Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2012, 21:37   #17
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Vagrahh spojrzał na Flakorwija i pociągnął nosem po czym splunął na ziemię obok własnej stopy...warknął i mocno złapał za element zbroi Flakorwija, po czym mocno ją pociągnął. Zbroja leżała doskonale i była przypięta jak trzeba. Vagrahh puscił ją szybko, zanim we Flakorwiju uniosły by sie emocję i powiedział.

Leziesz z nami? ...dobrze, bardzo dobrze, im nas wiencej tym lepij.

~...ten Flakorwij...to nie jest orcza niedojda...dobrze by moją stronę trzymał jak co do czego przyjdzie...widac że siekaczem robi nie od dzis.


Kiedy szaman zaczął swój taniec Vagrahh patrzył na niego zahipnotyzowany...kiedy zobaczył krew szamana, zaczął wzbierać w nim szał, ale kiedy słowa szamana doszły jego uszu, uspokoił się i cofnął o krok...zauważył że inni też słuchają ale stoją jak stali. Vagrahh zebrał się w sobie i wystąpił do przodu...tylko 2 kroki w stronę szamana...nie więcej. Vagrahh wyjął zza pazuchy bochen chleba, podzielił na cztery i powiedział.

Ghajuk daj to czarownikowi. (tu podał jedną częsć chleba Ghajukowi. ) Należy mu się...zapytaj też go czy poprowadzi nas do zwierzoluda?

Z jakiegos powodu Vagrahh nie mówi wprost do szamana i tylko czasem na niego spogląda...sporadycznie. W momencie kiedy podaje Ghajukowi chleb rzuca od niechcenia.

Wiesznie? że jak żarła nie byndzie jusz...to zeżremy najsampierw tego twojego prowianta..har har har ( Vagrahh zaciska szczęki i rzuca głową na boki jakby cos rozszarpywał po czym smieje się krótko ).

Drugi kawałek dzieli i czesć pakuje do pyska i zaczyna przeżuwac, po kilku sekundach go połyka, drugą połowe chowa za pazuchę głosno mówiąc.

to dla Hragoth'a


...dopiero wtedy dzieli trzeci i czwarty kawałek na półówki i po częsci daje każdemu z patrzących na niego orków...to trzy...ostatni kawałek znów dzieli na dwa...jeden z nich rzuca Ghajukowi, usmiechając się...

~niech się pasie, skurczybyk mały...albo urosnie, albo będzie tłustszy.

...ostatni kawałek rozciera na okruszki, po czym nacina sobie toporem dłoń i upuszcza kilak kropli krwii na okruchy rozsypane na ziemi...zatacza swą wielką łapą trzymającą topór pólkole jakby cos pokazywał i mówi:

To dla Gorka i Morka...niech nom sprzyjają i prowadzą nasze topory do szyji zwierzoczłeków.

Flakorwij dobrze gada...urkowy to sposób na rozrube, wpadnim tam usieczemy ile trza...troche weźnim, trochym zeżrym. Kozioły nam si nie postawiom, mysmy som chopaki Crubnash'a. Jak siem okaże że ich byndzie ze sto albo wincyj to wtedy bedziemy robic pomysł Ghajuk'a...też dobry, alem nie bedziem z tego zdobyczy, ani opowiesci dla chopaków jak wrócim.

...po chwili woła jednego z przechodzących orków.

Ugluk...te, jak zobaczycz Hragoth'a to mów mu że my poszli na północ, znajdzie nos po sladoch...ale jako bedzie wiencyj niż jeden Morrslieb na górze to niech w obozie siedzi i czeka bo inaczy nas ni znojdzie, a jeszcze go elfioki uszczelom...rozumisz? ...jak to? Hragoth bedzie co innego robił? szef mu kazał? a to dobra, minie go rozruba...trudno.

Tera pójdzim za czarownikiem...w droge watacha.

~Flakorwij, tak, tyn jest dobry, cichy i niebezpiecznyj, orkowalowom skóre ma i topra dobrego. Mordobij...na tego liczyć co nie można...bersekerski un jest, poleci na krew i bendzie zabijoł póki nie zdechnie...a i wtedy jeszcze usiecze kilku, zanim nie padnie, ma krew w oczach. Na Kogosh'a bendem zerkał dwa razy wincej bo cosik mi on dziwny...siekaczem pewnie dobrze robi, ale co bym nie chciał sztyleta od niego w plecy dostać, patrzy tylko i siedzi cicho...jak siem myle to dobrze, a jak nie to niedobrzem...oby dla niego. Hragoth'a gdzies poniosło...szkoda bo dobrze zasze miec przy sobie chłopaka na odyńcu, dobry on jest on w toporze, a i w swoim siedzi swiecie, dzikowych chłopaków...ja tam sie na tym nie znam. Ghajuk dobry jak na gobosa...sprawy załatwia, a i łep ma nie od parady, niech lata se, może się jeszcze przydać. Czarownik...o tym nawet myslał nie bende.

...myslał Vagrahh, dopasowując swoje wielkie futro, które było jego zbroją, poprawił czapę zwieńczoną czaszką jelenia na szczycie, zasadził siekacze na plecach i przyczepił je sznurkiem, chwycił topór oburącz...podszedł do beczki z wodą i napił się zanurzając w niej prawie cał łeb...wyprostował się sapnął i ruszył w stronę lasu... po drodze rozglądał się na boki i wymieniał żartobliwe uwagi z innymi orkami, które zostawały w obozie...przy granicy lasu odrócił się i krzyknał do tych którzy zostali w tyle.

Idzieta?
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 14-11-2012 o 21:50.
VIX jest offline