Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2012, 23:49   #30
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dominik

Pomysł zabrania broni do ogrodu nie wydawał mu się już taki świetny.
Kurcze, kogo się spodziewał? Ludzi z kałachami? Wilków? Miał do wykonania proste zadanie, a tak się wygłupił… Element zaskoczenia – a co za tym idzie przewagi - wzięło w łeb.

Tak rozmyślając przeszukiwał dom w poszukiwaniu pieprzonego kluczyka. Jedna szafka, druga, trzecia… wywalił szufladę ze sztućcami na podłogę i wtedy je zobaczył – leżały tam, w metalowym płaskim pudełku – kilkanaście, w różnych kształtach.


- Yes! Yes! Yes! – wykrzyknął wzorem pewnego premiera.


Piotr

Niewidoczny z domu wybił się mocno ze swojej krzesłowej piramidy, burząc już i tak chybotliwa konstrukcję. Był dość sprawnym mężczyzną – lata treningów karate wyrobiły mięśnie i koncentrację. Dłonie bez trudu sięgnęły krawędzi muru, palce zacisnęły się na chropowatej powierzchni. Pozbawione podparcia stopy – krzesła leżały na ziemi w postaci malowniczej piramidy – szorowały po murze, szukając punktu zaczepienia.

Niestety, mur był gładki, bez szczelin lub spoin. Piotr zawisł na samych dłoniach czując, jak chropowata nierówności na krawędzi muru przebijają mu skórę. Jeszcze raz, w desperackiej próbie podciągnięcia się, napiął mięśnie ramion i zamachał w powietrzu nogami, szukając oparcia.

Bezskutecznie. Poczuł, jak palce ześlizgują mu się z krawędzi, szorując po murze i zdzierając naskórek. Rozluźnił mięśnie, przygotowując się na upadek. Potrafił padać, był pewien, że wyjdzie z upadku bez szwanku. Niestety, trafił stopą na nogę od przewróconego krzesła, poczuł nagły ból w kostce i zwalił się na bok.


Wanda

Zadowolona, ze poznała treść kartki Franka, przeszukiwała dom. Coś cienkiego i długiego… Otworzenie klapy wydawało się już kwestią minut. Zebrała kilka podłużnych przedmiotów, zapewne znakomicie nadających się do wypchania metalowych bolców: trzy widelce, kilka kredek ołówkowych i szczotkę do modelowania włosów. McGayver byłby z niej dumny.


Tak wyposażona udała się w kierunku schodów prowadzących do salonu.

- Yes!Yes! Yes! – nawet jeśli by nie znała angielskiego, satysfakcja przepełniająca głos Dominika nie zostawiała wiele miejsca na domysły.


Franciszek

Pomysł wypchnięcia bolca z zawiasu wydawał się trafiony. Metalowy dzynksik trochę się przesunął, ale finalnie utknął. Gdyby tylko miał coś, żeby go uchwycić… jakieś cążki, pęseta, kobity zawsze mają mnóstwo takiego stuffu.

Popatrzył za odchodząca Wandą i nagle naszła go wątpliwość. Dziewczyna sprowokowała go, podważając jego wiarygodność. Potem zaproponowała współpracę o on pokazał jej kartkę z zadaniem. Wanda stwierdziła, ze ma na swojej zupełnie takie samo. "Ma takie samo, czy tylko mówi, że ma? "– zastawił się Franek. Przecież Wanda nie pokazała mu swojej kartki… Nie odwzajemniła zaufania. Dlaczego?


Wanda i Dominki

- Co tam masz? – zapytała zbiegając po schodach i wpadając do aneksu kuchennego.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline