- Dziesięciu zbrojnych nas dopadło. Czego chcieli, dla kogo walczyli, nie mam pojęcia. Cóż... jak widać broniliśmy się do końca. - powiedział Eryk wstając z pomocą przybyłych mu na pomoc ludzi.
Popatrzył na pogruchotane ciała walczących z nim jeszcze niedawno ludzi. Musiał. Podszedł do jednego ze strażników i oderwał rękaw od munduru. Czuł jak właśnie uchodzi z niego życie. Spora kałuża krwi była w tym momencie wchłonięta przez jego szaty. Czuł specyficzną lepkość na boku. Przyłożył szmatę do rany i syknął z bólu. Musiał jednak się opatrzyć. Widział wszystko przez mgłę. Gdyby był chociaż początkującym kapłanem i mógł poprosić Sigmara o dar leczenia jego świętą magią... ale nie mógł.
Ponownie dzięki pomocy przybyłych ludzi wstał. Zerknął na świecącą zielonkawym światłem latarnie. Zakręciło mu się z głowie. Widział na zmianę, raz przez mgłę, raz zaciemniony obraz. Światło mimo to uderzało jego oczy.
~Więc jednak latarnia... - pomyślał.
- Poślijcie po kapłanów do miasta. Tu uwalnia się energia chaosu. Nie ma na co czekać. Sprowadźcie także mojego towarzysza Kasimira. - rozkazał. |