Pomieszczenie, w którym najemnicy napotkali kolejną przeszkodę, powinno się przerobić na salę balową. Jadalnia zupełnie nie pasowała do tego, co właśnie miało miejsce w obrębie tych czterech ścian.
Yngvar zaczął od razu z grubej rury. Był niczym byk, rwał przed siebie w barbarzyńskim szale; rzucając bluzgami i wymachując toporem. Z impetem godnym taranu wpadł na Żmijkę, skory do ukarania dziewczyny za upokorzenie, którego zaznał wtedy, w burdelu. Ta jednak wywinęła mu się i skrwawiła biceps nożem. Góral odpłacił pięknym za nadobne i huknął pięścią, rozkwaszając piękności nos i posyłając ją w tył.
Vonmir tymczasem zaatakował szybko i zdradziecko, gdy tylko jego towarzysz ruszył do boju. Blondyn, skupiony na Yngvarze nie miał prawa zauważyć Sunveryjczyka. I nie zauważył; stal miecza rozcięła koszulę i zabarwiła materiał na czerwono, jednak było to tylko zadrapanie. Chłopak okręcił się na pięcie i sieknął zakrzywionym ostrzem. Ściąłby pewnie głowę Vonmira jak zboże, gdyby ten nie uchylił się w odpowiednim momencie. Stal jedynie świsnęła mu gdzieś przy gardle, ale uniknął poważniejszych obrażeń.
Żmijka zatoczyła się do tyłu, rzucając ellyriańskimi przekleństwami i plując krwią. Przemodelowanie twarzy najwyraźniej jej się nie spodobało, bo zniknęły gdzieś z jej oczu owe iskierki rozbawienia. Teraz można było jedynie dostrzec nieziemskie wręcz wkurwienie. Skoczyła w stronę górala, za nic mając sobie jego żądzę krwi i mordu, wywijając dwoma nożami. Jeden też pomknął zaraz w powietrzu, wbijając się w yngvarowe ramię. Zwierzęcy niemal ryk wydarł się z jego gardła i nim dziewczyna zdołała narobić jakichś szkód, chwycił ją za smukłą szyję. Przebierając nogami w powietrzu, Żmijka nie miała za bardzo pola do manewru. Mogła jedynie szybować w stronę stołu, napędzana siłą góralskich mięśni. Przetoczyła się po blacie, ściągając ze sobą obrus i większość zastawy, i zniknęła gdzieś po drugiej stronie.
Vonmir miał problemy z blondynem. Chłopak walczył w sposób wyjątkowy, co w porównaniu z nietypową dla voseryjskiego oka bronią, dawało całkiem niezłe rezultaty. Zakrzywione ostrze świstało co i rusz, za każdym razem jednak napotykając paradę niedoszłego oficera. Parować było jednak coraz ciężej; mięśnie powoli odmawiały posłuszeństwa, a oddech stawał się płytszy i płytszy. Vonmir po którymś z uderzeń wiedział już, że to koniec, że kolejny cios sięgnie go i pewnie położy kres życiu, które właśnie zaczęło przemykać mu przed oczami.
Cios jednak nie nadszedł i mógł dziękować za to Yngvarowi. Ten bowiem, wyrwawszy z ramienia żmijkowy nóż, zaszedł blondyna od tyłu i styliskiem topora zaczął zgniatać mu krtań i przyciągać do siebie. Chłopak wierzgnął jedynie i desperacko spróbował złapać oddech. Vonmir już unosił miecz na yngvarowy znak, by wykończyć młodziaka...
Wtedy na powrót do akcji wkroczyła Żmijka. Wkurwiona co niemiara, z zakrwawioną połową twarzy, chwyciła jedną z ozdobnych tac i posłała w stronę Sunveryjczyka. Srebro huknęło go w skroń i stracił okazję, odpędzając zawroty głowy. Blondyn natomiast, korzystając z chwili nieuwagi Yngvara, wbił mu łokieć pod żebra i, kiedy ucisk styliska zelżał, przedstawił tył swojej czaszki góralskiemu nosowi.
Natomiast Żmijka, sprawczyni owego zamieszania, przesadziła stół jednym susem i zaraz dopadła swojego kompana, by wesprzeć go w starciu z najemnikami. Cała czwórka dyszała już ciężko, wkurwienie sięgało zenitu i krew wymieszana z adrenaliną buzowała w żyłach. Blondyn z dziewczyną opierali się plecami o siebie, wpatrując się w swych przeciwników. Żmijka przerzucała nóż z jednej dłoni do drugiej, czekając na ruch Vonmira. Chłopak natomiast wpatrywał się z mieszaniną strachu i złości w Yngvara, łapiąc łapczywie oddech.
__________________ "Information age is the modern joke."
Ostatnio edytowane przez Aro : 14-11-2012 o 18:48.
|