wyjściu ze szkoły pojechali do kancelarii, Karen miała dla niej pare papierków które potrzebowały jej uwagi „im szybciej tym lepiej”. Ponieważ nie miało to zabrać zbyt dużo czasu a i tak było po drodze więc wstąpili.
Na widok małego urządzonka drobne włoski na karku stanęły jej dęba, widziała dość filmów by wiedzieć, że był to podsłuch. Zastanawiała się kto i dlaczego chciałby ją podsłuchiwać. Konkurencja odpadała, nie potykała się z żadną inną kancelarią jakoś szczególnie często, aby takie ryzyko miało sens. Do głowy przyszła jej policja, byliby na tyle głupi, aby podsłuchiwać jej rozmowy z Jamesem Aolanim? Może, jeśli uznaliby, że gra jest warta świeczki, ale jak by ją podłożyli?
- Nic się nie stało kochanie. - odpowiedziała kładąc palec na ustach i mrugając jakby coś napsocili i nie chcieli o tym nikomu mówić. Wyszła zamykając drzwi i złapała Karen pod rękę. Gdy były już dość daleko zapytała.
- Czy do mojego biura wchodził ostatnio ktoś poza pracownikami?
- Nie licząc klientów i sprzątaczek? Nie. A coś się stało? Zniknęło ci coś ważnego?

-Sprzątaczek? Ktoś świeży?-firma sprzątająca zwykle przysyłała te same osoby i dbała o odpowiedni poziom usług więc jeśli to nie jakiś nowy pracownik to już sama nie wiedziała jak to małe urządzonko mogło się znaleźć w jej biurze...
- Zawsze przychodzą te same osoby do sprzątania. - Zamyśliła się Karen. - Ale jeden z kilentów, wrócił się po twoim wyjściu. Zostawił jakąś teczkę w biurze. Ale byłam z nim cały czas.
- Klient? - zdziwiła się niepomiernie garou, może policja podstawiła kogoś żeby podłożył to draństwo? Cóż chyba będzie musiała zamienić parę słów z ciocią na temat informowania rodziny o wydawaniu nakazu podsłuchu. - Który i kiedy?
- Przedwczoraj. Zaraz sprawdzę jak się nazywał. - Sekretarka zaczęła przeglądać coś w komputerze. - Już mam. Quinn ten od błędnego numeru kontaktowego. Zostawił teczkę w twoim biurze. Co ja jej się naszukałam. Był wepchnięta w oparcie fotela.
- Pomagał ci szukać? Czy może został na zewnątrz?
- Pomagał.

-Dzięki, to wszystko, wybacz, że ci przeszkodziłam.- Aoatea uśmiechnęła się po czym wróciła do biura, wrzuciła pluskwę do foliowej torebki po spinaczach pilnując by jej nie dotknąć palcami. Po czym wzięła Tamatiego i poszli na lody, jak każda odpowiedzialna mama, pouczyła synka, że bijatyki są niedobre, po czym mało pedagogicznie pochwaliła go za stawanie w obronie koleżanki. Gdy drażniąc wypytała czy powinna szykować się na wesele a czerwony po uszy Tamati jęknął „Mamo!” roześmiała się i przytuliła go mocno. Zerknęła na zegarek, zaraz miał się zacząć film, ruszyli więc na salę zająć miejsca. Światła przygasły przeleciało parę reklam i wreszcie zaczął się film, kamera posuwała się nad wodą, widać było mgłę, gdzieś z przodu zarysy wyspy i jakiejś osady. Jakiś głos zaczął opisywać: „To jest Berk. Znajduje się dwanaście dni na północ od beznadziei i kilka stopni na południe od zamarznięcia na śmierć. Leży dokładnie na południku rozpaczy.” ~Oho~ pomyślała krzywiąc się w uśmiechu ~Ciekawie się zaczyna nie ma co.~ po czym rozparła się wygodniej, pozwoliła myślom odpłynąć i skoncentrowała na ekranie. Na którym nagle pojawili się wikingowie walczący ze stadem smoków…
 
Rudzielec jest offline