Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2012, 22:17   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mały wypad w okolice większej jaskini dostarczył wędrowcom ciekawych, acz nie do końca pomyślnych faktów. Jaskinia była o wiele łatwiej dostępna, za to w jej okolicy aż roiło się od śladów niedźwiedzia. I dużych, i małych.
Kevin bardzo szybko wycofał się do pozostałych. Niedźwiedzica z małymi? Takie spotkanie z pewnością należałoby do fatalnych, szczególnie wówczas, gdy do obrony mieli pałkę, dwa noże i toporek.
Na słowo “niedźwiedź” Rondon odruchowo pomasował nogę, na której widniała długa, nieregularna blizna.
- Cofnijmy się i spróbujmy stamtąd. - Shane-głos rozsądku wskazała prawą krawędź jaru.
Z miejsca, gdzie się znajdowali, trzeba by było sforsować kilka metrów stromej skały, ale im bliżej początku wąwozu, tym łatwiej było wejść na górę.

Wędrując skrajem wąwozu bez problemów dotarli do miejsca, z którego można było wspiąć się do mniejszej jaskini.
- Ja tam wejdę - powiedziała Shane, spoglądając na widniejący trzy metry wyżej ciemny otwór.
Szklana Góra to z pewnością nie była. Skale do pionowości bardzo dużo brakowało, nie była również idealnie gładka, lecz porzeźbiona tak przez wiatr, jak i przez wodę. Ot, normalna dość stroma ściana, tyle tylko, że w tej chwili mokra od deszczu. Z pewnością nie można sobie było wmaszerować do góry, ale przy pomocy rąk nie powinno to sprawiać większego problemu. A z pewnością już leśnemu ludziowi, co po lesie kłusował na czworaka.
- Podsadzę cię - zaproponował uprzejmie Kevin.
- Ręce precz od mojej gołej pupy - sprzeciwiła się Shane.
- Nikt nie zamierzał cię chwytać za te miejsca - zapewnił ją szczerze Kev. Gdyby nie słowa Shannon nawet by nie pomyślał o takim sposobie przeprowadzenia tej akcji. Poważny błąd z jego strony...
- Ta, jasne... - mruknęła Shane. - A oczy przy tym też masz zamiar zamykać? Uważaj, żeby ci coś nie wpadło - dodała zgryźliwie.
Kevin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Skoro nalegasz... - powiedział.

W końcu jednak, wbrew zasadzie “panie mają pierwszeństwo”, Kevin wybrał się do góry. Zbyt wiele wziąć ze sobą nie mógł. O toporku mógł zapomnieć. O wielkiej pałce również. Przełożył tylko zwiniętą linę przez ramię. To musiało wystarczyć.
- Weź to - zatrzymała go Shane. Trzymała w ręku nóż podając mu go rękojeścią.
- Jak? W zęby? - spytał. - Jak pirat?
- Stuknij się, piracie od siedmiu boleści - odparła. - Chcesz sobie uśmiech poszerzyć? Włóż za cholewę - poradziła.
Po krótkiej chwili namysłu Kevin skorzystał z tej rady.

Tak jak można było przypuszczać skała była śliska i tak ręce, jak i nogi były dość potrzebne. Buty raz i drugi straciły oparcie, ale nie na tyle, by wędrujący do góry Kevin zjechał nagle i szybko na dół.
Przed samą jaskinią stromizna nagle zniknęła. Teren wypłaszczył się tworząc coś w rodzaju półki, na której mogły, od biedy, stanąć dwie osoby.
Wejście do jaskini nie było zbyt duże - w najwyższym miejscu nieco ponad dwa metry, w najszerszym półtora.
Z wnętrza jaskini nadleciał dość dziwny zapach. Ni to pot, ni to brud... Z pewnością nie była to ostra woń drapieżnika.
W środku jaskini coś się poruszyło. Przynajmniej zdawało mu się, że coś usłyszał. Gołe ręce przeciw nie-wiadomo-czemu? Być może szaleńcowi?
Kevin po cichu zasygnalizował stojącym na dole towarzyszom, by któryś z nich rzucił mu pałkę. Tęga pała cuda zdziała, głosiło popularne powiedzenie. W jakich kręgach popularne, tego akurat Kevin nie pamiętał, ale zdawał sobie świadomość z tego, że takie kręgi gdzieś istniały...
Pierwszy rzut Rona nie był najlepszy. Pałka omal nie trafiła Kevina w nogę. Odbiła się od skały i poleciała w dół.
Niech to... Kevin zaklął w myślach. I tak idea cichego wejścia do jaskini poszła się ślizgać. Na szczęście kolejny był idealny - pałka wylądowała na półce i zatrzymała się. Chwilę później była już w dłoniach Kevina.
 
Kerm jest offline