Shannon i Kevin stanęli ramię w ramię u wejścia jaskini, próbując dostrzec, co jest w środku. Wprawdzie częściowo odcięli sobą dostęp dziennego światła a ich źrenice nie zdążyły się jeszcze rozszerzyć, jednak zaimprowizowana pochodnia pozwoliła zorientować się w układzie jaskini a sytuację do reszty rozjaśnił błysk pioruna.
Jaskinia na zwielokrotniony ułamek sekundy ukazała się w pełnej krasie, wraz ze spoczywającym na leżu, czy też w legowisku lokatorem. Kudłacz siedział po turecku na stercie skór i z nieodgadnionym wzrokiem patrzył na stojących u progu jego domostwa gości. Jedną rękę trzymał na kolanie, drugą skrywał pod ubraniem.
Jaskinia była wielkości dużego pokoju - może kilkanaście metrów kwadratowych. Z prawej strony znajdowała się naturalna struktura z zagłębieniem w kształcie misy, w której zbierały się spływające ze ściany krople wody, z lewej ślady paleniska. Było duszno. W powietrzu unosił się zapach niedbającego o czystość człowieka oraz lekko zatęchłych skór zwierzęcych. |