— Panowie, zaraz to załatwię — obiecał tak pogodnym tonem, na jaki go było stać, Pan Robert, po czym zaczął grzebać w swoim plecaku, szukając czegoś, co mogłoby mu pomóc przedostać się przez okno. Zerknąwszy przelotnie na schowek, z którego wypadł trup, rzucił w powietrze: — Niech ktoś tam zajrzy i poszuka jakichś narzędzi. Eee, łomu, piłki do metalu, czegoś takiego. Dalej, chłopaki!
Po czym z braku lepszych opcji zaczął próbować podważyć metalową ramę scyzorykiem. |