Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2012, 23:40   #26
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
W zasadzie Kevin mógłby rozpocząć zwiedzanie jaskini, gdyby nie to, że światło wpadające przez otwór nie sięgało zbyt głęboko. Nie można było dostrzec ani końca jaskini, ani jej tajemniczego mieszkańca.
Zdałaby się pochodnia, ale w żonglerkę płonącymi kawałkami drewna nie zamierzał się bawić.

- Hej! Co się tam dzieje? - Lekko zniecierpliwiona niezdecydowaniem Kevina odezwała się z dołu Shane. Półgłosem, bo wciąż liczyła, że mimo wszystko nie narobili jeszcze aż tak dużo hałasu, żeby zaalarmować wszystko co wokół żyło.
- Pewnie boi się ciemności - równie cicho, acz równocześnie ze sporą dozą ironii, odparł Ron.
- No to akurat nie jest takie śmieszne - burknął Arivald. - W końcu nie wiadomo co tam się czai.
- Nie powinien tam włazić sam. - Shan wyraźnie się zdenerwowała.
- My w ogóle nie powinniśmy tu być - nie przerywał gderania Ari. - W tamtych ruinach było tak spokojnie.
- I zimno - wtrącił się Ron. - Czuję jak się zamieniam w sopel lodu.
Shannon zerknęła z ukosa to na jednego, to na drugiego ze swoich kompanów. Nie dało się ukryć, że musiało być im... bardzo zimno. Nie zamierzała jednak wyrażać głośno swoich spostrzeżeń.
- Co się tak gapisz? Myśl jak dostarczyć tam ten ogień - Arivald był już nieźle wkurzony.
- Z pochodnią w ręku nie da się tam wejść. - Wzruszyła ramionami dziewczyna. Zastanawiała się intensywnie przez dobrą chwilę.
- Kevin? - zawołała znów półgłosem, żeby zwrócić jego uwagę, bo z gotową do użycia lagą w ręku wciąż wpatrywał się w ciemny korytarz jaskini.
Kevin odwrócił się i spojrzał na nią z góry. Dosłownie.
- Wiem! - rozbłysnął entuzjazmem Arivald. - Zróbmy taki wyciąg. No wiecie, zawiążmy linę i zróbmy pętlę. Jedną stronę weźmie Kevin, a drugą ty albo ja i można obracać.
Shane, jak typowa blondynka, przez długą chwilę wpatrywała się w pomysłodawcę nic nie rozumiejącym wzrokiem młodego cielęcia.
- Genialne - skwitowała. - I co mianowicie mamy obracać? Się? W kółko?
- No tą pochodnię - popatrzył z politowaniem. - Nieważne. Kto ma ten sznurek?
Blondynka skierowała palec wskazujący w górę i nie odrywając oczu od genialnego wynalazcy zasugerowała odpowiedź.
- A nie prościej byłoby tam wejść...
- Jak? Z pochodnią w zębach? - przerwał jej Ari.
- Co wy wszyscy z tymi zębami? - szczerze zdziwiła się Shane. - Zboczeńcy.
- Kev! - Podniosła w górę oczy niemalże jak do modlitwy. - Mam pomysł. Dasz radę wciągnąć mnie na tej linie?
Kevin skinął głową. Zdjął z ramienia zwój i opuścił jeden koniec na dół.
- Przewiążę się liną pod ramionami, wezmę pochodnię do ręki i po prostu z pomocą Kevina wejdę do góry - wyjaśniała podczas wykonywanych czynności.
- Poczekaj - wtrącił się Rond. - Może lepiej ja tam wejdę?
- Nie sądzę. Jestem z was najlżejsza - odparła. - Jeśli spadnę to przynajmniej nie ściągnę go za sobą na dno. - Mrugnęła do zaczynających już szczękać zębami chłopaków. - Uważajcie na niedźwiedzie.
Wyjęła z dłoni Ronda jedną ze szczap i zapaliła ją. A potem bezceremonialnie odebrała mu toporek i wsadziła sobie za pas.
- Asekuruj mnie - rzuciła w górę głośnym szeptem.

Miała nadzieję ulotnić się zanim się spostrzegą, a ich słowne protesty przerodzą się w czyny. Lina okazała się nadzwyczaj przydatnym, a raczej wręcz niezbędnym dodatkiem. Dzięki pomocy Kevina dotarła na półkę przed jaskinią, zasapana wprawdzie i troszkę ubłocona, ale cała i szczęśliwa, a w dodatku z wciąż płonącą pochodnią w ręku.
- Możemy zacząć zwiedzanie? - spytał Kevin.
- Jestem gotowa - odpowiedziała cicho wyciągając zza pasa toporek. Chwyciła go wyważając dobrze w dłoni. - Ja pierwsza, z prawej. Ty po lewej.
- Wchodzimy razem. Zmieścimy się - odparł, obejmując ją i ruszając w stronę wejścia.
- To bardzo miłe - szepnęła - ale nie jesteśmy na spacerze. Lepiej obejmij tę drugą laseczkę. - Brodą wskazała na pałę, ponieważ obydwie ręce miała już zajęte. Wyciągnęła ramię z pochodnią, chcąc jak najgłębiej zajrzeć do ciemnego wnętrza jaskini.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline