W “Wielkim Kuflu” (Wujaszek, Ignatz, Felix) - To twoja sprawka? - Rzucił nieufnie w stronę mężczyzny, którego towarzyszka obecnie wiła się na karczemnej podłodze, jednocześnie zastanawiając się, czy aby nie zrobić użytku z noża ukrytego w cholewce buta.
Wujaszek z przerażeniem obserwował jak wybranka jego serca upada na ziemię by zacząć toczyć się w konwulsjach i krzyczeć z bólu. Nagle jakiś młokos odezwał się, wątpiąc w dobre serce Wujaszka. Ten spojrzał się gniewnie, a w oczach Wujaszka zapłonęła żądza mordu, lecz serce Wujcia było pełne miłości do bliźniego. Nie odpowiedział, gdyż pojedyncza łza popłynęła z oka Wujcia widząc co się dzieje z uczestnikami przyjęcia. Przyjaciel ludzi, zaczął rozglądać się nerwowo poszukując czy ktoś jeszcze uniknął podobnego losu.
- Mógłbym rzec to samo młodzieńcze...o Tobie - rzekł do młodzieńca - [i] Nim jednak zechcesz przelać jeszcze swoją krew tutaj...sprawdźmy czy wszystkich to spotkało. Nie piłem wina, a Ci tutaj..Chyba że jadło zatruli..Piłeś coś!!?? Jadłeś??!![ /i] - wykrzyczał Wujaszek z przerażeniem o los młodzieńca
- Jeno wodę. - Odparł Felix, widocznie zaskoczony uniesionym głosem swego rozmówcy. - Może straż trzeba zawołać, jeśli rzeczywiście ktoś ich potruł?
- Sprawdźmy pierw czy kto przeżył - rzekł i wyciągnął miecz - Anzlem tak w ogóle młodzieńcze ale mów mi Wujaszku. Szkoda że Filipka zostawiłem .. przydałby się - mruknął już do siebie
- Felix. - Mruknął chłopak, mrużąc oczy na widok stali w Anzelmowej dłoni. Sam też sięgnął po nóż; ot, w razie czego. Zaraz też ruszył wokół sali, szukając jakichś biesiadników, którym dopisało szczęście. Klucząc między stołami i rządzonymi przez spazmy ciałami, co jakiś czas zerkał na Wujaszka. Nie, żeby miał jakieś uprzedzenia. Po prostu, nawet przez te krótkie lata swego życia, wykształcił instynkt samozachowawczy. Z zasady nie ufał nikomu, a jeśli dołoży się do równania spotkanie w okolicznościach takich jak te... Cóż, Felix na pewno nie zamierzał tracić czujności.
To co widzieli było przerażające, większość z biesiadników leżało już bez tchu na karczemnych deskach. Mieli wybałuszone oczy, wywalone języki, nienaturalnie wykrzywione twarze. Część pozostawała jeszcze w przedśmiertelnych spazmach. Kilku szczęśliwców, głównie kobiety, które zapewne ja i oni odmówiły wina, schylało się nad ciałami bezradnie próbując je ratować. Kilka stało zszokowanych, patrząc na to co się dzieje dookoła. Nie spostrzegli nikogo, kogo mina mogłaby świadczyć o braku zaskoczenia. Nikogo, kogo mogliby w tym momencie posądzić o cały ten ambaras.
Wujaszek spojrzał na zszokowanych ludzi i rzekł tylko:
- Felixie jak możesz udaj się po straż miejską...Ja porozmawiam z ludźmi - poprosił towarzysza
Sam Anzelm zaczął podchodzić do ludzi i pomagał im wstać. Chciał ich “odciągnąć” od zwłok a przy okazji ustawić sobie ich w jednym miejscu. Nie było nikogo kogo można by podejrzewać o tak ohydną zbrodnie. Skoro Felix nie pił wina to musiało to być to, co znaczy... Wujaszek zaczął rozglądać się za winem. Czy było ono w beczułce a może w otwartych butelkach czy już może przelane do karafek.
Na stole były ułożone butelki z winem, jednak Wujaszek sobie przypomniał, że te przeznaczone do toastu były wnoszone przez kelnerów i każdy indywidualnie był przez nich obsłużony.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |