Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-11-2012, 15:39   #31
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Noga wcale nie goiła się ładnie. Ale taka już jest natura - bezlitosna. Wykorzysta każdą okazję. Rednas o tym zapomniał, chciał dać wilkom szansę odejść, choć mógł bez trudu się ich pozbyć. Oczywiście, oprócz tego nie wydawało mu się sensownym podejmowanie wysiłku rzucania zaklęć. Teraz będzie odczuwał tego skutki.

Najgorsze, że nie znał się na leczeniu ran. Właściwie na niczym się nie znał. Wychowywał się w zamkniętym mieście, w otoczeniu jedynie innych dumnych elfów ze szlachetnych rodzin. Przeszkadzało mu to, a jakże! Ale i tak nie miał okazji niczego zmienić. A teraz wysłano go tutaj, w dzikie ostępy, wprost spomiędzy książek...

Trafili na wioskę w środku lasu, ale zupełnie nie przypominała Rednasowi jego ojczystej. Domy były postawione na ziemi, aby je postawić wykarczowano potężne drzewa. Była to jednak dobra okazja by znaleźć kogoś, kto lepiej od niego zna się na leczeniu, a także by zapytać o drogę.

- Złodziej! Łapać! - rozległo się wołanie.

Rednas jednak nie zwrócił na nie większej uwagi, gdyż już szedł w stronę chaty miejscowego medyka. Złodziejstwo było naturalnym zjawiskiem w ludzkich osadach - Rednas nauczył się patrzeć na nie tak samo jak na pasożytnictwo czy inne podobne zachowania w świecie zwierząt, o których tyle czytał.

Przynajmniej nie będzie kolejki, skwitował w myślach.

Na miejscu przywitał się i wyjaśnił swój problem. Miał wystarczająco dużo pieniędzy, by hojnie zapłacić za swoje zdrowie. Gdy zdjął bandaż i zaprezentował ranę, zadbał o to, by światło oświetlało ją z większą intensywnością. Ludzie, którzy spędzali całe życie pracując w takich przyćmionych miejscach jak to, wśród świec, ziół i dymu, często mieli problemy ze wzrokiem.
 
Issander jest offline  
Stary 17-11-2012, 17:50   #32
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Orin stał i patrywał się z dziwnym wyrazem twarzy w dwójkę elfów, którzy stali tuż koło nich i najwyraźniej właśnie przeszli bramą do wnętrza wioski. Wydawało mu się, że skądś ich kojarzy, już miał coś powiedzieć gdy rozległ się krzyk. Zaaferowany niziołek zapomniał na chwilę o nieznajomych i żywo zainteresował się rabanem. Coś najwyraźniej wywołało istne poruszenie wśród tubylców, którzy mijali ich jeden za drugim. Bard nie chciał choćby przez przypadek zgubić Neny toteż nie odstępował jej o krok. Wątpił by ktokolwiek inny samotnie i za darmo chciałby wędrować z nim gdzieś w głuszę. Okazało się, że zamieszanie było spowodowane nakryciem jakiegoś złodziejaszka czy też kochanka. Zresztą, jeden pierun.

- Aaaach tak... - stwierdził Orin gdy usłyszał o co się rozchodzi po czym zwrócił się do druidki - Chodźmy stąd, nie lubię oglądać egzekucji a skończy się pewnie tak jak zawsze na odciętej dłoni albo dybach...
- Poszukajmy w takim razie jakiegoś miejsca gdzie możnaby się było napić, zjeść i od razu zaciągnąć języka. Musimy poradzić się co do dalszej drogi.
- Też tak myślę! Hej, dobry człowieku! - zwrócił się do poczciwie wyglądającego chłopa, który dzierżąc widły szedł za innymi - Gdzie tu można się napić i co zjeść?
- Eee... O toć tam -
rzekł zapytany wskazując grubym paluchem wyróżniający się dwupiętrowy, rozłożysty budynek stojący na głównym placu - Sołtysa tam znajdzicie. Do jedzynia pywnie tyż co dadzą.
- Dziękuję dobrodzieju -
grzecznie odpowiedział Orin, który wyglądał na bardzo zadowolonego - Słyszałaś Neno? Gościna u samego sołtysa! Ruszajmy!
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline  
Stary 17-11-2012, 19:08   #33
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
To było najpiękniejsze z miejsc na świecie. Tego była pewna. Takie....niezwykłe. Kiedy spoglądało się w głąb doliny od razu dostrzec mozna było najokazalszą z budowli.

Odwrócone Niebo.

Kryształowe, strzeliste wieże skąpane w promieniach słońca mieniły się paletą różnych barw.
To dzięki tym refleksom wydawało się, że miasto ukryte jest po środku tęczy.

Słyszała jak ją przyzywa. To było najpierw jak brzmienie wietrznych dzwonków. Ciche, ale nieustepliwe, wzrastało z czasem do dzwonienia świdrującego wewnętrz jej głowy.

- Nena... Neeena...Neeeeeeenaaaa...

Ding! Ding! Dong!


Otworzyła oczy gwałtownie siadając na posłaniu, a jej serce zatrzepotało. Dźwięk dzwonów nie ustawał, mimo, że była ... w lesie. Dopiero po chwili dotarło do niej gdzie się znajduje i że bicie dzwonów dobiegało najprawdopodobniej z jakiejś osady. Zimny nosek Niloufar ocierał się niecierpliwie o jej ucho. Zerknęła w kierunku leżącego nieopodal towarzysza. Ten właśnie przecierał jeszcze zasapane oczy.

- Orinie, słyszysz? W pobliżu muszą być ludzie. Sprawdźmy to.

Zebranie rzeczy nie zajęło im wiele czasu. Poranek był dość zimny dlatego uwijali się szybko i w milczeniu.
Kiedy wszystko było gotowe Nena okryła się szczelnie płaszczem, pogłaskała łasiczkę szepcząc do niej kilka uspokajających słów i ruszyła przodem, pewnie prowadząc w kierunku, z którego dobiegało bicie dzwonów.

I faktycznie kilka chwil później zza linii drzew wyłoniła się drewniana palisada. Osada nie była duża, ale i tak jej obecność poprawiła półelfce nastrój.
Nie tylko oni dążyli do wsi. Dwóch mężczyzn tuż przed nimi minęło otwarte bramę.
Nena poznała ich od razu. Dobrze przyjrzała się gościom w karczmie, w której ostatnio gościli. Tym dwum również. Ciekawe... podążali w podobnym kierunku.
Nagle jej rozważania przerwał jakiś harmider. Ktoś coś krzyknął i zewsząd zaczęli nadbiegać chłopi z widłami, siekierami i cepami w rękach. Pedzili pokrzykując groźnie w głąb wioski.

Nena zaczepiła któregoś z biegnących wieśniaków pytając głośno:

- Dobry człowieku powiedzcie no, dokąd tak wszyscy pędzą i co to za zamieszanie?
- Złapali kogo! Złodzieja chyba! - krzyknął w biegu, nie zatrzymując się wbiegł w szpaler budynków.

Kobieta skrzywiła się pod nosem. Złodziej, niecierpiała tego gatunku. W krótkiej rozmowie postanowili z Orinem nie mieszać się w sprawy wewnątrz wioskowe.
Ktoś polecił im poszukać siedziby sołtysa. Potrzebowali informacji no i ciepłej strawy na rozgrzanie. A tam właśnie mieli nadzieję ją otrzymać.

Tym razem to Orin ruszył jako przewodnik. Pewnie obietnica ciepłej kuchni dodała mu animuszu. Chichocząc cichutko do siebie podążyła jego śladem.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 18-11-2012, 17:03   #34
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
Przez te kilka dni podróży Ellfar zdążył przyzwyczaić się do maga, jego obecność go już tak nie denerwowała, Słysząc pytanie:
A co Cię właściwie sprowadza w te strony? spokojnie odpowiedział:
-Poszukuję maga, ludzie mówią, że mieszka tam gdzieś, w swojej wieży, potrzebuję jego pomocy. Miał nadzieję, że dowie się czegoś o Rednasowi, lub chociaż dostanie od niego jakieś wskazówki, jednak on szedł dalej, jakby nie słysząc odpowiedzi.

Dzwony
Dopiero od kilku dni był w dziczy, a już zapomniał o wszelkiej cywilizacji- która teraz przypominała o swym istnieniu coraz głośniejszymi dudnięciami. Wioska była nie daleko, pewnie i bez dzwonów dzisiaj by do niej dotarli. Przekraczając jej bramę uśmiechnął się do siebie- dawno nie był w ludzkich osadach. Zobaczył tłum, biegnący w jednym kierunku, krzyczący: Złodziej! Złodziej! Mało go oni obchodzili, to sprawy ludzi, on sam chciał poszukać Rednasowi jakiegoś znachora, ale widząc jak kieruje się do jednego z większych zabudowań, przypomniał sobie, że przecież on poradzi sobie doskonale sam. Postanowił przejść się po osadzie, potrzebował wytchnienia, potrzebował rozrywki, musiał się do kogoś włamać. Pora dnia jednak temu nie sprzyjała, z wieży strażniczej był niemal całkowicie widoczny, chyba, że by znalazł jakąś chatę na obrzeżach, tłum jest przecież po drugiej stronie wioski, wątpił, aby ktoś został w domu. Wędrował pustymi uliczkami, szukając jakiegoś wyróżniającego się domostwa. Przeklnął pod nosem. Wszystkie takie same, w innych ludzkich miastach było prościej- duże, kolorowe, znaczy godne złodziejskiej uwagi. Doszedł do końca ulicy, i nie napotkawszy niczego ciekawego skierował się do pierwszego lepszego budynku. Rozejrzał się uważnie, wyciągnął wytrychy, i już miał je włożyć do zamka, gdy zauważył ,że drzwi są otwarte, Ellfarowi to tylko popsuło humor, jak ma miło zająć czas, jak nawet Ci wieśniacy nie chcą zamykać drzwi? Wszedł do środka, i pierwsze co zobaczył to posłanie, i małe palenisko, które jeszcze cicho tliło resztkę drewna. Zauważył też niski płotek, oddzielający chlewik od reszty domu. Pokój, mimo że prawie nie umeblowany, nie zdawał wrażenia pustego, zapewne przez niewielką wielkość. Obok łóżka zauważył coś jeszcze- dużą drewnianą skrzynię, Ellfar podszedł do niej, prosząc, aby była zabezpieczona choćby jednym, prostym zamkiem.
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.
Michaliev jest offline  
Stary 18-11-2012, 21:13   #35
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#6. Pan życia i śmierci.

W walce o przetrwanie słabi nie mają szans. Naturnalna droga eliminacji. Lecz sukcesem nie zawsze jest siła. Czasami wygrywa najsprytniejszy, najlepiej dostosowany. Zręczne ręce złodzieja, sztuka kamuflarzu skrytobójcy, wiedza maga.

Złoziemny korzeń, bulwa rosnąca na podmokłych terenach, czepiała się do korzenia drzewa, tuż pod powierzchnią wody. Przebijała się przez korę i zaczynała spijać ze swojego żywiciela życiodajne soki. Doprowadzała w końcu do jego śmierci, egzystowała czas jakiś po czym sama obumierała. Pasożyt, który pozbawiał swojego żywiciela życia.
Miał też magiczne właściwości. Właściwie przygotowany i zaaplikowany mógł leczyć i ratować życie. Pasożyt, który ratował życie.
Pan życia i śmierci.

Kesa z Imarii.
Puszcza Gór Krańca. Mokradła.

Pierwszy szedł Gustaw. Nadawał tempo nie oglądając się za siebie. Zachowywał się jakby obraził się na cały świat. Co jakiś czas przystawał i badał ślady przy ziemi. Później Kesa. Na końcu szedł Bućko.

- Wilki - stwierdził myśliwy przy kolejnym postoju z wyrzutem w głosie, gładząc dłonią mokrą ziemię. - Świerze ślady. Co najmniej trzy.


Zatrzymał zimny wzrok na dziewczynie.

- Miejcie się na baczności.

Ostatnie słowa były dwuznaczne i Kesa nie była pewna czy ostrzegł ją przed wilkami czy może przed sobą samym.

Do bagna dotarli bez przeszkód. Przywitał ją najpierw nieprzyjemny zapach, później dopiero znajome kikuty drzew. Złoziemny korzeń. Wiedziała gdzie szukać bulwy. Podeszła do pierwszego drzewa i zanurzywszy ręce po łokcie w wodzie macała jego korzenie w poszukiwaniu zbawczego zioła. Woda śmierdziała zgnilizną a po pół godzinnych poszukiwaniach Kesa śmierdziała niezgorzej. Gdy zanurzała dłoń przy kolejnym, którym to już drzewie, gdy bliska była już zwątpienia, pod palcami wyczuła w końcu znajomy dotyk... Złoziemny korzeń. Chropawy w dotyku, trochę miękki. Sięgnęła po sztylet przytroczony do uda i odcięła go przy podstawie od obumierającego drzewa. Uśmiechnęła się triumfalnie pokazując znalezisko towarzyszom. Gąbczastą, bezkształtną, brunatną grudę.

- Czy to... cuś... pomoże mojemu synkowi? - w głosie Bućki słychać było zwątpienie.

Łucznik tylko wzruszył ramionami.

Sięgnęła raz jeszcze szukając więcej. Natrafiła palcami na coś długiego i delikatnego. Wyśliznęło się jej. Zanurzyła rękę głębiej zaciekawiona, zagmerała w cuchnącym mule. Jest. Złapała dwoma palcami i pociągnęła... powoli... Z błota wysunął się z cichym cmoknięciemi... delikatny łańcuszek z wisiorem. Cały utytłany w błocku. Przepłukała znalezisko w wodzie.


Zerknęła za siebie. Mężczyźni nie zwracając na nią uwagi kłócili się między sobą o sens tej wyprawy.

Ellfar Ravil.
Osada.

Podszedł do skrzyni i znowu spotkał go zawód. Proste, drewniane wieko nie miało nawet najprostszej zasuwki. Otworzył je ze złością ale w środku znalazł tylko zwykłe, chłopskie ubrania.

Biedna wioska w głuszy nie była chyba miejscem, w którym mógł się spodziewać jakichkolwiek łupów. Zrezygnowany i rozdrażniony ruszył spowrotem do dużych zabudowań, do których udał się wcześniej Rednas. Przechodząc przez główny plac, zauważył że w jednym z jego rogów leży usypana kupa gliny, którą rozmywał deszcz. Idąc obok niej kopnął ze złością w jedną z grudek. Stuknęła głucho.

“Kamień” - zaklął w myślach, lecz grudka rozsypała się i coś zabłysło. Błysk ten tak go zadziwił, że aż serce zaczęło bić mu mocniej. Podszedł do “kamienia”. Schylił się. Podniósł znalezisko i wytarł w rękaw.


W rękach zabłyszczała mu grudka złota. Obejrzał się szybko wokół siebie. Nikt nie zwrócił na niego uwagi, lecz wokół kręciło się kilku chłopów.

Reszta.
Osada. Chata sołtysa.

Konstrukcja centralnej budowli we wsi oparta była na stołbie, który stanowił konstrukcję obronną i zapewne w razie napadu ostatnią linię obrony. Siedziba sołtysa była jedynym piętrowym budynkiem, z osobnym wejściem na piętro oraz przyklejoną do części mieszkalnej stodołą.


Przed chatą na ławie wygrzewał się na drewnianej ławie, oparty o słup wychudły starzec. Jego prawie całkowicie łysy czerep z rzadka pokrywały pojedyncze długie, siwe włosy. Pociągłą twarz pokrywała żółta skóra, której koźlego wyglądu nadawała długa, rzadka i siwa broda.

W progu stał, jak się należało domyślać i jak się później potwierdziło, właściciel przybytku, mężczyzna w sile wieku, z jowialną twarzą, sumiastym wąsem w kontuszu przepasanym czerwonym, szerokim pasem wyglądał... okazale.


- Zachodźcie, zachodźcie - zaprosił gestem odsłaniając wnętrze.- Nieczęsto miewamy gości. A nigdy aż tylu.

Wnętrze okazało się całkiem przytulną, obszerną izbą, pozastawianą ławami. Przez otwarte okiennice wpadało dużo światła.

- Marta! - krzyknął na pulchną kobietę za kontuarem - Szykuj no jadło i napitek! Ino wartko! Pewnieście zdrożeni... - zwrócił się do gości. - Zwą mnie Zdeb. Jestem sołtysem. Gdybyście czegoś potrzebowali...

Rednas zdjął bandaż i zaprezentował ranę, zadbał o to, by światło oświetlało ją z większą intensywnością.

- Wilki - stwierdził raczej niż spytał gospodarz. - Mamy z nimi ostanio problem. Dobrze żeście cało z tego wyszli. Poślę po ojca. On was opatrzy. Eleonora!

Z głębi kuchni wyszło młode dziewczątko. Pulchne jak kobieta, która stała wcześniej za ladą.

- Tak tatku - dygnęła pociesznie a na pucułowatej twarzy pojawił się rumieniec zakłopotania.

- Pójdziesz po ojca Mateusza. Ino żwawo. Rzeknij mu, że trza ranę opatrzyć.

Dokładnie w momencie gdy wyszła dziewka do środka weszła Cathil Mahr. Dziewczyna o niechlujnym ubiorze i takiejż fryzurze. W burzę brązowych włosów wplątane miała źdźbła słomy.

Podeszła do grupki.

- Który z was to Zeb? - spytała bez ogródek. - Jestem łowcą. Podobno znajdzie się tutaj dla mnie jakieś zajęcie? Tak przynajmniej powiedział człowiek imieniem Mateusz - dodała dla porządku.

- Ach tak? - ucieszył się sołtys. - To świetnie. Doprawdy świetnie się składa! Właściwie to... - potarł o siebie dłonie - chciałem wam wszystkim coś zaoferować. Otóż mamy pewien problem, z którym nie potrafimy sobie poradzić. Od pewnego czasu nasza okolica nawiedzana jest przez wilki. Zawsze było ich trochę w lasach ale ostatnimi czasy jest ich jakby więcej i są bardziej agresywne. Już kilku ludzi zostało przez nie pogryzionych a zwierzęta to aż strach na łąki wyprowadzać. Ale... - weszła Marta niosąc misy z jadłem i kładąc je na ławie - posilcie się wpierw. Przemyślcie moją propozycję. Nasze sioło może nie jest bogate, ale odwdzięczym się jak możem.

Zostawił was samych z jadłem. W trakcie posiłku przyszedł też Mateusz z dziewką. Obejrzał i opatrzył ranę elfowi i wyszedł za swoimi sprawami.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 25-11-2012, 18:40   #36
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Cathil jadła, siłą rzeczy słuchała toczących się dookoła rozmów.
- Hej... Szanowny panie elfie... Jeśli można... - niziołek zwrócił się do maga - Cóżto się wam przytrafiło? - półczłowiek poklepał się po nodze dając do zrozumienia, że chodzi mu o ranę - Na szlaku jak mniemam?
- Nie, sprawdzałem tylko siłę własnych zębów. Trochę się musiałem nagimnastykować, żeby dosięgnąć do łydki, ale to była dobra rozgrzewka - elf odparł złośliwie. Wydawał się być drażliwy. Szybko jednak zmienił melodię i zaczął mówić do rzeczy. Może zawstydził go własny brak kontroli wobec tak nikłego zagrożenia, jakie stanowił niziołek - Tak, wilki. Dziwnie się zachowują. W zasadzie to moim zdaniem najlepsza na problemy z wilkami jest dieta z ludzi i chciałem sprawdzić, czy zadziała... No wiesz, gdyby wilki zjadły wszystkich mieszkańców tej wioski, byłoby po problemie, prawda?
To chyba miał być żart. Cathil uśmiechnęła się pod nosem. Poczucie humoru elfa było ciekawe.
- Straszne a zarazem piękne stworzenia trzeba przyznać - maluch pałaszował prostą strawę jakby od wieków nie widział ciepłego posiłku, co jednak, zważywszy na jego pulchną buziuchnę nie mogło być prawdą - Nie wiem co prawda co poradzić na tutejsze problemy ale Nena jest druidką i z pewnością coś wymyśli! - wypalił spoglądając na kobietę w dobrej jakości płaszczu. Cathil przydałby się taki płąszcz, zacisnęła usta w zazdrosną podkówkę i z westchnieniem zwróciła cała swą uwagę na talerz darmowej strawy. Trzeba się cieszyć tym co się ma.
- Dalej, niechże waść powie coś więcej o tych wilkach. Jestem w drodze, a moja sprawa należy do tych niecierpiących zwłoki. Jeżeli sprawa z wilkami nie jest równie poważna, ruszę w dalszą drogę jak tylko noga przestanie mi dokuczać - elf nie dość, że drażliwy to i niecierpliwy.
- Waszmość Państwo - rzekł wezwany z szynkwasu sołtys. - Sprawa staje się poważniejsza z dnia na dzień. Wilków jest coraz to więcej i nie dają nam żyć. Jak tak dalej pójdzie to strach ze wsi będzie wyjść. Już teraz bydła na pastwiska nie puszczamy. Jak długo tak jeszcze nam przyjdzie siedzieć jak borsukowi w norze?
- Zbierają się - burknęła Cathil znad talerza strawy, w tej kwestii przynajmniej miała coś do powiedzenia - A to dziwne, bo nie opuszczają zwykle swoich terytoriów. Wygląda, że wiele watah tu migruje, a to już zupełnie bez sensu. Atakują ludzi, albo dlatego że nie ma dla nich wszystkich dość pożywienia, albo z jakiegoś innego, tajemniczego powodu. Nie podoba mi się to. To nie jest zwykłe zachowanie wilków.
To była jak na nią bardzo długa wypowiedź. Teraz zamierzała wrócić do jedzenia.

[MEDIA]http://media.tumblr.com/tumblr_m4dymfMK3C1rpp7v8.gif[/MEDIA]

- Proponuję pułapki i obławę w świetle dnia - teraz skończyła mówić.
-Obława? Rozum postradałaś? Na taką watahę to trzeba rycerzy, nie jakiś wieśniaków z lutnią zamiast oszczepu. I czemu to nagle tyle osób interesuje się wilkami za murami? - powiedział, siadając do stołu kolejny elf, ależ się ich narobiło. Nie mogły siedzieć tam gdzie elfy zwykle siedzą? I jeszcze gada o zbrojnych na wilki. Od kiedy rycerze byli w polowaniu na zwierzęta lepsi od zwykłych wieśniaków?
- Ja do rzezi niewinnych zwierząt ręki nie przyłożę - odparła spokojnie półelfka, ta druidka - Przepłoszyć, owszem, ale pułapki? - po chwili dodała - Wyczułam w ich aurze nepokój... i głód. Jeśli coś je gna czy spędza w gromadę, dobrze by było przyjrzeć się temu bliżej. Zwłaszcza, że droga przede mną daleka, no i tutejszych wieśniaków szkoda
Cathil wzruszyła ramionami, miała jedno pole ekspertyzy, nie miała zamiaru mieszać się w cudze. Mimo wszystko nie uważała by głodny i zaniepokojony wilk był godny politowania, wręcz przeciwnie - głodnego i zaniepokojonego wilka należało albo unikać, albo jak najszybciej zabić.
Sołtys ukłonił się w kierunku półelfki, posyłając jej uśmiech.
- Jeśli będziecie mnie jeszcze potrzebować, wołajcie - rzekł oddalając się do kuchni.
- Nie ma na tym świecie niewinnych - mruknęła Cathil, wciąż mając w głowie komentarz druidki - Są tylko ci co jedzą i ci co będą zjedzeni. Wolałabym nie należeć do tej drugiej grupy. Zaraz pójdę się rozejrzeć dookoła osady, poszukam tropów - zadeklarowała - Rozstawię trochę prostych sideł.
- Jak na mój gust - wtrącił zamyślony niziołek rozpoczynając filozoficzny wywód - to jeśli wilki napadają na ludzi i ich zwierzęta to... to chyba nie są dobre, nie? Przynajmniej ja wolałbym żeby trzymały się ode mnie zdaleka... - dodał wzdrygając się.
Ten drugi elf, nie mag przywołał ponownie sołtysa i zadał kolejne beżużyteczne pytanie.
- Co za to dostaniemy? - zapytał bez ogródek - Nie lubię narażać życia bez potrzeby, poza tym wilki mogą za kilka dni wyruszyć dalej, ile to już trwa?
- Tak, tak... rozumię... - gospodarz był wyraźnie zakłopotany. - No cóż... Tak jak mówiłem wilki zawsze były w tej okolicy i nie były czymś niezwykłym jednak od kilku tygodni... Ciężko powiedzieć. Na początku nie wydawało to się problemem. Jednak, może od tygodnia, tak, będzie tydzień może jak w ciągu dnia napadły na stado. Wcześniej to się nigdy nie zdarzało.
- Jeśli chodzi zaś o wynagrodzenie... - karczmarz westchnął głęboko. - Nie jesteśmy bogatą wioską. Nie trudnimy się handlem, tylko żyjemy z tego co da nam ziemia. Nie mamy wiele. Możemy dać wam dach nad głową i strawę.
Jego głos załamał się.
- To jak? Pomożecie?
Cathil kiwnęła głową, nie spodziewała się wiele więcej, a przyjazna wioska na tym terenie zawsze się przyda. Ludzka wdzięczność bywała najcenniejszą walutą.
- Przecie nie zostawimy was w potrzebie! - wylewne zapewnienia kurdupla wydawały się nieco przesadzone, a przez to sztuczne - Dolejcie no tylko jeszcze piwa dobrodzieju! Ta cała sprawa z wilkami to wydaje się mi być bardzo zagadkowa. Ciekawe, ciekawe... - mruczał chwile pod nosem - A powiedzcie no, w okolicy to znajdzie się co ciekawego prócz tych wilków? Mam na myśli cmentarzyska jakie, pobojowiska... jaskinie! O!
- Hah - prychnęła Cathil, to o to pierdzielowi chodziło. Istne, krwawiące serce.
- Gdzie w puszczy? - przez twarz karczmarza przebiegł bliżej nieokreślony grymas. - Nic mi o tym nie wiadomo.
- Jeżeli mam pomóc, to chciałbym mieć do pomocy wieśniaków. Może uda nam się przepłoszyć watahy? Wątpie, aby na widok kilkudziesięciu mężczyzn zbrojnych w widły miały ochotę tutaj wrócić. A jak się to nie uda, to na pewno przydadzą się ludzie do budowy jakiś pułapek. I Powieccie mi jeszcze, jest tutaj kowal? - trochę rozsądku zawitało wreszcie do tej rozmowy. Cathil wolała co prawda pracować sama, ale nie miała zamiaru zaglądać darowanemu koniowi w zęby.
- Nie mamy kowala. Przez naszą wioskę nie przebiega żaden szlak a po lesie ciężko poruszać się konno.
- To się, prawdę mówiąc, robi dość śmieszne. Po pierwsze, wilki to nie problem, do którego potrzebna jest pomoc. Może jeszcze zaraz zaczniecie prosić nas o pomoc w sianiu zboża i budowie nowej chaty. Zabicie wilka, nawet dla słabo uzbrojonego chłopa, nie powinno być problemem. Po drugie, co zrobiliście do tej pory? Naprawdę jedyne, co jesteś waść w stanie nam powiedzieć to “wilki atakują nam stada”? I czekaliście aż do wioski przyjdą przybysze, każdy z pewnością zajęty własnymi sprawami, żeby poprosić ich o pomoc? Po trzecie, jedynym sensownym rozwiazaniem wydaje się wysłanie w las grup łowców, by pozbyła się możliwie największej liczby wilków w okolicy wioski. Z tym, że... No właśnie, to jest zadanie dla łowców. Nie jestem w stanie w nim pomóc, nawet gdybym zainteresował się tak beznadziejną sprawą.Jak dla mnie istnieją dwie możliwości. Albo próbujecie zrzucić na nas zadanie, z którym sami powinniście się zmagać - i nie będę tu wnikał, czy chcecie nas wykorzystać by udając otrzymać od nas nie lada przysługę w zamian za “dach nad głową i strawę”, czy też wioska jest tak źle zarządzana, że nie jesteście w stanie sobie poradzić z byle problemem. W takim razie po prostu odejdę, ponieważ moje zadanie jest ważne. Albo też wiesz waść więcej niż chcesz powiedzieć... I w tym wypadku odejdę również, jeżeli w tym momencie nie usłyszę wszystkiego na temat tej sprawy... - mag był drażliwy, niecierpliwy, niewdzięczny i zżędliwy. Szkoda.
- Wybaczcie panie - twarz sołtysa poczerwieniała, nie wiedzieć czy z zakłopotania czy ze złości, tej drugiej jednak przynajmniej nie okazał. - Może wam się zdawać, że snujące się watahy nie są problemem, lecz nie stać nas na wynajęcie łowców, którzy by się nim zajęli a Gustaw, nasz myśliwy, no co tutaj dużo mówić, nie radzi sobie z nim. Nie wiem, panie, czego oczekujesz ode mnie usłyszeć w tej sprawie. Zrozumię, jeśli odejdziecie.
- Ten Gustaw - Cathil skończyła jeść i zamierzała zabrać się do pracy - Gdzie go znajdę?
- Jeśli akurat nie jest na polowaniu, a nie ma go tutaj, to powinien być u siebie - opisał dokładnie w której chacie mieszka myśliwy.
- Dobrze, pomogę, potrzebuję chwili wytchnienia od tego ciągłego marszu. Czy dostanę jeszcze od was nóż i ciepłe ubranie? Musiałem to sprzedać w zamian za łuk - mówiąc to westchnął głęboko. Serce Cathil zaczynało krwawić od jego wzruszającej historii i gotowości do poświęcenia.
- Myślę, że Gustaw będzie miał coś na zbyciu.
Kobieta niemal wzdrygnęła się gdy łucznik zwrócił się bezpośrednio do niej.
- Też się z chęcią rozejrzę, nie mam co robić w osadzie, sideł zastawiać nie umiem, ale służę ochroną, nie możemy wychodzić sami, jeśli tyle wilków jest za murami.
Łowczyni wzruszyła w odpowiedzi ramionami.
- Jak chcesz - mruknęła. Nie uśmiechało jej się niańczenie, ale nie mogła mu zabronić. Wytarła usta rękawem, wstała i ruszyła na spotkanie z Gustawem.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 26-11-2012 o 09:40.
F.leja jest offline  
Stary 26-11-2012, 00:18   #37
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dziwna to była marszruta - świeże ślady wilków, wyraźna niechęć Gustawa i wpatrzone w nią z bałwochwalczą niemal nadzieją oczy Bućka. I dziwną stanowić musieli dla przypadkowego widza kampanię – łucznik, drobna kobieta i zwalisty wieśniak. Ale nie spotkali nikogo – wszyscy zapewnie pochowali się z obawy przed watahą.

Kesa starała się nie myśleć o zwierzętach, które najpewniej czaiły się gdzieś w okolicy. Starała się też nie myśleć o namacalnej wręcz wrogości, która emanowała z Gustawa. Co było jej powodem? Czy to, ze zmuszono go do wyjścia za bezpieczną palisadę, czy może raczej to, że nie uznawał kobiet jako takich? Poza sypialnia i kuchnią, oczywiście. Tego Kesa nie wiedziała. I nie zdążyła się namyśleć – poczuła zgniły zapach a chwilę potem stabilny dotąd grunt uzyskał elastyczność, aby po kolejnej chwili, niezauważalnie niemal, przestać być stałym gruntem i zmienić się w stojącą wodę.

Tym razem droga przez bagna wydawała się Kesie dużo prostsza. Może to kwestia odpoczynku, może pomagał fakt, ze tym razem nie uciekali, a szli po coś, w jakimś celu. Znikła tez obawa o chłopca – Kesa wiedziała już, jak może mu pomóc. Najtrudniejsza była dla niej niewiedza i wynikająca z niej bezradność.

Nachylała się obmacując sterczące kikuty drzew, zanurzała dłoń, ramię, aż po bark w cuchnącej mazi szukając tego, co mogło uratować chłopca. Zapach nie mierził jej – przeciwnie, kiedy nachylała się zbliżając twarz do gęstej mazi wydawał się witać ją przyjaźnie. Jesteś u celu – szeptały moczary – oddamy ci to, czego szukasz.

I po chwili znalazła. Złoziemny korzeń, nieforemna, cuchnąc bulwa. Podniosła go w geście triumfu, mężczyźni spojrzeli na nią przelotnie, a potem wrócili do swoich sporów. Pokręciła głową, po czym ostrożnie zawinęła korzeń w płótno i przytłoczyła do pasa. Zanurzyła dłoń po raz kolejny i wyczuła jeszcze coś. Metal. Ogniwa. Wyciągnęła, przepłukała w wodzie i spojrzała uważnie na znalezisko.

Wisior, medalion na łańcuszku. Przejechała palcem po metalu, wyczuwając delikatną aurę magii emitująca z przedmiotu. Nie potrafiła odczytać jej, poznać jej natury. Aura była zbyt słaba – a może po prostu jej brakło umiejętności. Mężczyźni nadal kłócili się przyciszonymi głosami. Kesa podjęła decyzję - zawinęła naszyjnik w kolejny skrawek płótna, tak, żeby nie dotykał więcej jej odkrytej skóry i wsunęła do sakiewki przy pasie.

Nie zostawi go tutaj, skoro pozwolił się jej odnaleźć musiał mieć w tym jakiś cel. Wierzyła, ze magiczne przedmioty same wybierały swoich właścicieli. „Nosicieli” poprawiła się. Naszyjnik należał sam do siebie, i do magii, którą w nim wyczuwała. Ona dostała tylko za zadanie dostarczyć go w jakieś miejsce. Jeszcze nie wiedziała, gdzie. Ponieważ nie była pewna, czy mężczyźni zrozumieją magiczną naturę przedmiotu, zdecydowała się nie informować ich o znalezisku.

- Możemy wracać! – zawołała – Śpieszmy się.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 27-11-2012, 21:12   #38
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
W chacie sołtysa, jak się okazało po tym, jak przekroczyli z Orinem jej próg, zebrało sie sporo osób.
Kobieta o dziwnej fryzurze i dwaj mężczyźni, których rozpoznała jako gości karczmy, w której ostatnio nocowała. Jeden z nich miał ranę na nodze, drugi... drugi nie sprawiał miłego wrażenia i wyraźnie starał się unikać ich towarzystwa.

Gospodarz dał wszystkim ciepłej strawy i zagadnął o pomoc przy wytrzebieniu grasujących w okolicy wsi wilków.

Nena początkowo jedynie przysłuchiwała się toczącej rozmowie pałaszując z przyjemnością przyniesione jadło. Niloufar po kryjomu karmiła się z ręki druidki okruchami ze stołu.
Zaprawdę dziwne to było towarzystwo
.
Ale dziwny też był przypadek z wilkami, o które toczyła się dysputa. Druidka po raz pierwszy w życiu słyszała o tym, aby watahy wędrowały w określonym kierunku. No i nigdy nie gromadziły się w jednym rejonie w tak dużej ilości. To przecież zaprzeczało ich instynktowi przetrwania, bo tam, gdzie wilków było za dużo, zaczynało brakować pożywienia.
Pewnie dlatego zwierzęta porywały sie na ludzi.

Orin oczywiście od razu roztrąbił kim była, czym naprawdę ją zdenerwował. Kobieta opanowała jednak gniew i tylko nieprzychylnym spojrzeniem dała upust swojemu niezadowoleniu.
Odezwała sie dopiero kiedy kudłata wspomniała o pułapkach i sidłach.


- Ja do rzezi niewinnych zwierząt ręki nie przyłożę - odparła spokojnie półelfka. - Przepłoszyć, owszem, ale pułapki? - po chwili dodała - Wyczułam w ich aurze niepokój... i głód. Jeśli coś je gna czy spędza w gromadę, dobrze by było przyjrzeć się temu bliżej. Zwłaszcza, że droga przede mną daleka, no i tutejszych wieśniaków szkoda.

- Nie ma na tym świecie niewinnych - mruknęła siedząca przy stole kudłata kobieta - Są tylko ci co jedzą i ci co będą zjedzeni. Wolałabym nie należeć do tej drugiej grupy. Zjem i pójdę się rozejrzeć dookoła osady, poszukam tropów - zadeklarowała - Rozstawię trochę prostych sideł.

- Jak na mój gust - wtrącił zamyślony Orin rozpoczynając filozoficzny wywód - to jeśli wilki napadają na ludzi i ich zwierzęta to... to chyba nie są dobre, nie? Przynajmniej ja wolałbym żeby trzymały się ode mnie zdaleka... - dodał wzdrygając się.

Młody niziołek miał w pewnym sensie rację, ale dla Neny każde żywe stworzenie miało prawo do życia. Mordowanie za pomocą pułapek nie mieściło się w jej kanonach moralnych.

Mimo to postanowiła pomóc tym ludziom. Choćby z tego względu, że wkrótce problem z grasującymi dokoła watahami mógł stać się także i jej problemem.

Harda i nieuprzejma odpowiedź maga nie zdziwiła jej. Magowie ogólnie znani byli z manii wyższości. Dlatego nawet nie zadała sobie trudu aby ją skomentować.

Kiedy kudłata ruszyła aby porozmawiać z miejscowym łowcą otarła usta i podążyła za nią.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 27-11-2012, 21:26   #39
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
Rozłoszczony popatrzył na zawartość skrzyni. No doprawdy, żeby nie mieć nic wartego zamknięcia w skrzyni. Wyciągnął z kufra spodnie, i strzałą zrobić kilka nacięć i dziur na ich tylniej stronie. To go nauczy zamykać drzwi Pomyślał wychodząc z chaty.
Po chwili spaceru kucał nad grudką gliny, trzymając w rękach kawałek złota. Schował ją szybko do kieszeni w spodniach i ruszył dalej.
Może w końcu zrobie sobie taki ładny sztylet jaki miałem wcześniej. Brakowało jedynie świecącego klejnotu, ale Ellfar nie zamierzał narzekać. Złoto na pewno nada mu piękny wygląd. Doszedł do budynku sołtysa, otworzył drzwi,a jego oczom okazała się duża izba, na środku postawiony był ciężki, drewniany stół przeładowany jedzeniem. Obok siedziało kilku ludzi- i nie ludzi-, Ellfar bowiem wypatrzył w towarzystwie niziołka, zawzięcie o czymś dyskutujących, usłyszał akurat słowa kobiety:
-To nie jest zwykłe zachowanie wilków.Proponuję pułapki i obławę w świetle dnia.
-Obława? Rozum postradałaś? Na taką watahę to trzeba rycerzy, nie jakiś wieśniaków z lutnią zamiast oszczepu. I czemu to nagle tyle osób interesuje się wilkami za murami? Powiedział siadając do stołu. Miał nadzieję obrazić niziołka porównaniem do 'wieśniaków z lutnią zamiast oszczepu', ale on jakby tego nie usłyszał. Nie wiedział też co robić w takich sytuacjach- u niego, w lesie, takimi sprawami zajmowali się magowie, którzy iluzjami wypędzali stworzenia wędrujące za bardzo wgłąb lasu. Był tylko na jednej brutalnej obławie, a raczej był jej świadkiem- najpierw usłyszał psy, potem zobaczył wilki, a na samym końcu mężczyzn w błyszczących zbrojach nadziewających ich na oszczepy.
Do reszty rozmowy nie przykuwał większej uwagi, zajęty jedzeniem. Słuchał półelfki, mocno zapierającej się przemocy, i niziołka, który wyprawiwszy mowę tonem mędrca usiadł widocznie ustatysfakcjonowany własną mądrością. W sumie nie wiedział o czym mówił, był za bardzo zajęty bluźnieniem na niziołków. Kiedyś normalnie by z nimi rozmawiał, jednak to było przed tym, jak kilku ich osobników oszukało go podczas jednego włamania. Nie ufać niziołkom
Co za to dostaniemy? -Zapytał bez ogródek- nie lubię narażać życia bez potrzeby, poza tym wilki mogą za kilka dni wyruszyć dalej, ile to już trwa? Powiedział przyzywając Sołtysa do stołu. W sumie z chęcią by pomógł wieśniakom, nawet za darmo, lecz cały czas był rozgniewany incydentem z skrzyniami.
- Jeśli chodzi o wynagrodzenie... - karczmarz westchnął głęboko. - Nie jesteśmy bogatą wioską. Nie trudnimy się handlem, tylko żyjemy z tego co da nam ziemia. Nie mamy wiele. Możemy dać wam dach nad głową i strawę.
- To jak? Pomożecie?
Teraz poczuł dziwny szacunek do tych ludzi. Nie potrzebowali zamków, bo każdy sobie ufał, nikt nie okradłby brata, no i takie wioski zawsze z chęcią przyjmują wędrowców.
Łowczyni, od razu potaknęła, Ellfar nie wiedział, czy Ona tak na prawdę nią była jednak łuk, i jej wygląd, jakby od zawsze mieszkała w lesie, sprawiają takie wrażenie. Bo kim innym mogłaby być?
Niziołek również z chęcią potaknął, potem jednak wypytał karczmarza o cmentarze, pobojowiska i jaskinie, znajdujące się w okolicy.
Jasne, bo taki karzeł by samotnie tam poszedł. Gdy zobaczy takie miejsce to od razu ucieknie.
A potem pewnie będzie się chwalił, ile to ogrów i troli tam wytępił -dokończył patrząc na jego lutnie. Przypomniał sobie bardów, którzy to bez skrupułów przywłaszczali sobie cudze osiągnięcia zdobywając sobie tym samym honor i sławę.
Jeżeli mam pomóc, to chciałbym mieć do pomocy wieśniaków. Może uda nam się przepłoszyć watahy? Wątpie, aby na widok kilkudziesięciu mężczyzn zbrojnych w widły miały ochotę tutaj wrócić. A jak się to nie uda, to na pewno przydadzą się ludzie do budowy jakiś pułapek. I Powieccie mi jeszcze, jest tutaj kowal? Masa ludzi powinna zadziałać na wilki tak samo, jak iluzyjny niedźwiedź, a nawet i lepiej. Jeżeli nie, to ograniczą jakiś obszar- na przykład siatkami, i zwabią tam te stwory. Do tego kilka dołów, jakaś przynęta z krowy lub kur, i problem z głowy. No i potrzebował wykuć sobie nowy sztylet.
Potem głos zabrał Rednas, który, jak się Ellfar spodziewał, wyprawił długą i przemyślaną wypowiedź.
Po drugie, co zrobiliście do tej pory? Naprawdę jedyne, co jesteś waść w stanie nam powiedzieć to “wilki atakują nam stada”? I czekaliście aż do wioski przyjdą przybysze, każdy z pewnością zajęty własnymi sprawami, żeby poprosić ich o pomoc? Tutaj Ravil zaczął kiwać głową. Był pewien, że jakby chociaż połowa mężczyzn chwyciła za widły i poszli na wilki, to by już było po problemie.
Ellfar poprosił jeszcze o nóż i ubranie. Niestety, jego stary łuk nie wytrzymał bezpośredniego starcia z ..drzewem.., elf cały czas nie wiedział jak to się stało, że zahaczył o tą gałąź. Ale teraz w rękach trzyma prawdziwe cudo, co prawda jego srebrny, wysadzany klejnotami sztylet od dziadka był warty przynajmniej dwa takie łuki, ale nie udało mu się do tego przekonać kupca. Ciekawe co powie dziadek na informacje, że jego sztylet rodzinny został sprzedany.
Miał udać się do Gustawa,a usłyszawszy, że i łowczyni się tam wybiera, zaproponował, że przejdzie się z nią. Wydawała się najbardziej, prócz Rednasa, godną uwagi osobą w tym towarzystwie.
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.
Michaliev jest offline  
Stary 28-11-2012, 07:29   #40
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jej trzódka rosła. Cathil zgarbiła się odruchowo i przyspieszyła kroku. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Nie lubiła mieć ludzi za plecami. Nie lubiła ludzi.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172