- Kiedyś – przemówił chrypliwym szeptem – zdejmiesz to z cycków, wilczyco. Nie będziesz nosić tego wiecznie. Kiedyś wrócimy na Skagos. Nie pluj na mój honor, bo kiedyś będzie twoim własnym. Ja o twój dbam. Uchybiłem ci w czymś, kiedykolwiek? Uderzyłem? Jedno złe słowo rzekłem? Przemyśl to sobie. To, jak i inne... możliwości.
Tyria przecząco pokiwała głową, ale tak, by pozostała dwójka tego nie widziała. Traf chciał, że jeden rzut oka na Hwarhena i dziewczyna przypomniała sobie te słowa rosłego Skagosa, w którego jeszcze niedawno rzucała dla zabawy błotem. „Inne możliwości” bardzo źle jej się kojarzyły. Przecież wystarczy, że Moruad rzeknie słowo, a Hwarhen dostanie to, czego szuka.
Przez pewien czas jechała w milczeniu, pogrążona we własnych myślach, gdy ciszę przeszył ryk… jednorożca.
Tyria nie dała jednoznacznej odpowiedzi Erlandowi, gdy ten zapytał o wyjście z sytuacji. Problem rozwiązał Hwarhen. - Mamy rozkazy. – powiedział.
Więc Szepczący wysłał Skagijkę na zwiady. Tyria szczelniej opatuliła się futrem i spięła klacz. Dojechała na skraj lasu, zeskoczyła z konia i przyjrzała się rozkopanej ziemi. Kieł już wcześniej był na miejscu, węsząc trop.
Po chwili była już w drodze powrotnej do dwójki Skagosów, niosąc im wieści. - Nie wchodziłam głęboko w las, bo nie wiem, kto to i ilu ich jest, a ja sama. Ale ślady znalazłam, na polanie niedaleko skraju puszczy. Były dwa, Erlandzie, i walczyły, a przynajmniej ślady wyglądały tak, jakby się starły. Świeże ślady. Z wczoraj albo przedwczoraj.
Erland zamyślił się. - Dwa albo trzy, bo samce walczą tylko o samice. Dobrze, że nie ruszyłaś dalej, nie ma sensu ryzykować. Skoro wiemy już, że w trójkę nic tu nie zdziałamy to ruszajmy czym prędzej na Czarny Zamek. Musimy nie tylko nadrobić cośmy stracili tutaj, ale i nasze spotkanie z Kamykiem... dziś czeka nas bezsenna noc. W drogę - powiedział Szepczący i spiął konia.
Tyria westchnęła i poszła za przykładem Szepczącego, nie chcąc zamarudzić na drodze przed nastaniem zmierzchu. Klaczka, na której jechała dziewczyna, chwilę się ociągała i parskała zanim wykonała polecenie.
Dogoniła Skagosów i zagaiła rozmowę. - Zanim dojedziemy na Czarny Zamek trzeba ustalić, co chcemy powiedzieć. – dotknęła klejnotu spoczywającego na piersi – I kto ma przewodzić.
Zawahała się. - Oficjalnie przewodzić… - dodała i spuściła wzrok wpatrując się w kołczan przytwierdzony do siodła, który nagle wydał jej się bardzo interesujący.
__________________ Yup! |