Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2012, 10:48   #115
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wygraliśmy bitwę i to nie pyrusowym zwycięstwem. Sprzętu praktycznie nie straciliśmy, pozostały pojazd i broń wystarczyłyby na dotarcie na miejsce i wygranie jeszcze paru takich batalii. Jeden zmarły i jeden ranny też nie byli wysoką ceną za zabicie siedmiu przeciwników. Mówimy tu o punktu widzenia sztabowca. Nie byłem sztabowcem. Wolałbym by Jeff teraz próbował się z nami zapakować do samochodu. By Bryan badał teren z Szakalem. By Alex nie była w ciężkim szoku a Adam nie wyłaził z siebie bo ktoś mu zniszczył samochód (pal licho ludzi, samochód!). Wolałbym... Ale nie miałem już na to wpływu. Podobnie jak na to, że wszyscy zawodowcy ze mną na czele podejrzewali się nawzajem. Szczególnie że to nie z BM walczyliśmy. Bo znałem Dustina Valentine'a. Znałem skurwiela jak nikt. Żeby uciec od niego skupiłem się na jeździe i odtworzyłem w pamięci sytuację po walce.

***

Priorytetem po każdym zabójstwie jest sprawdzenie czy się udało. Dlatego każdy niedostateczny trup, który mógł takiego tylko udawać dostał dziewięciomilimetrową, jedenastogramową przesyłkę między oczy. Drugą sprawą przy przypadkowym zabójstwie (znaczy takim wcześniej nie zaplanowanym) było sprawdzenie tożsamości trupów. Niestety po 2020 nikt prawa jazdy nie nosił dlatego rozpiąłem ich paski i sprawdziłem czy nie należą do moich ulubionych nawszczepianych najemników. Nie należeli a moje czynności wywołały parę naprawdę zabawnych uwag Lunety i Szybkiego. Odpowiedziałem im równie zabawnie dokładnie opisując ich preferencje seksualne. Gdy już nacieszyliśmy się swoim towarzystwem odwołałem Freda na bok. Daleko. Tak żeby być po za zasięgiem słuchu nawet Szakala a potem jeszcze dalej. Wyżebrałem od niego fajka, zapaliłem i zagadałem.
- Co o tym myślisz? Chodzi mi o chryje z szyjnym długopisem a nie z tymi najmitami.
- Szczerze? To są wasi ludzie, wasze gierki, ale... Na moje ktoś wśród nas jest to tamtej stronie. Nie możliwe aby jadąc pustynią, prowadzeni przez kogoś o kim słyszałem lata temu, natrafilibyśmy przypadkowo na tych najemników. Nie możliwe...
- Szybki... W ekipie mamy mrożonki, najemnika powiązanego z dezerterami z Posterunku, Posterunkowca powiązanymi z tymi samymi dezerterami, najemnika o którym wiemy tylko tyle że był na Froncie, snajpera wyszkolonego przed wojną, telepatę-tropiciela, snajpera z Collinsowa... I jeszcze parę osób by się znalazło z dziwną przeszłością. Każdy może być kretem. Chodziło mi jednak o co innego. Co zrobimy gdy dorwiemy ten naszyjnik. I nie pierdol mi że lecisz za zemstą. Jak nie Fry Face to Nestugow z chęcią by położył łapę na tym znalezisku. A de facto będzie ono należało do nas. Kumasz o co mi chodzi?
