Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2012, 15:02   #118
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Kasztel (Aliquam) ***

Khazad czym prędzej zerwał się na równe nogi. Jego umysł już tworzył wizualizację bitki. Wizualizację tego, że kolejny raz będzie mógł rozłupać parę kości. Ostatnio coraz rzadziej mu to jednak wychodziło, a coraz częściej też i jego musieli łatać. Rzeczywiście się starzał. Miał nadzieję, że dziś będzie jednak inaczej. Oczyma wyobraźni już to widział…

Wołodia mimo prób namówienia go przez Aliquama, nie opuścił szpitalnego łoża. Widocznie zbyt dobrze było mu przy siostrach, a może rzeczywiście bolało… Uzbrojony khazad, był więc jedynym, który na wieść o alarmie, w pełnym uzbrojeniu opuścił szpital.

W mieście panowało już poruszenie, większość mieszkańców, słysząc bijący na alarm dzwon z kasztelu Synów Mannana, poczęło chować się w domach. Ci z orężem, czy to strażnicy, czy inni dzielni najemnicy, biegli w stronę Zatoki, gdzie stał zameczek.

Wśród nich, choć nieco wolniej od większości, biegł już Aliquam. Gdy opuścił miasto wschodnią bramą, ujrzał rozpalone pochodnię i oświetlone nimi mury siedziby Synnów Mannana
- (…)Krasnoludy Chaosu (…) działa (…) - wyłapał wśród krzyków gońca.
Khazad spostrzegł, że znajdująca się na wzniesieniu fortyfikacja rzeczywiście fortyfikacja jest oblężona. Przyśpieszył bieg.

Część armii, która pozostała przy Salkalten, a nie udała się na obronę Ferlangen, zapewne też już otrzymała informację o ataku. Nim się jednak zmobilizuje i dotrze z obozu położonego przy północnej bramie, pewnie trochę czasu minie.

Już stąd Aliquam słyszał dźwięki rozpoczynającej się walki. Działa, o których usłyszał, jeszcze nie strzelały, ale dało się słyszeć pierwsze strzały z broni palnej, oraz wrzawę zarówno obrońców, jak i napastników.


*** U Kulawego ( Jemioła, Matthias) ***

Siedzieli sobie spokojnie, popijając piwko w najpopularniejszej Salkalteńskiej tawernie. I Jemiołę i Matthiasa przywiódł tu ślepy los. Oboje słyszeli, że w Salkalten dobrze się teraz dzieje. Nowa stolica Ostlandu przetrwała najazd sił Archaona i ludziom dobrze się tam powodziło. Z pewnością było to miejsce, w którym można było się dorobić paru garści złotych koron. To wzywało tu takich osobników, jak oni.

W przeciwieństwie, do karczmy, którą w posiadaniu miał Reiter, tu panowały zupełnie inne warunki. Wesołe, morskie przyśpiewki, piwo niezbyt smaczne, wręcz podłe, ale tanie. Wino i wódka podobnie. Jedynie rum i grog były lepszej jakości. Żarcie trochę lepsze, a szczególnie śledzie po ostlandzku z olejem i grubo krojoną cebulą. Nie wspominając o innych rybach, flądrach, dorszach, halibutach. Nie byli zrażeni nawet tym, że niedawno wybuchła tu epidemia. Po paru dniach okazało się, że wszystko wraca do normy. Nie było to miejsce, dla osobników spokojnych, nie było to miejsce dla typowych szczurów lądowych, ale było to miejsce w którym znajdowało się praktycznie wszystko, czego dusza zapragnie. Tańce, hulanki, swawole.

Przy jednym stole siedzieli Jemioła i Matthias. Zdążyli się już zapoznać, zdążyli też nie jedno wypić. Gdy do środka wpadł jeden z marynarzy.
- Kasztel Synów atakowany!!! – wywrzeszczał, co spowodowało od razu poruszenie. Kto, jak kto, ale Obrońcy Mórz, byli w tym miejscu bardzo szanowani. Zaprzestano wzajemnego obijania sobie mord. Nawet wielki Hans Krzywynos, który właśnie otrzymał cios w ryja, po którym owy krzywy nos przekrzywił się jeszcze bardziej, miast odpłacać się pięknym za nadobne, chwycił swój topór i w te pędy wyleciał z karczmy.


