Nie tak to sobie, kurwa, wyobrażała. Co prawda o ile sufit robiący za podłogę i trampolinę w jednym oraz kolejny wybryk natury (tym razem w postaci czterorękiego goryla) zdołałaby jeszcze jakoś przeboleć, tak wrzucenie jej do ciała Dextera było ciosem poniżej pasa.
"Pierdol się, Olidammara," rzuciła do swego patrona w myślach i zaklęła pod nosem. Stojąc chwiejnie na jednym ze stopni, rozważała przez krótką chwilę, co tu zrobić.
Długo jej to nie zajęło i ruszyła zaraz w górę, ku źródłu wyć i wrzasków. Z początku chwiejnie, próbując wyczuć i złapać balans w tym obcym dla niej ciele, a później już zdecydowanie pewniej, choć nadal w sposób nieprzystający mężczyźnie. Ściskając żelazo w dłoni zastanawiała się, czy jeśli ją ubiją, to wróci do znajomej formy, a Roth sczeźnie miast niej. Pół biedy, jeśli ów hipoteza pójdzie po jej myśli. Gorzej, jeśli Dexter da się zajebać w jej ciele, co - biorąc pod uwagę zmutowanego goryla, magicznie ożywione posągi i niezwykle oddanych swemu zawodowi strażników świątynnych - było całkiem możliwe.
No, ale że nie było pewne, czy w ogóle którekolwiek z nich wydostanie się ze świątyni w jednym kawałku, nie zamierzała się jak na razie przejmować. Po prostu parła do góry.
__________________ "Information age is the modern joke." |