- Hmm... Tu raczej gram o coś zgoła innego niż strona Fry Face czy Nestugova. Posterunek, najemnicy, handlarze i łowcy od lat poszukują jakichkolwiek głowic. Moloch też każdą przejętą fabrykę, budynek i zadupie przegląda równie dokładnie jak przedwojenny ginekolog dupcie młodej laski. Osobiście jak bym dorwał to w moje ręce... rozjebałbym cholerstwo i upewnił się, że tamci nie skopiowali zawartości. Pewne fakty powinny zostać nieodkryte. Strona mająca głowice miałaby wielką przewagę w... negocjacjach. Jednak demonstracja tej przewagi skończyłaby się tak jak ostatnio, gdy ludzie mieli dostęp do głowic. No i Moloch mógłby przypadkiem pozmieniać priorytety widząc taką moc.
- Wiesz, zawsze można po prostu je odpalić w Molocha. Mamy jedną z lepszych hakerek, powinna dać sobie radę z tym. Wtedy nikt nie położy na nich łap bo nie będzie na czym a i może będzie jakieś lepsze jutro.
- Nie ufam tej technologii na tyle. Umówmy się, że jak w jakiś sposób nie uda nam się ich dopaść i udamy się do ich bazy... przejmiemy tę dupkę od głowic i wtedy pomyślimy. Sami, nawet z najlepszym hakerem nie odpalimy głowic. Znaczy tak mi się wydaje...
- W sumie niegłupi pomysł. Ta laseczka może być dobrą kartą przetargową. Jedno mi nie gra, jakim cudem Vegas miało tyle informacji o mrożonkach, naszyjniku Nan i Cruzie. Cuchnie mi to stary. Cholernie mi to cuchnie. Najchętniej znalazłbym teraz solidny bunkier.
- Collinsowo mi właśnie dlatego nigdy nie pasowało w trasie. Tam się dzieją dziwne rzeczy. Informatorów i szpiegów jest tam chyba więcej niż gdziekolwiek. Zasrane jabłko.
- Wiesz... Jak dla mnie ta intryga zaczęła się przed wojną. Może być nawet jej kontynuacją. Na chuj w to się wpakowałem?
- Bo cholernie dużo w Tobie tego co przed wojną nazywali “wdziecznością”. Głupie słowo. Ja staram się zapomnieć co oznaczało. Jak widać... nie do końca skutecznie.
- E tam wdzięczność... Wyhaczyli mnie na imprezie i po pijaku się zgodziłem a teraz zbyt boję się o swój tyłek by pokazać Valentinie środkowy palec. Dobra, co będzie to będzie.
Wyrzuciłem peta na ziemię i odszedłem, nie lubiłem jak ktoś zagłębiał się w moją psychike. Sam tego nie robiłem chyba że miałem dużo wódki przy sobie. A teraz nie mogłem się napić więc postanowiłem zrobić swoją robotę i odegrać "przywódcę". Podszedłem do Alex by sprawdzić jak się trzyma. Chujowo chociaż tym razem chociaż nie krzyczała, zamiast tego się popłakała. Byłem pomocny, pocieszałem i służyłem ramieniem. Ogólnie robiłem dobrą minę do złej gry. Z mrożonek najbardziej z nią się utożsamiałem ale wiedziałem że długo nie pociągnie. Strzeli sobie w łeb, ktoś jej strzeli w łeb albo zaćpa się tornado. Szkoda dziewczyny.

Trzeba było się zbierać więc zebrałem nasze komando foki siejące postrach w całym powojennym świecie.
- Dobra ferajna! Czas brać dupę w troki i dorwać nasze Lusterka! Mam dwie dobre wiadomości! Pierwsza nie robimy przerw na fajka! Druga nie robimy przerw na nic! Zmieniamy się za kółkiem i jedziemy bez przerwy! Ja pierwszy, Adam drugi a potem Jules! Kto potrzebuje pociechy duchowej nasz drogi bohater z północy i ja mamy bimber w torbach! I radzę nauczyć się spać w samochodzie bo na końcu czeka nas następna potyczka!
- Nie przesadzaj. Jak dojedziemy na miejsce postoju to pewnie będziemy bezpieczni.
Oczywiście Szakal musiał zakwestionować moją decyzje jednocześnie wsiadając do samochodu i patrząc na niego jakby ten miał zaraz wybuchnąć.
- Szakal. Bezpieczni to będziemy w grobie. I to nie w pełni. Musimy ich dogonić bo inaczej czeka nas szturm na ich bazę a bardziej opyla nam się załatwić sprawę w terenie.
- Masz rację, ale jak mają po swojej stronie Cruza muszę być jeszcze bardziej ostrożny. Nie mogę pozwolić wam wjechać tym blaszakiem na jedną z jego zabawek.
- Będziesz szedł przed nami pieszo? Bo inaczej nie wyczaimy jego zabawek. Do tego ciągle nie widzę sensu postojów, wyspać się można i w samochodzie. No i nie jest pewne czy Cruz jest z nimi, jest to bardzo prawdopodobne ale nic ponad to.
- Cała zabawa nie miałaby sensu jakby go z nimi nie było. Możemy podziałać również z początkowym planem i udać się jak najszybciej po tą rudą. Wtedy nawet mając dane na miejscu mogą sobie jedynie marzyć o fachowcu, który zrobi z nich pożytek.
- Skąd wiesz czy rakiety nie są gotowe do odpalenia? Jak w tym kawale o ruskach, nas i pokoju z czerwonym przyciskiem. Ona może być tylko planem zapasowym. Zresztą tutaj bardziej chodzi o fakt posiadania rakiet niż ich faktycznego użycia.
- Nie wiem. Zakładam. Posiadanie rakiet po wojnie, w dzisiejszych czasach dla jednego jest czymś znaczącym, inny zamieniłby to na parę litrów wody i fajki. Poza tym... Czy ty wiesz jak daleko mamy do takiego Vegas?! Przecież oni mogą po drodze się zaczaić w parudziesięciu małych miejscowościach, wioskach, ruinach czy nawet tak jak przed chwilą na otwartym terenie. Decyzja należy do ciebie, ale aby ich złapać muszą żyć osoby, które mają to zrobić.
- Dlatego jedziemy do ich bazy a nie Vegas po drodze próbując ich przejąć. Jeżeli mają Cruza lub dobrych informatorów laskę powiozą inną trasą. Dobra, Luneta, Szybki, co myślicie?
- Moje zdanie znasz. - odpowiedział Szybki niemal bez zastanowienia.
- Dorwijmy tych skurwysynów. Tu już chodzi o znacznie więcej niż dane. Za Jeffa jestem za, aby wypierdolić im tą bazę w kosmos. - odparł snajper na co AJ zaledwie się uśmiechnął.
- Aż tylu klejów nie mam. Wydaje mi się, że to może się udać. Oni musieli się zatrzymać a my możemy ich dogonić dzięki tym zmianom za kółkiem. No i ja umiem spać w aucie. Jak potrafiłeś zasnąć na polskiej przedwojennej drodze to teraz byś spał nawet jadąc motorem po wertepach Chicago. - AJ humor się trzymał.
- Cztery za. Jeśli nikt nie ma żadnych pomysłów, uwag albo grzybicy to wsiadamy do naszego powozu i ruszamy.

***

Moje myśli ponownie wróciły do transmisji nawiązanej przez Alex i Dusty'ego. Dustin Valentine działał w FA i był znikaczem. Oni tam lubią takie dziwne nazwy. Ktoś miał problem więc on się pojawiał i znikał portfel oraz część majątku jakiegoś szlachetki. Nie był zabójcą mimo, że radził sobie z bronią ale parę razy brał zlecenia na ludzi. Do tego z racji na swoje ogólne wygadanie i wykształcenie szlachetkowie go lubili ale ja nie znosiłem. Widziałem pobojowiska po jego akcjach. W końcu postanowiłem odezwać się do ferajny.
- Valentine... Znam go. Wy też poniekąd. Dustin Valentine tak na mnie mówią w FA. Mam co prawda nadzieję, że to zbieżność nazwisk ale trzeba się przygotować na inną ewentualność. Ci najemnicy mogli zostać wynajęci przez baronów lub Lusterka mogły mieć od nich informacje i uznać tamte dane za moje prawdziwe. Tak czy siak cała sprawa pogmatwała się jeszcze bardziej, powinniście o tym jednak wiedzieć. Tak myślę.
Co raz zerkałem w lusterko sprawdzając reakcje ferajny. Szczególnie Szakala i AJ.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline