Kroczący raźno do przodu Imrak zarechotał wesoło, słysząc niosący się w powietrzu kobiecy wrzask. Z babami zawsze tak było, zwłaszcza z ludzkimi. Kilka lat już na tym padole krasnolud żył i spotykał się z czymś takim wielokrotnie, ale bawiło go to zawsze, zwłaszcza, jak człeczyny zwiewały z podkulonymi ogonami. To i teraz zrobiło mu się na chwilę całkiem zabawnie, gdy długonogi z dziwacznym akcentem zrejterował w podskokach. - Nigdy nie wiesz, kiedy trafi się trochę rozrywki!
Słowa te niemal proroczymi się stały, gdy wrzask kolejny usłyszeli, tym razem wcale nie kobiecy i nie przepełniony strachem, a zamiast tego bólem i strachem. Topór, solidna krasnoludzka robota, nawet jak nie utrzymywana w idealnym stanie, sam wyskoczył zza paska, bo po procę czasu już sięgać nie było. Tyle, że szybko się okazało, że to coś, co z krzaków wyczłapało, to wystarczyło pchnąć , aby wygrać potencjalną potyczkę.
Zresztą sprawę sam ułatwił, padając nieprzytomny i jak na gust Imraka to obudzić się już nie miał. Za to miał sakiewki. Krasnolud nie zwykł darowanym koniom między zęby zaglądać. Wziął tą z monetami. - Będzie na gorzałkę w tej wsi przed nami.
Szturchnął Franca jednoznacznie dając znać, jak spędzą najbliższy wieczór. Tym, że jakiś człeczyna zdychał tuż obok nie wydawał się przejmować w najmniejszym stopniu.
Perła jednakowoż, problemem być już mogła. Szczurołap na tym to znać się nie znał. Kopnął Skurwiela, który już szarpał ubranie niepełnego jeszcze trupa i zadumał się. - To wiemy, za co go tak pocięli. Sporo gotowizny, tylko pewnikiem kulasy będzie trzeba rozprostować, by gotowiznę obronić. Bierzem?
Imraka w sumie powstrzymywało tylko jedno - perła wyglądała tak nienaturalnie, że mogła być spaczona lub co gorsza magiczna, toteż wolał, by ktoś ją inny najpierw podniósł. |