Sally nie była pewna co się dokładnie stało. Ale i w to nie wnikała. Przyjęła to zdarzenie jak wiele innych, dziwacznych upodobań wyspy.
Zostali odcięci od tych pokracznych stworów. Może to i lepiej?
- To wszystko przez ciebie - powiedziała z wyrzutem Sally przecierając piekące od pyłu oczy.
Boone nie pokusił się o komentarz z oczywistych względów. Leżał nieprzytomny, pokryty częściowo gruzem. Odgarnęła z niego kamyki i chwilę po prostu się na niego gapiła.
- Przez ciebie - powtórzyła żeby lepiej to do niego dotarło.
Nie miała ochoty iść. Ale zostać nie było po co. Tutaj nic na nich już nie czeka.
Sally złapała Boona pod ramiona i zaczęła ciągnąć w jedynym możliwym kierunku, czyli z powrotem do zmutowanych więźniów.
- Mam nadzieję, że ich szlag trafił, wiesz? Ich i to lusterko. Ktokolwiek zawalił im sufit na łby zasługuje na puchar. Albo chociaż szarfę. "Wybawca ludzkości". Albo... "pogromca robali"? "Mistrz deratyzacji i dezynsekcji"? - jej śmiech otarł się o jakąś obłąkaną nutę.
Każdy krok kosztował ją wiele wysiłku ale nie poprzestawała w działaniu. Bardzo bardzo powoli ale niestrudzenie posuwali się ku wyjściu.
- Głodna jestem... - nie wiedzieć czemu Sally wzięła sobie za punkt honoru aby podtrzymać konwersację z żołnierzem. Poza tym wszystko nagla wydało jej się bardzo obojętne. Chciała wziąć udział w finale, zobaczyć ostatnią scenę nim opadnie kurtyna ale i tego jej poskąpiono. Trudno. Zajmie się swoimi ludzkimi przyziemnymi myślami.
- Jakbyś mógł wybrać każdą możliwą potrawę i ona, cudownym trafem, nagle by się pojawiła przed twoim nosem... no to co byś wybrał? Bo działają tu te anomalie czasoprzestrzenne, prawda? Czemu ni stąd ni z owąd pojawia się przed nami ciężarówka pełna żywych trupów a nie może na przykład kosz piknikowy? To się nazywa złośliwość zjawisk Boone.
Boone nie odpowiadał więc weszła mu w słowo.
- Ja miałabym ochotę na naleśniki z syropem klonowym. I do tego koktail mleczny...
To dziwne. Mimo całego zamieszania i wszelkich potworności jakie działy się wokół Sally Dean mogła myśleć jedynie o tym jak bardzo jest głodna i spragniona. Koniec końców jesteśmy jedynie sumą naszych fizjologicznych potrzeb. Niczym mniej, niczym więcej.
Pieprzyć artefakty, potwory, anomalie czasoprzestrzenne...
Burczało jej w brzuchu. |