Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2012, 20:43   #66
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Oi Oi. Czarne to i brudne...

Tymczasem na powierzchni sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
Calamity postapił parę kroków, w stronę barda, po czym niezbyt delikatnie położył dłoń na jego barku.
-[i] Dlaczego... nie... odpowiadasz? Masz...coś do...ukrycia?{/i] - Im dłużej elf będzie zwlekał z odpowiedzią na pytanie Fausta, tym bardziej będzie się zaciskać dłoń zbrojnego. W razie próby ucieczki, czy wyszarpnięcią się ze stalowego uścisku, dzierżyciel rozpaczy uniesie go w powietrze jak szczeniaczka.
- Ja nie wiem o co wam chodzi, czemu sie tak na mnie uwzięliście! -skomlał elf szarpiąc się i starając się wyrwać z uścisku rycerza- jednak nieskuteczniue.
- Też Ci nie ufam. -dodała Sashi stając ramie w ramie z dzierżycielem rozpaczy.
W kamiennej kuli powoli otwarła się szczelina przez którą wystawił głowę murzyn.
- Hej, co się tam wyprawia!? - zawołał rozeźlony, a po chwili gdy szczelina poszerzyła się na tyle, że mógł się przez nią przecisnąć, wyskoczył na zewnątrz i ciężkim krokiem podszedł do Calamity’ego, Fausta oraz grajka. - Nie wiem o co wam chodzi, ale pospieszcie się do czorta, bo mam już dosyć tego pieprzonego bajora.
- Panie kapitanie! -krzyknął elf rozpaczliwie w stronę Gorta gdy “puszka” powoli zaczął unosić go w górę. - Panie kapitanie, proszę mi pomóc!
- Widziałem w pewnym przybytku napotkanym po drodze pewien obraz. - naprowadził złośliwego, muzykalnego elfa. - Wiem, że jest od ciebie - blondyn dodał po chwili nieco bardziej stanowczo. - Powiesz mi co wiesz o tym miejscu albo - w tym momencie Faust rozpiął dwa guziki swej czerwonej koszuli, oblizał swoje wargi. Teatralnie rozprostował ręce emanując czymś znajdującym się na wąskiej granicy między stoickim spokojem a złością.
Murzyn zawahał się przez moment, jednak po chwili zbliżył się Calamity'ego i uderzył w niego otwartymi dłońmi z zamiarem przewrócenia go.
- Puszka, co robisz naszemu elfowi? Nie traktuje się tak nakama! Przecież to wy pierwsi przyjęliście go do naszej załogi! Co się z wami dzieje!?
-Nikogo... nie przyjmowałem! - Zachwiał się Calamity pod wpływem uderzenia Gorta, jednak nie wypuścił z uścisku Barda
- On... coś przed... nami ukrywa... powinieneś trochę... ostrożniej wybierać... nakama Gort.- Rycerz przechylił nieco głowę, czekając na reakcję murzyna, spodziewając się wybuchu złości.
I nie pomylił się. Czarnoskóry natychmiast zrobił się purpurowy na twarzy i zacisnąwszy jedną rękę w pięść, drugą chwycił za dloń którą zbrojny trzymał elfa.
- Nakama to nakama!! - ryknął wielkolud. - Jeśli myślisz że chce nas zdradzić, to wiedz że jako kapitan pierwszy się nim zajmę! Każdy pirat ma sekrety o których nie chce mówić. A teraz puszczaj go zanim naprawdę się rozzłoszczę!!!
Dzierżyciel rozpaczy niezbyt subtelnie puścił barda pod nogi Gorta i bez słowa odwrócił się w stronę jeziora. Nie chciał walczyć z czarnoskórym, bo nie było na to czasu, a poza tym lubił go. Głupio by było stać się wrogami przez jakiegoś szemranego elfa. jedyne co pozostało na tę chwilę to oczekiwać powrotu Shiby, zbrojny miał nadzieje że nic mu...jej... nie jest.
- I żeby mi to był ostatni raz! - zawołał murzyn do Puszki, po czym podniósł elfa i przerzucił go sobie przez ramię, nie zważając na ewentualne protesty.
- Jeśli macie jakiś problem to załatwicie go później, gdy się uspokoicie! - rzucił jeszcze do Blondasa, a następnie zaniósł swego nowego kamrata do kamiennej kuli i wrzucił go do środka aby się upewnić że nikt nie zrobi mu krzywdy. Potem zaś, poczekawszy wpierw na Fausta, sam wkroczył w stworzoną przez siebie sferę.
- Dzięki... -mruknął elf rozsiadając się w kamiennej kuli do swojego czarnoskórego wybawiciela. - Nie mam pojęcia co ich napadło, ten cały puszka od początku za mną nie przepadał. Jest jakiś podejrzany... -powiedział długouchy na tyle cicho by tylko pirat mógł go usłyszeć, zerkając przy tym na wielkoluda. - Jesteście pewni że jest po waszej stronie?
Blondyn zwyczajnie zniknął, mając pojawić się tuż za bardem, któremu komuniści z całą pewnością przylepili by notkę dywersanta. Białe ostrze odbijało przedzierajace się przez drzewa promienie światła, stając się centralnym punktem całej sytuacji.
- Obrażasz moich nakama? - spróbował się upewnić intencji niedoszłego elfiego pirata, jak i dopiec nieco czarnoskóremu.
- Nic z tych rzeczy... po prostu wyrażam swoje zdanie. -odparł elf tłumiąc w sobie zaskoczenie jakim było pojawienie się za nim blondyna.
- Powiedziałem, koniec burd! Jak się zaraz nie uspokoicie to wrzucę was obu do tego zgniłego jeziora! - zganił Gort swych towarzyszy, nie zwracając przy tym większej uwagi na rozbryzgi wody które uderzyły go w twarz gdy cały czas stał w wejściu do kamiennej kuli.
Shiba wylądowała na ziemi robiąc w niej niewielkie wgniecenie nie do końca odpowiadające posturze.
- Nic oprócz błota. Żywego błota. Coś tam musi być aby je pobudzić - zaraportowała. - Jakkolwiek nie mam pewności czy coś by się tam zmieściło. Technicznie to zwykłe brudne jezioro bez ryb.
Wyprostował się i spojrzał na swoje mokre ubrania. Cóż, zaraz będzie tam pewnie wracał więc chwilo mógł to zignorować.
- Skąd wytrzasnąłeś tego barda? - zapytał, jakby ignorując informacje zawarte w pierwszych słowach zwiadowczyni domu pogody, blondyn bowiem przestał zwracać uwagę na to jezioro. Wiedział że może się przez nie przeprawić w znacznie łatwiejszy i bezpieczniejszy sposób. Czekał tylko na moment w którym elf zacznie mówić.
- Schlałem się i zgodziłem doprowadzić go do czarnej wody. Właściwie jest już na swoim. - odparła krótko.
Zbrojny słysząc rzucane podejrzenia w jego stronę wydał z siebie nieludzkie i przeciągłe warknięcie. - Chędożony... żmij... - Rzucił krótko, intensywnie wpatrując się w barda.
W czasie gdy bohaterowie kłócili się w kwestii elfiego barda, Sashi jak i jeden z nowych nakama Gorta, podeszli do brzegu jeziora. Z miejsca gdzie przed chwilą wystrzelił Shiba wypływały bowiem bąble, takie które często pojawiają się po poruszeniu dużej warty starego mułu. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że średnica obszaru na którym to zjawisko miało miejsce z każdą chwilą powiększała się.
- Wiem że kłócenie się to fajna sprawa… –zaczęła kobieta w zbroi odwracając się do grupki. – Ale tu cos się dzieje…- i jak na ironię w tym momencie wodą została rozrzucona na boki przez wyrastające… coś.
Była to ta sama błotnista kreatura którą Shiba widziała na dnie jeziora, tylko zdecydowanie większa. Wystawała nad powierzchnią na parę metrów, zaś jej czerwone oko było teraz wielkości sporych drzwi. Stwór zapewne dalej spoczywał na dnie, tak więc była to tylko część jego ciała, które ociekało czarną wodą.
Łatwo było wywnioskować że wszystkie pagórki, które niebiesko skóra widziała na dnie połączyły się w jeden… większy. Czerwone oko łypało na stojących najbliżej Sashi i osiłka, a macki grubości solidnych gałęzi zaczęły sunąc po piasku w ich stronę.
Rycerz przyklęknął aby nabrać siły do skoku, miał zamiar doszybować do poczwary ucinając najbliższą mackę, następnie zionie żrącymi oparami na potworę.
- Gort! -blondyn krzyknął wyraźnie, tak by czarnoskóry bez problemu usłyszał jego wołanie. -wyrzucisz mnie do niego? - poprosił kopiąc barda w jakże jędrne, elfie, zdradzieckie cztery litery, zwalniając przed tym blokadę z ostrza.
Shiba skrzywił się ponownie widząc wielką żywą góre brudu wychodzącą z pod jeziora.
- Panowie, gramy w oczoko. - zaczął się rozpędzać w stronę pleców Calamitiego. Plan był prosty. Skoczyć, odbić się w stronę oka i wybić od niego spowrotem na miejsce startu.
Ah, no tak.
Do opisu należy dodać olbrzymią włócznię-widelec która powstała z tego co przed chwilą było strojem do nurkowania.
- A to co za cholerstwo? - zapytał zdziwiony Gort, jednak szybko zdecydował się ruszyć do walki.
Czarnoskóry stanąwszy na brzegu jeziora przyłożył dłonie do ziemi z której wystrzelił szeroki na trzy metry kamienny pomost, który szybko się wydłużał dopóki nie zagłębił się w ciele potwora, tak aby zarówno Gort jak i reszta byli w stanie z nim walczyć w bezpośrednim starciu.
Shiba jak i Calamity jako pierwsi skoczyli w stronę stwora, jednak to mieszkaniec Valhalii był tym szybszym. Dziewczyna opadła na ramiona rycerza i wystrzeliła z nich w stronę oka potwora, by w magiczny sposób odbić się jeszcze od powietrza nadając sobie dodatkowego pędu. Jedna z błotnistych macek, ruszyła w jej stronę, jednak niebieskoskóra wykorzystała ją na swoją korzyść. Złapała kończynę między zęby widelca, okręcając się dookoła niej i tym samym docierając do oka stwora w które wbiła się z impetem. Z czerwonej gałki, trysnął śluz wymieszany z krwią,a błotniste ciało giganta zafalowało, gdy ten miotał się z bólu.
Dziewczyna jednak nie oślepiła potwora w pełni, na jego ciele bowiem zaczęły otwierać się dziesiątki małych czerwonych oczu, zapewne narządy wzroku błotnistych dziwactw z których był złożony. Kolejne macki pofrunęły w stronę Shiby, ale ta zgrabnie odbiła się od trójzębu, wyszarpując go przy tym i wylądowała na ziemi unikając zagrożenia.
Wtedy też w cielsko stwora uderzył kamienny most... który jednak od razu zaczął się rozpadać w miejscu w którym dotykał ciała potwora. Dziwny śluz spełz na konstrukcje rozpuszczając ją i niszcząc tym samym plan murzyna.
Calamity Uciął macką która chciała zagrodzić mu drogę, a gdy znalazł się przy cielsku potwora, zionął weń oparami... które nie wyrządziły błotnej górze żadnej szkody. Widać śluz pokrywający ciało stwora niwelował wszelakie kwasy. Co jeszcze gorsze dla rycerza, jedna z macek owinęła się w tym momencie dookoła jego nogi i zakręciła zbrojnym w powietrzu. by puścić go w pewnym momencie tak iż “puszka” poszybował na środek jeziora uderzając w czarną toń, z dala od brzegu na którym pozostała reszta drużyny.
Faust prychnął tylko widząc postawę barda, by po chwili znaleźć się u podstaw błotnistego mostu, wtedy to zniknął, pojawiając się raz jeszcze tuż przy cielsku potwora i czekając na jego ruch, skupienie się na nim. Blondyn zamierzał wyczekiwać nieuniknionego ataku, zaś gdy ten nadejdzie - wyminąć go i rozpocząć cięcie błodnistych macek. Pragnął raczej skupić uwagę potwora na sobie, zebrać trochę informacji, nie zaś pokonać go w spektakularny sposób.
- Do kroćset!! Nie mogę z nim walczyć gdy jest w wodzie! Chyba że...
Dłonie Gorta zamieniły się się w kolczaste kule, a już po chwili murzyn zaczął obracać się dookoła własnej osi.
- Bari Bari no Hard Rock Skullcrusher!!! - wrzasnął pirat, posyłając w stronę stwora dwa kamienne pociski. Tym razem jednak poruszały się one znacznie szybciej niż podczas jego potyczki z Blizną, przecinając przy tym powietrze z ogłuszającym świstem.
- Hej, czy ktoś wie czy Calamity umie pływać?! -krzyknęła Sashi, która dobyła ostrza uniosła je do góry, by powoli skupiać na jego czubku promienie słoneczne. - Gruchnął gdzieś koło środka jeziora!
"Diabli by to." Shiby wyczuwał że atakowanie każdego oka po kolei zajmie im zbyt długo i padną z zmęczenia. Z drugiej strony nie było innego sposóbu na pozbycie się bestii oprócz zadawania ogólnych obrażeń...chyba że...
Shiba postanowił wybić się ponownie w powietrze nie chciał jednak lecieć na bestię.
-Re:shape, hook. - jego planem było wyrzucenie na bestię sporego haku a następnie przy pomocy Gorta wyciągnięcie bestii na ląd, może nawet z jej obaleniem.
- Będzie mi tu potrzebne trochę siły!
Plan Fausta miał jedną wadę - potwór zupełnie go zignorował. Skupiony na Shibie i Gorcie który wydawali sie o wiele większym zagrożeniem, po prostu nic nie zrobił w sprawie małej blond mróweczki, która stała na brzegu mostu przy ciele potwora.
Hak natomiast bezbłędnie owinął się dookoła stwora, i zaczepił w jego cielsku. Oczywiście gdyby Shiba władał normalną bronią, ta zapewne rozpuściłaby się, jednak Safaia nie miała zamiaru ulec kwasowi.
Kule rzucone przez Gorta uderzyły w ciał ostwora, wbijając się w nie i sprawiając że kolejne potoki śluzu poczęły wyciekać na powierzchnię wody. Stwór miotając się z bólu, jeszcze bardziej zaplątał się w linę, która przyczepiona była do haka. To natomiast wykorzystała Shiba i Gort, którzy chwyciwszy mocno za sznur i pociągnąwszy, napinając przy tym mięśnie do granic możliwości (co głownie widoczne było w przypadku murzyna) sprawili, że stwór łupnął z impetem o brzeg jeziora.
Faust na szczęście zdążył odskoczyć przed spadającym cielskiem, jak zresztą i reszta walczących.
- Shiba-chan - zawołał nie zapominając o nowej płci błękitnoskórej istoty. - Rzuć hakiem, pobiegnę po nim - dodał po chwili nieco głośniej.
"Z tyłka ci cztery razy "chan" zrobię" Pomyślał nieco obrażony Shiba który w sumie dalej nie wiedział jak odnosić się do swojej własnej płci (choć raczej chciał swoją pierwotną spowrotem).
Hak wrócił do ręki Shiby pod postacią szytyletu. Wtem niebieskoskóry zamachnął się ponownie i rzucił nim wzdłóż bestii chcąc zrobić linę może niekoniecznie najdłuższą ale wystarczającą do poruszania się bez kontaktu z kwasem.
Gdy tylko linka była gotowa Faust wskoczył na nią, i zaczął biec po stworzeniu rozcinajac je na pół. Piękne, perłowe, idealnie czyste ostrze zanurzyło się w błocie, jednak to jakby nie zostawiało na nim śladu. Tak jak i ono na powierzchni błota. Zabieg miał tylko jeden cel.
Gort odskoczył do tyłu przed upadającym stworem, po czym odbiegłszy kilka metrów dalej uniósł w górę ręce, tworząc w nich następną kamienną kulę.
- Postarajcie się kupić mi nieco czasu i za nic nie pozwólcie mu wrócić do wody!! - krzyknął murzyn w stronę swych towarzyszy, gdy kula w jego dłoniach dalej się powiększała dopóki nie osiągnęła rozmiarów porównywalnych z samym stworem. Czarnoskóry zamierzał zakończyć tą walkę jednym atakiem w który włożył znaczną część swej energii.
- BARI BARI NO HARD ROCK BOWLING!!!
Pirat opuścił kulę, ciskając ją przed siebie tak by uderzyć nią w ogromne cielsko z zamiarem rozgniecenia go na placek o brzeg jeziora.
Lina niebieskiej istoty, która od niedawna była przedstawicielką płci znacznie piękniejszej stanowiła idealne oparcie dla rozpędzającego się blondyna. Czerwona koszula łopotała coraz bardziej za sprawą pędu, oraz zwyczajnego wiatru. Białe ostrze zanurzone niemalże po samą rękojeść nie zostawiało na wielkiej, błotnistej masie śladów. Właściwie to wyglądało jak coś, co miało zapewnić czas murzynowi, nie zaś być jakimkolwiek poważniejszym atakiem. Bestie takie jak ta nie posiadały szczególnych umiejętności wyrażania emocji, jednak jeśli dziwne, nieskoordynowane ruchy zarówno oczu jak i tańczących w komiczny sposób macek, mogły przekazywać świadomość jej zbliżającej się zagłady. Przez las przemknął jakiś zupełnie nie związany z walką odgłos, kilka ptaków, czy innych żyjątek ruszyło, nadając miejscu jakby bardziej naturalny klimat. Droga, która stała się okazją do ataku dla blondyna miała stać się również jego drogą ucieczki, wszystko zaś za sprawą istoty, która bez problemu kontrolowała swoją broń. Ta zaś zacisnęła się wokół kostki, wyrzucając go wysoko w powietrze.
Był to moment, w którym Faust zdał sobie sprawę z tego, że w jego kierunku zmierza gigantyczna skalna kula, oraz że stanie się dłużnikiem błękitnej istoty. Kula najpierw toczyła się po pomoście zbierając ze sobą jego elementy i przybierając na rozmiarach. Już po kilku sekundach, tuż przed zderzeniem z ciałem istoty tocząca się sfera miała rozmiary zaprzeczające zdrowemu rozsądkowi. Ciągnięty za nogę chłopak musiał się skulić by ominąć ogrom siły czarnoskórego. Ta zaś dosłownie zmiażdżyła potwora, tworząc przy tym istna symfonię dźwięków. Chociaż piraci słynęli raczej z gustów zbliżonych do tych zawartych w dewizie “trzy akordy - darcie mordy”, to nawet dla nich dźwięki te były dalekie od przyjemnych. Sfera zaś toczyła się jeszcze przez kilkadziesiąt metrów niszcząc wszystko na swojej drodze. Jeśli las miał jakiegoś strażnika - to niewątpliwie grupa właśnie przysporzyła mu kłopotów. Ciszę, która na kilka sekund zagościła nad jeziorem przerwał huk lądującego Fausta. Chociaż jakimś cudem udało mu się wylądować na nogi - to tylko dzięki swym zdolnościom nie zarobił przy tym kolejnych ran.
- Dziękuję, Shiba-chan - powiedział uśmiechnięty, jak i lekko speszony całą sytuację. - Jestem twoim dłużnikiem - dodał po chwili.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 17-11-2012 o 20:46. Powód: Tytuł odpisu.
Zajcu jest offline