Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2012, 23:03   #104
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Sylwia wysunęła się z uścisku Dietricha uśmiechnięta z zaróżowionymi policzkami i błyszczącymi oczami. Jeszcze nie do końca rozumiała, co wydarzyło się przed chwilą. Powiedziała coś kompletnie niezrozumiałego, były to ze trzy zdania z intonacją wskazującą na przynajmniej jedno pytanie, zostawiła na nie zaistniałą odpowiedź pół sekundy, potem spojrzała na swoją dłoń, podrzuciła w górę króliczą łapkę, złapała ją w powietrzu i oświadczyła, już wyraźnie, że musi natychmiast iść. Dla pewności jednak pobiegła. W położonym pod klifem porcie nie było zbyt wiele dróg ucieczki, więc dziewczyna skierowała się na kręte schody, pamiętając, żeby dostać zadyszki dopiero po kilku wirażach, jak już na dobre zniknie Dietrichowi z oczu.

Można jeszcze dodać, że choć nie była najlepsza na długie dystanse, krótkie biegała bardzo szybko, ale była to umiejętność obecnie wykorzystana nadaremno, bo ochroniarz został dokładnie tam, gdzie go zostawiła.

***

Statek hrabiego obejrzała jeszcze będąc w porcie. Tłusty arystokrata ubrany w wioski i chłopską niedolę aż prosił się o wizytę. Niestety człowiek, który go powitał nie należał do tych, z którymi Sylwia miałaby siłę dziś zadzierać. Na szczęście cesarski statek nie podlegał jego jurysdykcji. Kiedy hrabia opuścił pokład, statek nadal pozostała na miejscu. A na nim niestety czwórka zbrojnych. Do tego druga czwórka marynarzy. Tak przynajmniej wyglądały szacunki Sylwii. Oczywiście wśród załogantów panowało pewne, spowodowane odejściem pracodawcy, rozprężenie. Marynarze zbili się w gromadkę, Sylwia była pewna, że zaraz któryś wyciągnie karty, i jeśli będzie miała szczęście, zejdą pod pokład na całą noc. Natomiast wystrojeni w szlacheckie barwy gwardziści trzymali fason. Dwie leniwe pary rozlokowały się na przeciwległych krańcach galeonu. Tyle dobrego, że tkwili w miejscu zamiast spacerować.

Majątek wspaniałej złodziejki Sylwii Sauerland składał się obecnie z cudownego, złowrogiego jaja, i … jednej korony. Nie miała nawet proszku do zębów. Ani grzebienia, ani różu do policzków ani bluzki, ani, bielizny na zmianę. A ostatnią koronę i tak zamierzała na rynku wydać na pomadkę. Wychodziło na to, że bez pomocy z zewnątrz była skazana na te cholerne schody. A złodziej bez grosza przy duszy po prostu powinien kogoś okraść. Choć kusiło, żeby poprosić o trochę złota Gomrunda, ale przecież krasnolud i tak pozwolił jej wysmarkać się w brodę. Nie mogła przesadzić.
Droga na górę była mozolna. Sylwia w głębi duszy akceptowała tylko dwa rodzaje wysiłku fizycznego, ten dający wymierne korzyści finansowe i ten prowadzący do rozkoszy, więc teraz każdy krok wkurzał ją do imentu. Umilała sobie czas głośno złorzecząc pod adresem przerdzewiałych młotków. Jednocześnie, po cichu, konstruowała coraz to nowe, karkołomne plany rabunku.

***

Powoli zapadał zmierzch. Od rzeki bił złoty blask, w tej godzinie nawet brzydkie kurwy wyglądały ponętnie, a smutni tkwiący na swych łajbach,marynarze na wachtach namiętnie złożyczyli na swój parszywy los. Iwtedy właśnie Szczur znowu wypadł za burtę. Narobił przy tym rabanu jeszcze większego niż za pierwszym razem. Krzyczał mamusiu, ratunku, tonę i znowu mamusiu i ten właśnie motyw dominował w krzykach przekupek i żebraczek zgromadzonych na brzegu. Dziecko, dziecko za burtą! Nikt nie mógł pozostać obojętnym.

***

Szło jak po maśle. Wbiegła na pokład, ukryła się za zwiniętym ciasno dodatkowym żaglem, potem w stronę nadbudówki miała już tylko cztery kroki. Baumanowy wytrych z maestrią radził sobie z kolejnymi zamkami. Sylwia weszła do kajuty hrabiego.

Najpierw uderzył ją zapach. Stłumiła kichnięcie, choć i tak wydawało się, że zduszone rozbrzmiewa straszliwym echem. Hrabia musiał uwielbiać cytrynę bo całe pomieszczenie przesiąkło dusznym,kwaśnym zapachem. Dziewczyna najpierw zasłoniła dwa okna po obu stronach kajuty a potem zapaliła małą lampkę na biurku. Obok lampy leżało kilka map, które od razu zgarnęła, podobnie zrobiła z niewielką, inkrustowaną kością słoniową szkatułką. Nawet nie próbowała jej otworzyć. Z niezabezpieczonej szuflady zgarnęła dwa zapisane gęstym maczkiem listy. Potem obejrzała resztę pomieszczenia.

I dopiero, kiedy wyszła z kajuty. Radosna, usatysfakcjonowana i niezauważona wbiegła za nadal niesprzątnięty z pokładu żagiel, uświadomiła sobie, że żaden karkołomny plan nie objął drogi ucieczki.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline