Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2012, 15:21   #32
McHeir
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
- Kiedyś – przemówił chrypliwym szeptem – zdejmiesz to z cycków, wilczyco. Nie będziesz nosić tego wiecznie. Kiedyś wrócimy na Skagos. Nie pluj na mój honor, bo kiedyś będzie twoim własnym. Ja o twój dbam. Uchybiłem ci w czymś, kiedykolwiek? Uderzyłem? Jedno złe słowo rzekłem? Przemyśl to sobie. To, jak i inne... możliwości.

Tyria przecząco pokiwała głową, ale tak, by pozostała dwójka tego nie widziała. Traf chciał, że jeden rzut oka na Hwarhena i dziewczyna przypomniała sobie te słowa rosłego Skagosa, w którego jeszcze niedawno rzucała dla zabawy błotem. „Inne możliwości” bardzo źle jej się kojarzyły. Przecież wystarczy, że Moruad rzeknie słowo, a Hwarhen dostanie to, czego szuka.
Przez pewien czas jechała w milczeniu, pogrążona we własnych myślach, gdy ciszę przeszył ryk… jednorożca.
Tyria nie dała jednoznacznej odpowiedzi Erlandowi, gdy ten zapytał o wyjście z sytuacji. Problem rozwiązał Hwarhen.
- Mamy rozkazy. – powiedział.
Więc Szepczący wysłał Skagijkę na zwiady. Tyria szczelniej opatuliła się futrem i spięła klacz. Dojechała na skraj lasu, zeskoczyła z konia i przyjrzała się rozkopanej ziemi. Kieł już wcześniej był na miejscu, węsząc trop.
Po chwili była już w drodze powrotnej do dwójki Skagosów, niosąc im wieści.
- Nie wchodziłam głęboko w las, bo nie wiem, kto to i ilu ich jest, a ja sama. Ale ślady znalazłam, na polanie niedaleko skraju puszczy. Były dwa, Erlandzie, i walczyły, a przynajmniej ślady wyglądały tak, jakby się starły. Świeże ślady. Z wczoraj albo przedwczoraj.
Erland zamyślił się.
- Dwa albo trzy, bo samce walczą tylko o samice. Dobrze, że nie ruszyłaś dalej, nie ma sensu ryzykować. Skoro wiemy już, że w trójkę nic tu nie zdziałamy to ruszajmy czym prędzej na Czarny Zamek. Musimy nie tylko nadrobić cośmy stracili tutaj, ale i nasze spotkanie z Kamykiem... dziś czeka nas bezsenna noc. W drogę - powiedział Szepczący i spiął konia.
Tyria westchnęła i poszła za przykładem Szepczącego, nie chcąc zamarudzić na drodze przed nastaniem zmierzchu. Klaczka, na której jechała dziewczyna, chwilę się ociągała i parskała zanim wykonała polecenie.
Dogoniła Skagosów i zagaiła rozmowę.
- Zanim dojedziemy na Czarny Zamek trzeba ustalić, co chcemy powiedzieć. – dotknęła klejnotu spoczywającego na piersi – I kto ma przewodzić.
Zawahała się.
- Oficjalnie przewodzić… - dodała i spuściła wzrok wpatrując się w kołczan przytwierdzony do siodła, który nagle wydał jej się bardzo interesujący.
 
__________________
Yup!
McHeir jest offline