Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2012, 19:40   #22
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Vagrahh musiał przyznać że magia czarownika jest potężna, odeszli wcale nie tak daleko od obozu a szaman już nakierował ich na ślady ofiary... byk, kozioł, człowiek, obojętne, ważne że będzie co jeść a i łupy jakieś może będą. Fakt, Ghajuk znalazł ślady, ale przecież bez czarów szamana wcale nic by nie znaleźli. Teraz Snuff policzy sobie pewnie za tą pomoc, Vagrahh'owi nie było w smak oddawać lwiej części łupu gobliniemu szamanowi.

~Muszę to jako przemyśleć. Jak łupy bedą jakie to czarownikowi trza dać co mu należne, ale chłopaków nie można pominąć bo bedom piane z pyska toczyć i jeszcze na czarownika siem rzucom...jeden, może dwóch padnie, ale szamana rozszarpią. Chocia, jak czarownik tak szybko ślady znalaz to i może wszystkich ich ubić swojom laskom magicznom, kto wie? Tak, bede musiał nad tym pomyśleć~


Vagrahh kucnął i zbadał ślady dłonią, podrapał pazurem i wychylił wysoko głowę wciąż będąc w przysiadzie, rozejrzał się uważnie po okolicznych krzakach i zaczął węszyć...za nic nie znał się na tropieniu i śladach, ale dobrze by inni o tym nie wiedzieli. Wstyd przyznać, ale naśladował Ghajuk'a. Vagrahh wiedział że te przeklęte ghazkhak'i potrafią wytropić wszystko, w walce pożytek z nich był taki jak z grzyba co rośnie na tyłku...ale jak przychodziło coś znaleźć albo ukraść, tak, wtedy gobosy były użyteczne jak mało kto. Prawda, Ghajuk rozejrzał się i widać było że naprawdę pracuję węchem...tropi, nie zwracał uwagi na to jak widzą to inni, ale instynkt Vagrahh'a podpowiadał mu że on powinien mniej tropić a więcej udawać...pokazywać, i nawet jeśli Ghajuk odnajdzie trop to Vagrahh powinien kazać im iść w inną stronę, tak aby wszyscy nie myśleli że to Ghajuk tu mówi gdzie się idzie, a gdzie nie. Fakt, kierunek który obierze Vagrahh nie będzie odbiegał za bardzo od tego co pokarze Ghajuk...co najwyżej o dwa kroki w prawo...albo lewo, tak...dwa, nie więcej, chyba że czarownik coś innego zaradzi. To się zobaczy.

-Ślady bedom bycze, mówie wam, a jak koźle bedom to tyż dobrze, ale bycze by były winksze, co nie? Ghajuk, zobacz no czy da się jaki trop znaleźć co by nas poprowadzić dalej.

-Dobra chopaki rozejrzymy sie tu chwile. Rozleźta sie po różnych stronach i poszukajta dziwnych śladów, aby ostrożnie, co by po nich nie łazić. Rozejrzyjta siem też za czym do żarła. Znata wasze zadania to co ja wam bede gadał!


Kiedy Vagrahh rzuił okiem na Snuff'a i zauważył co się zaczyna dziać postanowił się oddalić od miejsca przestoju. Rytuały czarowników zawsze przyprawiały go o ciarki na grzbiecie, a ten Snuff wyglądał na wyjątkowo pokręconego...zupełnie jakby się szalej-grzybków nażarł. Czarownik zaczął się malować farbą na pysku, a Vagrahh chciał być już gdzie indziej. ~Jeszcze ostatnie gadany do chopaków i poszukam może jakiej wody ~ myślał Vagrahh, tłumacząc swą chęć jak najszybszego oddalenia się od rytalnego tańca szamana.

