Ten totalny chaos w skarbcu, zupełnie nie przeszkadzał Kumalu, ba dawał mu nawet swoistą przewagę, a to dzięki zręczności i zdecydowaniu. Akolita zaszarżował na murzyna, niczym wściekły byk i jakież było jego zaskoczenie gdy trafił w zupełną pustkę, jakby jego przeciwnik rozpłynął się w powietrzu. Kumalu jednak nie zniknął, tylko korzystając z boskiego efektu gumy, odbił się od podłoża i wzbił się w powietrze niczym jastrząb. Później gdy pomagier kościelny, stał z rozdziawioną japą, nie wiedząc co się właściwie stało, czarnoskóry wojownik ponownie udając jastrzębia, spadł na przeciwnika jednocześnie uderzając go łokciem w karczycho. Było po walce przynajmniej dla akolity, bo dla Kumalu ostra jazda dopiero się zaczynała. Widząc że blondyna, z którą wiązał pewne nieformalne plany, jest w poważnych kłopotach, szybko ruszył jej w sukurs. Rozpędził swoje potężne ciało w biego- skokach, a potem odbił się i niczym wystrzelona z balisty belka, uderzył obiema stopami w pierś glinianego strażnika. |