|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-11-2012, 19:04 | #11 |
Reputacja: 1 | Tymczasem Ghajuk poszedł po swego osła - Priowanta, i zebrawszy swoje rzeczy wyruszył na miejsce zbiórki. A wiele on miał: proce, i kamieni ładnych dwadzieścia, latarnie z wozu co go karietą zwą, i olej co sie pali że jakby wodza oblał to nawet i on by się spalił, i nóż i dzidę i miecz co wyrwał z trupa, ooo a nawet sakwę i koc i miskę. Dzidę w ręku nosił, miecz sznurkiem przywiązał, a nóż to w szywch szmatach sprytnie ukrył, a reszte to w worku nosił. I poszedł gdzie sie mieli zebrać i rzekł: oo, patrz, patrz, prowianta wziołem co by tu zwierzoczłeka przyniósł, tio my go nieść nie bedziemy musieli to bedziem mogli rzeczy tego zwierzoczłeka zabrac albo co dobrego, o! |
13-11-2012, 15:45 | #12 |
Reputacja: 1 | Wstał. Nie da się przecież spać przy takim jazgocie goblinów i ujadaniu starszych orków. Naburmuszony, że drzemka była krótka, ruszył po swój siekacz. Przejechał paluchem po ostrzu. Dobre oszczenie - pomyślał, gdy brudny naskórek jak masło ustąpił w miejscu gdzie przesunięto go po stali. Spojrzał na inne siekacze leżące obok Mordobija. Okazalsze niż ten, który trafił w łapska Kogosha. Taka kolej rzeczy. Młokos wchodzący w dorosłe życie hordy musi zasłużyć na lepszą broń i pancerz, albo sam, nawet po trupach, odziedziczyć oręż po kuzynie. Poprawił zdobyczny kaftan kolczy. Dziura po ciosie toporem, jaki przyjął poprzedni właściciel, odsłaniała bok brzucha orka. Stojąc tuż za Mordobijem kilkakrotnie machnął na próbę bronią. Oszcze mom, zabijoć moge - zakomunikował swoją gotowość Kogosh. |
13-11-2012, 22:04 | #13 |
Reputacja: 1 | Gdy się zbierali Ghajuk nagle rzucił pytanie które go naszło: -a wie kto, co by te zwierzoczłeki to same łażą czy tymi te no, stadłami? Bo mosze by warto pojedynczego pacnąć, to sie reszta nawet nie skapnie, jako o, tego no, starego jelona, albo tako dzikom koze, o! One same łążą, to jak my takiego kozczłeka albo jelenioczłeka pacniem to nas inni nie zgryzą za nigo, bo pomyślą że zdechło mu se z niedożarcia czy tam innego nedzwiedza, o! co sądzcie |
13-11-2012, 22:25 | #14 |
Wiedźmołap Reputacja: 1 | Odziany w pancerz kolczy łączony ze skórzanym, dzierżący świeżo naostrzony topór i trzymający na plecach sporych rozmiarów drewnianą okutą żelazem tarczę, ork spojrzał na goblina jak na dzisiejsze grzyby w zupie, której pochodzenia bliższego lepiej nie dochodzić, a której resztki miał jeszcze za żółtymi i zapewne po części zgniłymi zębiskami. - Tchuszoskie gobolsy. - rzucił co pierwsze mu na myśl naszło. - Zaraz sam bendziesz żarcie. Toć wiadome jezd rze można znaleść pojedynczego kozioludta, ale co to jezd za frajda sklepać tylko pojedynczego? Lepiej ruszyć na cały obus tych fajtłap, bendzie wiencej trachu! - warknął zadowolony, próbując przekonać resztę orków do swojego planu, który z orkowego sposobu myślenia wydawał się nie najgorszy. Podrapał się swoją wielką łapą po tyłku i rzekł - To co jezd, ma ktury lepsiejszy plan od mojszego? - zapytał już spokojnie rozglądając się po zgromadzonych orkowych klanbraciach. |
13-11-2012, 22:38 | #15 |
Reputacja: 1 | - Ale nas sietmiu jest tać jak na oboz. W obozie to ich pewnie z tyle co u nas palców albo i polowe tego! Nawet jeśliśmyby kura puścili i natarli co by ich ogień pomacał to duzo duzo by ich bylo, a ogien by trofea i łupy zniszczył, a wystrzelac to nie mamy jak boc też nas malo. A jak elfy przyjda? To moze lepiej zakladnika wziasc i jak pojda go ratowac to wtedy ich napasc, albo jak wojownicy ich pojda na nas to oboz zaciukac i w zasadce czekac w ich obozie jakem wroca i o! same plusy i lupu wiecej, i wodz zadowolony bedzie ze my jego herosy a nas nie zezra psia ich mac sucze syny te kozłoczleki, o! powiedział trochę ostrożnie ale z pewnością w głosie Ghajuk. |
14-11-2012, 21:21 | #16 |
Reputacja: 1 | - Hrogoth! Zostajesz! Cza kogoś kto pojedzie to tego gupiego Quera i powie mu, rze wielki wodzu orkasów Crubnash bedzie miał wienksiejsze rogi na chełmie nisz on! Ha ha! I pokasz mu jak duże bedom! - rozkazał szef przed wymarszem swojego małego oddziału. Wyruszyliście wieczorem. Każdy, nawet głupi ludzie wiedzieli, że zwierzoludzie lubią noc i ciemność. W dodatku nie będzie im się dobrze rozglądało w nocy jak już zajdzie słońce. Gdy natrafiliście na pierwszy ze śladów od razu wymieniliście zdanie co do jego pochodzenia. Szaman twierdził, że to ślad kozła. Vagrahhowi kształt tego odcisku sugerował, że to byk. Zarówno jedno jak i drugie wróżyło dobrze. Byk i kozioł rogi mają. Wódz chciał wielkie poroże, to je otrzyma. Ghajuk łaził w tym czasie po krzakach. Znalazł parę grzybów, a jako, że był głodny to nie czekając aż wezmą mu je orkowie zjadł od razu wszystkie. To tu to tam rósł jakiś smaczny kąsek. Niski wzrost goblina dawał mu bardzo dobrą widoczność na niższych poziomach. Tak właśnie Ghajukowi udało się dojrzeć odcisk stopy człowieka. Upewniwszy się, że śmierdzi tak człowieczo doniósł o tym Vagrahhowi. Wyglądało na to, że ludzie przyszli tutaj, spotkali kozę, krowę czy tam byka, zaczęli się gzić i poszli. Mogli też to być zwierzoludy, ale pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna. Wiadomo przecież skąd się biorą te leśne mutanty. Ludzie się parzą ze zwierzętami, a później się rodzą takie dziwactwa. Snuff przez chwilę zaczął zastanawiać się jak możliwe było spłodzenie mutanta z głową pająka. Był to na prawdę ciekawy przypadek. |
14-11-2012, 21:37 | #17 |
Reputacja: 1 | Vagrahh spojrzał na Flakorwija i pociągnął nosem po czym splunął na ziemię obok własnej stopy...warknął i mocno złapał za element zbroi Flakorwija, po czym mocno ją pociągnął. Zbroja leżała doskonale i była przypięta jak trzeba. Vagrahh puscił ją szybko, zanim we Flakorwiju uniosły by sie emocję i powiedział. Leziesz z nami? ...dobrze, bardzo dobrze, im nas wiencej tym lepij. ~...ten Flakorwij...to nie jest orcza niedojda...dobrze by moją stronę trzymał jak co do czego przyjdzie...widac że siekaczem robi nie od dzis. Kiedy szaman zaczął swój taniec Vagrahh patrzył na niego zahipnotyzowany...kiedy zobaczył krew szamana, zaczął wzbierać w nim szał, ale kiedy słowa szamana doszły jego uszu, uspokoił się i cofnął o krok...zauważył że inni też słuchają ale stoją jak stali. Vagrahh zebrał się w sobie i wystąpił do przodu...tylko 2 kroki w stronę szamana...nie więcej. Vagrahh wyjął zza pazuchy bochen chleba, podzielił na cztery i powiedział. Ghajuk daj to czarownikowi. (tu podał jedną częsć chleba Ghajukowi. ) Należy mu się...zapytaj też go czy poprowadzi nas do zwierzoluda? Z jakiegos powodu Vagrahh nie mówi wprost do szamana i tylko czasem na niego spogląda...sporadycznie. W momencie kiedy podaje Ghajukowi chleb rzuca od niechcenia. Wiesznie? że jak żarła nie byndzie jusz...to zeżremy najsampierw tego twojego prowianta..har har har ( Vagrahh zaciska szczęki i rzuca głową na boki jakby cos rozszarpywał po czym smieje się krótko ). Drugi kawałek dzieli i czesć pakuje do pyska i zaczyna przeżuwac, po kilku sekundach go połyka, drugą połowe chowa za pazuchę głosno mówiąc. to dla Hragoth'a ...dopiero wtedy dzieli trzeci i czwarty kawałek na półówki i po częsci daje każdemu z patrzących na niego orków...to trzy...ostatni kawałek znów dzieli na dwa...jeden z nich rzuca Ghajukowi, usmiechając się... ~niech się pasie, skurczybyk mały...albo urosnie, albo będzie tłustszy. ...ostatni kawałek rozciera na okruszki, po czym nacina sobie toporem dłoń i upuszcza kilak kropli krwii na okruchy rozsypane na ziemi...zatacza swą wielką łapą trzymającą topór pólkole jakby cos pokazywał i mówi: To dla Gorka i Morka...niech nom sprzyjają i prowadzą nasze topory do szyji zwierzoczłeków. Flakorwij dobrze gada...urkowy to sposób na rozrube, wpadnim tam usieczemy ile trza...troche weźnim, trochym zeżrym. Kozioły nam si nie postawiom, mysmy som chopaki Crubnash'a. Jak siem okaże że ich byndzie ze sto albo wincyj to wtedy bedziemy robic pomysł Ghajuk'a...też dobry, alem nie bedziem z tego zdobyczy, ani opowiesci dla chopaków jak wrócim. ...po chwili woła jednego z przechodzących orków. Ugluk...te, jak zobaczycz Hragoth'a to mów mu że my poszli na północ, znajdzie nos po sladoch...ale jako bedzie wiencyj niż jeden Morrslieb na górze to niech w obozie siedzi i czeka bo inaczy nas ni znojdzie, a jeszcze go elfioki uszczelom...rozumisz? ...jak to? Hragoth bedzie co innego robił? szef mu kazał? a to dobra, minie go rozruba...trudno. Tera pójdzim za czarownikiem...w droge watacha. ~Flakorwij, tak, tyn jest dobry, cichy i niebezpiecznyj, orkowalowom skóre ma i topra dobrego. Mordobij...na tego liczyć co nie można...bersekerski un jest, poleci na krew i bendzie zabijoł póki nie zdechnie...a i wtedy jeszcze usiecze kilku, zanim nie padnie, ma krew w oczach. Na Kogosh'a bendem zerkał dwa razy wincej bo cosik mi on dziwny...siekaczem pewnie dobrze robi, ale co bym nie chciał sztyleta od niego w plecy dostać, patrzy tylko i siedzi cicho...jak siem myle to dobrze, a jak nie to niedobrzem...oby dla niego. Hragoth'a gdzies poniosło...szkoda bo dobrze zasze miec przy sobie chłopaka na odyńcu, dobry on jest on w toporze, a i w swoim siedzi swiecie, dzikowych chłopaków...ja tam sie na tym nie znam. Ghajuk dobry jak na gobosa...sprawy załatwia, a i łep ma nie od parady, niech lata se, może się jeszcze przydać. Czarownik...o tym nawet myslał nie bende. ...myslał Vagrahh, dopasowując swoje wielkie futro, które było jego zbroją, poprawił czapę zwieńczoną czaszką jelenia na szczycie, zasadził siekacze na plecach i przyczepił je sznurkiem, chwycił topór oburącz...podszedł do beczki z wodą i napił się zanurzając w niej prawie cał łeb...wyprostował się sapnął i ruszył w stronę lasu... po drodze rozglądał się na boki i wymieniał żartobliwe uwagi z innymi orkami, które zostawały w obozie...przy granicy lasu odrócił się i krzyknał do tych którzy zostali w tyle. Idzieta? Ostatnio edytowane przez VIX : 14-11-2012 o 21:50. |
14-11-2012, 22:07 | #18 |
Reputacja: 1 | Ghajuk połaził se i ślady znalazł. Widać dobry dzień miał. Zwłaszcza że Vagrahh był zadowolony, ba - nawet dostał mu się kąsek na kolację. Nieźle. Co prawda trochę się bał obdarowując czarownika jego kęsem ale cóż, kiedyś zostanie wielki wodzem zielonoskórych: i on będzie kazał dawać żreć szamanowi. Tekstu o Prowiancie zignorował, słyszał je każdorazowo. Zgodnie z poleceniem zagadnął szamana: - O straszny i mocny, wódz nasz Vagrahh Straszny zapytuje się ciebie czy wskażesz nam ścieżkę ku krowo ludziom czy tam kozoludziom, byśmy my ich mogli ciachnąć ku chwale naszego wodza Crubnasha. Z góry dziękuje on i pozwala sobie posłać ci ten oto posiłek jako dar, teges no, o! Po czym wręczywszy co miał wręczyć wrócił szybko do gromady a dalej od szamana. Akurat omawiano plany, ucieszył się wielce że tak sraszne bydle jak sam Vagrahh uznał jego plan za rozsądny. To jednak porządny ork. Nie jak niektórzy - straszny ale nie całkiem głupi, o! Ghajuk poprawił swe płócienne łachy, uwieszenia miecza w przód lekko przesunął i chwyciwszy włócznie a torbę prze ramię przerzuciwszy był gotów do wymarszu, o! - Zarżnijmy ich o straszliwy szefiuńciu, o ! rzekł zadowolony. |
14-11-2012, 23:01 | #19 |
Wiedźmołap Reputacja: 1 | - Wodzu bendzie ładniutko wyglondał z takymi rogami. - powiedział do kompanów, gdy orkowy wódz wydał rozkazy. Pomimo wymarszu o późnej porze, bo już wieczór był, Flakorwij nie był zły, a nawet można było zauważyć na jego tępej twarzy zadowolenie, lekki uśmiech. Do nocnej pory był przyzwyczajony, bo już nie jedną walkę w takich warunkach musiał stoczyć, a poza tym zdawał się widzieć nie najgorzej w ciemnicy. Ślady, które zostały odnalezione przez grupkę, nie były czymś co mogło go zadowolić, oczekiwał raczej walki. Przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy na temat śladów, nie wiedząc w rezultacie do kogo należą ślady, do kozła czy do byka. Swojego zdania jednak nie miał w tej sprawie. Postanowił siedzieć cicho i ruszyć za resztą grupy, gdy ta ruszy. |
15-11-2012, 21:28 | #20 |
Reputacja: 1 | Sie robi szefie, siekierki naostrzone. Każdy bier swojom i idziemy po rogi. Tylko nie zostawajta w tyle pendraki. Wodzu ma być szczenśliwy Mordobij zadowolony, że nie musi siedzieć w obozie ruszył jak kazał Vagrahh. Gdyby nie fakt, że Kiełrwij jest tak duży to sam by poprowadził zielonych ale Wienkszy znaczy lepszy. Nie bijemy. Zdrowy rozsądek to podstawa przeżycia. Gdy pendrak znalazł ślady, Mordobij nawet się nie obejrzał. Wypatrywał tylko czy nie zbliża się jakiś rogacz, od którego można by zabrać rogi dla wodza i najlepiej ulepszyć metalowymi wstawkami dla większej fajności sprzętu. |