Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2012, 13:40   #117
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Kurwa. - skwitował sprawę Franc i pociągnął z flaszki. Nie tego się spodziewał. Te wampiry to jednak chujowe istoty. Nie idzie takiemu pogrzebać żelaziwem w bebechach, jak na człeka przystało. Maurer spojrzał na rzucone do jego stup dziecko, potem na dwójkę pozostałych przy życiu uczestników rytuału. Reszta jego kompanów i jacyś nieznajomi, mordowali już innych, on ruszył ku tym.

Jeden miał dość odwagi i zaatakował. Franc nawet nie obdarzył go wyciągnięciem broni. Złapał go za przegub trzymającej miecz ręki i zdzielił po ryju, pozbawiając przytomności. Drugi próbował uciekać. Franc posłał za nim sztylet, który unieruchomił go na dobre. Żyli obaj. O to chodziło. Żołdak raz jeszcze spojrzał na martwe, przebite sztyletem dziecko, po czym rozejrzał się po placu. Będzie mu potrzebne parę rzeczy...

*****

Maurer przyglądał się przedstawianiu pociągając do czasu do czasu z flaszki. Za paskiem zatknięty miał wampirzy sztylet. Przed nim, na środku placu, siedziało dwóch mężczyzn, przewiązanych do sporych beczek. Między nimi płonęło ognisko. Zanim je rozpalił dał im do trzymania spory dzban pełen nafty. Jednemu z jednej strony, drugiemu z drugiej. Musieli dobrze wyciągać palce aby go utrzymać. Pod ich wyciągniętymi łapami wesoło trzaskał ogień. Powoli liżąc rękawy ubrania i skórę pod nimi. Darli się w wniebogłosy już od dobrych kilku pacierzy. Franc co prawda za cholerę nie wiedział ile zajmuje taki przykładowy pacierz, ale zdążył już obalić jedną flaszkę, co ponoć zajmowało mu mnie więcej tyle samo. Tak przynajmniej twierdził pewien znajomy kapłan Morra...

W końcu ten z prawej nie wytrzymał i cofnął dobrze już skwierczące dłonie. Dzban nafty natychmiast runął w dół i rozbił się w kamieniach ogniska. Łatwopalny płyn ochlapał obydwu mężczyzn i natychmiast zmienił ich w żywe pochodnie. Krzyczeli i błagali o litość jeszcze kilka długich chwil. W końcu zamilkli się na dobre, skwiercząc tylko z cicha i śmierdząc palonym mięsem.

- Kurwa - zaklął Franc pod nosem i przesunął w stronę towarzyszącego mu krasnoluda monetę. Obstawiał tego z lewej...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 14-11-2012 o 13:43.
malahaj jest offline