***Wielki Kufel ( Anzelm, Felix, Ignatz) ***

Jak się Felix znalazł na przyjęciu, tylko on wiedział. Ale tak samo jak Wujaszek i on nie mógł odpuścić takiego spotkania. Wystroił się w najlepsze ciuchy, uczesał i wypachnił. Młodziutki chłopak, drobniutki, można by rzec… ładniutki. Chadzał sobie po sali próbując wykorzystać możliwości jakie daje mu takie dostojne przyjęcie. Najznamienitsze postacie w Salkalten, najmożniejsze. A jak Pawie piórko wiedział, ci z elit często mieli dziwne fantazje… Wina nie próbował, wczorajszego dnia trochę chyba zapił, dziś pozostawał przy wodzie.

Felix ruszył w kierunku wyjścia, postanowił się przewietrzyć, nim grajek, którego zwano Metodym, zacznie ponownie grać skoczne rytmy. Tuż przed nim zauważył parę, a dokładniej Anzelma z Markizą…

Ignatz, po przerwie na toast, szykował się do kolejnego występu. Już miał zaczynać grać, gdy nagle poczuł ogromne pieczenie w brzuchu. Jakby ktoś rozpalił mu ognisko w trzewiach. Padł na kolana… piekło go w ustach… spojrzał na kielich z winem… trucizna… Na Sali ktoś się przewrócił, ktoś zaczął się krztusić, ktoś wołać o wodę, jeszcze inny dostała drgawek na ziemi. Ludzie zaczęli panikować, by po chwili zostać przez truciznę zgiętymi do parteru. Jeszcze kątem oka zobaczył, jak Reiter wychodzi z pomieszczenie i zamykają się za nim drzwi.

Wujaszek już miał wyjść na zewnątrz, gdy odwrócił się i ujrzał cały ten chaos i rozgardiasz panujący wewnątrz. ~Co się dzieję?~ zachodziło mu w myślach. Spojrzał na Angelikę, już miał do niej coś rzec, jak dojrzał że oczy jej zaszły całe krwią.


Ułamki sekund później była już na karczemnych deskach, krzycząc z bólu. Podobnie jak i inni goście tego przyjęcia. Nieliczni tylko stali i nie wiedzieli co zrobić. Anzelm spostrzegł jak dwa kroki przed nim stoi młodziutki chłopak, nie znał go… Chłopak wyglądał na równie zaskoczonego, jak i Anzelm. Obaj musieli się zastanawiać, czy za sekund parę nie dołączą do innych…


*** Zatoka (Alex) ***

Jak Alex postanowił, tak też zrobili. Greg i Nathan udali się pod latarnię. A Alex z ośmiorgiem ludzi poszli w kierunku jaskini. Adolf słysząc, że mają być gotowi do ataku, nie był zbytnio optymistycznie nastawiony do tego, że ma iść z przodu, jednak ostatecznie się dał przekonać, gdy pochwalono jego umiejętności.

Niedługo potem byli już pod jaskinią. Ostrożnie zerknęli do środka. I Alex i Adolf wychylili tylko do środka głowę, pozostali zostali parę kroków za nimi.

Wewnątrz jaskini zauważyli wykonującego rytualne pieśni czarodzieja i kilku prawdopodobnie jego strażników. Jeden był mężczyzną średniego wzrostu, o ciemnych oczach kontrastujących z jasnymi włosami. Ubrany był schludnie, w ciemne kolory. Miał on też na sobie pełną zbroję kolczą, dwuręczny miecz, a także pięknie zdobiony łuk. Drugi ubrany w pełną płytową zbroję, posiadał miecz oraz tarczę, a także widać było, że posiada kuszę. Trzeci, chudy i wysoki, ubrany w skórznię, posiadał garłacz, a także jakąś tubę, w której zwykle trzyma się papiery i mapy. Kolejny posiadał pistolet, oraz również skórzany pancerz. Blisko niego, obok skalnej ściany leżał również garłacz. Był jeszcze jeden, również posiadający skórzany pancerz, a w ręku jego spoczywał miecz.

Rytuał natomiast odprawiał, otoczony przez pozostałych czteroręki czarnoksiężnik o metalicznej skórze. Był on również wyższy niż pozostali, przez co na jego górującej nad pozostałymi głowie dało się zauważyć rzednące włosy i ślady Choasu pozostawione na skórze. Stał przed rozłożonymi na ziemi przedmiotami, w tym i zwierciadłem, próbując wezwać plugawą moc Dhar.


*** Latarnia (Eryk) ***

Dwóch wysłanych przez Alexa ludzi właśnie dotarło do Eryka. Pomogli mu się zebrać z ziemi z przerażeniem patrząc na otaczające ich pole niewielkiej bitwy. Nathan i Greg spojrzeli na Eryka, jakby nie wiedząc, co teraz robić.
- Co się tu stało?! – rzekł jeden z nich.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 13-11-2012 o 15:50.
AJT jest offline