Orin stał i patrywał się z dziwnym wyrazem twarzy w dwójkę elfów, którzy stali tuż koło nich i najwyraźniej właśnie przeszli bramą do wnętrza wioski. Wydawało mu się, że skądś ich kojarzy, już miał coś powiedzieć gdy rozległ się krzyk. Zaaferowany niziołek zapomniał na chwilę o nieznajomych i żywo zainteresował się rabanem. Coś najwyraźniej wywołało istne poruszenie wśród tubylców, którzy mijali ich jeden za drugim. Bard nie chciał choćby przez przypadek zgubić Neny toteż nie odstępował jej o krok. Wątpił by ktokolwiek inny samotnie i za darmo chciałby wędrować z nim gdzieś w głuszę. Okazało się, że zamieszanie było spowodowane nakryciem jakiegoś złodziejaszka czy też kochanka. Zresztą, jeden pierun. - Aaaach tak... - stwierdził Orin gdy usłyszał o co się rozchodzi po czym zwrócił się do druidki - Chodźmy stąd, nie lubię oglądać egzekucji a skończy się pewnie tak jak zawsze na odciętej dłoni albo dybach... - Poszukajmy w takim razie jakiegoś miejsca gdzie możnaby się było napić, zjeść i od razu zaciągnąć języka. Musimy poradzić się co do dalszej drogi. - Też tak myślę! Hej, dobry człowieku! - zwrócił się do poczciwie wyglądającego chłopa, który dzierżąc widły szedł za innymi - Gdzie tu można się napić i co zjeść?
- Eee... O toć tam - rzekł zapytany wskazując grubym paluchem wyróżniający się dwupiętrowy, rozłożysty budynek stojący na głównym placu - Sołtysa tam znajdzicie. Do jedzynia pywnie tyż co dadzą.
- Dziękuję dobrodzieju - grzecznie odpowiedział Orin, który wyglądał na bardzo zadowolonego - Słyszałaś Neno? Gościna u samego sołtysa! Ruszajmy! |