-Dobre...Crubnash, nasz wódz, kazał tobie Mordobij pilnować czarownika, to tak rób, a jak nie chcesz to twoja rzecz, ja siem tam nie wtroncam...widać że Snuff sam o siebie zadbać umi. Ja pójde za jakim miensem siem rozejrze, może tyż wode znajde...a jak Gork da to i zwierzoluda przyprowadze, har har har...nie oddalajta siem daleko. Ghajuk, jak już z szamanem uradzita gdzie kopytne poszły to skrzyknij nas, bedem w pobliżu. Co by ci do łba nie przyszło leźć samemu gdzie, najpierwej ja kierunek chodu obiorem. Zrozumiał?

Vagrahh rozejrzał się po orkach. Choć byli starszni, bojowi i łaknący krwii to widac było że są zagubieni...w takich sytuacjach nie wiedzieli co robić...każdy z nich zajął się czym tam chciał, a jak mu się podobało to ułuchał słów Vagrahh'a. Kiełrwij nie naciskał orkowych chłopaków do posłuszeństwa, inaczej by mu kiedy siekacza w łeb zasadzili jakby spał. Vagrahh cieszył się że choć on wiedział co robić i że nie wygląda jak głupek, ale mylił się, wyglądał tak samo, ale nie wiedział tego, bo skąd? miał taki sam głupkowaty wyraz gęby jak reszta orków, a może i głupszy bo wydawać by się mogło że inne orki nie bały sie czarownika i jego magii, więc albo były odważne albo zupełnie nieświadome zagrożenia ze strony szamańskich rytuałów...tu Vagrahh zganił się za to że jak to, on, czarny ork, ma się bać jakiś tańców kuksańców gobosów? Przez chwilę, króciuteńką chwilkę, w mózgu Vagrahh'a pojawiła się myśl. ~ może jam mondrzejszy, siem obawiając szamańskich podskoków, może chopaki gupie som?... bo siem nie bojom czarownika? jak go Gork i Mork na szczempy rozeszarpiom swą mocom to tych co bliżyj jego stojom też zabiorom na Wieczne Bagnisko...a ja bede o nich trochy dalyj, na tyle co by mnie nie ubiło~ Vagrahh na chwilę zrozumiał że strach mógłby czasem oszczędzić jego życie, ale ta natchniona myśl opuściła zwoje myślowe orka tak szybko jak się pojawiła, by pewnie nigdy już nie wrócić. Vagrahh ryknął przeciągle i postanowił w duchu przełamac swój strach wobec szamana, narazie wobec Snuff'a...kto wie, kiedyś może nie będzie bał się magii wcale...ale na razie ważne by nikt się nie dowiedział, tak czas pokazać że się czarownika Vagrahh nie lęka. By odwrócić swe własne myśli w stronę szukania pożywienia, Kiełrwij pociągnął mocno powietrze nosem i już miał dać pierwszy krok w stronę zarośli kiedy poczuł coś i odwrócił się w stronę goblinów.

Hmmm...na skórę z własnej dupy bym przysioncł mug że czuje tu zapach grzybów...dobrych grzybów, takich co to by po nich nam w kichach gobosy na bembenkach nie grały...wcześniej żem ich nie czuł...dobra tam...chopaki!...za grzybami też sie rozejrzyjcie, może tu bendom.

Vagrahh nie zauważył i nie usłyszał jak Ghajuk beknął przeciągle po posiłku z grzybów który zjadł wcześniej, pewnie był zbyt zajęty myśleniem o tym jaki to on jest odważny że z tym szamanem w jednej grupie lezie. Na szczęście, Vagrahh spojrzał nad głowami goblinów i na nich oka nie zawiesił. Raz jeszcze Kiełrwij pociągnął nosem, odwrócił się w stronę najbliższych zarośli i staranował krzaki które miał na swej drodze, kiedy zniknął w listowiu rozpoczął poszukiwania.

~zwierzoczłeki, bykoludy, kozły i słabowite człowieczki... rogi i łupy, taaa, wszystko ma sojom kolej~ Pomyślał Vagrahh, w tym samym czasie przeszukując najbliższe mu runo leśne w poszukiwaniu grzybów.
 
VIX jest offline