- Wodzu bendzie ładniutko wyglondał z takymi rogami. - powiedział do kompanów, gdy orkowy wódz wydał rozkazy.
Pomimo wymarszu o późnej porze, bo już wieczór był, Flakorwij nie był zły, a nawet można było zauważyć na jego tępej twarzy zadowolenie, lekki uśmiech. Do nocnej pory był przyzwyczajony, bo już nie jedną walkę w takich warunkach musiał stoczyć, a poza tym zdawał się widzieć nie najgorzej w ciemnicy.
Ślady, które zostały odnalezione przez grupkę, nie były czymś co mogło go zadowolić, oczekiwał raczej walki.
Przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy na temat śladów, nie wiedząc w rezultacie do kogo należą ślady, do kozła czy do byka. Swojego zdania jednak nie miał w tej sprawie. Postanowił siedzieć cicho i ruszyć za resztą grupy, gdy ta ruszy. |