Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2012, 08:45   #111
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Być może są tacy, co lubią być budzeni, gdy smacznie drzemią. Alex do tej grupy nie należał. Mimo tego zwlókł się z łóżka, ciesząc się, że nie nie tylko on będzie miał przyjemność bycia wyrwanym ze snu.
- Bernardo. Bierzemy dziesięciu ludzi, uzbrojonych po zęby.
Zastępca zniknął jak zdmuchnięty. W strażnicy było tylko pięć osób, pozostałych trzeba było ściągnąć i to jak najszybciej.
- Ilu ich było i w jaką stronę poszli? - zwrócił się do Adolfa, strażnika, który przybiegł z informacją. - Mniej więcej.
W międzyczasie ubierał buty i zakładał kurtkę.
- Ich troje było. A poszli w stronę morza se - wydukał Adolf.
- Dobra robota - pochwalił go Alex. - Spisaliście się. Biegnij teraz do magazynu i poczekaj tam najpierw na Grega, a potem, razem, poczekajcie na nas.
Jak tylko Alex polecił, tak i Adolf zrobił. Już po chwili drzwi za młodym, nie do końca rozgarniętym strażnikiem, powrotnie się zamykały. Po kilkunastu minutach w budynku, wraz z dodatkowo zmobilizowanymi ludźmi, pojawił się Bernard. Teraz było ich dziesięciu, gotowych by wyruszyć, gotowych też do walki.
- No to idziemy do magazynu - powiedział Alex - a potem w stronę morza. Przygotujcie się na ewentualne kłopoty - uprzedził. - Ale nie strzelać bez rozkazu, chyba ze zostaniemy zaatakowani.
Ruszyli. Na posterunku pozostał jeden dyżurny strażnik, Paul.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-11-2012, 10:44   #112
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Cały dzień praktycznie stracony. Akolita przechadzał się między ludźmi patrolującymi teren latarni. Od czasu do czasu opowiedział jakąś znaną mu z Żywotów Sigmara przypowieść lub historię o heroicznych czynach patrona Imperium.

Raport jaki doniósł mu jeden z żołnierzy nieco go zaniepokoił.
- Do szyku. Formujemy strzałę. Synowie Mannana ze mną do przodu, strażnicy po bokach i ładować kusze. Bądźcie spokojni, Sigmar czuwa nad nami.
Eryk był nieco zmartwiony. Najpierw przenoszenie jakiegoś tajemniczego ładunku, teraz grupa przeważająca liczbą idąca w ich stronę. Akolita nie przypominał sobie aby Wujaszek kogoś tutaj wysyłał. Sięgnął po młot z pleców. Wyszedł przed ludzi nad którymi miał komendę i czekał na podejście bliżej tej tajemniczej grupki.
- Kto wy i w jakich zamiarach przybywacie? Pyta Eryk Weiß, sługa zakonu oczyszczającego płomienia! - zawołał zanim zbliżyli się zbyt blisko.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 08-11-2012, 13:14   #113
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm i bal

Wujaszek gdy tylko wrócił do swojego pokoju zaczął przygotowywać sie na wieczorne przyjęcie. Oj zabrało mu to trochę, tym bardziej że Filipek domagał się krótkiej rozmowy. Z półtorametrowym smokiem nie dyskutuje się przecież, lecz Wujaszek umiał ugłaskać swojego pupilka. Gdy już ogarnął się zaczął zabierać się za przygotowanie do wyjścia. Porządny płaszcz, koszula, spodnie. Wszystko to odmieniało Wujcia. Wyglądał jak człowiek..interesu. Wyglądał dostojnie i poważnie. Tak też wszedł na salony. Początkowo witał się z każdym, zamieniając po parę słów tu i ówdzie. Oczywiście gdy trzeba było nadstawiał ucha, wysłuchując ostatnich plotek. Nie pił. Wiedział że musi być trzeźwy, i pozostawić trzeźwy i świeży umysł, który może będzie zmuszony do wysiłku. Gdy popijał wodę i wzrokiem ogarniał zebranych ludzi, jego uwagę przykuła kobieta.
[MEDIA]http://24.media.tumblr.com/tumblr_mavwxqATuF1rwqvcuo5_250.jpg[/MEDIA]

Wujaszek przez chwilę ją obserwował. Jej brązowe oczy spoglądały tu i ówdzie jakby kogoś szukały, a dłonie wyrażały zdenerwowanie. Wujaszek uśmiechnął się więc i podszedł do kobiety i rzekł:
- Ten kto każe Pani na siebie czekać jest idiotą, ośmielę się zauważyć. Anzelm, miło mi choć nie przypominam sobie żebyśmy wcześniej się poznali - czas na uśmiech numer dwa. Taki, który zniewala niewiasty, i sprawia że nawet smoki stają się uległe.
- A czasem, tak bywa, że ten kto podchodzi jest większym - rzekła uśmiechnąwszy się, po czym skinęła głową. Anzelm jednak zrozumiał, że nie był to uśmiech, jaki chciałby ujrzeć. A odpowiedź taką, jaka by go satysfakcjonowała. - Widocznie były powody, dlaczego wcześniej nie zapoznaliśmy się Panie mój- dodała po chwili, po czym odwróciła wzrok.
Wujaszek spokojnie przyjął odmowę. Spokojnie i dumnie. Uśmiechnął się i rzekł:
- I tu się z Panią zgodzę. Szkoda czasu, jeśli ktoś nie potrafi docenić dobrego towarzystwa - ukłonił się lekko i rzekł sam do siebie - Ciężko spotkać prawdziwą kobietę w tym mieście - w końcu co jak co ale kobieta próżna jest a tym bardziej gdy następuje się jej na ambicję i dumę
Widząc że jednak nic nie zdziała Wujaszek zniknął gdzieś wśród gości. Rozmawiając, żartując i przede wszystkim przysłuchując się plotkom, ploteczkom czy tudzież wymianie zdań. Nagle wśród zebranych zobaczył ją.

[MEDIA][/MEDIA]

Rude włosy “powiewały” swobodnie, a usta ciągle były w uśmiechu. Wujaszek podszedł spokojnie do kobiety i rzekł:

- Widząc jak Pani się uśmiecha nie mogłem się oprzeć by nie podejść nie zapytać Pani o imię. Mnie zwą Anzelm. - uśmiechnął się
- Angelika, Markiza Angelika - odpowiedziała wykunując dygnięcie i zalotnie trzepocząc rzęsami.
- Miło mi Panią poznać. Nie widzialem Pani wcześniej, chyba od nie dawna w naszym pięknym mieście. Prawda ?
- Mi również - rzekła uśmiechnąwszy się, by po chwili dodać. - Od dawna, dawna, właściwie to od maleńkości.
Wujaszek uśmiechnął się ponownie. Wiedział, że zaraz występ się zacznie:
- Nie wiem czy słyszała Pani naszego nowego Barda. Jest niesamowity. Wprost...cudowny rzekłbym, choć osobiście nie znam się na muzyce. A Pani to sama przyszła czy może jakiś szczęśliwiec Pani towarzyszy? - zapytał wprost.
- Tak, jego muzyka jest wspaniała, taka skoczna, orientalna, cudna do zabawy - pochwaliła Metodego. - A z tatkiem mym tu jestem tylko. A czy z niego, aż taki szczęśliwiec, to już nie wiem - uśmiechnęła się zalotnie. - A ty mój panie. Tyś chyba niedawno zawitał - spojrzała na Anzelma.
- Pani myślę że z dwa miesiące, choć to krótko, to pokochałem to miasto jak własne. Ciągle jednak..zapracowany, gdyż Hrabia ciągle radzi się mnie i ciągle służe mu swoją pomocą, i chyba dziś po raz pierwszy mam możliwość poznać ludzi czy też piękną damę. Widać los dziś do mnie się uśmiechnął - rzekł serdecznie - To może tatko nie będzie zły, jeśli bym zaproponował spacer Pani po koncercie ? - zapytał.
- A no to intensywne życie prowadzisz panie, intensywne. Zresztą widziałam cię na ostatniej debacie, jak wypowiadałeś się mądrze. Nie sądziłam, że poznam osobiscie - spojrzała zalotnie. - Myślę, że zły nie będzie. A nawet jak będzie, to chyba mnie panie obronisz, czyż nie? - zapytała retorycznie Angelika.
- Byłaś Pani na debacie ? - zdziwił się Anzelm - Sądzę Pani że jeśli przyjdzie do obrony to nie zawiodę...choć nie sądzę by Pani ojczulek miał coś przeciwko zwykłemu spacerowi. Poza tym kiedy dwoje ludzi może się lepiej poznać, jak nie przy blasku ksieżyca rozmawiająci - retorycznie stwierdził Anzelm
- A któż na niej nie był. To ważne by decydować o losie miasta, w którym się żyje. Wtedy możemy się zwać prawdziwymi obywatelami. A co do spaceru, oczywiście, że pójdę. Występ zaraz się zacznie, jedzenie i wino już wnoszą, usiądźmy zatem i później spotkajmy się tutaj - zaproponowała.
Anzelm przytaknął i uśmiechnął się tylko. A potem...potem nadszedł spektakl.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 09-11-2012, 13:41   #114
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Eryk (Latarnia) ***

Pytanie Eryka nie zostało zignorowane. Gdy tylko skończył wypowiedź powędrował w jego kierunku… bełt, który trafił wojownika stojącego obok. Zaraz po nim poleciały kolejne. Strażnicy nie pozostali dłużni i również odpowiedzieli pięknym za nadobne ‘zdejmując’ trzech napastników.

Po pierwszej salwie grupy odrzuciły broń dystansową i zaczęły szarżować na siebie. W ruch poszły miecze, w ruch poszły topory, w ruch poszedł i Erykowy młot. W trakcie starcia dwóch napastników oflankowało obrońców i ruszyli w kierunku latarni omijając walczących.

Eryk nie miał litości, już przy pierwszym ataku dekapitował najszybszego przeciwnika, który miał nieszczęście pierwszy wpaść mu pod młot. Pierwsze zderzenie walczących grup poskutkowało śmiercią dwóch Synów Mannana i dwóch strażników. Napastników od uderzeń padło pięciu. Szanse zaczęły się wyrównywać.

Eryk przymierzał się do zadania kolejnego uderzenia, jednak w ferworze walki, przypadkowy cios doszedł jego ciała. Poczuł pulsujący ból dochodzący z boku. Nie był on jednak tak duży, by wyeliminować z walki młodego akolitę. Odwinął się on od razu w stronę, z której nadeszło uderzenie, by po chwili usłyszeć, jak jego młot miażdży klatkę piersiową napastnika. Piękny dźwięk…

Napastnicy z obrońcami wymieszali się. Raz po raz padał przedstawiciel z jednej i drugiej grupy. Dwóch z atakujących dotarło już do latarni.

Po chwili na placu boju zostało też tylko dwóch agresorów, a także zraniony Eryk i ostatni ze strażników. Eryk wykonał kolejny zamach, jednak oponent zszedł z linii ciosu. Przemknął mu pod młotem i ciął mocno Eryka w nogę, a gdy Akolitę zgięło natychmiastowo zaatakował ponownie ogłuszając Weissa i eliminując go z walki.

Weiss jeszcze, leżąc na ziemi dostrzegł, jak ostatni z obrońców, powalił kolejnego wroga, by chwilę później zginąć z rąk pogromcy Eryka. Upadł twarzą tuż koło niego. Zamknął oczy. Ciemność…

Ocknął się jakiś czas później. Dojrzał jak latarnia świeci zielonkawym światłem. Od strony kasztelu słyszał natomiast dzwony bijące na alarm. Musieli widzieć całe zajście przy latarni i zareagować na nie. Z pewnością zaraz się tu znajdą. Przynajmniej taką miał nadzieję młody akolita, powoli próbując się podnieść.


*** Alex (zatoka) ***

Prowadzeni przez Adolfa dotarli do magazynu, gdzie czekał już Greg.
- Poszli do jaskini przy Zatoce Trytona – oznajmił nowoprzybyłym.
Chwilę po tym wszyscy już pędzili w tamtą stronę.

Gdy dotarli nad zatokę, usłyszeli dźwięk alarmu, dobiegający od strony kasztelu, z drugiej strony spostrzegli też, że latarnia świeciła zielonkawym światłem.
- Eee, wygląda jakby tam ranni leżeli - zauważył Adolf, wskazując w kierunku latarni. Mimo iż mało rozgarnięty był, to oko można by powiedzieć, że miał sokole. I do tego dobrze widzące, gdy ziemie zalewa już nocna ciemność. Problem w tym, że jaskinia była w przeciwnym kierunku, niż latarnia.

Alex wiedział, że jego towarzysze byli odpowiedzialni za bezpieczeństwo przy latarni. Jednak nie widział, ani ich, ani żadnych patroli. Zważywszy na to, co przed momentem rzekł Adolf, było to podejrzane. Z drugiej strony wiedział, że przesyłka z magazynu, dotarła w zupełnie inne miejsce, do jaskini znajdującej się po innej stronie zatoki, niż latarnia. Musiał decydować…


*** Anzelm, Ignatz (Przyjęcie)***

W momencie, gdy zaczęto wnosić jedzenie, a kielichy gości uzupełniane były winem, Reiter wskazał Metodemu, by zaczął swój występ. I zaczął, tym razem od razu, bez zbędnego nastrajania przedmiotu, bez nastrajania też głosu. Był gotowy i już od pierwszych dźwięków jakie zabrzmiały, było widać, że w formie jest wybornej. Część zaprzestało swych rozmów, by tylko posłuchać Metodego. W międzyczasie stoły suto się zapełniły, a kielichy były przygotowane zostały do toastu. Jako jeden z nielicznych odmówił Anzelm, stwierdziwszy że dla niego tylko woda, co spotkało się z dziwnym spojrzeniem hrabiego, a i nie tylko jego.
- Nie wzniesiesz toastu za naszą nową stolicę Ostlandu? Za nasze Salkalten? - zdziwił się hrabia.

Gdy Ignatz skończył pierwszy utwór, Reiter dał mu znak, by trochę zmienił swe przygrywanie na spokojniejsze, po czym wzniósł do góry kielich.
- Witajcie szanowni goście! - zaczął przemawiać. - Wyprawiłem to przyjęcie, by uczcić to, jak nasze Salkalten się rozwija! Jak stajemy się mocną stolicą naszego landu. To głównie dzięki wam i waszym staraniom. To wasza zasługa moi goście! Niedługo z pewnością wróci i nasz Elektor. W chwale zwycięzcy spod Ferlangen. W chwale naszego obrońcy! Pijmy też więc za powodzenie tej batalii z siłąmi ciemności. Zatem kielichy w dłoń! Zdrowie! Zdrowie wasze – zawołał akcentując ostatnie słowa, po czym sam wzniósł kielich, a za nim kielichy wznieśli i goście.


*** Aliquam, Wołodia (Szpital) ***

Wszelkie fantazje kozackie i khazadzkie zostały przerwane przez informację, że kaszel Synów Mannana bije na alarm. Było to rzadkie zjawisko, ale zwykle zwiastowało coś niedobrego, a już z pewnością niepokojącego. Zostali zaatakowani? A może nie… może biją na cześć przyjęcia o którym słyszeli i nie trzeba wyściubiać nosa z cieplutkiego i miłego szpitala.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 09-11-2012 o 13:48.
AJT jest offline  
Stary 11-11-2012, 11:46   #115
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Leżenie w szpitalu było cholernie męczące. Aliquam non-stop ziewał i przewracał oczyma. Jasne, miło że znalazła się pielęgniarka z brodą, zawsze dobrze jest popatrzeć na to i na to... ale ten krasnolud był już cholernie stary i bardziej niż na kobiecym cieple, zależało mu na obiciu paru ryjów. Wydawało się to lepszym sposobem na wyładowanie frustracji starego, zmęczonego khazada. Oczywiście najlepiej byłoby połączyć obie rzeczy, ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

Trzeba jednak przyznać, że w jego wieku rozleniwienie się nie było zbyt dobrym pomysłem. Poleży taki grubas tydzień i już nie będzie mu się chciało wstawać. Albo jak wstanie to tylko po to żeby znowu oberwać i pielęgniarkom zrobiło się żal jego. Musiał zebrać się do kupy.

Miał przynajmniej nadzieję że ktoś tam go potrzebuje. Bo ostatnio coś mu nie szło... te ciągłe zagadki zaczynał go denerwować. Była okazja na otwartą walkę z Chaosem, to nie! Musieli zostawić go w mieście, jakby mało mieli tu mądrych głów. Pewnie ktoś nie chciał żeby wygrali, więc zostawili Aliqa w mieście. Tak, pewnie tak.

Już on im pokaże.

Informacje od Synków Mammisynków wydawał się dobrą okazję. Zerwał się w końcu ze szpitalnego łóżka, znalazł swój topór, tarczę, zbroję i ruszył do latarni, zmuszając Wołodię by polazł z nim, bo coś kozak się rozleniwił niepokojąco, a o przyjaciół trzeba dbać, chociażby biorąc ich ze sobą do możliwie śmiertelnej walki.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 11-11-2012, 13:35   #116
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Decyzję trzeba było podjąć szybko. Jak zawsze...

- Greg, Nathan. Sprawdzicie, jak wygląda tam sytuacja. W razie konieczności wezwiecie posiłki. - Alex wydał polecenia. - Zawiadomcie i straż, i świątynię, i naszych. Jasne?

Obaj wywołani skinęli głowami i pobiegli w stronę latarni, tam, gdzie według Adlofa mieli leżeć ranni.

- My idziemy do jaskini - Alex zwrócił się do pozostałej ósemki. - Broń gotowa do strzału, ale strzelać na mój rozkaz. Adolf, idziesz jako pierwszy. Masz najlepsze oczy. Tylko cicho jak myszy, żeby nas nie spostrzegli.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-11-2012, 09:44   #117
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujek napełnił sobie puchar wodą, tak by wyglądało to choć trochę na białe wino, i wzniósł toast. Nie chciał pić ze względu na damę, którą spotkał. W końcu poszukiwał żony. A pijanemu w trzy dupy nie wypada czynić amorów do żadnej niewiasty toteż Anzelm powstrzymywał się od picia. Gdy już przedstawienie dobiegło końca a goście znów zaczęli rozmowy Anzelm podszedł do Markizy i rzekł:
- Pani przyszedłem...”porwać” Panią na spacer - i wyciągnął rękę tak by dama mogła ją objąć
Kobieta uśmiechnęła się zalotnie, po czym wstała i poprawiła swą suknię.
- Zatem porywaj mnie mój panie - szepnęła mu do ucha.
I tak też się stało.Wujaszek wziął młodą damę i ruszył ku drzwiom uśmiechnięty od ucha do ucha. Był już przy drzwiach, które miał zamiar otworzyć przed młodą damą gdy...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-11-2012, 15:02   #118
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Kasztel (Aliquam) ***

Khazad czym prędzej zerwał się na równe nogi. Jego umysł już tworzył wizualizację bitki. Wizualizację tego, że kolejny raz będzie mógł rozłupać parę kości. Ostatnio coraz rzadziej mu to jednak wychodziło, a coraz częściej też i jego musieli łatać. Rzeczywiście się starzał. Miał nadzieję, że dziś będzie jednak inaczej. Oczyma wyobraźni już to widział…

Wołodia mimo prób namówienia go przez Aliquama, nie opuścił szpitalnego łoża. Widocznie zbyt dobrze było mu przy siostrach, a może rzeczywiście bolało… Uzbrojony khazad, był więc jedynym, który na wieść o alarmie, w pełnym uzbrojeniu opuścił szpital.

W mieście panowało już poruszenie, większość mieszkańców, słysząc bijący na alarm dzwon z kasztelu Synów Mannana, poczęło chować się w domach. Ci z orężem, czy to strażnicy, czy inni dzielni najemnicy, biegli w stronę Zatoki, gdzie stał zameczek.

Wśród nich, choć nieco wolniej od większości, biegł już Aliquam. Gdy opuścił miasto wschodnią bramą, ujrzał rozpalone pochodnię i oświetlone nimi mury siedziby Synnów Mannana
- (…)Krasnoludy Chaosu (…) działa (…) - wyłapał wśród krzyków gońca.
Khazad spostrzegł, że znajdująca się na wzniesieniu fortyfikacja rzeczywiście fortyfikacja jest oblężona. Przyśpieszył bieg.

Część armii, która pozostała przy Salkalten, a nie udała się na obronę Ferlangen, zapewne też już otrzymała informację o ataku. Nim się jednak zmobilizuje i dotrze z obozu położonego przy północnej bramie, pewnie trochę czasu minie.

Już stąd Aliquam słyszał dźwięki rozpoczynającej się walki. Działa, o których usłyszał, jeszcze nie strzelały, ale dało się słyszeć pierwsze strzały z broni palnej, oraz wrzawę zarówno obrońców, jak i napastników.


*** U Kulawego ( Jemioła, Matthias) ***

Siedzieli sobie spokojnie, popijając piwko w najpopularniejszej Salkalteńskiej tawernie. I Jemiołę i Matthiasa przywiódł tu ślepy los. Oboje słyszeli, że w Salkalten dobrze się teraz dzieje. Nowa stolica Ostlandu przetrwała najazd sił Archaona i ludziom dobrze się tam powodziło. Z pewnością było to miejsce, w którym można było się dorobić paru garści złotych koron. To wzywało tu takich osobników, jak oni.

W przeciwieństwie, do karczmy, którą w posiadaniu miał Reiter, tu panowały zupełnie inne warunki. Wesołe, morskie przyśpiewki, piwo niezbyt smaczne, wręcz podłe, ale tanie. Wino i wódka podobnie. Jedynie rum i grog były lepszej jakości. Żarcie trochę lepsze, a szczególnie śledzie po ostlandzku z olejem i grubo krojoną cebulą. Nie wspominając o innych rybach, flądrach, dorszach, halibutach. Nie byli zrażeni nawet tym, że niedawno wybuchła tu epidemia. Po paru dniach okazało się, że wszystko wraca do normy. Nie było to miejsce, dla osobników spokojnych, nie było to miejsce dla typowych szczurów lądowych, ale było to miejsce w którym znajdowało się praktycznie wszystko, czego dusza zapragnie. Tańce, hulanki, swawole.

Przy jednym stole siedzieli Jemioła i Matthias. Zdążyli się już zapoznać, zdążyli też nie jedno wypić. Gdy do środka wpadł jeden z marynarzy.
- Kasztel Synów atakowany!!! – wywrzeszczał, co spowodowało od razu poruszenie. Kto, jak kto, ale Obrońcy Mórz, byli w tym miejscu bardzo szanowani. Zaprzestano wzajemnego obijania sobie mord. Nawet wielki Hans Krzywynos, który właśnie otrzymał cios w ryja, po którym owy krzywy nos przekrzywił się jeszcze bardziej, miast odpłacać się pięknym za nadobne, chwycił swój topór i w te pędy wyleciał z karczmy.


***Wielki Kufel ( Anzelm, Felix, Ignatz) ***

Jak się Felix znalazł na przyjęciu, tylko on wiedział. Ale tak samo jak Wujaszek i on nie mógł odpuścić takiego spotkania. Wystroił się w najlepsze ciuchy, uczesał i wypachnił. Młodziutki chłopak, drobniutki, można by rzec… ładniutki. Chadzał sobie po sali próbując wykorzystać możliwości jakie daje mu takie dostojne przyjęcie. Najznamienitsze postacie w Salkalten, najmożniejsze. A jak Pawie piórko wiedział, ci z elit często mieli dziwne fantazje… Wina nie próbował, wczorajszego dnia trochę chyba zapił, dziś pozostawał przy wodzie.

Felix ruszył w kierunku wyjścia, postanowił się przewietrzyć, nim grajek, którego zwano Metodym, zacznie ponownie grać skoczne rytmy. Tuż przed nim zauważył parę, a dokładniej Anzelma z Markizą…

Ignatz, po przerwie na toast, szykował się do kolejnego występu. Już miał zaczynać grać, gdy nagle poczuł ogromne pieczenie w brzuchu. Jakby ktoś rozpalił mu ognisko w trzewiach. Padł na kolana… piekło go w ustach… spojrzał na kielich z winem… trucizna… Na Sali ktoś się przewrócił, ktoś zaczął się krztusić, ktoś wołać o wodę, jeszcze inny dostała drgawek na ziemi. Ludzie zaczęli panikować, by po chwili zostać przez truciznę zgiętymi do parteru. Jeszcze kątem oka zobaczył, jak Reiter wychodzi z pomieszczenie i zamykają się za nim drzwi.

Wujaszek już miał wyjść na zewnątrz, gdy odwrócił się i ujrzał cały ten chaos i rozgardiasz panujący wewnątrz. ~Co się dzieję?~ zachodziło mu w myślach. Spojrzał na Angelikę, już miał do niej coś rzec, jak dojrzał że oczy jej zaszły całe krwią.


Ułamki sekund później była już na karczemnych deskach, krzycząc z bólu. Podobnie jak i inni goście tego przyjęcia. Nieliczni tylko stali i nie wiedzieli co zrobić. Anzelm spostrzegł jak dwa kroki przed nim stoi młodziutki chłopak, nie znał go… Chłopak wyglądał na równie zaskoczonego, jak i Anzelm. Obaj musieli się zastanawiać, czy za sekund parę nie dołączą do innych…


*** Zatoka (Alex) ***

Jak Alex postanowił, tak też zrobili. Greg i Nathan udali się pod latarnię. A Alex z ośmiorgiem ludzi poszli w kierunku jaskini. Adolf słysząc, że mają być gotowi do ataku, nie był zbytnio optymistycznie nastawiony do tego, że ma iść z przodu, jednak ostatecznie się dał przekonać, gdy pochwalono jego umiejętności.

Niedługo potem byli już pod jaskinią. Ostrożnie zerknęli do środka. I Alex i Adolf wychylili tylko do środka głowę, pozostali zostali parę kroków za nimi.

Wewnątrz jaskini zauważyli wykonującego rytualne pieśni czarodzieja i kilku prawdopodobnie jego strażników. Jeden był mężczyzną średniego wzrostu, o ciemnych oczach kontrastujących z jasnymi włosami. Ubrany był schludnie, w ciemne kolory. Miał on też na sobie pełną zbroję kolczą, dwuręczny miecz, a także pięknie zdobiony łuk. Drugi ubrany w pełną płytową zbroję, posiadał miecz oraz tarczę, a także widać było, że posiada kuszę. Trzeci, chudy i wysoki, ubrany w skórznię, posiadał garłacz, a także jakąś tubę, w której zwykle trzyma się papiery i mapy. Kolejny posiadał pistolet, oraz również skórzany pancerz. Blisko niego, obok skalnej ściany leżał również garłacz. Był jeszcze jeden, również posiadający skórzany pancerz, a w ręku jego spoczywał miecz.

Rytuał natomiast odprawiał, otoczony przez pozostałych czteroręki czarnoksiężnik o metalicznej skórze. Był on również wyższy niż pozostali, przez co na jego górującej nad pozostałymi głowie dało się zauważyć rzednące włosy i ślady Choasu pozostawione na skórze. Stał przed rozłożonymi na ziemi przedmiotami, w tym i zwierciadłem, próbując wezwać plugawą moc Dhar.


*** Latarnia (Eryk) ***

Dwóch wysłanych przez Alexa ludzi właśnie dotarło do Eryka. Pomogli mu się zebrać z ziemi z przerażeniem patrząc na otaczające ich pole niewielkiej bitwy. Nathan i Greg spojrzeli na Eryka, jakby nie wiedząc, co teraz robić.
- Co się tu stało?! – rzekł jeden z nich.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 13-11-2012 o 15:50.
AJT jest offline  
Stary 13-11-2012, 18:30   #119
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Przyjęcia Felix nie mógł po prostu przepuścić. Raz, że nieobecność na spotkaniach towarzyskich zupełnie nie leżała w jego charakterze. Dwa, na chwilę nic ciekawszego w Salkalten nie miał do roboty. A trzy, przede wszystkim trzy - większość arystokratów była bogata, a chłopak na złoto miał apetyt niezwykły. I wiecznie niezaspokojony.

Teraz więc, kiedy sakiewka była nieprzyjemnie lekka po ostatniej nocy, musiał znaleźć jakiś sposób na podreperowanie skromnego budżetu. Przyjęcie w "Wielkim Kuflu" było wręcz idealną do tego możliwością.

Felix przechadzał się wśród gości, lustrując każdego z nich uważnie i notując w głowie tych, na których mógłby coś zyskać. Z tym zazwyczaj nie miał problemu, bowiem jego modus operandi działało wyśmienicie, co po części zawdzięczał swej posturze. Jak tu bowiem domyślić się, że drobno zbudowany chłopak, o kobiecych niemal rysach twarzy, może być w jakikolwiek sposób niebezpieczny? Felix nawet nie próbował zmieniać swojej fizjonomii i, miast udawać kogoś kim nigdy nie będzie, zaczął coraz śmielej sobie jej używać.

Ale nie dzisiaj. Dzisiaj wyjątkowo stonował swój styl bycia, coby niepotrzebnie nie rzucać się w oczy. Nadgarstki miał wolne od masy bransolet, które zazwyczaj je ozdabiały, chociaż nie zrezygnował z pawiego piórka wplecionego w ciemne włosy, swego rodzaju znaku rozpoznawczego chłopaka. Mógłby w sumie uchodzić za jakiegoś uboższego arystokratę - eleganckie spodnie prostego kroju, wypastowane buty i tunika ze schludnie zawiniętymi rękawami zdecydowanie to sugerowały. Jednak mimo uprzejmych uśmiechów rzucanych w kierunku rozmówców i dotrzymywania konwenansu towarzyskiego, było aż nazbyt widoczne dla czujnego obserwatora, że chłopak do wyższych sfer nie należał. Brakowało mu tego charakterystycznego zapatrzenia w siebie i dumy.

Felixowi wkrótce znudziło się krążenie wśród coraz to nudniejszych gości. Może i zdołałby znieść nużące rozmowy na ulubione tematy elit, gdyby tylko mógł wypić. Ale, odczuwając skutki zeszło-nocnej hulanki i nie będąc wielkim miłośnikiem haftowania, trzymał się z dala od trunków.

Goście zaczęli być w miarę interesujący dopiero, gdy Pawie Piórko był niemalże na zewnątrz, a oni zaczęli padać jak muchy. Felix zatrzymał się w miejscu i zaczął obserwować z niezdrową fascynacją coraz to nowszych poszkodowanych. Brązowe oczy świeciły się jak dziecku, które pierwszy raz zostało zabrane na jarmark, ale na twarzy dostrzec można było jasno wymalowane zdziwienie.

To, że nadal był w stanie ustać, świadczyło dla Pawiego Piórka o tym, że cokolwiek stało za wyparowaniem balowej atmosfery (i zapewne życia z co poniektórych), ominęło go szerokim łukiem. No, ale nie był jedynym, który nie został sprowadzony do parteru.

- To twoja sprawka? - Rzucił nieufnie w stronę mężczyzny, którego towarzyszka obecnie wiła się na karczemnej podłodze, jednocześnie zastanawiając się, czy aby nie zrobić użytku z noża ukrytego w cholewce buta.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 13-11-2012 o 23:26.
Aro jest offline  
Stary 14-11-2012, 08:57   #120
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
W “Wielkim Kuflu” (Wujaszek, Ignatz, Felix)

- To twoja sprawka? - Rzucił nieufnie w stronę mężczyzny, którego towarzyszka obecnie wiła się na karczemnej podłodze, jednocześnie zastanawiając się, czy aby nie zrobić użytku z noża ukrytego w cholewce buta.
Wujaszek z przerażeniem obserwował jak wybranka jego serca upada na ziemię by zacząć toczyć się w konwulsjach i krzyczeć z bólu. Nagle jakiś młokos odezwał się, wątpiąc w dobre serce Wujaszka. Ten spojrzał się gniewnie, a w oczach Wujaszka zapłonęła żądza mordu, lecz serce Wujcia było pełne miłości do bliźniego. Nie odpowiedział, gdyż pojedyncza łza popłynęła z oka Wujcia widząc co się dzieje z uczestnikami przyjęcia. Przyjaciel ludzi, zaczął rozglądać się nerwowo poszukując czy ktoś jeszcze uniknął podobnego losu.

- Mógłbym rzec to samo młodzieńcze...o Tobie - rzekł do młodzieńca - [i] Nim jednak zechcesz przelać jeszcze swoją krew tutaj...sprawdźmy czy wszystkich to spotkało. Nie piłem wina, a Ci tutaj..Chyba że jadło zatruli..Piłeś coś!!?? Jadłeś??!![ /i] - wykrzyczał Wujaszek z przerażeniem o los młodzieńca

- Jeno wodę. - Odparł Felix, widocznie zaskoczony uniesionym głosem swego rozmówcy. - Może straż trzeba zawołać, jeśli rzeczywiście ktoś ich potruł?

- Sprawdźmy pierw czy kto przeżył - rzekł i wyciągnął miecz - Anzlem tak w ogóle młodzieńcze ale mów mi Wujaszku. Szkoda że Filipka zostawiłem .. przydałby się - mruknął już do siebie

- Felix. - Mruknął chłopak, mrużąc oczy na widok stali w Anzelmowej dłoni. Sam też sięgnął po nóż; ot, w razie czego. Zaraz też ruszył wokół sali, szukając jakichś biesiadników, którym dopisało szczęście. Klucząc między stołami i rządzonymi przez spazmy ciałami, co jakiś czas zerkał na Wujaszka. Nie, żeby miał jakieś uprzedzenia. Po prostu, nawet przez te krótkie lata swego życia, wykształcił instynkt samozachowawczy. Z zasady nie ufał nikomu, a jeśli dołoży się do równania spotkanie w okolicznościach takich jak te... Cóż, Felix na pewno nie zamierzał tracić czujności.
To co widzieli było przerażające, większość z biesiadników leżało już bez tchu na karczemnych deskach. Mieli wybałuszone oczy, wywalone języki, nienaturalnie wykrzywione twarze. Część pozostawała jeszcze w przedśmiertelnych spazmach. Kilku szczęśliwców, głównie kobiety, które zapewne ja i oni odmówiły wina, schylało się nad ciałami bezradnie próbując je ratować. Kilka stało zszokowanych, patrząc na to co się dzieje dookoła. Nie spostrzegli nikogo, kogo mina mogłaby świadczyć o braku zaskoczenia. Nikogo, kogo mogliby w tym momencie posądzić o cały ten ambaras.
Wujaszek spojrzał na zszokowanych ludzi i rzekł tylko:
- Felixie jak możesz udaj się po straż miejską...Ja porozmawiam z ludźmi - poprosił towarzysza
Sam Anzelm zaczął podchodzić do ludzi i pomagał im wstać. Chciał ich “odciągnąć” od zwłok a przy okazji ustawić sobie ich w jednym miejscu. Nie było nikogo kogo można by podejrzewać o tak ohydną zbrodnie. Skoro Felix nie pił wina to musiało to być to, co znaczy... Wujaszek zaczął rozglądać się za winem. Czy było ono w beczułce a może w otwartych butelkach czy już może przelane do karafek.
Na stole były ułożone butelki z winem, jednak Wujaszek sobie przypomniał, że te przeznaczone do toastu były wnoszone przez kelnerów i każdy indywidualnie był przez nich obsłużony.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172