Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2012, 22:38   #67
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Przepis na: Szybką zupę

Czyli poszukiwanie puszki


- No i po kłopocie - murzyn zatarł ręce i z zadowoleniem się przeciągnął. - To była niezła rozgrzewka! Hmm... tylko nie wiem czemu mam wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy?
Pirat rozejrzał się dookoła i nagle zdał sobie sprawę, że nigdzie nie może dostrzec rycerza.
- Do stu beczek prochu! Nie mówcie mi że ten stwór wciągnął Puszkę pod wodę! Niech to diabli... Nie stój tak, Błekitka! Złaź tam i mu pomóż! Ja nie umiem pływać! - darł się murzyn zdesperowany i zarazem bezradny, co sprawiało że z sekundy na sekundę był coraz bardziej zdenerwowany.
- Oh? - mruknął Shiba nie komentując dalej oznajmienia Fausta.
Lina zmieniła się w nieco przerośnięty tasak a chłopak obszedł stworzenie na około.
"Analysis" powtórzył w myślach skupiając swoją uwagę na cielsku przez krótszą chwilę. W końcu odparł.
- Przyjmując że wyjemimy z dna jeziora Calamitiego to można zrobić z tego pieczone mięso na zwyciską ucztę...w przeciwnym razie mamy stypę.
Po tych słowach podszedła do jeziora i zaczęła przyglądać się jego oddali.
Technicznie jeżeli do niego dojdzie może dzielić się butlą z tlenem . Nawet wyskakiwać na powierzchnię i ją napełniać jeżeli zajdzie potrzeba. -Ruszać przodem? - spytał.
- Gort, możesz jakoś podnieść dno? - zapytał czarnoskórego, widząc w tym jedyny sposób, w jaki może pomóc znajdującemu się na dnie osobnikowi, którego mógł w pewien, nieco dziwaczny sposób nazwać swoim “nakama”.
- W sensie, że całe jezioro? - wielkolud uspokoił się nieco i zastanowił przez chwilę.
- Jestem człowiekiem-skałą, a nie człowiekiem-błotem - stwierdził w końcu, rozkładając ręce. - Pod ziemią zawsze znajduje się jakaś skała, ale jest ona za głęboko żebym mógł ją podnieść na tak wielkim obszarze.
- Yhm - podsumował przyjęcie wszystkich informacji od wielkiego murzyna. Dobrze wiedzieć, że jego zdolności mają jakieś granice.
- Shiba-chan, możesz go przywiązać i rzucić jakąś linę tutaj, z Gortem coś wymyślimy. - zawołał do znajdującej się na skraju rzeki kobiety-mężczyzny, w każdym razie czegoś. - Inaczej pewnie go nie wyciągniemy.
- Nie rozciągnę liny do środka jeziora. Najpierw będziemy musieli jakoś dojść w okolicę lądu. - odparł Shiba ponownie "zkaładając" skafander.
- Pomyślimy w akcji. Nie ma na co czekać Calamity pewnie płuc nie ma równie pojemnych co zbroi. - stwierdził i zaczął...skakać. Nad wodą.
Stwierdził że nie chce budzić więcej morskich stworzeń i postara się wylądować jak najbliżej pozycji Calamitiego jak tylko będzie w stanie. W ten sposób przynajmniej skróci podróż w jedną stronę.
Kuchcik wylądował dość blisko miejsca gdzie ostatni raz widział Calamitiego i już po chwili nurkował w czarną toń. Dotarcie na dno zajęło mu trochę czasu zaś wzrok musiał przyzwyczaić się do pół mroku, jednak rycerza nie było widać w pobliżu. Zamiast niego Shiba dostrzegł za to monumentalne kamienne wejście do jakiejś podziemnej konstrukcji, oraz spory lasek wodorostów, na tyle wysokich by człowiek normalnego wzrostu się w nich ukrył.
"Jeżeli Calamity mógł pójść gdziekolwiek to rzecz jasna polazł do budynku. Bo po co facet bez tlenu miałby iść w stronę brzegu?"
Pomyślała niebiskoskóra po czym udała się w stronę wejścia do budowli uwaznie wypatrując śladów "pana puszki" .
W mule ślady zdołały już oczywiście zniknąć, jednak przy wejściu już takowe się znalazły. Wejście do budowli schodziło bowiem pod lekkim kątem by potem przerodzić się w prosty tunel prowadzący podwodną trasą dalej. Na dole ścieżki prowadzącej w dół widniało zaś dość mocne wgłębienie, jak gdyby coś z impetem o nią gruchnęło. Zaś w podłoże mniej więcej w połowie drogi, wbity był miecz należący do wojownika.
Póki co Shiba nie planował targania miecza Calamitiego z racji że pewnie będą tędy wychodzić.
Chłopak pominął ostrze i wszedł do środka zastanawiajac się co też mogło sprawić że żelazny olbrzym upuścił swoją broń.
Shiba wynurzył się prosto do kamiennego korytarza, przysypanego gruzem. Jednak nienaturalne rozsunięcie kamieni, wskazywało na to że niedawno ktoś tędy przechodził, tak jak i truchło mocno zwęglonej rybo-meduzy o czarnej barwie, leżące na kamiennej posadzce. Stała tutaj beczka z starymi pochodniami, które po bliższych oględzinach okazały się posiadać włącznik uderzeniowy. Pytanie bylo tlyko jedno, czy rycerz z własnej woli ruszył dalej?
"Jasny gwint. Wychodzi na to że Calamity stoczył jakąś walkę i musiał ranny zatoczyć się do wnętrza i czeka ranny na pomoc..." Stwierdziła niebieskoskóra z nagłym przerażeniem i miała się już żucić do biegu gdy doszła do niej kolejna myśl. "Co ja kobieta? Nawet taka pucha nie oddalałaby się od wejścia w takim stopniu gdyby czekała na ratunek. Gość jest w środku i coś jest z nim."
I z racji że to mężczyzna zmiennym jest zakręcił się na pięcie i szybko ruszył do wyjścia. Plan był prosty - wyskoczyć na brzeg, powiedzieć że Cala jest w podwodnym kompleksie którego szukali i wrócić jako pomoc.
Shiba nie była do końca pewien od kiedy jest zwiadowcą ale zdecydowanie przydałaby jej się telepati
Na powierzchni zaś Faust wraz z Gortem kontynuowali rozmowę z elfim bardem.
-Już po wszystkim? -zapytał elfi bard wyczołgując się z kamiennego schronu. - Co to była za bestia?
- A kogo to obchodzi? Ważne że udało mi się ją rozgnieść. To bajoro musi się dużo bardziej postarać jeśli chce pokonać Wielkiego Czarnoskórego. Iwabababa! - zaśmiał się murzyn, zakładając ręce pod boki.
- Bardziej martwię się o Puszkę. Może i na pierwszy rzut oka wygląda i zachowuje się trochę dziwnie, ale tak naprawdę dobry z niego gość. Jestem pewien, że w końcu się do ciebie przekona, el... - Czarnoskóry przerwał w pół zdania, unosząc do góry wyciągniety palec, sugerując tym samym, że wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Właśnie, muszę ci wymyślić jakieś elfie imię! Co powiesz na... Amrynn? Albo Eldar? O, już wiem! Od dzisiaj będziesz się nazywał Galand! Prawda, że brzmi świetnie?
Elfowi opadła lekko szczęka i spojrzał zmieszany na Gorta, gdy w tym czasie nakama pirata wchodzili do kamiennej kuli. - Eee... tego noo tak pasuje mi. Jak najbardziej Panie Kapitanie. -odparł w końcu otrząsając się z pierwszego szoku.
- Wracając do pewnej sprawy sprawy - broń blondyna ciągle była nadnaturalnie czysta. Wyciągnął on rękę przed siebie, by katana po chwili zniknęła z tego świata.
- Wątpię że przetrwasz tutaj bez nas. - zauważył poprawiając czerwoną koszulę. - Więc może powiesz nam co wiesz? - zapytał. - O tym miejscu, madame Rosete, pewnym obrazie, pieścieniu, wymieniać dalej? - dał mu pewną wskazówkę.
- Skoro tak Ci zależy to Ci powiem! -wybuchnął w końcu elf. - Wścibski z Ciebie gość...-warknął jeszcze spiczasto uchy. - Tak znam Roset, bo oprócz tego że jestem bardem lubię też czasem zabrać co nie moje. A ona pomagała mi sprzedawać towar. O pierścieniu nic nie wiem, chyba ze to jedna z błyskotek która kiedyś trafiła w moje ręce, a co jakiś należał do twojej matki czy dziewczyny? -odszczekał się chudzielec i kontynuował.- Tak czy inaczej skłamałem mówiąc że nigdy mnie tu nie było, raz byłem w tym paskudnym miejscu, z grupą jakichś zidiociałych zbrojnych. Wszystkich zeżarły te błotniste stwory i wielkie ryby, ja jedyny miałem na tyle rozumu w głowie by nie skakać od tak do tej wody, tylko w gatkach i z mieczem. -elf zmierzył Fausta wzrokiem i dodał. - Skarb, po to tu przyszedłem. Ponoć tamci naukowcy natknęli się na jakiś skarb, inne wersje mówią, że ukrył go ten który narzucił na to miejsce to przekleństwo. Tak czy inaczej, ponoć pod woda jest spora fortunka a ja do najbogatszych nie należę. -zakończył elf wyraźnie urażony tym jak Faust na niego naciskał.
- Teraz mówisz tak, jak powinieneś - roześmiał się blondyn, którego odpowiedź, choć niewątpliwie nie w pełni zgodna z prawdą zaspokoiła jego ciekawość. - Niewątpliwie masz też plan nieco bardziej skomplikowany niż turlanie się wewnątrz wielkiej skały? - blondyn najwyraźniej chciał upewnić się że przyszły towarzysz nie jest aż tak głupi.
- Więc chodziło wam tylko o jakiś skarb? Zabawni jesteście! - murzyn zaśmiał się i położył rękę na ramieniu elfa. - Ale skoro teraz jesteś naszym nakama, to pamiętaj że piraci zawsze dzielą się łupami po równo, z wyjątkiem kapitana który dostaje podwójną dolę - zakończył Gort z szerokim uśmiechem.
- Tak. -odparł krótko elf i pogrzebał w plecaku, wyciągając zeń zwój. - Jak zlokalizujecie gdzie dokładnie jest wejście, mogę użyć magii tego zwoju by stworzyć kilka baniek, które ochronią wszystkich przed woda i zapewnią tlen na odpowiedni okres by się tam dostać.
- Czemu żeś nie mówił tak od razu!? - zawołał Gort, lekko zaskoczony, ale i zadowolony.
- No to musimy teraz tylko poczekać aż wrócą Puszka i Błękitka. - stwierdził, opierając się o swą kamienną kulę. - Niech to! Właśnie sobie przypomniałem, że nienawidzę czekania. Mógłbyś nam coś zagrać, Galandzie?
- A co sobie życzycie? -zagadnłą elf, sięgając instrument gdy do rozmowy niespodziewanie wtrącił się Madred.
- Jeżeli chcemy w maire bezpiecznie dostać się do tego wejścia, trzeba zbudować tratwę... ponadto Hana i John są kilka godzin stąd, może warto byłoby na nich poczekać?
- Coś skocznego i wesołego - polecił murzyn bardowi. - Strasznie nudny i ponury ten las
Zaś gdy technokrata wspomniał o tratwie, Gort od razu poszedł zerwać najszerszą i w miarę długą gałąź jaką udało mu się znaleźć w pobliżu, po czym ponownie stanął na brzegu jeziora, położył konar na ziemi i wyciągnął ręce przed siebie, a po chwili wyrosła z nich porowata biała kamienna płyta, która uderzywszy w taflę wody o dziwo się na niej unosiła.
- Taka tratwa wystarczy? - zapytał pirat szczerząc zęby do Madreda. - Przedstawiam wam jedyny w swoim rodzaju "pływający kamień"!
Aczkolwiek gdy owej tratwie przyjrzał się ktoś nieco bardziej obeznany, z łatwością mógł stwierdzić, że zbudowana jest ona ze zwykłego wapienia. Zapewne już po kilku dniach zdąży nasiąknąć wodą i zatonąć, ale na jednorazową wycieczkę po jeziorze była jak znalazł.
- A ja tam nie zamierzam czekać na tą smarkulę - stwierdził murzyn, znowu nieświadomie pomijając Johna. - Jeśli chcesz to sam możesz na nią poczekać, albo zostawię tu jednego z moich nakama.
- Tylko że oni potem nie będą mieli jak dotrzeć do nas gdy będziemy pod wodą. A to chyba niezbyt uczciwe zostawiać kompanów samotnie? -zauważyła Sashi, włączając się do rozmowy. - Tyle mówisz o tej całej drużynowej lojalności, a teraz nie masz w sobie tyle siły by trochę poczekać? -zapytała hardo dziewczyna.
-[i] A może po prostu nie chce ich narażać?[i/] - Faust nie był szczególnie blisko czarnoskórego brutala o jakże prostym, choć przyjemnym do oglądania umyśle, jednak z całej obecnej drużyny - to z nim “przeżył” najwięcej. Niewątplwie zarówno Shiba, który okazał się uczynną kobietą, jak i rycerze będący ucieleśnieniem ludzkich zmartwień, noszący na plecach prawdopodobnie jedyną kobietę swego życia - rozpacz byli osobami, które stawały mu się coraz bliższe. Właściwie to żaden ze zgromadzonych tutaj nie potrzebował rozmowy, by poznać się wzajemnie. Przynajmniej tak długo, jak było z kim, lub czym walczyć.
- Galandzie - zwrócił się po chwili do barda. - Potrafisz identyfikować magiczne przedmioty? - zapytał.
- Coś tam potrafię ale niewiele. -odparł elf.
- Phi! Nic mnie nie obchodzą ta głupia dziewucha i ten... jak mu tam - prychnął oburzony Gort. - Tylko tyle, że jest zbyt narwana, a nie lubię patrzeć jak młodzi ludzie bezmyślnie rzucają się w paszcze rekinom. Takie rzeczy powinna zostawić starszym od siebie.
Pirat stał z założonymi rękami patrząc smętnie na taflę jeziora. Jakże niepozorną i nic nie znaczącą w porównaniu z morzami które zwiedził. Na oczach Gorta pochłonęły one setki istnień, ale dały też setkom innych cel w życiu i tysiące marzeń możliwych do ziszczenia. Jednakże czy był to dobry układ? Czarnoskóry wiedział, że morze nie jest ze swej natury ani dobre ani złe. Morze po prostu jest. A ludzie tacy jak on nadawali sens jego istnieniu. Wiedział też że nigdy nie porzuci raz obranej przez siebie ściezki. Taki po prostu był. Jednak nic nie zabraniało mu zmieniać ścieżki którą kroczą inni, by dokonali właściwego wyboru i osiągnęli w życiu to o czym naprawdę marzą.
- Jeśli tamtych dwoje nie poradzi sobie nawet z zejściem na dno jeziora, to lepiej żeby poszli inną drogą - rzekł z powagą pirat. - Mam złe przeczucia co do tego miejsca.
Niespodziewanie po ostatniej wypowiedzi Gorta, z wody wyskoczyła niebieskoskóra, która przedstawiła swoim towarzyszom raport z tego co znalazła w tunelu pod jeziorem.
- Iwabababa! Wiedziałem, że ktoś taki jak Puszka nie da się tak załatwić byle potworowi! - zaśmiał się murzyn uradowany, jednak w jego głosie słychać było też coś na kształt ulgi. - A ty na co czekasz, Galandzie? - zawołał raptem do elfa. - Róbta to swoje czary-mary! Jeśli Puszka dobrze się bawi, to niech mnie nawet dunder świśnie, i tak schodzę tam jako pierwszy! Kto odważnym, może leźć za mną, a reszta niech tu sobie poczeka na tamtą dziewuchę.
- Jeśli tak sprawiasz sprawę - blondyn zaśmiał się głośno i najwyraźniej szczerze. Podobało mu się proste podejście wielkoluda, po prostu chciał on wykorzystać swoje zdolności, użyć tego, co w najwyraźniej było jego sposobem na wszystko, począwszy od komunikacji, poprzez przyjemność na najbardziej prymitywnym udowodnieniu swej wyższości kończąc. Cóż więc miał zrobić przywdziany w czerwoną koszulę mężczyzna, jeśli nie odwlec czas w którym winna i to w dosłownym, nie zaś florystycznym znaczeniu tego słowa, latorośl dopadnie go i sprawi, że największe koszmary staną się przyjemnością w porównaniu z jej interpretacją “edukacji”.
- Możesz na mnie liczyć - powiedział krótko, zbliżając się do powierzchni jeziora.
- Hej Czarna wodo, przeklętym jesteś jeziorem
Twe ucieleśnienie zaś, błotnym potworem
Może zaś twe istnienie jest realne?
Wyjdź, rozmowy są banalne.
- wymamrotał kilka wersów czegoś, czego nawet mieszkaniec najbardziej zacofanej wsi nie nazwałby poezją. Po prostu wiedział że każda klątwa ma sprawcę, ci zaś muszą kiedyś znudzić się szerzeniem zła tylko dla tego właśnie faktu i zostają skazani na wieczną nudę.
Shiba podrapała się w głowę.
- Ja rozumiem że zarywasz do Hany, ale do tafli jeziora...prawie że bagna? Wodnych żywiołów ci się zachciało? - Shiba zdecydowanie miał nieco ubawu choć z drugiej strony obawiał się lekko że Faust wykazuje nieco szaleństwa. - Mam iść przodem czy nie ryzykować i czekać na was? - spytał.
- Idziemy razem - oznajmił pirat. - Nie żebym wątpił w czary Galanda, ale wolę żebyś była tam razem z nami jeśli coś się stanie z tymi bąblami w których mamy zejść pod wodę.
O dziwo był to pierwszy raz od początku tej wyprawy, gdy Gort wziął pod uwagę że coś w ich planie może pójść nie tak jak powinno. Najwyraźniej jezioro powoli i jego zaczęło przyprawiać o czarne myśli.
 
Fiath jest offline